Krzysztof Sobczak: Jeśli przemieszczenia ludności spowodowały, że na jeden mandat w różnych okręgach wyborczych głosują różne liczby wyborców, to która z zasad wymienionych w artykule 96 Konstytucji może ucierpieć – równości czy proporcjonalności? 

Ryszard Piotrowski: W takiej sytuacji przede wszystkim może ucierpieć równość, ponieważ ta zasada oznacza w sensie materialnym, że głos każdego wyborcy powinien mieć tę samą siłę. A więc powinien wpływać na wynik wyborów w mniej więcej w tym samym stopniu. Chodzi o, żeby każdy mandat poselski przypadał na określoną liczbę wyborców.  

Czytaj też: Stec Andrzej, Szwałek Grzegorz, Jednomandatowe okręgi wyborcze w wyborach do Senatu RP (2011–2019) – problem wagi głosu >>>

W wystąpieniu do marszałek Sejmu przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej podał, że według aktualnych wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego to powinno być 78 424 wyborców na jeden mandat do Sejmu. Czy to musi być tak dokładnie, czy w przybliżeniu? No i jakie odstępstwa są do przyjęcia? 

To nie może być tak dokładnie, bo byłoby technicznie nie do osiągnięcia. Prawo nie mówi, jakie różnice byłyby tu uprawnione, ale oczywistym jest, że to nie powinny być znaczne różnice. W każdym razie ten wskaźnik musi być respektowany, jeśli wybory mają być równe. Konieczne jest dążenie, by ten wskaźnik zachować. 

Czytaj w LEX: Udział jst w tworzeniu okręgów wyborczych i obwodów głosowania przez komisarzy wyborczych >>>

 


Przewodniczący PKW w swoim wystąpieniu stwierdza, że jest właśnie taki moment, że należałoby dokonać takiej korekty. Czy to jest obowiązkiem ustawodawcy? Parlament powinien pozytywnie zareagować na ten wniosek? 

Tak, dokonanie takiej korekty jest obowiązkiem ustawodawcy. To wynika przede wszystkim z Konstytucji, ale także z Kodeksu wyborczego. To respektowanie zasady równości. Ustawodawca powinien to robić w rozsądnych terminach. 

Pismo Przewodniczącego PKW>>

Czyli jakich? 

To powinno następować zgodnie z cyklem wyborczym. Jeśli wybory parlamentarne odbywają się co cztery lata, to w każdym takim cyklu należałoby sprawdzić statystyki ludnościowe i dokonać odpowiedniej zmiany. 

Coś nie przypominam sobie takiej korekty liczby mandatów w poszczególnych okręgach w ostatnich kadencjach. 

Ja też nie, bo nie było tego. Ale jeśli w kraju są migracje, to z czasem taka potrzeba pojawia się i narasta. Jeśli więc w poprzednich kadencjach nie było takich korekt, to kiedyś w końcu trzeba to zrobić. Czyli w jakimś stopniu liczbę mandatów w okręgach dostosować do reguły równości. Jeśli więc Państwowa Komisja Wyborcza zwraca uwagę na ten problem, to trzeba to uwzględnić. 

 


A jeśli parlament tego nie zrobi, to wyborcy mogliby to skarżyć w trybie skargi na ważność wyborów, czy może wniosku o stwierdzenie niezgodności ustawy z konstytucją, że standard konstytucyjny nie jest przestrzegany? 

To raczej nie byłoby łatwe. Protest przeciwko ważności wyborów może być wniesiony z powodu dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom. Tu raczej niczego takiego nie da się wykazać. Protest może być wniesiony także z powodu naruszenia przepisów Kodeksu dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyniku wyborów, mającego wpływ na wynik wyborów. A jeśli chodzi o wniosek o stwierdzenie niezgodności ustawy z konstytucją to można sobie wyobrazić zakwestionowanie przepisu w ustawie, który przypisuje konkretne liczby mandatów do okręgów wyborczych, że jest niezgodny z artykułem 96 Konstytucji, który mówi o zasadzie równości. Ale nie wiem, czy Trybunał Konstytucyjny byłby skłonny nakazać ustawodawcy określone działanie w tym zakresie.  

Czytaj także: Sejm przeforsował ustawę o wydłużeniu kadencji samorządów>>

Czytaj w LEX: Jednomandatowe okręgi wyborcze a wybrane aspekty funkcjonowania lokalnej sceny politycznej >>>

Ale do Sejmu wniosek trafił. Spodziewa się pan, że zostanie podjęty i postulowana zmiana zostanie wprowadzona? A trzeba mieć świadomość, że to może nie być zmiana neutralna, bo chodzi o przesunięcie 11 mandatów.  

Powinna być podjęta, ale jeśli posłowie i senatorowie nie zachcą tego zrobić, to nie ma sposobu, żeby ich do tego zmusić. Tylko taki, żeby wybrać w najbliższych wyborach nowy zestaw naszych przedstawicieli, do czego jest bardzo wiele powodów, w większości nawet ważniejszych niż ta potrzeba dopasowania liczby mandatów do liczby mieszkańców poszczególnych okręgów wyborczych. 

Ugrupowania reprezentowane w Sejmie i Senacie mogą mieć opory przed taką zmianą, obawiając się jej wpływu na wynik wyborczy. Przewodniczący PKW podał, że po jednym mandacie utraciłyby okręgi słabiej zurbanizowane, a po jednym mandacie zyskałyby duże miasta, np. Poznań, Kraków, Wrocław czy Gdańsk. A okręg warszawski zyskałby nawet dwa mandaty. Wiadomo, że w części tych okręgów, które stracą, przewagę ma obecny obóz rządzący, a w niektórych z tych, które zyskają mandaty, obecna opozycja. 

To prawda, że taka zmiana mogłaby skutkować pewnymi korzyściami i stratami jeśli chodzi o wynik wyborczy, bo znamy pewne trendy co do preferencji politycznych w różnych regionach. Jednak to nie powinno być argumentem dla przeprowadzenia lub zaniechania zmiany, u której podłoża leży wymóg konstytucyjny. To byłby kolejny przykład prymatu polityki nad prawem, gdyby okazało się, że takie przyziemne interesy polityczne byłyby przesłanką do zaniechania ograniczającego fundamentalne prawa obywateli.  

Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor Uniwersytetu Warszawskiego