"Dostęp do sądu i zasada jawności procesu w czasach pandemii Covid-19" to temat szkolenia zorganizowanego przez Woltesr Kluwer Polska, które odbyło się w środę 23 lutego. Partnerem było Interdyscyplinarne Centrum Badań nad Wymiarem Sprawiedliwości Uniwersytetu Śląskiego. W dyskusji wzięli udział dr hab. Katarzyna Gajda–Roszczynialska, sędzia Sądu Rejonowego dla Krakowa Krowodrzy, prof. dr. hab. Andrzej Jakubecki, radca prawny dr Marcin Sala-Szczypiński, dziekan Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie i adwokat Przemysław Rosati, prezes NRA.

Tu warto przypomnieć, że możliwość przeprowadzenia e-rozpraw w sprawach cywilnych i w ograniczonym zakresie w sprawach karnych, wprowadzona została nowelami tarczy antykryzysowej już wiosną 2020 r. Z kolei od lipca 2021 r. obowiązują przepisy, zgodnie z którymi w sprawach cywilnych zasadą mają być rozprawy online i posiedzenia niejawne, a wyjątkiem rozprawy stacjonarne. Takie rozwiązanie wprowadzane jest na okres obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19 oraz w ciągu roku od odwołania ostatniego z nich.

Jak wynika ze statystyk MS od 3 lipca do 22 października 2020 r. odbyło się łącznie 1 080 854 spraw na rozprawach i posiedzeniach jawnych, z tego 24 726 (2,29 proc.) w trybie wideokonferencji. Od 23 października do 31 grudnia 2020 r. - 671 693 z czego 19 393 w trybie online - 2,89 proc. Od 1 stycznia do 31 grudnia 2021 r. łącznie takich rozpraw i posiedzeń był 3 418 356 z czego 250 076 wideokonferencji - 7,32 proc. Z kolei od od 1 do 27 stycznia 2022 r. łącznie 233 090 w tym 31 007 w trybie online - 13,3 proc.

 

Najpoważniejszy problem? Posiedzenia niejawne

Prelegenci podkreślali, że podstawowym problemem jest to, iż w sądach coraz częstsze są posiedzenia niejawne. Podkreślali, że to szkodliwa zmiana, która uderza w prawa obywateli i ogranicza im dostęp do sądu.

- Mamy do czynienia z trendem, który trwa od dobrych kilku lat. Pamiętamy, że pierwotnie możliwość wydania wyroku na posiedzeniu niejawnym związana była tylko z wyrokiem zaocznym, i tak krok po kroku, najpierw w wyjątkowych sytuacjach zaczęło to być stosowane. Nowelizacja procedury cywilnej z 2019 r. stała się uwieńczeniem tego trendu, gdzie zarówno każde postanowienia de lege lata może być wydane na posiedzeniu niejawnym i możliwości wyrokowania na posiedzeniu niejawnym także rozbudowano - mówił profesor Jakubecki.  

W jego ocenie to nie jest właściwy trend. - Nawet jeżeli stronom umożliwia się zajęcie stanowiska na piśmie, wyklucza to jakąkolwiek interakcję pomiędzy stronami, która jest absolutnie pożądaną przy rozpoznawaniu spraw cywilnych. Niejednokrotnie pojawiały się w przeszłości takie postulaty: a po co ta rozprawa, strata czasu, ja mam dokumenty, wszystko mam w dokumentach, po co oglądać strony. Ale tak być nie powinno być. Zasadą powinno być postępowanie jawne, zdecydowanie jawne - dodał.

Jak wskazywał alternatywą dla posiedzenia niejawnego jest posiedzenia zdalne. Ale tu zdaniem prawników też jest problem - szwankują kwestie techniczne, a problemem jest także kwestia jawności.

Czytaj: W sądach coraz więcej e-rozpraw. I wciąż pytania o prawa stron >>

Życie prześcignęło przepisy, czas to zmienić

Prelegenci wskazywali na konieczność unormowania rozpraw zdalnych. Jak wyjaśniali nie wystarczą same podstawy, sądy, prawnicy powinny mieć jasne uregulowanie jak e-rozprawa ma wyglądać.

- Skoro mamy uregulowane w k.p.c jak wygląda rozprawa, czy się stoi czy się siedzi, potem regulamin urzędowania nam reguluje kiedy włożyć trzeba togę, kiedy trzeba ją ściągnąć, to jeżeli wprowadzamy jakieś odmienności w tym zakresie a doskonale wiemy, że tak się dzieje, to te regulacje nie mogą tego pomijać. To nie chodzi o to żeby regulować wycinkowo każdy możliwy punkt, który przyjdzie nam do głowy, tylko by ta regulacja była spójna, kompleksowa i niezbędna. Żeby nie było w niej nic więcej poza tym co być musi, ale żeby było dokładnie tyle ile powinno się w niej znaleźć - podkreślała Katarzyna Gajda–Roszczynialska.

Prezes Rosati dodał, że mogłoby to być rozporządzenie wykonawcze o charakterze technicznym - które, jak wskazywał, stworzy zręby na poziomie legislacji dobrze działających rozwiązań zdalnych. - Wtedy to zadziała, ale nie wtedy gdy nałożymy na strony pewne obowiązki lub przeregulujemy sposób udziału stron, lub sposób działania sądu, ale doregulujemy w sposób nie budzący wątpliwości techniczne aspekty rozpraw zdalnych. Wtedy "na koniec dnia" uzyskamy efekt w postaci dobrze funkcjonujących rozpraw zdalnych, a w istocie prawidłowo zaimplementowanych nowych technologii w wymiarze sprawiedliwości - podsumował.

Mówił również, że warto zadać sobie pytania dla kogo są sądy. - I jeśli tak je sobie zadamy odpowiedź jest prosta one nie są same dla siebie, nie są dla ustawodawcy, ale są dla obywateli i jeżeli obywatel żąda rozpoznania sprawy na rozprawie w tradycyjnej formie, to ustawodawca powinien się zastanowić czy nie wprowadzić takiego elementu, rozwiązania. Tak by w przypadku zgodnego wniosku obu stron, sąd zobligowany był do przeprowadzenia rozprawy w sposób tradycyjny - dodał.

Czytaj: Rozprawy online codziennością sądów, ale podstawą nadal prawna prowizorka >>

 


Każdy sobie rzepkę skrobie, a uderza to w obywatela

Mecenas Sala- zczypiński zwracał uwagę też na niejednolitości - choćby w zakresie programów, przeglądarek, z których sądy korzystają w różnych apelacjach. Jak dodaje takie kwestie techniczne są dodatkowym utrudnieniem dla pełnomocników i stron, bo udział w e-rozprawie może wiązać się z ryzykiem, że np. nie zadziała link.  

Jak dodał obecne doświadczenia, sygnały z sądów, od prawników powinny zgromadzone, przeanalizowane a uchybienia usunięte. - A dopóty występują powinno się do nich podchodzić z większą wyrozumiałością, bo tak naprawdę nie chpodzi o to czy pełnomocnik dopełnił wszystkich formalności i się nie potknął tylko chodzi o losy klienta, który powierzył jemu i sądowi swoje życiowe - podkreślił. Zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestie. - Rozprawy zdalne odzierają z pewnej celebry, dostojeństwa posiedzenia sądowe, oczywiście ktoś może powiedzieć nie ma celebry, nie ma powagi ale za to strony unikają stresu, bo dla nich to stres, przeżycie stawienie się na sali rozpraw. Wydaje mi się jednak, że ta bezpośredniość kontaktu, możliwość oceny wiarygodności zeznań świadka, czy kwestia okazywania dokumentów, to jest bardzo istotna rzecz, która szwankuje w przypadku posiedzeń zdalnych - mówił.  

Streaming  w sądach nadal problemem

Profesor Jakubecki zwracał uwagę, że problemem przy posiedzeniach zdalnych może być również niemożność zapewnienia dostępu publiczności. - Niektóre sądy próbowały stosowania mechanizmu pozwalającego na obserwacje rozpraw zdalnie przez osoby postronne. I choć tego typu rozwiązania byłoby niezwykle pożyteczne dla realizacji zasady jawności zewnętrznej warto zwrócić uwagę na problemy, które trzeba by przezwyciężyć. Przede wszystkim kontrola wymagań personalnych, osobowych dotyczących dostępu publiczności, w szczególności chociażby pełnoletności. Kolejna kwestia zabezpieczenie przed kopiowaniem, żeby te rozprawy nie były rozpowszechniania na facebooku i portalach społecznościowych, kwestie uzyskiwanie zgody na udostępnianie wizerunku publiczności - wymieniał profesor.

Sędzia Gajda–Roszczynialska zwracał uwagę, że streaming powinien być zagwarantowany w każdej e-sprawie sądowej. -  European Law Instytut w Wiedniu stworzył modelowe zasady postępowania cywilnego europejskiego i opisano też, jak streaming mógłby wyglądać. Powstało to tuż przed pandemią, ale okazało się, że w trakcie pandemii takie zasady stały się bardzo aktualne. Mamy już pierwsze rozprawy przed TSUE w streamingu, projekty pilotażowe w Stanach Zjednoczonych. Powstają pytania i wątpliwości choćby czy w każdej sprawie ma być dostęp. Natomiast żeby społeczeństwo akceptowało sądy taka możliwość musi być, a aplikanci adwokaccy, radcowscy, sędziowscy żeby się uczyć muszą mieć dostęp do rozpraw - podsumowała.