Patrycja Rojek-Socha: Pani Profesor, nowelizacja kodeksu karnego wprowadza nowe rodzaje przestępstw m.in. przygotowania do zabójstwa, przyjmowanie zlecenia zabójstwa. Czy to potrzebne zmiany?

Przeregulowane prawo karne nie jest dobrym prawem. Przygotowanie jest karalne tylko wtedy, kiedy ustawa tak stanowi. Na przykład od dawna ustawodawca przewidywał karalność przygotowania do fałszowania pieniędzy. Karalność przygotowania do zabójstwa to novum, jednak nie oznacza to, że żadne czynności, które podejmował sprawca, przygotowując się do zabójstwa, nie podlegały karze na podstawie innych przepisów. Przecież jeśli ktoś kupił broń, żeby kogoś zastrzelić, to odpowiadał za nielegalne posiadanie broni palnej, nawet jeśli niczego więcej nie zrobił, żeby pozbawić człowieka życia. Teraz już samo opracowanie planu zabójstwa wiąże się z odpowiedzialnością karną, bo jest przygotowaniem.

Czytaj: Nowy kodeks karny jak instrukcja dla sędziów. Obrońcom łatwiej będzie podważyć wyrok >>

A przyjęcie zlecenia zabójstwa?

W mojej ocenie to jest przepis niepotrzebny. Do tej pory osoba, która przyjęła zlecenie zabójstwa i przynajmniej usiłowała go dokonać, podlegała odpowiedzialności karnej, podobnie jak ktoś, kto to zabójstwo zlecił (w zależności od okoliczności: sprawca kierowniczy, sprawca polecający lub podżegacz). Teraz mamy karalność za samo to, że ktoś zgadza się kogoś zabić, przy czym bez znaczenia jest, czy podjął jakiekolwiek czynności zmierzające do wykonania zlecenia. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś uznał, że żyjemy w kraju, gdzie co chwila możemy trafić na płatnego zabójcę, więc należy z tym powalczyć. Statystyki policyjne jakoś na to nie wskazują. Poza tym idziemy w kierunku karania za sam zły zamiar, co w cywilizowanych społeczeństwach nie powinno mieć miejsca.

Zobacz nagranie szkolenia w LEX: Zaostrzenie polskiej polityki karnej w świetle nowelizacji Kodeksu karnego z 7 lipca 2022 r. >

Jest też furtka – par. 2, jeśli taka osoba przed wszczęciem śledztwa ujawni, że ktoś jej zlecił zabójstwo i istotne okoliczności popełnienia czynu, nie podlega karze.

Pozornie ustawodawca próbuje pomóc Policji w działaniach wykrywczych, a tak naprawdę chyba prowokuje do takich donosów. Mam wrażenie, że mniej chodzi o autodenuncjację, a bardziej o obciążenie zleceniodawcy. A to oznacza dla organów ścigania sukces, bo co prawda nie ukarzą tego, kto zlecenie przyjął, ale wykryją tego, kto jakoby to zlecił. Tymczasem niezmiernie istotną kwestią będzie ocena wiarygodności takiego pomówienia. Wyobraźmy sobie, że chcę się pozbyć konkurenta do intratnej posady. Zawiadamiam organy ścigania, że zlecił mi zabójstwo swojej żony. Ja korzystam z dobrodziejstwa niepodlegania karze, on ma kłopoty z prokuratorem, więc szanse na uzyskanie przeze mnie posady wzrastają.

 

A jeśli popatrzymy na całą nowelizację, jak Pani Profesor ją ocenia? Coś budzi zastrzeżenia?

Zastrzeżenia budzi wiele kwestii, trudno w tak krótkiej wypowiedzi powiedzieć o wszystkich, więc skupię się na podstawowych. Pierwsza to istotne podniesienie kar za bardzo wiele przestępstw. Te kary zaczynają być tak surowe, że wręcz w wielu przypadkach uznać je będzie można za niesprawiedliwe. W przypadku zgwałcenia kwalifikowanego ustawodawca wprowadził możliwość wymierzenia kary od pięciu do 30 lat i kary dożywotniego pozbawienia wolności. W przypadku zabójstwa zwykłego - od 10 do 30 lat i dożywotniego pozbawienie wolności. Za zabójstwa kwalifikowane dolna granica zagrożenia ustawowego wzrosła do 15 lat, z kolei za kwalifikowane fałszowanie faktur zwiększono górną granicę zagrożenia, która wynosi teraz 20 lat. Za zabór tablicy rejestracyjnej grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności (to akurat nowy typ przestępstwa, ale górna granica zagrożenia jest naprawdę wysoka, patrząc na wagę tego przestępstwa). Kiedy mówimy już o wymiarze kary, to niebezpieczne jest na pewno wprowadzenie możliwości wyłączenia ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie przy wymierzeniu kary dożywotniego pozbawienia wolności. Taka kara z pewnością jest niehumanitarna, a poza tym przesłanki, na podstawie których ma być orzekana, są niezwykle ocenne. Chodzi o wymóg, by charakter i okoliczności czynu oraz właściwości osobiste sprawcy wskazywały, że jego pozostawanie na wolności spowoduje trwałe niebezpieczeństwo dla życia, zdrowia, wolności lub wolności seksualnej innych osób.

Czytaj: Prezesi firm i finansiści będą karani tak, jak gwałciciele >>

To będzie trudna ocena dla sądu?

Niezmiernie trudna. Chyba nikt nie może z całą stanowczością powiedzieć: ten sprawca się na pewno nie poprawi, podobnie jak nikt nie może powiedzieć: ten sprawca na pewno się poprawi. Jeszcze trudniej ocenić to na podstawie tak nieostrych przesłanek, jak „charakter i okoliczności czynu” oraz „właściwości sprawcy”. Wymierzenie takiej kary będzie poważnie obciążało sumienie sędziów. Ta kara jest niehumanitarna, bo pozbawia skazanego nadziei na wyjście na wolność. Jest to niebezpieczne także dla społeczeństwa, bo skazanemu, który żyje ze świadomością, że nigdy nie opuści murów więzienia, jest już wszystko jedno. Może przecież zaryzykować każdą ucieczkę, niezależnie od jej kosztów i ofiar. Może zabić współwięźnia, strażnika więziennego, psychologa (niedawno zresztą głośno było o zabójstwie psycholożki penitencjarnej przez jednego z osadzonych, więc nie jest to przykład tylko teoretyczny), bo co gorszego może go spotkać? Na surowszą karę nie zostanie już skazany, najwyżej trafi czasowo do izolatki.

Możemy podać przykłady innych nieprecyzyjnych przepisów?

Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem grozi bardzo surowa kara (co najmniej 15 lat pozbawienia wolności) właśnie z uwagi na okoliczność kwalifikującą, czyli szczególnie okrutne działanie sprawcy. Równocześnie ustawodawca nowelizacją, która właśnie weszła w życie, wprowadził do kodeksu katalog okoliczności obciążających i łagodzących, które sąd powinien brać pod uwagę wymierzając karę. Jako okoliczność obciążającą wskazano m.in. działanie ze szczególnym okrucieństwem. Co prawda ustawodawca przewiduje, że taką okoliczność sąd powinien brać pod uwagę co do zasady raz - czyli jeśli jest znamieniem przestępstwa, to już nie stanowi przesłanki obciążającej. Ale zamiast postawić tu kropkę, stwierdził, że nawet w takiej sytuacji szczególne okrucieństwo ma być okolicznością obciążającą wpływającą na wymiar kary, jeśli wystąpiło ze szczególnie wysokim nasileniem. Czyli sąd ma nie tylko ocenić, że to szczególne okrucieństwo wystąpiło, ale jeszcze badać stopień jego nasilenia, czyli chyba szczególną szczególność.

Podwójna szczególność? Jakie mogą być tego konsekwencje?

Procesy będą trwały dłużej. Wymierzane kary prawdopodobnie nie będą się zasadniczo różniły od wymierzanych do tej pory, bo za zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem sądy już karzą bardzo surowo. Pozbawienie życia człowieka zawsze jest najcięższą zbrodnią, a jeśli sprawca dodatkowo dręczy ofiarę – podam tu przykłady z praktyki – polewając jej intymne części ciała gorącą substancją czy zabijając na oczach jej kilkuletniego dziecka, to kara musi być surowa. Skoro jednak ustawodawca przewidział, że w niektórych przypadkach szczególne okrucieństwo powinno być brane pod uwagę dwukrotnie – przy kwalifikacji prawnej czynu i przy wymiarze kary – to prokurator będzie usilnie dowodził, jak bardzo nasilone było szczególne okrucieństwo sprawcy, a obrońca będzie wnosił o przeprowadzenie dowodów świadczących o tym, że działanie sprawcy wcale nie było szczególnie okrutne, a nawet jeśli, to nie w szczególnie wysokim nasileniu. Gra toczy się nawet o dożywotnie pozbawienie wolności z zakazem warunkowego przedterminowego zwolnienia, skoro okolicznością przemawiającą za orzeczeniem takiego zakazu jest „charakter czynu”.

Populizm też z tego kodeksu „wychodzi”?

Z pewnością. Od dawna jesteśmy straszeni „groźnymi przestępcami”, podczas gdy tzw. przestępczość kryminalna, w szczególności związana zamachami na życie i zdrowie, nie tylko nie wzrasta, ale niekiedy wręcz maleje. Stąd uważam, że podniesienie kar na przykład za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu ma wywrzeć efekt zadowolenia i przekonania o skuteczności rządzących wśród punitywnie nastawionej części społeczeństwa. Tymczasem możemy się czuć bezpiecznie nie wtedy, gdy przestępstwo jest zagrożone surową karą ani nawet nie wtedy, gdy konkretny sprawca zostanie skazany na bardzo surową karę. Będziemy bezpieczniejsi, gdy potencjalny sprawca, zanim popełni zbrodnię, będzie miał świadomość, że sprawne organy ścigania będą potrafiły go wykryć, niezależny od władzy wykonawczej prokurator zgromadzi w sposób zgodny z prawem obciążające go dowody, a niezawisły sąd sprawiedliwie osądzi.

Decyzyjność sędziów została ograniczona?

Od dawna obserwujemy trend zmian legislacyjnych wzmacniający pozycję prokuratora w procesie karnym. W ostatniej nowelizacji kodeksu karnego widoczne jest to choćby w instytucji tzw. małego świadka koronnego, który będzie mógł skorzystać z dobrodziejstwa nadzwyczajnego złagodzenia kary tylko na wniosek prokuratora. Ten przykład doskonale obrazuje ograniczanie decyzyjności sądu na etapie postępowania jurysdykcyjnego, w którym coraz częściej – niestety – kluczowe decyzje podejmuje prokurator, będący przecież tylko jedną ze stron postępowania sądowego, która – jeśli proces ma być sprawiedliwy – nie może być z góry uprzywilejowana.

Monika Całkiewicz jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, profesorem nadzwyczajnym Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, radcą prawnym.

 

Nowość
Nowość

Teresa Dukiet-Nagórska, Olga Sitarz

Sprawdź