Czytaj: Zmiany w procedurze - rozprawa nawet bez oskarżonego >>

Krzysztof Sobczak: Czy proponowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości nowelizacja Kodeksu postępowania karnego to dobra zmiana?

Paweł Czarnecki: Z informacji na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości wynika – projektowane zmiany mają służyć „usprawnieniu, uproszczeniu i przyspieszeniu postępowań przed sądem”-. Oczywiście ten postulat zawsze jest aktualny, To jest słuszne i potrzebne, ale powszechnie wiadomo, że każda kolejna zmiana w tym kodeksie była przygotowywana pod takimi hasłami. Jednak moim zdaniem, dla przyspieszenia i usprawnienia postępowań karnych nie trzeba dokonywać szerokich zmian legislacyjnych, konieczne natomiast są zmiany w organizacji pracy sędziów (mniej organizacji) sądów, potrzebne jest zwiększenie w nich liczby etatów, wprowadzenie zwyczaju planowania rozpraw, przekazanie niektórych spraw, którymi zajmują się sądy organom administracji, czy nawet depenalizacją niektórych wykroczeń. Raczej nie należy zakładać, że przygotowane zmiany normatywne doprowadzą do zakładanego celu.

Dlaczego? Norma prawna może wymuszać określone działania.

Owszem, jedną z metod zmiany rzeczywistości jest zmiana prawa. Ale w tym przypadku, moim zdaniem bardziej potrzebna jest zmiana świadomości i sposobów stosowania prawa. To jest też problem faktycznych możliwości wykonywania przez sędziów i ich asystentów oraz referendarzy swoich funkcji. Jeżeli w wielu sądach brakuje po prostu sędziów, brakuje asystentów, brakuje sprawnego zarządzanie w dobie wymiany prezesów czy dyrektorów, to nie jest możliwe żeby w określonej jednostce czasu rozpoznać taką samą liczbę spraw. Tak się po prostu nie da!

Czytaj: Marcin Warchoł: Chcemy usprawnić procesy karne >>

Ale zmiany w Kodeksie postępowania karnego są przygotowane i zapewne zostaną uchwalone. Przyniosą one pozytywne zmiany?
Moim zdaniem ta zmiana przyniesie więcej kłopotów niż pożytku. A do tego te proponowane rozwiązania nie są niczym nowym, o czym nie dyskutowano by od lat, czego nie byłoby w postulatach, które zgłaszała doktryna, orzecznictwo i praktycy. Co więcej powiem wprost Policja, prokuratorzy, sędziowie oczekują stabilnego prawa, a nie kolejnych pomysłów legislacyjnych w zakresie procedury karnej. Chcą spokojnie orzekać, bez kolejnych zawirowań legislacyjnych.

Pamiętam, rzeczywiście od dawna takie propozycje były zgłaszane. Ale to może dobrze, że wreszcie zostaną wdrożone.

Żadne wreszcie, bo to już było wprowadzone od kodeksu, tylko obecna ekipa rządząca wycofała te zmiany. Bo przecież 27 września 2013 roku uchwalona została wielka nowelizacja Kodeksu postępowania karnego, która co do zasady weszła w życie 1 lipca 2015 roku. To była nowelizacja przemyślana, konsultowana przez kilkanaście miesięcy, wypracowana w środowisku prokuratorów, sędziów, adwokatów – autorami reformy byli świetni teoretycy i praktycy zarazem. To była nowelizacja pod hasłem zwiększenia kontradyktoryjności procesu karnego i ona wprowadzała wiele rozwiązań mających usprawniać postępowania karne. Tymczasem po zmianie władz, 11 marca 2016 roku, z mocą od 15 kwietnia tego roku, szereg tych zmian w kodeksie wycofano i powrócono do pierwotnego modelu postępowania karnego. Zmiany wycofano w sposób nieprzemyślany, wręcz przypadkowy, zanim reforma z 2013 r. mogła na dobre zadziałać. Tymczasem część tych zmian, które możemy zobaczyć w obecnie przygotowanym projekcie tam właśnie było.

Czy te zmiany są rewolucyjne?

Większość zmian ma charakter kosmetyczny, stanowi doprecyzowanie niektórych postulatów dyskutowanych od wielu lat. Niektóre ze zmian to kwestie zupełnie techniczne lub stanowią konsekwencje zmian legislacyjnych w innych przepisach.  Są też zmiany niebezpieczne.

Niektóre przepisy wprowadzają ograniczenia w dokonywaniu ustaleń faktycznych, mimo że podobno ustawodawca w 2016 r. odwracając kontradyktoryjny model postępowania chciał powoływał się na zagrożenie dla prawdy materialnej.  (np. nowy art. 170 § 1 pkt 6, nowy art. 177a, czy nowego art. 350a). Jeśli chcemy nie dopuścić do przewlekłości postępowania lub nie dopuszczać wniosków dowodowych to wystarczy stosować aktualnie obowiązujący art. 170 § 1 i kropka.

W projekcie ministerstwa dąży się do zaostrzenia odpowiedzialności karnej lub  pozwalający na stosowanie w szerokim zakresie przez sąd mógł reformatoryjnie, ale przecież już dziś może tak orzekać. Nowelizacja bowiem w 2016 roku co do zasady nie zmieniła głównego modelu postępowania odwoławczego, który została wprowadzony 1 lipca 2015 roku. A ustawodawca proponuje uchylenie artykułu 454 paragraf 3, co po wejściu tej zmiany w życie pozwalałby na skazanie kogoś na karę dożywocia przez sąd apelacyjny w sprawie o zbronie, bowiem aktualnie obowiązujące przepisy, czyli artykuł 454 par. 1 i art. 454 par. 3 zabraniają skazywania danej osoby, której sprawa była w pierwszej instancji umorzona, warunkowo umorzona lub sprawca był uniewinniony. Ten postulat też był już dyskutowany, co więcej art. 454 § 3 do 2003 r. zakazywał sądowy odwoławczemu podwyższać kary nie tylko poprzez orzeczenie dożywocia, ale nie pozwalał nawet na orzeczenie kary 25 lat pozbawienia wolności. Sąd musiał w takich przypadkach uchylić wyrok. To tak naprawdę pytanie o model rozprawy odwoławczej – nie można zmieniać pojedynyczych przepisów w oderwaniu od pozostałych regulacji.

Czy to oznacza, że przy okazji zmian proceduralnych faktycznie zaostrza się kary? Zmiany niby tylko formalne, ale mające wpływ na politykę karną?

Zdecydowanie tak. I mogę tu podać przykład. Artykuł 12 par. 3 Kodeksu postępowania karnego w proponowanym brzmieniu będzie wymagał w postępowaniu sądowym od prokuratora dodatkowego wyrażenia zgody na cofnięcie przez pokrzywdzonego wniosku o ściganie oprócz zgody sądu . Dzisiaj jeśli jest przestępstwo wnioskowe, na przykład groźba lub stalking, w postępowaniu przygotowawczym zgodę na cofnięcie wniosku o ściganie wyraża prokurator, a w postępowaniu sadowym - sąd. Mam wątpliwości dotyczące zgodności z Konstytucją czy standardem EKPC przepisów  o zawiadamianiu oskarżonych o rozprawie, co może powodować, ze zapadną wyroki skazujące ich, gdyż zostaną niewłaściwie zawiadomieni. Zresztą błędy w doręczaniu pism mogą skutkować niezawinioną przez nich nieobecnością na rozprawie, a w konsekwencji także wznawianiem postępowań sądowych na podstawie aktualnie obowiązujących przepisów.

Czy zatem projekt stanowi zagrożenie dla uczestników postępowania?

To jest kolejna ze zmian, która wzbudza mój opór. Ale największe obawy mam w stosunku zmian dotyczących swoistej prekluzji dowodowej. Wspomniany przepis art. 170 § 1 pkt 6 § 1a k.p.k.  Nakazuje oddalić wniosek dowodowy jeśli został złożony po zakreślonym przez organ procesowy terminie, o którym strona składająca wniosek została zawiadomiona. Owszem w nowym  art. 170 § 1a   k.p.k. nie będzie można oddalić wniosku dowodowego  w takim przypadku jeżeli okoliczność, która ma być udowodniona, ma istotne znaczenie dla ustalenia, czy został popełniony czyn zabroniony i czy stanowi on przestępstwo

W takiej sytuacji gdyby ktoś chciał przeprowadzić dowód, to musiałby wykazać, że ten dowód ma związek z odpowiedzialnością karną i jest niezbędny dla ustalenia znamion popełnienia przestępstwa i przypisania odpowiedzialności karnej. W praktyce będzie to oznaczało, że ten przepis będzie martwy, bo w zasadzie zawsze można będzie dowodzić, że wniosek dowodowy na takie właśnie znaczenie. Bo przecież wszystkie wnioski dowodowe mają takie założenie, inaczej należy go oddalić na podstawie aktualnie obowiązującego art. 170 § 1 pkt 2 k.p.k. Nie dopuszcza się wniosków dowodowych, jeżeli nie mają one znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy.

 


To są propozycje mające utrudniać przeciąganie postępowań. Niepotrzebnie?

Takie działania są oczywiście potrzebne, jest jednak kwestia, czy one do tego doprowadzą. W uzasadnieniu do tego projektu, prezentowanych na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości, podawane są spektakularne przykłady takich właśnie przeciąganych postępowań. Tam spadło 30 terminów, gdzie indziej 20 -  to robi wrażenie. Albo, że bardzo długo trwa odczytywanie akt, bo liczą one kilka tysięcy stron. To prawda, ale po pierwsze takich spraw jest stosunkowo niewiele, a po drugie takie przypadki można w większości wypadków eliminować już na podstawie właściwie stosowanych aktualnie obowiązujących przepisów, które obowiązują od 1 lipca 2015 roku, a których nowelizacja z 2016 roku nie zmieniła. Na przykład, zgodnie z przepisami prokurator nie musi odczytywać w sądzie całego aktu oskarżenia. Jeżeli akt oskarżenia wdanej sprawie będzie liczył kilka tysięcy stron, to nie jest konieczne jego odczytywanie, bo prokurator przy rozpoczęciu przewodu sądowego, na podstawie artykułu 385 Kpk może podać tylko podstawy zarzutów. Czyli krótko i zwięźle to opisać. Jeśli prokuratorzy czytają całe akty oskarżenia to jest pytanie, dlaczego to wciąż robią. Średni czas trwania postępowania karnego w rejonie to ok. 5 miesięcy, w okręgu 7 miesięcy. To nie jest dużo.

Inną zmianą, którą ministerstwo koniecznie chce wprowadzić ma polegać na tym, że na przykład sędzia nie będzie "mówił do pustej sali". Ale przepisy nie mówią, że ma on ogłaszać wyrok do pustej sali. Artykuł 413 wyraźnie wskazuje, że konieczne jest ogłoszenie wyroku, ale pragmatyka postępowania wskazuje, że- jeśli sala jest pusta to w większości spraw nie ma takiego obowiązku, a . Także w ponad 80 procentach spraw ściganych z oskarżenia publicznego, a zatem tych które zakończyły się w dochodzeniuprokurator od 2016 r.  co do zasady w ogóle nie ma obowiązku obecności na sali rozpraw. W związku z tym większość sędziów w takiej sytuacji w ogóle nie odczytuje aktu oskarżenia, a ja też nie widzę powodu, by należało to czynić.

Dlaczego więc mają być wprowadzane jakieś zmiany w tym zakresie?

Nie wiem. Uważam, że wystarczy umiejętnie stosować obecnie obowiązujące przepisy, a niekoniecznie je zmieniać. W imię jakiś racji, które w istocie nie rozwiązują problemu. Oczywiście przepisów niebezpiecznych jest więcej, ale to temat na dłuższą wypowiedź – chociażby kwestia sprzecznego z Konstytucją art. 168 a k.p.k. czy też luk prawnych w zakresie doręczeń, czy też niewłaściwie ukształtowanej skargi na wyrok sądu odwoławczego, nie mówiąc już o tzw. skardze nadzwyczajnej. To są ważniejsze sprawy.

Ale z podawanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości przykładów wynika, że jednak są takie sprawy z tysiącami stron akt. Skąd one się biorą?

Są takie, ale wcale nie ma ich dużo. Wystarczy zajrzeć do sprawozdań Prokuratora Generalnego, z których wynika, że takich spraw jest stosunkowo niewiele. A jeśli już autorzy projektu widzą ten problem, to niech zadbają o selekcję materiału w postępowaniu karnym. Żeby nie załączać do akt sprawy sądowej wszystkiego, tylko te materiały, które rzeczywiście powinny się tam znaleźć. Oczywiście w zgodzie z obowiązującymi przepisami, które można umiejętnie stosować. To kwestia też wadliwego modelu postępowania przygotowawczego i nie chodzi mi tylko o notoryczną zmianę art. 297 k.p.k., ale zbędny moim zdaniem podział na dochodzenie i śledztwo. Postępowanie przygotowawcze w k.p.k. łącznie z przepisami ustawy o prokuraturze jest kompletnie nieprzejste.

 


Rozumiem, że prokuratura może to robić na podstawie obecnie obowiązujących przepisów.

Oczywiście. Nie ma żadnych przeszkód, żeby na podstawie obecnych przepisów można było dokonać selekcji materiału dowodowego Szereg dokumentów w aktach to tak naprawdę wyciągi faktur, postanowienia o przedłużeniu śledztwa, kopie kopii dokumentów, które sąd już ma.

To niepotrzebnie ten projekt jest przygotowywany?

Nie wiem, czy aż tak, ale moim zdaniem ta nowelizacja nie pozwoli na osiągnięcie celów, które są jej przypisywane. Ale są w niej pozytywne elementy, jak na przykład możliwość szerszego wykorzystania techniki informatycznej w doręczaniu pism procesowych. Jest w projekcie przepis, który pozwoli doręczać je nie tylko za pośrednictwem operatora publicznego, ale także drogą mailową. Ale dzisiaj na podstawie art. 132 § 3 większość pism można także przesyłać w ten sposób, pozostawiając odpis komunikatu w aktach Kontrowersyjny dla sędziów może być pomysł ograniczeń w pisaniu uzasadnień, choć w tym zakresie musimy poczekać na rozporządzenia. Czy można bowiem uzasadnienie napisać w tabelce? Projekt jest w wielu miejscach niezgodny z zasadami techniki prawodawczej. Tak na marginesie od kilkunastu lat przestępczość spada i nie jest to tylko efekt zmian w zakresie ewidencji przestępstw czy przeniesienia niektórych występków do wykroczeń. Nie wiem zatem po co robić kolejne zamieszanie, znaczy wiem – ale to inny temat do dyskusji.

A gdzie według pana zmiany byłyby potrzebne, żeby procesy przebiegały sprawniej i szybciej?

Jeśli ministerstwo sprawiedliwości chce rzeczywistych efektów, to niech zmieni Kodeks karny, ale nie podwyższając kary, o czym ciągle słyszymy, tylko zmniejszając liczbę niektórych przestępstw ściganych z urzędu na rzecz ściganych na wniosek. Albo zamiast ścigane z urzędu, ścigane z oskarżenia prywatnego. Niech pokrzywdzony decyduje, czy chce ścigania przestępstwa o niewielkim ciężarze gatunkowym, czy też nie. Połowę spraw w niektórych sądach okręgowych to sprawy o wyroki łączne (może trzeba znieść karę łączną, równocześnie obniżając sankcje). Albo niech ministerstwo rozszerzy zakres stosowania obowiązującego obecnie artykułu 11 K.p.k, czyli tzw. umorzenia absorbcyjnego. Przepis ten dziś może być stosowany tylko do przestępstwa zagrożonego karą pozbawienia wolności do lat pięciu, ale jeśli prokurator prowadzi wiele postępowań wobec osoby podejrzanej o różne przestępstwa, ale tylko jedno z nich spełnia ten warunek, to nie ma przeszkód żeby stosować przepis artykułu 11. do całej tej sprawy. Ale w praktyce nie stosuje się go, te przepis jest martwy. A stosowanie go pozwalałoby w ogóle nie wszczynać postępowania w tym zakresie. 
Zastanawiam się też, dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości doprowadziło do usunięcia artykułu 59a Kodeksu karnego. Przecież ten przepis doskonale się sprawdzał, on pozwalał zaprzestać ścigania sprawcy, jeśli pojednał się on z ofiarą. Doktryna i praktyka były przeciwne zniesieniu tego przepisu, a nastąpiło to właśnie w tej nowelizacji z 15 kwietnia 2016 roku. Nie tylko nie trzeba było nie usuwać tego przepisu, ale wręcz rozszerzyć jego zakres na przestępstwa zagrożone wyższymi karami, niż to było przewidziane w tym artykule. Dzięki temu wiele spraw nie trafiałoby do sądów. Sąd i tak miałby nad tym kontrolę, bo byłaby możliwa skarga na decyzję prokuratora o umorzeniu takiej sprawy. Ale na pewno wpłynęłoby to korzystnie na sprawność postępowań. 
Inną sprawą, która nie podoba mi się w tym projekcie są przepisy pozwalające na większą ingerencję prokuratora w postępowanie przygotowawcze, zmieniając rolę oskarżyciela posiłkowego. W praktyce to będzie oznaczać powrót do rozwiązań z 2007 roku, czyli minimalizację wpływu pokrzywdzonego na postępowanie karne..

Dość surowo ocenia pan ten projekt.

Surowo może nie, ale moim zdaniem projektowana zmiana idzie  w zupełnie nietrafionym kierunku. A to dlatego, że wprowadza chaos dla prokuratorów, sędziów i asystentów, pełnomocników i obrońców – nie mówiąc już o obywatelach. Choćby w ten sposób, że w przeglądniętym przeze mnie projekcie  nie znalazłem przepisów intertemporalnych. Ten kodeks nie rozwiąże bolączek wymiaru sprawiedliwości, lecz wprowadzi kolejny zamęt. W praktyce będzie to oznaczać, że kolejny raz doprowadzi się do destabilizacji prawa. Sędziowie i prokuratorzy kolejny raz będą musieli się uczyć tych zasad. A już szczególnie trudno będzie im stosować te nowe przepisy do postępowań już trwających. A przecież codziennie wszczyna się tysiące nowych procesów. Będą więc musieli rozstrzygać, czy stosować stare przepisy, czy nowe. Uważam więc, w świetle tych wszystkich okoliczności nie należy zmieniać tych przepisów, bo one nie pozwolą osiągnąć zakładanych celów. Większe znaczenie ma stabilność prawa, a tymczasem zafunduje się sędziom i prokuratorom kolejne zamieszanie.

Do tego autorzy tego projektu są zupełnie niekonsekwentni, bo wracają teraz do dużej części rozwiązań, które zlikwidowali w nowelizacji sprzed dwóch lat. Jedno jest pewne, po wprowadzeniu tych zmian Kodeks postępowania karnego będzie bardziej nieprzejrzysty – nie wiem, czy prócz nauczycieli akademickich i studentów (śmiech), ktoś będzie mógł go przeczytać.