Szykują się kolejne zmiany w kodeksie postępowania cywilnego, w którym mankamenty dochodzenia do ugody zwaśnionych stron procesu cywilnego mają być zdecydowanie poprawione. Ministerstwo Sprawiedliwości wysłało właśnie do konsultacji projekt zmian w procedurze cywilnej. W sprawach o:

  • zniesienie współwłasności,
  • dział spadku,
  • podział majątku wspólnego po ustaniu wspólności majątkowej między małżonkami,
  • w sprawach gospodarczych oraz
  • w sprawach z zakresu prawa pracy,

przed pierwszym posiedzeniem wyznaczonym na rozprawę, przewodniczący będzie musiał wezwać strony do udziału w spotkaniu informacyjnym dotyczącym polubownych metod rozwiązywania sporów, w szczególności mediacji. Spotkanie informacyjne może prowadzić stały mediator, ale też sędzia, referendarz sądowy, urzędnik sądowy, asystent sędziego.

Przymusowa mediacja sądowa

- Obecnie obowiązujące uregulowania, przyznające sądowi możliwość skierowania sprawy na spotkanie informacyjne, wymagają wzmocnienia poprzez wprowadzenie obowiązkowego udziału stron w spotkaniu informacyjnym w niektórych kategoriach spraw - twierdzą autorzy rządowego projektu. Zmiana ta zakłada wprowadzenie obowiązku udziału stron w spotkaniu informacyjnym dotyczącym polubownych metod rozwiązywania sporów - czytamy w jego uzasadnieniu.

- Bardzo się cieszę, że powstał taki pomysł w Ministerstwie Sprawiedliwości, po konsultacjach ze środowiskiem mediatorów. Jest to koncepcja bardzo dojrzała i należy jej przyklasnąć - komentuje adwokat Sylwester Pieckowski, z kancelarii Radzikowski, Szubielska i Wspólnicy, specjalizujący się w rozwiązywaniu sporów. - Wprowadza się de facto mediację obligatoryjną w sprawach gospodarczych. Strona nie będzie mogła uruchomić postępowania przed sądem, jeśli nie wyczerpie fazy, określonej jako "mediacyjne posiedzenie informacyjne". Krótko mówiąc - strona ma mieć prawny obowiązek przyjść na wezwanie sądu i musi porozmawiać o mediacji i szansach na zawarcie ugody, zanim sprawa zostanie skierowana na rozprawę - dodaje Pieckowski.

Covid sprzymierzeńcem mediacji

Projekt rządowy wychodzi naprzeciw potrzebom chwili, a moment jest wyjątkowy - pandemiczny. Covid-19 spowodował, że adwokaci i radcy prawni zaczęli się coraz mocniej interesować innymi formami rozwiązywania sporów. Jedną z najlepszych motywacji stał się wiosenny lockdown, sądy rozpatrywały tylko sprawy pilne, pojawiały się problemy choćby z kontaktami z dzieckiem - mediacja w wielu obszarach stała się więc jeśli nie ostatecznym rozwiązaniem, to drogą do uzgodnień. Niemal na pniu zaczęły schodzić miejsca na szkolenia z tego zakresu.

Czytaj: Alimenty na dziecko – materiał na ugodę>>

Znajduje to zresztą odzwierciedlenie w statystykach. W marcu po spotkaniu Społecznej Rady ds. Alternatywnych Metod Rozwiązywania Sporów, resort sprawiedliwości poinformował, że wskaźnik spraw załatwianych w drodze mediacji znacznie wzrósł pomimo pandemii i osiągnął 1,6 proc. (rok wcześniej kształtował się na poziomie ok 1,18 proc.) wszystkich spraw wpływających do sądów, w jakich mediacja może być zastosowana. A wiceminister Marcin Romanowski powiedział wprost, że Ministerstwo Sprawiedliwości widzi w mediacji szansę dla wymiaru sprawiedliwości i społeczeństwa.

- Sukcesu mediacji nie można mierzyć wyłącznie statystycznie poprzez liczbę zawartych ugód. Mediacja - oprócz tego, że jednym z jej celów jest właśnie ugoda i tak najchętniej jest postrzegana przez sądy, bo kończy sprawę, dla stron jest bardzo ważna także z innego powodu. W wielu przypadkach umożliwia bowiem podjęcie rozmowy, często przy bardzo silnym konflikcie - mówi adwokat i mediator Zbigniew Bakalarczyk. I wskazuje choćby na sprawy rodzinne, gdzie niekiedy strony przez wiele lat ze sobą nie rozmawiają, a mediacja doprowadza do tego, że przynajmniej zaczynają. - I to już jest sukces, nawet jeśli ugody nie będzie. Zresztą wystarczy, że porozumieją się w pewnym obszarze, np. co do opieki nad małoletnimi dziećmi lub co do spraw majątkowych - mówi.

Rada: Unikać sądu

Prawnicy żyją z sądu i teoretycznie powinni namawiać swoich klientów na sąd, kiedy to konieczne.  Tymczasem pierwsza, najlepsza rada, jakiej mogą udzielić swoim klientom od wielu już lat to najczęściej - nie idź do sądu! Omijaj sąd szerokim łukiem. Szukaj każdego innego rozwiązania. - Ten prawnik, który wmawia coś innego klientowi, robi to dla własnego interesu, czyli oszukuje - uważa adwokat Michał Tomczak z Kancelarii Tomczak i Wspólnicy.

- Jeżeli jesteśmy pozwani – niewiele możemy zrobić, idziemy do sądu, bo musimy. Dotyczy to zwłaszcza pracodawców w sprawach z zakresu prawa pracy. Oczywiście, zawsze przed wdaniem się w spór warto rozważać dogadanie się. - Nie mówię o ugodzie czy mediacjach, bo nie chodzi tu o formalne, instytucjonalne formy porozumienia, lecz o realne poszukanie rozwiązania, które pozwoli nam uniknąć kosztów, prawdziwych kosztów sprawy sądowej - wyjaśnia adwokat Tomczak.

Inny typ spraw, w których nie mamy ucieczki przed sądem to sprawa, w której chodzi tylko i wyłącznie o uzyskanie tytułu wykonawczego lub jakiegokolwiek innego dokumentu, który wydaje tylko sąd. I w takim przypadku kalkulacja powinna uwzględniać prawdziwe, realne koszty operacji – w tym przypadku, w konfrontacji z przydatnością owego dokumentu. - W przypadku, gdy chodzi nam o tytuł wykonawczy to warto sprawdzić, czy nasz przeciwnik ma jakikolwiek majątek czy też jest gospodarczym trupem. Jeśli jest niewypłacalny, to jedyna korzyść dotyczy zaliczenia straty w koszty uzyskania przychodu - tłumaczy adwokat Tomczak.

Kiedy warto iść do sądu?

Mówimy o tych sytuacjach, w których kalkulacja kosztu ze strony podmiotu finansującego musi być dokonana w sposób bardziej wyrafinowany. Te koszty są prawdziwym, zasadniczym i kluczowym powodem decyzji o prowadzeniu sprawy, jeśli nie chce się koniecznie wyciągnąć od klienta pieniędzy pod pretekstem, że „mamy dobrą sprawę”, drogi kliencie.

Pod pojęciem „dobrej sprawy” zawodowi prawnicy rozumieją sprawę, w której istnieje duża szansa wygranej.

Adwokat Tomczak określa kryteria „dobrej sprawy” tak:

  1. Cashowe koszty prowadzenia sprawy. Pomijając kwestię wpisu, które ostatnio wzrosły, mamy koszty prawnika. Dobry prawnik musi mieć zapewnione finansowanie bieżące prowadzenia sprawy. Rozliczenie się z prawnikiem na samym początku sprawy bardzo często ma taki skutek, że sprawa trwa trzy razy dłużej, niż pierwotnie zakładano. Prawnik, nawet w dobrej wierze, często niedokalkulowuje kosztów, innymi słowy niedokalkulowuje nieudolności sądu, natomiast w braku finansowania jego motywacja słabnie. Na nic nie pomogą profesjonalne zaklęcia. Jeżeli natomiast umowa z klientem przewiduje finansowanie godzinowe, nie ryczałtowe, wówczas klient krwawi, bo widzi gołym okiem, jak koszt prawnika zbliża się do wyniku jego ewentualnej wygranej. I myśli sobie: „po cholerę mi to było”.
  2. Koszty menedżerskie. W sprawy sądowe bardzo często siłą rzeczy uwikłani są menedżerowie całkiem wysokich szczebli. Jeżeli skalkulowaliby oni czas poświęcony sprawie, nie tylko w związku z obecnością w sądzie, ale w związku z przygotowaniem sprawy, zbieraniem dowodów itp., wówczas mogłoby się okazać, że w tym samym czasie z ich pracy w firmie wynikłby całkiem spory dochód. Będzie on stracony i często nigdy nie będzie odzyskany. Problem polega w firmach na tym, że tego kosztu się nie uwzględnia.
  3. Rozwlekłość spraw. W warszawskich sądach gospodarczych na pierwszą sprawę często czeka się rok. Przed rozpoczęciem tej wojny sądy też były w złym stanie, więc tu nie mówimy o polityce, tylko zwykłym braku organizacji i nieudolności.
  4. Kompetencja sądów.  Dla profesjonalnych prawników najbardziej charakterystycznym wyrazem tego orzecznictwa jest to, że nawet adwokat z 30 letnim stażem nie jest w stanie przewidzieć wyroku. Brak zrozumiałego, powtarzalnego standardu w orzecznictwie powoduje, że ludzie biznesu często zupełnie nie mogą zrozumieć dlaczego zapadają takie a nie inne wyroki.

- Wszystko to razem daje skutek w postaci traumatycznego obciążenia psychicznego, jakim jest udział w postępowaniach sądowych – nie tylko dla niezawodowych stron, ale nawet dla doświadczonych prawników. Chyba, że ktoś lubi ruletę albo boks, bo sądy w Polsce mają istotne właściwości obu tych rozrywek - podkreśla adwokat Tomczak.

 


Premiowanie oszustów?

Nie wszyscy zgadzają się jednak z poglądem, żeby sądu unikać. Według adwokata Waldemara Gujskiego, specjalisty z zakresu prawa pracy, nie możemy w ten sposób premiować oszustów.

- Nie można dopuścić do tego, że nieuczciwi dłużnicy będą mieli przewagę - mówi Waldemar Gujski. - Od nieuczciwych przedsiębiorców trzeba egzekwować należności, dlatego, że taki oszust myśli, iż po pięciu latach procesu już ktoś inny, jego następca w zarządzie odpowie za te praktyki - dodaje. Przez wydłużanie terminów w sądach nierzetelni pracodawcy czują się bezkarni i państwo petryfikuje ten stan rzeczy od wielu lat, niezależnie od tego, która ekipa polityczna rządzi.

Teoretycznie także według kodeksu postępowania cywilnego sąd na pierwszej rozprawie musi nakłaniać do strony do ugody. Jednak nie przynosi to rezultatów. Gdyby jednak sędzia zaangażował się w sprawę mocniej i powiedział: wartość powództwa to np. 100 tys. zł, w dwóch instancjach sprawa potrwa minimum 5 lat, pracodawca opłaca swego prawnika po 250 euro za godzinę. Proszę pomyśleć, czy to się firmie opłaca? - pyta adwokat.

Najpierw negocjować

Zdaniem adwokata Sylwestra Pieckowskiego adwokat, który radzi klientowi, by unikał sądu, zasługuje na pochwałę. Mówi to, co mówią wszyscy adwokaci, którzy zajmują się rozwiązywaniem sporów, że droga sądowa (przed sądem powszechnym) powinna być absolutną ostatecznością. Po to są inne instrumenty, takie jak arbitraż czy mediacja, a wcześniej negocjacje między stronami, aby sądu unikać. Bo ta droga jest kosztowna, długotrwała i niepewna.

Po 20 latach funkcjonowania mediacji cywilnej w polskim prawie nasuwają się wnioski: Jest pewien sukces - mamy 7-8 tys. mediacji gospodarczych rocznie. Ale w morzu spraw w sądach to minimalny promil. Nasz entuzjazm jest umiarkowany.

Zanim przystąpi się do mediacji, to trzeba negocjować - uważa mec. Pieckowski. Jeśli to nie odniesie skutku - mamy jeszcze arbitraż. Przewaga sądu arbitrażowego na przykład w dobie pandemii jest wyraźna. A jeśli to nie zadziała - idziemy do sądu powszechnego.

Mediacje w kodeksie etyki?

Adwokatura postanowiła pójść za ciosem i w projekcie nowego Kodeksu Etyki Adwokackiej znalazł się zapis - par. 28, że adwokat powinien dążyć do rozstrzygnięć pozwalających zaoszczędzić klientowi kosztów oraz doradzać ugodowe zakończenie sprawy, gdy jest to uzasadnione interesem klienta i w ust. 2, że powinien poinformować klienta o alternatywnych metodach rozwiązania sporu.

Ten zapis jednak nie spotkał się z ciepłym przyjęciem, choć ma swoich zwolenników. - Uważam, że taki zapis, iż adwokat powinien informować o alternatywnych metodach rozwiązywania sporów, nie musi się znaleźć w Kodeksie Etyki Adwokackiej, bo adwokaci wiedzą, że mają dbać o dobro klienta. A dbanie o dobro klienta to też informowanie go, że sprawa może znaleźć rozstrzygnięcie w sądzie, ale też w drodze mediacji pozasądowej czy sądowej. I to adwokat wspólnie z klientem powinien wybrać najlepszą drogę postępowania. Natomiast fakt, że się tam znajdzie nie jest niczym negatywnym, a wskazuje wyłącznie na istotność pozasądowych form rozwiązywania sporów - mówi Zbigniew Bakalarczyk.

Kara dyscyplinarna za brak mediacji

Krytycznie patrzy na to m.in. adwokatka Katarzyna Lejman. - To rozumie się samo przez się, że adwokat działając w interesie klienta przedstawia mu wszystkie możliwości zajęcia się sprawą. Czy więc jest potrzeba dodatkowego regulowania w kodeksie tego konkretnego obowiązku informacyjnego? I jakie miałyby być konsekwencje tego, że adwokat nie powiadomi o alternatywnych metodach, kto i jak to będzie oceniał, czy będzie potrzebna dokumentacja do szuflady na potwierdzenie realizacji tego obowiązku? - zastanawia się w rozmowie z Prawo.pl.

Z kolei adwokat Grzegorz Kukowka podaje konkretne przykłady. - Proszę sobie wyobrazić, że do adwokata, który reprezentuje klientów w sprawach frankowych, przychodzi klient z kredytem we frankach szwajcarskich i mówi, że chce pozwać konkretny bank. Adwokat świetnie wie, że z tym bankiem nie można iść na jakąkolwiek ugodę, bo to tylko przedłuża postępowanie. A nowy kodeks zobliguje go by powiedział, że jest możliwość podjęcia próby skierowania sprawy do mediacji. Po co ma to mówić, skoro wie, że w tej konkretnej sprawie nie ma to żadnego sensu i klient straci tylko czas? - wskazuje. I dodaje, że to trochę brak zaufania do adwokatów. - Bo przecież jeśli widzimy szansę na szybsze załatwienie sprawy to proponujemy klientowi skorzystanie z niej - bo tak jest też szybciej dla nas. Nie trafiają do mnie argumenty, że ma to zachęcać adwokatów do mediacji. Karanie dyscyplinarne nie jest zachęcaniem, to są dwa różne pułapy, nie można nazwać zachęcaniem próby karania - podkreśla.

Zmiany korzystne dla mediatorów

Proponowana nowelizacja zakłada również modyfikację treści art. 981 § 4 k.p.c. poprzez doprecyzowanie, iż w rozporządzeniu zostanie określona wysokość wynagrodzenia mediatora, w tym stałego mediatora, za prowadzenie postępowania mediacyjnego wszczętego na podstawie skierowania sądu, w tym w rodzinnym postępowaniu informacyjnym oraz za udział w spotkaniu informacyjnym oraz rodzinnym spotkaniu informacyjnym.

W rozporządzeniu określone zostaną zryczałtowane wydatki mediatora, w tym stałego mediatora, podlegające zwrotowi biorąc pod uwagę rodzaj sprawy i wartość przedmiotu sporu, sprawny przebieg postępowania mediacyjnego oraz przedmiot rodzinnego postępowania informacyjnego, a także przeciętne koszty ponoszone przez mediatora oraz liczbę posiedzeń.