W poniedziałek, 15 lipca do konsultacji publicznych trafił projekt rozporządzenia Ministra Energii w sprawie szczegółowych warunków udzielania oraz rozliczania wsparcia udzielonego osobom fizycznym nieprowadzącym działalności gospodarczej. Chodzi o zasady dofinansowania zakup pojazdów elektrycznych przysłowiowemu Kowalskiemu ze środków Funduszu Niskoemisyjnego Transportu powołanego w lipcu 2018 r. 

Czytaj więcej: Za wcześnie na strefy bez samochodów w polskich miastach >>

 


 

Jakie dopłaty proponuje rząd

Zgodnie z projektem rozporządzenia, maksymalne wsparcie na zakup pojazdu elektrycznego dla osoby nie prowadzącej działalności gospodarczej wynosi 30 proc. ceny nabycia pojazdu elektrycznego lub wodorowego (FCEV). Wsparcie może być udzielone,  jeśli cena nabycia "elektryka" nie przekracza 125 tys. zł, a FCEV 300 tys. zł. To oznacza, że dopłata wyniesie nie więcej niż 37 500 zł dla samochodów elektrycznych i 90 000 zł dla aut wodorowych. Jest to wsparcie dla osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej. Udzielane będzie na wniosek, w trybie ciągłym do momentu wyczerpania alokacji przewidzianej dla tego działania na dany rok. Oznacza to, że wsparcie udzielane będzie bez konkursu. Zdaniem autorów projektu zdecydowanie ułatwi to dostępność pojazdów elektrycznych i napędzanych wodorem dla wielu obywateli Polski. Inne zdanie ma Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) zrzeszającej firmy z wielu branż, m.in.: motoryzacyjnej, infrastrukturalnej, finansowej, transportowej, komunalnej, energetycznej, konsultingowej czy prawnej.

Górne progi zniechęcą do inwestycji

Według PSPA, gdy rozporządzenie wejdzie w życie, a dysponowanie środków z FNT ostatecznie się rozpocznie, nie należy oczekiwać przełomowych zmian na polskim rynku pojazdów elektrycznych, bo dopłaty zarezerwowane będą tylko do tzw. małych elektryków. W Polsce ceny samochodów elektrycznych ładowanych z gniazdka wahają się od 50 tys. zł do 400 tys. zł. Przykładowo Renault Twizy to koszt ok. 50 tys. zł, a Smart Fortwo Electric Drive -  ok. 100 tys. zł. Za Volkswagena e-Golf trzeba już zapłacić od 164 tys. zł, a za Nissana LEAF od 159 tys. zł brutto.
Projekt rozporządzenia mówi o kwocie 125 tysięcy złotych brutto, a zdecydowana większość modeli całkowicie elektrycznych oferowana na polskim i europejskim rynku jest po prostu droższa – podkreśla Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA. Jego zdaniem żaden model z listy TOP10, czyli najlepiej sprzedających się modeli EV w Polsce, nie mieści się w limicie resortu energii. – W konsekwencji, wsparcie będzie przyznawane wyłącznie kilku najmniejszym i najtańszym modelom. Wykluczone z niego zostaną najpopularniejsze samochody zeroemisyjne, kupowane ze wsparciem w innych krajach europejskich – podkreśla Maciej Mazur.
 



 

Potrzebna większa pomoc

Dlatego zdaniem PSPA niezbędne jest podwyższenia kwot ujętych w projekcie rozporządzenia. W przeciwnym razie sprzedaż samochodów zeroemisyjnych będzie się utrzymywać na podobnie niskim poziomie, jak do tej pory. W raporcie „Polish EV Outlook”, przy założeniu optymalnego wykorzystania środków z FNT, prognozowano wzrost liczby „elektryków” z 6 tys. obecnie, do 300 tys. w 2025 r. Zdaniem Macieja Mazura jednak przy tak przygotowanych regulacjach,  będzie to maksymalnie 60 tys. pojazdów elektrycznych. - nawet zakładając najlepsze chęci, tak elektromobilności nie zbudujemy – dodaje Maciej Mazur. Obecnie po Polsce jeżdżą 6092 samochody elektryczne - tak wynika z Licznika elektromobilności prowadzonego przez PSPA oraz Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM). W I półroczu 2019 r. zarejestrowano 1836 osobowych samochodów elektrycznych oraz hybryd plug-in. To  o ponad 850 więcej niż w tym samym okresie 2018 r.

Auta wodorowe to w Polsce daleka przyszłość

Jeśli chodzi o samochody wodorowe, sprawa jest bardziej skomplikowana. Aut, w których energia elektryczna wytwarzana jest na bieżąco w ogniwach paliwowych z zatankowanego uprzednio wodoru, jest na świecie kilka marek. Produkuje je Honda (FCX), Hyundai (Nexo) i Toyota (Mirai). Mirai kosztuje ok. 200 tys. zł. Nawet, gdy ktoś kupi taki samochód, to w Polsce, póki co, nie ma gdzie go zatankować. Najbliższa stacja jest w... Berlinie. Do 2021 roku mają powstać dwie pierwsze stacje tankowania wodoru. Chce je zbudować Lotos. Jedna z nich powstanie w Warszawie przy ul. Łopuszańskiej, druga zaś nieopodal gdańskiej rafinerii. Koszt jej postawienia to co najmniej 4 mln zł.