Krzysztof Sobczak: Jest Pan redaktorem naukowym międzynarodowej publikacji o znamiennym sformułowaniu w tytule: Odrodzenie praworządności. Jak powstało to opracowanie?

Marek Safjan: „The Revival of the Rule of Law Issue, Ius Comparatum” to książka wydana w 2024 roku przez Larcier-Intersentia w ramach serii „Ius Comparatum”, która ocenia koncepcję praworządności w różnych systemach prawnych na całym świecie poprzez analizę porównawczą. Zawiera 25 raportów, obejmujących nie tylko systemy krajowe, z krajów europejskich i pozaeuropejskich, ale także analizy z perspektywy takich organizacji międzynarodowych, jak Unia Europejska, Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie i Rada Europy. Ja wystąpiłem w roli sprawozdawcy generalnego, a publikacja powstała jako pokłosie jednego z głównych tematów światowej konferencji Akademii Prawa Porównawczego, w  której przez prawie dziesięć lat reprezentowałem naszą część Europy jako wiceprezydent Akademii. Co cztery lata w takich konferencjach uczestniczą prawnicy zajmujący się prawem porównawczym w różnych systemach prawnych na całym świecie. No i tym razem jednym z wiodących tematów debaty były rządy prawa. 

Znak czasu? Bo to problem nie tylko w Polsce. 

Oczywiście, to nie było przypadkowe. To efekt kryzysu dostrzeganego w wielu państwach na świecie, w których załamują się standardy państwa prawa. Z tym związany jest też tytuł tego tematu, w którym jest słowo „odrodzenie”. 

To stwierdzenie faktu czy wyraz nadziei?

On został sformułowany z pewną dozą nadziei i optymizmu, bo debata dotyczyła nie tylko rządów prawa, ale też odrodzenia rządów prawa. Uczestnicy tej debaty i autorzy raportów zdawali sobie sprawę z sytuacji w wielu państwach, w których następują bardzo negatywne zjawiska związane z załamywaniem się tych standardów. Ale jednocześnie są poszukiwane metody mogące temu zapobiegać i które mogą prowadzić do odrodzenia. Właśnie ten drugi nurt refleksji zdecydował o takim tytule. 

Czy problem jest na forum międzynarodowym dobrze zdefiniowany? Kiedy mamy do czynienia z destrukcją rządów prawa?

Punktem wyjścia do tej oceny są jaskrawe zjawiska kryzysowe, które wystąpiły w takich państwach jak Polska, Węgry, Turcja, także w takich państwach Ameryki Południowej jak Brazylia i Argentyna, czy w Hongkongu, a związane przede wszystkim z kryzysem praworządności w sferze wymiaru sprawiedliwości. Czyli załamywaniem się zasady niezależności sądów i separacji władz. Odrębnym zjawiskiem są państwa, takie przede wszystkim jak Chiny, gdzie sama koncepcja państwa prawa jest odrzucona.

Nie sposób nie zauważać też pewnych niepokojących wydarzeń z tego zakresu w jednej z wzorcowych dotąd demokracji, czyli w USA.

Rzeczywiście, mieliśmy też raport amerykański, który sygnalizuje tego rodzaju problemy. Można powiedzieć, że żaden system nie jest doskonale immunizowany na takie zagrożenia. Nawet autorzy raportów z takich wciąż stabilnych demokracji, jak Francja, Niemcy, Wielka Brytania czy Szwajcaria, wskazywali na przykład niebezpieczne odstępstwa od standardów państwa prawa i nadużywanie środków wyjątkowych w czasie niedawnej pandemii. 

Czytaj: Prof. Zubik: Minister może przywracać praworządność bez ustaw wyjątkowo>> 

Wszyscy byliśmy wtedy mocno wystraszeni, więc mieliśmy większą akceptację dla różnych „dróg na skróty”, ale one są niebezpieczne, bo mogą zostać na dłużej, gdy już zagrożenie minie. 

To prawda i autorzy tych raportów wskazywali to zagrożenie, że takie działania omijające zasady państwa prawa, mogą „się spodobać” politykom i mogą oni mieć pokusę pozostawienia ich na stałe. Takie zagrożenie może też wystąpić, gdy po jakimś dramatycznym ataku terrorystycznym wprowadzone zostają specjalne regulacje, intensywne restrykcje ograniczające prawa obywatelskie, a potem zwleka się z ich zniesieniem. 

Wtedy przynajmniej wiadomo, co wprowadzono i co trzeba cofnąć. A jakie zjawiska są uznawane za wczesne symptomy psucia rządów prawa? Daje się je rozpoznawać z wyprzedzeniem?

Takie zjawiska nie od razu są rozpoznawalne. 

Są też często lekceważone.

To szczególnie dotyczy państw, które mają silne, albo zdawałoby się, że mają silne struktury ustrojowe, które pozwalają zapobiegać kryzysowi państwa prawa. One mogą uspokajać, a jednak pojawiają się tam problemy. Bo jak się okazuje, samo istnienie silnych gwarancji normatywnych, deklarowanych w podstawowych aktach ustawodawczych, nie zabezpiecza w pełni przed kryzysem. A taki kryzys zwykle zaczyna się od stopniowej erozji tego systemu. Właśnie w Polsce widzieliśmy niedawno takie stopniowe wyjmowanie poszczególnych składników, czy deformowanie kolejnych instytucji, co prowadzi do zmiany ich charakteru i uniemożliwia im spełnianie prawdziwej roli gwaranta praworządności. To, co działo się z polskim Trybunałem Konstytucyjnym, to jest wręcz laboratoryjny pokaz zjawiska rozmontowania jednego z najpoważniejszych systemów gwarancyjnych dla rządów prawa. Podobny charakter miały działania podejmowane wobec sądów. To nie był jeden akt, tylko stopniowo, krok po kroku, ruchy przejmujące kontrolę polityczną nad wymiarem sprawiedliwości. Takie stopniowe działania osłabiające struktury państwa prawa były też widoczne na przykład w Rumunii. A na Węgrzech to już najmocniejsze i najdalej idące. Jednak najbardziej charakterystycznym elementem tego zjawiska, wskazywanym we wszystkich raportach, jest stopniowe i systematyczne deformowanie zasady podziału władz, ich wzajemnej kontroli i równowagi pomiędzy władzami. Na rzecz władzy wykonawczej lub ustawodawczej, kosztem władzy sądowniczej. To ma miejsce we wszystkich tych państwach „kryzysowych”. 

Czytaj: Prof. Łętowska: Polityka teraz więcej znaczy w przywracaniu praworządności niż legislacja>>
 

Władza polityczna wykorzystuje swoją siłę dla podporządkowania sądów, które mogłyby ją kontrolować?

To ma miejsce zwykle wtedy, gdy opcja polityczna o zapędach autorytarnych zdobywa zdecydowaną większość w parlamencie i pojawia się tendencja do tego, by demokrację i rządy prawa sprowadzać do decyzji większości demokratycznie wybranej. My to słyszeliśmy wielokrotnie w naszym kraju, gdy partia rządząca twierdziła, że mając poparcie większości wyborców może robić z państwem, co chce. 

Państwo w swojej publikacji odrzucają tę filozofię, że władza demokratycznie wybranej większości z natury zapewnia funkcjonowanie rządów prawa, ponieważ nic nie może stanąć na przeszkodzie woli suwerennego narodu. I wskazują również, że zasada rządów prawa ogranicza zasadę większościową.

Żaden z autorów naszych raportów nie ma wątpliwości, że definicja rządów prawa nie może sprowadzać się to formalnego aspektu, czyli uchwalenia przez większość prawa, jakie by ono nie było. Bo rządy prawa to także zasada podziału władz, zasada demokracji, gwarancje praw człowieka czy zasada niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Takie zawężone pojęcie rządów prawa było cechą największych i najbardziej zbrodniczych totalitaryzmów XX wieku. W nazistowskich Niemczech, co najmniej w pierwszym etapie, wszystko odbywało się na podstawie prawa, ustanowionego zgodnie z procedurami i wolą większości, tylko że było to prawo nieludzkie i zbrodnicze. Rządy prawa nigdy nie mogą być redukowane do takiej czysto legalistycznej koncepcji samego istnienia prawa. Rządy prawa to istota współczesnej demokracji. Bez rządów prawa demokracja nie może funkcjonować. A więc mowa o „nieliberalnej demokracji”, na przykład w odniesieniu do Węgier, zawiera w sobie wewnętrzną sprzeczność, bo to nie jest demokracja. Jeżeli nie respektuje się rządów prawa, to jest to państwo o cechach autorytarnych . 

Nawet jeśli władzę, jak na Węgrzech, sprawuje ekipa wybrana w demokratycznych wyborach?

To jest chyba najbardziej charakterystyczny przypadek tego zjawiska. Władza wybrana w demokratyczny sposób wprowadza niedemokratyczne rozwiązania, które jednoznacznie naruszają zasadę podziału i równowagi władz. Szczególnie poprzez ograniczanie władzy sądowniczej. Jeszcze dalej to poszło w Turcji, gdzie demokratycznie wybrana władza przejmując polityczny nadzór nad sądami usunęła z nich kilka tysięcy sędziów, a wielu z nich trafiło nawet do więzienia. A w kolejnych etapach tego procesu następuje ograniczanie swobód obywatelskich, od czego nie ma już gdzie się odwołać. 

 

Cena promocyjna: 53.1 zł

|

Cena regularna: 59 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 41.3 zł


Początki tego zjawiska mieliśmy też w Polsce. 

To prawda, ale na szczęście nie posunęło się ono tak daleko, jak w Turcji czy na Węgrzech tylko dlatego, że partia sprawująca wtedy władzę nie miała większości konstytucyjnej i po ośmiu latach przegrała wybory. Ale warto zauważyć, że także we wspomnianych wcześniej Stanach Zjednoczonych osłabła w ostatnich latach pozycja Sądu Najwyższego, który jest uznawany za najważniejszego gwaranta konstytucji tego państwa. Zaburzenie balansu i wyraźna orientacja polityczna tej instytucji prowadzi do ogromnych napięć i stwarza zagrożenie dla rządów prawa. 

Sprawdź książkę: Trudny powrót do rządów prawa>> 
 

Czy autorzy tych raportów, i Pan jako redaktor całości, formułujecie jakieś praktyczne wskazówki dotyczące obrony rządów prawa?

Podjęliśmy taką próbę, oczywiście zdając sobie sprawę ze stopnia jej trudności. Jedną z takich tez, które formułuję w swoim raporcie generalnym, jest wskazanie na ogromne znaczenie, jakie dla utrzymywania odpowiedniego standardu państwa prawa ma postawa sędziów i umiejętność obrony przez nich swojej niezależności. Jeżeli sędziowie potrafią być dostatecznie aktywni, czy nawet „aktywistyczni” w mądrym stosowaniu prawa, czyli odwołując się do funkcjonalnej wykładni prawa, to mogą w dużym stopniu obronić system, czy zapobiegać jego deformacjom. Stwarzać nowe mechanizmy gwarancyjne, gdy te podstawowe zostały zdeformowane. Akurat w Polsce mogliśmy to w dużej mierze obserwować w ostatnich latach. Ma to jeszcze w pewnym stopniu miejsce na Węgrzech i w Turcji, także w Hongkongu sędziowie jeszcze walczą o utrzymanie pochodzących z okresu kolonialnego dobrych standardów brytyjskiego common law. W prawie gospodarczym jeszcze się to udaje, ale w innych dziedzinach coraz bardziej wygrywa model chiński. Ale trzeba pamiętać, że ta sędziowska odwaga ma swoją cenę.
 
Czytaj: Prof. Safjan: Gdy nie będzie ustaw, prokonstytucyjne orzecznictwo może ratować rządy prawa>>
 

Przywracanie praworządności bez ustaw, ale z udziałem sądów>>
 

Jako autorzy tych analiz mają Państwo więcej nadziei na lepszą koniunkturę dla rządów prawa, czy więcej pesymizmu?

Ja jednak jestem optymistą. Choćby dlatego, że jednym ze skutków kryzysu państwa prawa, przypadkowym i nie zakładanym przez sprawców  tego zjawiska, jest istotny wzrost świadomości prawnej i konstytucyjnej współczesnych społeczeństw. Wiedza o tym, czym grożą takie naruszenia mechanizmów gwarancyjnych, jest dużo większa. Wydaje się, że społeczeństwa są pod tym względem coraz bardziej samoświadome i na tej podstawie potrafią się lepiej bronić. 

Sądzi Pan, że to może w istotny sposób wpłynąć na decyzje wyborcze? Że wyborcy w Polsce i w innych „zagrożonych” krajach użyją kartek wyborczych dla obrony państwa prawa?

Mam taką nadzieję. Widzę w tym potencjał dla obrony tych zasad. Z satysfakcją obserwowałem w Polsce te tysiące ludzi protestujących wiele razy przed sądami, więc zakładam, że to może też mieć przełożenie na decyzje wyborcze. Wydaje mi się, że społeczeństwo w Polsce nie pozwoli więcej na takie ekscesy, jakie już nam zaserwowano w ramach destrukcji rządów prawa i zapowiadano kolejne. Że ta lekcja czegoś nas nauczyła. Również tego, że polityczne uzależnianie sądów nie jest jakąś abstrakcją, która nie dotyczy zwykłych ludzi. Oczywiście wybory polityczne są trudno przewidywalne, na to  wpływa  wiele innych czynników, ale można mieć nadzieję, że to będzie jedno z istotnych kryteriów oceny programów politycznych, że duża część społeczeństwa docenia taką wartość, jaką jest niezależność sądownictwa i mechanizmy gwarancyjne.