Chodzi o nowelę ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych przyjętą przez Sejm tuż przed świętami, nad którą pracuje obecnie Senat. Wprowadza zmiany w systemie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów oraz m.in. modyfikuje procedury wyboru I prezesa Sądu Najwyższego. Przewiduje, że kwestionowanie statusu innych sędziów będzie traktowane jako wykroczenie przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, za co grozić ma przeniesienie do innego miejsca pracy albo usunięcie z zawodu. W przypadku sędziów Sądu Najwyższego w grę wchodzi wyłącznie złożenie z urzędu. Znaczna część ustawy to zmiany dotyczące sędziowskiego samorządu, przedmiotem jego obrad "nie mogą być sprawy polityczne".    

Czytaj: Komisja Wenecka krytycznie o ustawie mającej dyscyplinować sędziów>>
 

Patrycja Rojek-Socha: Pani Mecenas, jak Pani ocenia przyjęte przez Sejm zmiany? 

Sylwia Gregorczyk-Abram: Oceniamy je bardzo krytycznie. Moim zdaniem celów jest kilka. Ten główny to zakładanie kagańca sędziom. Represje grożą bowiem, tak naprawdę nie wiadomo za co. Przepisy są tak skonstruowane, że może to być i noszenie koszulek z napisem Konstytucja i wydawanie - niecieszących się aprobatą rządzących stanowisk. 

Zmiany dotkną też samorządy sędziowskie.

Więcej. Jeśli ustawa w tym kształcie wejdzie w życie nie będzie kolegiów, zgromadzeń sędziowskich. I kolejna istotna kwestia, ta ustawa ma zagwarantować rządzącym przejęcie I prezesa Sądu Najwyższego. Bo zmienia system wyboru. W ostatecznym rozrachunku - jak z niej wynika - do wybrania kandydatów wystarczyć będzie głos trzydziestu paru sędziów SN - tych, którzy zostali wybrani przez neoKRS. Czyli tych, których status – także w związku z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – jest wątpliwy. 

 


Dlatego wprowadzono definicję sędziego, jako osoby powołanej na to stanowisko przez prezydenta? 

Powiem tak. Po raz kolejny mamy do czynienia z interpretacją prawa w sposób bardzo wyrywkowy. Innymi słowy prezydent zyskuje możliwość powołania na sędziego absolutnie każdego, niezależnie od tego co się wydarzyło wcześniej. A przecież nie można tego zrobić, bo mamy określony system wyboru sędziów, całą procedurę, która w założeniu ma być zgodna i z Konstytucją i prawem europejskim. Jeśli więc Krajowa Rada Sądownictwa została wybrana wadliwie to nie jest organem konstytucyjnym, skoro tak to nie mogła złożyć skutecznego wniosku do Prezydenta o powołanie sędziów. Skoro nie było skutecznego wniosku to Prezydent nie może powołać takiego sędziego.

Autorzy uzasadniają, że przecież wybór sędziów to prerogatywa prezydenta. 

Formalnie oczywiście tak, ale za tym idzie cały proces i mówienie, że ten jeden podpis wystarcza za całą procedurę oznacza, że możemy w ogóle pominąć KRS. Innymi słowy prezydent może wziąć z listy kogokolwiek i powołać na stanowisko sędziego. 

Pani Mecenas powtórzę, czy można to ocenić jako próbę zabezpieczenia się po wyroku TSUE? Przed kwestionowanie statusu sędziów rekomendowanych przez nową KRS? 

Moim zdaniem tak. To próba i przykrycia problemu i uciszenia sędziów. Do tego dochodzi jeszcze przesunięcie rozpatrywania wątpliwości dotyczących statusu sędziów do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która przecież także została powołana przez nową KRS. Co do niej też istnieją wątpliwości ale TSUE wprost nie odniósł się akurat do tej Izby. 

Czytaj: Po wyroku TSUE pełnomocnicy będą ostro walczyć w sądach>>

Sędziowie będą się bać? 

Na pewno ta ustawa ma pogłębiać efekt mrożący. Bo pewne kwestie, które do tej pory próbowano maskować, teraz zapisano wprost. O czym mówię? Przykładowo sędzia Igor Tuleya, ale też inni sędziowie, mają postępowania dyscyplinarne za pytania prejudycjalne. Oficjalna wersja była jednak taka, że dotyczą one ich wypowiedzi czy spóźnień z uzasadnieniami. Teraz zapisano, że sędzia nie może np. podważać statusu innego sędziego.  Myślę, że zbliżamy się do wariantu tureckiego. 

 


Mocne słowa. 

Ale to nie jest przesada. Ta granica jest bardzo płynna i bardzo szybko można ją przekroczyć. Przykład? Sprawa sędziego Pawła Juszczyszyna, który miał wątpliwości co do statusu sędziego wybranego przez neoKRS, i ma już nie tylko zarzut dyscyplinarny ale też karny - przekroczenia uprawnień. Podobnie może być z innymi sędziami, a to - choć wydaje się mało prawdopodobne - może skończyć się karą pozbawienia wolności. I ja się nie martwię o tych sędziów, którzy biorą udział w demonstracjach, wypowiadają się publicznie. Martwię się o sędziów w Sądzie Rejonowym w Bartoszycach czy Chajnówce, jak to na nich wpłynie. Czy nie będą mieć dylematów: wychylać się i pójść drogą wytyczoną przez wyrok TSUE - co jest ryzykiem, czy nie. 

Stowarzyszenia sędziowskie zapewniają, że takich sędziów, którzy się nie zawahają jest wielu. 

Mogę to potwierdzić. Jako KOS dużo z sędziami współpracujemy i widzimy jak oni serio traktują słowa tej przysięgi i, że dla nich istotna jest przede wszystkim walka o prawo obywatela do niezależnego sądu i niezawisłego sędziego. 

Ten obywatel jednak ma sporo sądom do zarzucenia...

Oczywiście. I my też nie mówimy, że wszystko w wymiarze sprawiedliwości jest super. Iustitia ma przygotowaną całą szufladę projektów ustaw realnie zmieniających system wymiaru sprawiedliwości. Sędziowie też dostrzegają problemy, to że sądy powinny być bardziej efektywne, działać szybciej, powinny być zdygitalizowane, przyjazne dla obywatela, procedura powinna być uproszczona. Tylko, że teraz to prawo obywatela do sądu nie jest realizowane w najprostszej formie. Bo stając przed sądem nie ma pewności, że po pierwsze sędzia został prawidłowo powołany, a nie z nadania politycznego i, że wyrok nie będzie kwestionowany, czyli się utrzyma.

Czytaj: Projekt PiS zagrożeniem dla bezpieczeństwa prokuratorów - alarmują związkowcy >>

Co się stanie jeśli ustawa wejdzie w życie w tej formie? 

Przykładowo w przypadku sędziego Krystiana Markiewicza te zarzuty, które teraz są w formie wstępnej zostaną skrystalizowane, poniesie dyscyplinarną odpowiedzialność za to co zostało mu przedstawione w 55 zarzutach. I oczywiście już zapowiedział, że nie będzie się stawiał przez Izbą Dyscyplinarną SN, bo to nie jest sąd. Wiemy też, że Komisja Europejska zapowiedziała złożenie wniosku o zabezpieczenie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i "zamrożenie" przepisów o Izbie Dyscyplinarnej. 

Czyli wszystko zależy od postawy sędziów? 

Tak, ale ważne są też działania podejmowane przez różnego rodzaju organizacje, także skupione wokół Komitetu Obrony Sprawiedliwości. Prowadzimy wiele spraw, obecnie 55 postępowań dyscyplinarnych. Po pierwsze archiwizujemy wszystkiego co się dzieje - bo jest ważne, by mieć obraz sytuacji. Po drugie wspieramy sędziów w postępowaniach dyscyplinarnych. Oczywiście chodzi o te polityczne. Bo w każdym zawodzie zdarzają się różne przypadki i uchybienia. Staramy się również przywracać sędziom godność, prowadząc sprawy dotyczące naruszeń wobec nich. Zgodnie z zasadą w jedności siła.