Jak najlepiej zniechęcić frankowicza do ścieżki sądowej? Wydaje się, że według przedstawicieli banków i sektora finansowego takim sposobem może być uderzenie po kieszeni.

Sprawa stała się szczególnie napięta w lutym, gdy rzecznik generalny TSUE w swojej opinii wskazał, że bank nie może dochodzić wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, gdy umowa została unieważniona. Skoro nieważność ta powstała na skutek zamieszczenia przez bank nieuczciwych klauzul, przedsiębiorca nie może czerpać korzyści z tej sytuacji. Nie wykluczył natomiast roszczeń konsumenta o wynagrodzenie za korzystanie z jego pieniędzy. Chodzi o pytanie prejudycjalne polskiego sądu, wyrok zapadnie dopiero za kilka miesięcy, ale zazwyczaj kierunek jest taki sam jak w opinii.

Tuż po opinii pojawiły się głosy o pracach nad ustawą, która miałby zabezpieczyć sektor bankowy na wypadek niekorzystnego dla banków rozstrzygnięcia TSUE (prokonsumenckiego). Jednym z jej założeń miałby być podatek - nawet 100 proc. od kwoty, o którą kredytobiorca się wzbogacił, czyli różnicy między wyrokiem sądu a ofertą banku.

Czytaj też: Prawo do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału w kredytach frankowych. Omówienie opinii rzecznika generalnego TSUE z dnia 16 lutego 2023 r., C-520/21 (Bank M.) >>

Czytaj: Sporów frankowych w sądach coraz więcej, szansy na przełom nie widać>> 

Bank stosował klauzule abuzywne, a państwo zarobi  

Radca prawny Wojciech Bochenek, Kancelaria Radców Prawnych Bochenek&Wspólnicy podkreśla, że zapowiedzi przedstawicieli sektora bankowego o wprowadzeniu ustawy frankowej, która miałaby wprowadzić podatek od korzyści, jaką kredytobiorcy mogą osiągnąć na drodze sądowej, domagając się respektowania prawa przez banki, jest... absurdalna. 

Po pierwsze, warto zwrócić uwagę, że kredytobiorcy kierując powództwo przeciwko bankowi, próbują odzyskać swoje roszczenia pieniężne, od których już raz został pobrany podatek dochodowy. Nie widzę podstaw do tego, aby frankowicze byli podwójnie opodatkowani. Dodatkowo, jeżeli taki podatek miałby zostać wprowadzony, to nie może on objąć tylko jednej grupy osób toczących spory sądowe, gdyż mogłoby to godzić w zasadę równości wobec prawa - mówi. 

WZORY DOKUMENTÓW:

 

W jego ocenie, takie postulaty sektora bankowego znów mogą okazać się falstartem. - Przecież banki domagając się od kredytobiorców roszczeń z tytułu bezumownego korzystania z kapitału, również powinny zapłać podatek. Stwierdzenie to jest na wyrost abstrakcyjne, gdyż Rzecznik Generalny TSUE jednoznacznie wskazał, że banki nie mają prawa domagać się takich roszczeń - zaznacza.

I dodaje, że wprowadzenie takiej regulacji, która jest wątpliwa prawnie i sprzeczna treścią Dyrektywy 93/13, doprowadzi do sytuacji, w której przedsiębiorca stosujący nieuczciwe warunki umowne w swoich umowach uniknie odpowiedzialności. - W tym wypadku mówimy tylko o bankach. Ale czy będzie to sprawiedliwe w zakresie pozostałych przedsiębiorców? Natomiast w takim ujęciu, cały ciężar stosowania nieuczciwych postanowień umownych będzie obciążał konsumentów, którzy chcieliby skorzystać z ochrony przewidzianej w Dyrektywie 93/13. TSUE niejednokrotnie wskazywał, że regulacje prawa krajowego nie mogą pozbawiać  konsumentów ochrony wynikającej  z tej dyrektywy - zaznacza.

Czytaj: Już wkrótce pozwy frankowiczów tylko do sądów w miejscu ich zamieszkania>>

Idziesz do sądu? To dostaniesz karę

Rafał Olejnik, adwokat i partner zarządzający z Kancelarii Dowlegal przypomina, że pomysł obciążenia daninami publicznoprawnymi grupy kredytobiorców frankowych powraca już kolejny raz. - Od lat fiskus stoi na stanowisku, iż wszelkie dochody (przychody) związane z kredytem hipotecznym udzielonym w walucie obcej na cele mieszkaniowe podlegają opodatkowaniu i jedynie w drodze zwolnienia kierunkowego. Minister Finansów zwolnił tę grupę z konieczności odprowadzenia podatku na wypadek podpisanej ugody z bankiem, które obowiązywało początkowo do końca 2022 r., następnie wydłużone zostało do końca 2024 r. - zaznacza. I dodaje, że regulator szuka wszelkich możliwości nałożenia dodatkowych danin, zatem nie można tego wykluczyć także w przypadku wygranych spraw przez frankowiczów. - Trudno zgodzić się jednak z tym modelem działania, albowiem w każdym przypadku wydania orzeczenia - również w innych sprawach niż frankowe - regulator chcąc zachować równowagę gospodarczą, winien rozważyć wprowadzenie podatków od wyroków, co wydaje się irracjonalne i niezgodne z prawem - zaznacza.

Jego zdaniem więc, publiczna debata na temat obciążenia frankowiczów daninami publicznoprawnymi może być elementem rozgrywki psychologicznej banków. - Albowiem każda dyskusja na temat obciążenia dodatkowymi kosztami frankowiczów, może - przynajmniej hipotetycznie - powodować, że banki będę niechętnie pozywane przez kolejnych kredytobiorców - zaznacza Rafał Olejnik.

 

Prawo unijne będzie naruszone 

- Tego typu ustawa, która by zakładała dla frankowicza podatek na wszystko co uzyskał po unieważnieniu umowy, nawet w wysokości 100 proc., co miałoby go zmusić do ugody, w mojej ocenie będzie naruszała prawo unijne, bo państwo nie może wymusić określonego rozwiązania, które ma na celu ochronę przedsiębiorcy stosującego niedozwolone klauzule przed roszczeniami konsumenta. To jest ukaranie konsumenta za to, że zdecydował się korzystać z ochrony wynikającej z Dyrektywy 93/13 w pełni, a nie tylko w zakresie, w jakim zaproponował mu przedsiębiorca - mówi z kolei adwokat dr Anna Dombska, Kancelaria Adwokacka dr Anna Dombska.

Czytaj w LEX: Przyjmowanie i rozpatrywanie reklamacji w bankach >>

 

 

Jak dodaje, w takiej sytuacji mógłby się pojawić zarzut naruszenia prawa unijnego na jeszcze wyższym poziomie. - Traktaty unijne zobowiązują do ochrony konsumenta a Dyrektywa 93/13 zobowiązuje państwo do takiego uchwalania i stosowania prawa by realizować jej zapisy. Jeśli państwo na skutek stosowania nieuczciwych klauzul, w tym przypadku wobec frankowiczów, uzyskiwałoby korzyść majątkową w postaci podatku nałożonego na konsumenta korzystającego z Dyrektywy 93/13, to z punktu widzenia swojego majątku nie byłoby zainteresowane by prawo faktycznie wymuszało niestosowanie klauzul nieuczciwych - mówi mecenas.

I wyjaśnia. - Dlaczego? Bo ostatecznie to ono byłoby beneficjentem środków pochodzących z majątku konsumenta, który utracił je na skutek stosowania klauzul i skorzystania z ochrony dyrektywy (decydując się na drogę sądową). Tego typu relacja stawia problem naruszania prawa unijnego przez państwo polskie na dużo wyższym stopniu niż kwestia nierówności. Dodatkowo, naruszałoby to także praworządność. Nie do pomyślenia jest bowiem, aby państwo czerpało korzyści z niegodziwości i bezprawia poprzez ich transferowanie na swoją rzecz kosztem pokrzywdzonego konsumenta - zaznacza.

 

Jeśli już, to też i podatek od wygranej złotówkowiczów

Adwokat Anna Dombska dodaje, że jeżeli w sprawach frankowych nienależne świadczenia będzie podlegać opodatkowaniu, to powinno to obowiązywać także w każdym innym przypadku nienależnego świadczenia. - Ogólne opodatkowanie nienależnego świadczenia kłóci się i z ideą nienależnego świadczenia i samego opodatkowania. Nastąpiłaby zmiana aksjologiczne i definicyjna u podstaw. Jeżeli by się okazało, że to wejdzie w życie, a frankowicze zwrócą się do trybunałów unijnych, to stawiam dolary przeciwko orzechom, że te stwierdzą niezgodność i odpowie Skarb Państwa - wskazuje. - Ten pomysł tylko wydaje się atrakcyjny, zmniejszy wpływ pozwów i zwiększy dochód do budżetu, natomiast ostatecznie może się skończyć odszkodowaniami dla konsumentów, dochodzonymi w procesach sądowych, generujących kolejne koszty dla państwa a także kolejnym konfliktem z unią na poziomie generalnego przestrzegania prawa unijnego - podsumowuje.

Dr Grzegorz Keler, adwokat w kancelarii SPC uważa, że patrząc na to z punktu widzenia przepisów można się zastanawiać czy rzeczywiście nie powinno być w tym przypadku podatku. - Argument przeciwko opodatkowaniu jest taki, że nie stanowi przychodu kwota uzyskany z tytułu czynności, które nie mogą być przedmiotem skutecznie zawartej umowy. Czyli państwo - w uproszczeniu - nie może zarabiać na czynnościach nielegalnych. W konsekwencji niektórzy uważają, że jeżeli umowa była nieważna, to podatnik-kredytobiorca nie uzyskuje przychodu podlegającego opodatkowaniu. Moim zdaniem to podejście jest błędne, gdyż podatnik uzyskuje wówczas przychód nie z tytułu zawarcia umowy, ale dlatego że korzystał nieodpłatnie z kapitału. Jednak z uwagi na tego rodzaju wątpliwości, gdyby zdecydowano się taki przychód faktycznie opodatkować, to wymagałoby to ustawy, bo interpretacja ogólna ze strony Ministra Finansów mogłaby zostać podważona przez sądy administracyjne. Jeśli jednak MF zdecyduje, że opodatkowane są przychody z takich unieważnionych umów ale dokona tego poprzez ustawę to taka decyzja może się obronić, także na gruncie Konstytucji - zaznacza mecenas.

Zobacz też: WIBORowicze jak frankowicze - czy oby na pewno? Motywy rozstrzygnięcia w sprawach frankowych a umowy kredytów z WIBORem >>

Przyznaje, że w takiej sytuacji konieczne byłoby objęcia takim podatkiem nie tylko frankowiczów. - W innym przypadku można by się powoływać na konstytucyjną zasadę równości i pytać dlaczego w sytuacji, która od strony prawnej jest identyczna jeden podatnik jest traktowany inaczej niż inny. I oczywiście są podatki, które obciążają tylko określone kategorie podatników, ale w takim przypadku opodatkowana jest pewna większa grupa podatników, którzy spełniają określoną cechę, potencjalnie możliwą do spełnienia także przez innych. W tym przypadku mógłby to być kredytobiorca, którego umowa kredytowa została unieważniona przez sąd. Ale wyróżnianie tego w taki sposób, że opodatkowujemy kredytobiorców walutowych a nie złotówkowych byłoby nieuzasadnione. Myślę, że to musiałoby dotyczyć co najmniej tych wszystkich podatników, którzy uzyskali unieważnienie umowy kredytowej - podsumowuje.