Krzysztof Sobczak: Na jakim etapie są prace nad nową ustawą o Sądzie Najwyższym?

Jarosław Matras: Zespół powołany do przygotowania tego projektu cały czas pracuje i zamierzamy te prace zakończyć jeszcze w lipcu, a najdalej na początku sierpnia, by oceniła je cała Komisja Kodyfikacyjna, a następnie by przekazać projekt do dalszych prac legislacyjnych. Oceniam, że we wrześniu projekt może być gotowy do uchwalenia przez parlament. Obecnie już ponad jedna trzecia projektu jest gotowa, a następne przepisy są w trakcie prac.

Czytaj: Sędzia Matras: W komisji kodyfikacyjnej jestem ekspertem, nie politykiem>> 

Co już wiadomo, jaki kształt Sądu Najwyższego będzie zaproponowany?

Nasz zespół zmierza do zaproponowania powrotu do rozwiązań strukturalnie sprawdzonych, które były w ustawie z 2002 roku, czyli Sądu Najwyższego składającego się z trzech podstawowych izb: karnej, cywilnej oraz trzeciej - pracy, ubezpieczeń społecznych i spraw publicznych.

Co ze sprawami dyscyplinarnymi?

Nie będziemy proponować utworzenia żadnej nowej izby do tych spraw. Chcemy powrotu do dawnego modelu, w którym sprawy dyscyplinarne sędziów, innych zawodów prawniczych oraz wszystkich zawodów zaufania publicznego, rozpatrywane byłyby przez składy losowane z wszystkich izb, ale zawsze z przewodniczącym z izby karnej, bo te postępowania prowadzone są w procedurze karnej. Nie widzimy jakichkolwiek zalet w budowaniu specjalnej struktury, która zajmowałaby się wyłącznie sprawami dyscyplinarnymi czy postępowaniami kasacyjnymi w postępowaniu dyscyplinarnym. Jesteśmy przekonani, że model sprzed zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym z 2017 roku był efektywny, przejrzysty i gwarantował pełną jasność co do składów, trybu ich wyznaczania i nie było nigdy do tego żadnych zastrzeżeń. Powstanie zapewne odrębny wydział, który będzie te sprawy rejestrował i organizował postępowania, ale to już zostanie dopracowane w dalszych pracach.

Czytaj: Komisja Kodyfikacyjna za likwidacją dwóch Izb SN i skargi nadzwyczajnej>> 

Rozumiem, że Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych też ma nie być?

Chcemy to zaproponować.

Skarga nadzwyczajna też ma zniknąć z porządku prawnego?

Takie są założenia naszej Komisji Kodyfikacyjnej. Ale te dwa zagadnienia mogą być rozpatrywane oddzielnie, ponieważ gdyby nawet skarga nadzwyczajna została, to ona nie musi być rozpatrywana przez specjalnie do tego utworzoną izbę, tylko przez te klasyczne izby, w zależności od tego, czy to sprawa karna, cywilna, czy z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. W każdym razie ja i większość członków naszego zespołu stoimy na takim stanowisku, że skargi nadzwyczajnej nie powinno być, ale za likwidacją tego środka odwoławczego opowiedziała się też Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego. Ale ostateczne rozstrzygnięcia w tej sprawie są jeszcze przed nami.

Czytaj: Prof. Romańska: Skarga nadzwyczajna nie do obrony, skarga kasacyjna wystarczy>> 

Czy ławnicy nadal orzekaliby w sprawach dyscyplinarnych i przy skargach nadzwyczajnych?

Nasz zespół już wstępnie przesądził, że ławników nie widzi w systemie dyscyplinarnym, w którym powinni orzekać tylko sędziowie zawodowi. Natomiast sprawa udziału ławników w rozpatrywaniu skarg nadzwyczajnych zostanie rozstrzygnięta wraz z decyzjami co do przyszłości samej tej instytucji.

Czy kierowany przez Pana zespół przygotowuje też rozwiązania dotyczące statusu sędziów powoływanych od 2018 roku?

Nie, nasz projekt nie obejmuje statusu sędziów, ponieważ ten problem ma być rozwiązany ustawą dotyczącą wszystkich sędziów powołanych od 2018 r., czyli przy udziale wadliwie ukształtowanej Krajowej Rady Sądownictwa, w tym sędziów Sądu Najwyższego. Projekt, opiniowany obecnie przez Komisję Wenecką przewiduje, że te osoby straciłyby swój status. My bazujemy na tym, że tamta ustawa rozwiązuje ten problem i przygotowujemy nowy model funkcjonowania Sądu Najwyższego.

Z Pana zapowiedzi i z obserwacji prac nad tym drugim projektem wynika, że one oba w ciągu kilku tygodni mogą być gotowe do uchwalenia i następnie do podpisania przez nowego już prezydenta. Spodziewa się Pan, że zostaną podpisane?

Nie mam pewności, co nowy prezydent z tym zrobi. Z jednej strony słyszy się wypowiedzi sugerujące podtrzymywanie stanowiska obecnego prezydenta, że on nie pozwoli na jakiekolwiek zmiany w tym obszarze. Ale wyraźne deklaracje jeszcze nie padły co do tej zasadniczej ustawy o przywracaniu porządku konstytucyjnego w wymiarze sprawiedliwości. Mam jednak nadzieję, że jakiekolwiek decyzje nowy prezydent podejmie, to będzie musiał zmierzyć się z problemem, który od kilku lat nas dotyka. Czyli z odpowiedzialnością za prawomocność orzeczeń, za możliwość ich wzruszania, za to, że ludzie nie wiedzą, czy orzeczenie w ich sprawie uprawomocni się, czy może być wykonywane. Jest także problem, nad którym prezydent będzie musiał się pochylić - każda sprawa rozpoznawana w tym systemie funkcjonowania Sądu Najwyższego, z udziałem wadliwie powołanych sędziów, będzie generowała koszty. Bo każda skarga uwzględniona przez Europejski Trybunał Praw Człowieka to jest 20 – 30 tys. euro, a nawet przy ugodzie, to jest 10 tys. euro zadośćuczynienia stronie. No i potencjalna możliwość wzruszenia tego orzeczenia.

Powinien też pamiętać o niewykonanych dotąd wyrokach ETPC i Trybunału Sprawiedliwości UE, z wyrokiem Wałęsa przeciwko Polsce na czele.

Oczywiście. W listopadzie minie wydłużony już termin na wykonanie tego orzeczenia. Mam nadzieję, że nowy prezydent odetnie się od takiej postawy, która doprowadziła finalnie do wydania tych wyroków przez ETPC, a potem odmawiała ich uznawania. Prezydent musi rozumieć, że wiążą nas te orzeczenia, że jesteśmy stroną zarówno Europejskiej Konwencji Praw Człowieka jak i Traktatu UE, że musimy je wykonać. Że jesteśmy też stroną Konwencji Wiedeńskiej. Liczę na nowe spojrzenie przyszłego prezydenta na te problemy.

 

To silna nadzieja?

Cały czas się nad tym zastanawiam, bo wciąż brakuje wyraźnych deklaracji prezydenta elekta.

A co będzie w Sądzie Najwyższym, jeśli nowy prezydent nie podpisze tych ustaw?

No cóż, zostaniemy ze starymi problemami zapewne na kilka następnych lat. A to są problemy bolące nie tylko prawnie, ale także społecznie. Bo już nawet prawnicy gubią się w tej rzeczywistości. Mamy system, który poza wcześniej wspomnianymi mankamentami, nie sprzyja także sprawności postępowania. Bo proszę sobie wyobrazić, że ja jako sędzia czwartą część swojego czasu poświęcam na rozpoznawanie wniosków o wyłączenie sędziów. Kiedyś w Izbie Karnej rocznie były średnio dwa takie wnioski, a teraz przez ponad dwa lata mamy około 700.

Nadal „starzy” sędziowie będą orzekać w swoim gronie, a „nowi” w swoim?

Tak, ten stan będzie trwał.

A czas nie będzie stał w miejscu, „starych” sędziów będzie ubywać, a „nowych” zapewne przybywać.

To prawda. Obecnie nas, „starych” sędziów jest już tylko 42. i zbliżają się kolejne daty przechodzenia części osób w stan spoczynku. Ale niezależnie od tego, praca w takiej atmosferze, jaką mamy obecnie w Sądzie Najwyższym, jest bardzo trudna. Dla obu tych grup. To nie służy nikomu. Jeśli tego problemu nie rozwiążemy w sposób zgodny z prawem, to na samej górze wymiaru sprawiedliwości nadal będziemy mieli najważniejszy sąd w Polsce skażony poważnymi wadami. W sensie ustrojowym i orzeczniczym. Sąd, który nie daje stronom gwarancji pewności obrotu prawnego, pewności orzeczeń. Ta sytuacja wymaga pilnej naprawy.

Sprawdź książkę: Trudny powrót do rządów prawa>>