Według danych z 2024 r. w Polsce może żyć nawet 7,5 miliona kotów domowych, a ich liczba z roku na rok rośnie. Jest już ich więcej niż dzieci, a powoli doganiają też liczbę psów (tych jest ok. 8,5 miliona). Oprócz zwierząt domowych jest też znaczna liczba kotów wolno żyjących i bezdomnych, które nie są uwzględniane w statystykach. W sądach pojawiają się sprawy karne dotyczące znęcania się nad zwierzętami, jak i spory na tle prawa sąsiedzkiego.
Kot może się szwendać, nie musi być w domu
Przykładem takiego sąsiedzkiego konfliktu jest sprawa rozpatrywana niedawno przez Sąd Okręgowy w Legnicy (wyrok z 1 lipca br., IV Ka 307/25). Sąd uniewinnił dwójkę właścicieli kota obwinionych o naruszenie art. 77 par. 1 kodeksu wykroczeń. Przepis ten przewiduje, że kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany. W sprawie chodziło o uszkodzone w środku przyczepy kempingowe (zniszczenie firanek, materacy, pozostawienie odchodów). Spowodowane to było próbami wydostania się z nich zamkniętego w nich kota sąsiadów. - W opisanych sytuacjach nie sposób dopatrzeć się zaniedbań ze strony obwinionych w zakresie zachowania środków ostrożności przy trzymaniu kota. Trudno bowiem wymagać, aby przewidzieli oni, że pokrzywdzony będzie sprzątał przyczepy i aby na ten czas zabezpieczyli kota, uniemożliwiając mu wejście do ich wnętrza. Jest natomiast rzeczą naturalną, że kot może chcieć dostać się w takie miejsca, gdyż po prostu leży to w jego naturze. Mógł to przewidzieć również pokrzywdzony, albowiem doskonale wiedział, że kot obwinionych swobodnie chodzi po osiedlu. Zachowując zatem zwykłą ostrożność, po zakończeniu sprzątania przyczep, pokrzywdzony powinien sprawdzić, czy w ich wnętrzu nie znajduje się wspomniany kot. W ten sposób pokrzywdzony uniknąłby szkód, które wyrządziło zwierzę, ale także uchroniłby kota przed niewątpliwym cierpieniem, jakie towarzyszyło mu przez okres kilkudniowego zamknięcia bez jedzenia i picia we wnętrzu najpierw jednej, a potem drugiej przyczepy – uzasadniał sędzia Paweł Pratkowiecki. - Oczywiście istnieją poglądy, w myśl których kot, aby być zdrowym i szczęśliwym zwierzęciem, nie potrzebuje wychodzenia na dwór. Ale dotyczą one raczej dobrostanu kotów, a nie środków ostrożności związanych z ich trzymaniem. W odniesieniu do tych ostatnich trzeba bowiem podkreślić, że wychodny tryb życia kota, zwłaszcza na obszarach osiedli domów jednorodzinnych, nie jest zakazany. Takie zjawisko jako leżące w naturze kota, jest w naszym kręgu kulturowym akceptowane. Owszem, wiążą się z tym również niedogodności, o których wspominali pokrzywdzeni (drapanie drzew, znaczenie terenu), ale w tym zakresie można rozważać odpowiedzialność cywilną właściciela za wyrządzone przez zwierzę szkody – dodał sędzia Pratkowiecki.
Cena promocyjna: 103.2 zł
|Cena regularna: 129 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 90.3 zł
Mniej pobłażliwy dla właściciela dwóch kotek (Miłki i Lulu), które zjadły u sąsiada rybki pływające w oczku wodnym, był Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Krzyków. Ukarał on właściciela kotek naganą za niedopilnowanie pupilek. Wniosek o ukaranie skierowała do sądu Straż Miejska. Przed lekceważeniem nadzoru nad swoimi kotami ostrzega też na swoim blogu Agnieszka Łyp-Chmielewska, adwokatka prowadząca indywidualną praktykę w Dąbrowie Górniczej. Podkreśla ona, że jednym z popularnych mitów wśród kociarzy jest przekonanie, że przepisy prawa nie zakazują wypuszczania kotów „luzem”, a dotyczy to wyłącznie psów. - Obalając powyższe twierdzenie, przepisy prawa (a to zarówno kodeks cywilny, ustawa o ochronie zwierząt czy też kodeks wykroczeń) odnoszą się do wszystkich zwierząt – podkreśla mec. Łyp-Chmielewska. Każdy posiadacz/właściciel zwierzęcia zobowiązany jest do jego prawidłowego trzymania, co oznacza, że powinien sprawować należytą kontrolę nad zwierzęciem. Jak podkreśla Łyp-Chmielewska, wypuszczenie kota na zewnątrz samopas nie stanowi żadnych środków ostrożności, kot jest też w zasadzie gatunkiem obcym i jego wypuszczanie może przynieść wiele szkody dla środowiska. Łyp-Chmielewska zwraca też uwagę, że mało kto również regularnie szczepi koty na wściekliznę – nawet te które są tzw. kotami wychodzącymi. - Właściciel/opiekun kota ponosi również odpowiedzialność za szkody, jakie wyrządził kot będący pod jego pieczą. Jest to odpowiedzialność o charakterze cywilnym, odszkodowawczym – podkreśla Łyp-Chmielewska, przywołując podstawę prawną, jaką jest art. 431 par. 1 kodeksu cywilnego. Przepis ten przewiduje, że kto chowa zwierzę albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.
Sprawdź w LEX: Czy gmina jest odpowiedzialna za szkody wyrządzone przez wolno żyjące koty? >
Kotów broni Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. W specjalnym komunikacie podkreślono, że kot domowy - w świetle przepisów – nie jest inwazyjnym gatunkiem obcym. - Właściciele kotów domowych nie są zobowiązani do podejmowania działań wskazanych w ustawie o gatunkach obcych – m.in. nie muszą uzyskiwać zezwoleń na ich przetrzymywanie. Kot domowy może też być legalnie, bez stosownych zezwoleń, sprzedawany i kupowany – pisze Dyrekcja w specjalnym komunikacie. Jednocześnie urzędnicy przypominają to, na co wskazuje też mec. Łyp-Chmielewska - kot domowy może stanowić poważne zagrożenie dla zwierząt dziko żyjących w środowisku przyrodniczym – zwłaszcza dla ptaków – dlatego nie powinien być wypuszczany przez właścicieli na zewnątrz bez odpowiedniego nadzoru.
Sprawdź w LEX: Co należy zrobić ze skargami mieszkańców w sprawie nocnego dokarmiania kotów? >
Nieważne czy domowy, czy przybłęda
Polskie sądy zajmują się sprawami dotyczącymi znęcania się nad kotami na podstawie ustawy z 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (Dz. U. z 2023 r. poz. 1580). Ustawa jasno definiuje, co grozi za takie czyny - kara ograniczenia wolności, grzywny albo pozbawienia wolności nawet do 3 lat. W praktyce wszystko zależy od szczegółowych okoliczności sprawy i oceny sądu, który bierze pod uwagę zarówno motywy, jak i sposób działania sprawcy.
Przepisy obejmują zarówno przestępstwa popełnione z premedytacją, jak i te wynikające ze zwykłego zaniedbania. Odpowiedzialność można ponieść także wtedy, gdy ktoś „tylko” przyczynił się do śmierci kota przez lekkomyślność czy brak odpowiedniej opieki. Nawet okoliczność tłumacząca, jak „brak świadomości”, najczęściej nie stanowi wystarczającej wymówki, by uniknąć kary. Każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie, jednak prawo daje jasny sygnał: zabicie kota to przestępstwo, nie tylko moralne, ale i karne. W przypadku udowodnienia szczególnego okrucieństwa można trafić za kratki nawet na 5 lat.
Sądy są coraz mniej pobłażliwe dla tego typu spraw. W praktyce „szczególne okrucieństwo” pojawia się tam, gdzie zwierzę cierpiało świadomie i długo, czyn ten był zaplanowany lub wyjątkowo brutalny. Użycie siły fizycznej, jak bicie, topienie bądź duszenie, najczęściej uznaje się za typowy przykład szczególnego okrucieństwa. Jeśli sprawca działał z premedytacją, szanse na surowszy wyrok znacząco rosną. Choć tu sądy czasem niemile zaskakują obrońców zwierząt. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu z wyroku z 16 grudnia 2024 r. (II AKa 301/24) uznał, że typ kwalifikowany znęcania się nad zwierzęciem musi charakteryzować się istotnie wyższym natężeniem okrucieństwa. - Silne kopnięcie bezbronnego kota tak, że uderzył o ścianę, rzucenie go z dużą siłą o twarde podłoże to działania okrutne, przysparzające zwierzęciu bólu i cierpień. Nie można ich jednak uznać za wyjątkowo okrutne, drastyczne, służące mnożeniu cierpień, rażąco odbiegające od zwykle występujących nagannych form znęcania się, odpowiadające torturom, dręczeniu, maltretowaniu, pastwieniu się – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Czytaj też w LEX: Przestępstwa przeciwko zwierzętom w prawie niemieckim, czeskim, słowackim i polskim >
Zwierzę to nie zabawka, ale odpowiedzialność
W praktyce sądowej pojawiają się też sprawy hurtowych miłośników kotów, którzy nie radzą sobie z opieką. Sąd Rejonowy w Legionowie wydał wyrok w sprawie kobiety, która nieodpowiednio opiekowała się 72 kotami, co doprowadziło do ich poważnego stanu zdrowia (wyrok z 22 czerwca 2017 r., II K 545/14). - Utrzymywała je w nienależytych warunkach polegających na dużym zagęszczeniu zwierząt w zajmowanych pomieszczeniach, ograniczających im możliwość ruchu, braku dostępu dla wszystkich zwierząt do wody, nieusuwaniu odchodów zwierząt oraz nieoddzieleniu zwierząt chorych od zdrowych, w wyniku czego część z nich poniosło śmierć – pisze w uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Szeląg. Kara to razem 2000 zł grzywny, 4000 zł nawiązki na rzecz jednego ze stowarzyszeń zajmujących się zwierzakami, roczny zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt i utrata własności wszystkich posiadanych kotów.
Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim zgodził się natomiast, aby wspólnota mieszkaniowa wypowiedziała najem piwnicy jednej z rodzin, która zaczęła tam otwierać okienko, przez które wchodziły bezpańskie koty. Zwierzaki te były też dokarmiane przez najemców i przez to w podziemiu budynku roznosił się smród kocich odchodów (wyrok z 24 listopada 2014 r., I C 893/12). Członkowie jednej ze wspólnot mieszkaniowych w Warszawie – pozywający właściciela dwudziestki kotów trzymanych w jednym mieszkaniu - tylko dlatego przegrali sprawę o immisje przykrych zapachów, gdyż twierdzili, że przenikają one do ich mieszkań. Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy stwierdził jednak, że brzydkie zapachy czuć było tylko na klatce schodowej (wyrok z 14 grudnia 2018 r., I C 1234/18).
Bezdomne dachowce też pod ochroną
Część zadań związanych z opieką nad bezpańskimi kotami spada na gminy, które w różny sposób podchodzą to ciążących na nich obowiązków. Nie mogą traktować tych spraw po macoszemu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Kielcach stwierdził nieważność „kociej” uchwały rady gminy Fałków (wyrok z 31 stycznia 2024 r., II SA/Ke 735/23). Dlaczego uchwała trafiła do kosza? - Bez wskazania konkretnych sposobów działania w zakresie ustalenia miejsc przebywania kotów wolno żyjących, obserwacji i liczenia populacji, listy społecznych opiekunów (karmicieli), terminów i miejsc dokarmiania kotów wolno żyjących oraz, w jakich konkretnie przypadkach będzie możliwe dokarmianie kotów wolno żyjących – napisał w skardze do sądu prokurator rejonowy z Końskich, który postanowił pochylić się nad losem bezpańskich Filemonów.
Zobacz też w LEX: Zapobieganie bezdomności zwierząt oraz zadania gmin w tym zakresie >
Sąd nie uznał też za zasadne, aby starsze małżeństwo działkowców straciło dzierżawę swojego ogródka tylko dlatego, że – wbrew regulaminowi rodzinnego ogrodu działkowego (ROD), zdaniem administratorów – dokarmiało bezpańskie koty wałęsające się po tym terenie. - Opieka nad przybłąkanymi kotami, ich dokarmienia nie może stanowić skutecznej przyczyny wypowiedzenia umowy dzierżawy. Inna musi być bowiem ocena zachowania się osoby, która świadomie decyduje się na stałe trzymanie zwierząt na terenie swojej działki, łamiąc w ten sposób regulamin ogrodu działkowego, a inna osoby, która dokarmia i opiekuje się przybłąkanymi kotami, nawet jeśli ta opieka sprowadza się do szczepień, sterylizacji. Ten ostatni rodzaj zachowania nie sposób zakwalifikować jako rażące i uporczywe wykraczanie przeciwko porządkowi ogrodowemu, czyniącym uciążliwe korzystanie z innych działek – podkreślił w uzasadnieniu korzystnego dla działkowców wyroku z 23 lutego 2017 r. (III Ca 1589/16) Sąd Okręgowy w Łodzi.
Najlepsi przyjaciele człowieka
Rosnąca liczba milusińskich powoduje, że coraz więcej prawników zaczyna się specjalizować w sprawach zwierząt. Ciekawy wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie opisuje na swoim blogu Karolina Kuszlewicz, adwokatka walcząca o prawa zwierząt. Dotyczy co prawda zagryzionego psa, ale zapewne spokojnie mógłby się też odnieść do kota. - Pies powoda znajdował się wraz z całą rodziną (ludzką jej częścią) na ogrodzonej posesji. Pies pozwanej, znajdował się na drodze publicznej, należał do osoby, która z zasady pozwalała mu na „luźne” spacerowanie, posesja była nieogrodzona. Pies z ogrodzonej posesji jednak się wydostał i został natychmiast zaatakowany przez drugiego psa. Opiekunka rzuciła się na ratunek swojemu psu, kiedy udało się jej go oswobodzić, wzięła na ręce zakrwawione zwierzę i po tym, jak zorganizowała opiekę nad swoimi dziećmi, pojechała do lecznicy weterynaryjnej, by pomóc psu – relacjonuje mec. Kuszlewicz. Zwierzęcia nie udało się jednak uratować. - Rodzina, do której pies „należał” (kobieta, mężczyzna, dwoje dzieci) odczuła tę stratę w sposób dojmujący, zwłaszcza że towarzyszyli swojemu psiemu przyjacielowi w walce o życie, a zatem także w jego cierpieniu – dodaje mec. Kuszlewicz. Dlatego sędziowie (wyrok SO w Krakowie z 7 września 2017 r., II Ca 1111/17) przyznali rodzinie zadośćuczynienie 5000 zł za doznaną krzywdę. -Powyższy wyrok ma istotne znaczenie, ponieważ poprzez potraktowanie zwierzęcia jako przyjaciela człowieka, uznaje w pewien pośredni sposób podmiotowość tego zwierzęcia (…). Z drugiej jednak strony czytam ten wyrok również w sposób krytyczny. Wpisuje się on bowiem w stereotypowe myślenie o zwierzętach, jakoby uzyskiwały one wartość inną niż produktową z uwagi na sympatię czy miłość człowieka. Jest to inna, bardziej estetyczna, forma uzależnienia statusu prawnego zwierzęcia od funkcji, jaką pełni ono wobec człowieka. Znamienne jest (choć też oczywiste na tle konstrukcji dóbr osobistych) jest to, że wartością chronioną prawnie jest relacja człowiek – zwierzę. Innymi słowy niezbędnym kwantyfikatorem jest tu człowiek i relacja uznana jest za dobro osobiste dlatego, że odbywa się z udziałem człowieka – pisze mec. Kuszlewicz.
Czytaj też w LEX: Więź człowieka ze zwierzęciem jako dobro osobiste. Glosa do wyroku s. okręg. z dnia 7 września 2017 r., II Ca 1111/17 >
Zobacz również: Ryzykowna baza danych o ludziach w czipie psa lub kota
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.











