21 czerwca na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości ukazał się komunikat, opublikowany przez Biuro Komunikacji i Promocji resortu. Trochę dziwi już emocjonalny tytuł – „Ministerstwo Sprawiedliwości bezpardonowo zwalcza przestępstwa pedofilskie” – bo wydaje się, że oficjalne informacje ministerialne powinny raczej trzymać się pewnych granic. Dalej jest jednak jeszcze ciekawiej, a czytelnik może całkowicie poważnie nabrać wątpliwości, czy faktycznie trafił na rządową stronę. Ja nabrałam, bo komunikat zaczyna się tak: „W związku ze sprawą Marcina J. z Siemianowic Śląskich informujemy, że po okresie robienia prezentów dla pedofilów przez rządy Platformy Obywatelskiej, Ministerstwo Sprawiedliwości pod kierunkiem Zbigniewa Ziobro bezpardonowo zwalcza przestępstwa pedofilskie”.

Czytaj: Kary za propagowanie pedofilii coraz wyższe, a szwankuje ich nieuchronność​ >>

Nie jest to oczywiście pierwszy przypadek, w którym resort sprawiedliwości zdecydowanie przekroczył granice rządowej propagandy. Wiele konferencji prasowych nie może obyć się albo bez odwoływania się do tego, co działo się osiem lat temu, albo podkreślania tego, jak złe są poszczególne unijne przepisy czy rozwiązania, często w charakterystycznym dla ministerstwa stylu. Nie zmienia to jednak faktu, że – jak mi się przynajmniej zdaje – nie tak to powinno wyglądać. Wydaje mi się, że są jednak jakieś granice, których nie powinno się przekraczać, zwłaszcza w oficjalnych, rządowych komunikatach. Jak można uznać, że informacja przekazywana w taki sposób jest przygotowana rzetelnie, jeśli opiera się na tak nieprofesjonalnych (pomijając już kwestię, czy prawdziwych) stwierdzeniach?

Resort sprawiedliwości w zamieszczanych na stronie informacjach nierzadko zarzuca dziennikarzom nierzetelność. Patrząc jednak na to, w jaki sposób sami przekazują komunikaty, wydaje się, że chyba powinni zastanowić się również nad konstrukcją własnych tekstów.