Krzysztof Sobczak: Na skutek zmian ustrojowych z lat 2015-2023 doszło w Polsce do kryzysu czy do upadku państwa prawa?
Marek Safjan: Ja widzę w tym tylko kryzys, ponieważ upadek to znacznie poważniejsze zjawisko. Upadek rządów prawa następuje wtedy, kiedy dochodzi do tak daleko sięgającej deformacji instytucji państwa prawa, że prowadzi w konsekwencji do zablokowania funkcjonowania mechanizmów konstytucyjnych. W takiej sytuacji nie istnieje więc już przestrzeń pozwalająca na skuteczną ochronę sądową, na realizację wolności słowa, zgromadzeń czy na ochronę mniejszości, natomiast następuje pełne podporządkowanie instytucji konstytucyjnych ścisłej kontroli partii dysponującej większością w parlamencie. Natomiast o kryzysie mówimy, gdy z jednej strony przetrwały jeszcze mechanizmy, które pozwalają na przywrócenie normalnego standardu i powrót do „normalności”, np. mechanizm wyborczy, osłabione, ale niewyeliminowane wolne media, kontrola sądowa, choć już mniej pewna i efektywna. Ale z drugiej strony w struktury państwa wkradła się na tyle głęboka patologia i deformacja, w szczególności w odniesieniu do systemu checks and balances, w postaci naruszenia niezależności sądów i innych organów państwa, którym konstytucja gwarantuje samodzielną i wolną od politycznej presji pozycję, np. bank centralny, prokuratura, media publiczne, że prowadzi to do zjawiska stałej ekstrapolacji i reprodukcji patologii. Polska w momencie zmiany większości parlamentarnej w październiku 2023 roku znajdowała się w stanie głębokiego kryzysu strukturalnego, ale jeszcze nie w stanie całkowitego upadku państwa prawa. A strukturalność kryzysu przejawiała się w mocno zdeformowanych instytucjach, w których pojedyncze czy jednostkowe korekty nie mogły już przynieść oczekiwanych rezultatów, ponieważ patologie tworzył zespół wzajemnie warunkujących się i wzmacniających się elementów. Ilustracją tego stanu są fundamentalne instytucje, decydujące w szczególności o funkcjonowaniu całości władzy sądowniczej począwszy od Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa, a na Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych i prokuraturze skończywszy.
Czytaj: Od weryfikacji sędziów, po składkę zdrowotną - co może zablokować nowy prezydent>>
Czytaj artykuł w LEX: Wiącek Marcin, Kryzys sądownictwa w Polsce z perspektywy zasady podziału władzy>
Na szczęście nie musimy jeszcze myśleć, jak wyjść z upadku rządów prawa, ale wyjście z kryzysu to nasz realny problem. Jakie drogi są możliwe?
Możemy mówić o dwóch różniących się metodach postępowania. Po pierwsze o zastosowaniu metody ściśle legalistycznej, w znaczeniu respektowania prawnego otoczenia w takim kształcie, w jakim pojawiło się wraz z obfitą działalnością ustawodawczą minionych ośmiu lat. A po drugie o działaniu, które można nazwać metodą kontrolowanej rewolucji, która prowadzi do usunięcia ustawowej deformacji, jednakże w ramach obowiązującej Konstytucji, która jak wiemy nie może być w obecnych warunkach politycznych i ustrojowych znowelizowana.
Czy obie te drogi są równie realne? Zacznijmy od tej legalistycznej.
Muszę przyznać, że legalizm nie stanowi rzeczywistej propozycji wyjścia z impasu, w jakim znalazła się Polska, ponieważ zamyka wszystkie ścieżki prowadzące do zmiany sytuacji, które wzbudzałyby wątpliwości w takim oto sensie, że mogłyby one naruszać ramy wyznaczone przez obowiązujące ustawy. W takim scenariuszu „niemożność” goni „niemożność”, rzeczywistość stanowi nierozerwalny węzeł gordyjski, spleciony z elementów wzajemnie się warunkujących i wzmacniających. Parlament dysponujący demokratycznie wybraną większością nie może przyjąć skutecznie żadnej ustawy z powodu weta prezydenta lub zatrzymania procesu ustawodawczego przez skierowanie do „nie-Trybunału”. Trybunał sprzeniewierzający się swoim funkcjom nie może być nawet w pewnej tylko części uznany za nielegalny, ponieważ nie istnieje konstytucyjny tryb delegalizacji tegoż Trybunału. Z kolei orzeczenia „nie -Trybunału” nie mogą być pozbawione skutków prawnych, bo wiążą wszystkie organy państwa, a obowiązujący porządek prawny nie przewiduje ich usunięcia z obiegu prawnego. A więc stan patologii systemu prawnego podlega stałemu poszerzaniu. Do tego nie można uzdrowić systemu wymiaru sprawiedliwości, ponieważ status sędziów, także wadliwie mianowanych, opiera się na mocnej gwarancji konstytucyjnej nieusuwalności, a więc pozbawienie ich stanowisk będzie naruszeniem konstytucji. Legalizm tak pojmowany nie stwarza możliwości wyjścia z impasu, a wręcz przeciwnie prowadzi do jego pogłębienia, ponieważ odrzuca możliwość wyjścia poza granice pojęć i konstrukcji stworzonych przez „złe prawo” - liczy się formalny status normy i legalna procedura przyjęcia tego prawa.
Czytaj także: Przywracanie praworządności bez ustaw, ale z udziałem sądów>>
Czytaj także artykuł w LEX: Granat Mirosław, Kryzys obowiązywania Konstytucji RP>
To metoda ewolucyjno-rewolucyjna zmierzająca do przywrócenia mechanizmów konstytucyjnych i powrotu na drogę demokratycznego państwa prawa. Metoda polegająca nie na psuciu zasad, ale na prawidłowym odkodowaniu ich treści, odczytaniu ich znaczenia, z uwzględnieniem wszystkich istotnych dla tego procesu czynników.
Konstytucyjne zasady powinny być odkodowywane w pierwszym rzędzie przez ustawy. Ale gdy to niemożliwe, to kto i jak ma to robić?
To jest fundamentalna kwestia, do których segmentów władzy będzie należało poszukiwanie właściwej interpretacji i odkodowywanie, rekonstrukcja treści esencjonalnych zasad państwa prawnego. Ważne też będzie, czy przyjęta interpretacja, operująca kryteriami hierarchizacji zasad podstawowych może być uznana za punkt odniesienia do przywracania praworządności – wbrew formalnie obowiązującemu prawu określonemu w ustawach przyjętych przez poprzedni układ rządzący. No i w jaki sposób uchronić się od arbitralności, dezynwoltury w interpretacji i stosowaniu prawa, które mogłyby się okazać lekarstwem gorszym od samej choroby. Innymi słowy, jak uniknąć w takiej sytuacji, w której nie funkcjonuje prawidłowy mechanizm checks and balances, arbitralności grożącej przekształceniem się „nowego porządku naprawczego” w kolejny zdeformowany system daleko odbiegający od oczekiwanych celów.
Czytaj: Prof. Łętowska: Polityka teraz więcej znaczy w przywracaniu praworządności niż legislacja>>
Czytaj artykuł w LEX: Kmieciak Zbigniew, Przywracanie praworządności a reguła uznania - jak uzdrowić TK?>
To wróćmy do tej fundamentalnej kwestii, jakie organy muszą zmierzyć się z tym zadaniem?
Według mnie przede wszystkim sądy. Poprawna interpretacja prawa, a więc dokonywana w taki sposób, aby zapewnić najlepszą realizację celu normy, zrekonstruować treść określonych nakazów i zakazów z uwzględnieniem hierarchii regulacji prawnych, dokonywać wyboru w wypadku różniących się rezultatów wykładni na rzecz treści normatywnych najlepiej odpowiadających dobru wspólnemu i dobru jednostek, do których prawo jest adresowane - to w pierwszym rzędzie funkcja sędziego, a przede wszystkim sędziego organu sądowego najwyższego szczebla. Sędziowie mają ku temu odpowiednie instrumenty, bo interpretacja prawa jest koniecznym składnikiem każdego procesu sądowego, oraz przygotowanie. Sędzia postępujący racjonalnie i z wyobraźnią może, używając takich instrumentów, zapobiegać procesom niszczenia państwa prawa.
Czytaj: Sędzia Matras: Kończymy prace nad ustawą o Sądzie Najwyższym. Tylko czy prezydent podpisze?
Modelowo wszystko się zgadza, ale dotychczas polscy sędziowie niezbyt chętnie wychodzili poza ramy bycia „ustami ustawy”.
To prawda, ale czas odrzucić ubranka zbyt łatwego formalizmu sędziowskiego, skrywania się, często niezwykle oportunistycznego, pod zasłoną „litery prawa”. Współczesne wyzwania, a przede wszystkim dynamika rozwoju stosunków społecznych i ich komplikacje są tak duże, że sędziowie nie mogą sobie pozwolić na komfort trwania w bezpiecznym formalizmie. Nie można jednak zaprzeczyć, że pomimo owego tradycyjnego przywiązania do litery prawa, rozumianej czysto tekstualnie, narzędzia z palety wykładni funkcjonalnej, prokonstytucyjnej i proeuropejskiej były systematycznie wykorzystywane w okresie ośmiu lat poprzedniej władzy i spowodowały co najmniej spowolnienie procesów niszczenia praworządności. Władza, natrafiając na bariery, musiała się niekiedy cofać z wcześniejszych pomysłów.
Czytaj także w LEX: Balicki Ryszard, Trzciński Janusz, Władza sądownicza jako władza odrębna i niezależna od innych władz>
W jakim stopniu taka aktywność sądów może wzmocnić przywracanie ładu konstytucyjnego w innych segmentach państwa?
To jest pytanie o stosowanie prawa, w oparciu o wykładnię sędziowską, przez organy władzy wykonawczej. Czy rząd, mówiąc inaczej, może pozwolić sobie na podążanie tropem wskazanym przez interpretację sędziowską? Wkraczamy tu na poziom rozumienia konstytucyjnej zasady legalizmu: co oznacza stwierdzenie w tym kontekście art. 7 Konstytucji, że wszystkie organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa? W moim głębokim przekonaniu, także i na poziomie aktów władzy wykonawczej należy przyjąć stanowisko, że pojęcie prawa w art. 7 Konstytucji obejmuje normę dekodowaną z systemu, a więc także prawo, które jest zgodne z linią orzecznictwa sadowego, a nie z literalnym brzmieniem przepisów w Dzienniku Ustaw, odnoszących się do pewnej sfery stosunków. Muszą być jednak zachowane dwa warunki: po pierwsze, orzecznictwo to musi być dostatecznie precyzyjnie określające treść dedukowanej normy, a po drugie musi pochodzić od organu sądowego dostatecznie wysokiego szczebla z poziomu, najlepiej takiego, od którego nie istnieje już odwołanie. W moim przekonaniu w sytuacji, w której poszukiwane są ścieżki naprawy państwa, jest usprawiedliwione sięgnięcie do narzędzi niestandardowych, ale pozostających w pełnej harmonii z aksjologią państwa prawnego. Organy władzy publicznej nie mogą abstrahować od szerszego kontekstu w którym funkcjonuje państwo, od tego, że istnieje kryzys strukturalny i bezpieczne skrywanie się za formalną treścią przepisu może przynosić złe, pogłębiające niekonstytucyjność rezultaty.
Sprawdź książkę: Trudny powrót do rządów prawa>>
Czytaj także artykuł w LEX: du Vall Katarzyna, Rządy prawa jako straszak: spory o tzw. mechanizm warunkowości>










