Znalazł się on w projekcie nowelizacji tzw. ustawy covidowej z 2 marca. Projekt ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych został ogłoszony na stronie Sejmu pod numerem druku 539. W trybie pilnym ma nim się zająć sejmowa Komisja Finansów Publicznych. 

Z propozycji posłów Prawa i Sprawiedliwości wynika, że nie będzie przestępstwem działanie, które narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, ale było podjęte w celu przeciwdziałania COVID-19, jeśli zostało podjęte w interesie społecznym, gdy bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione.

Zobacz również komentarz: W walce z koronawirusem kary dla lekarzy i łaska dla urzędników >>

W uzasadnieniu projektu można przeczytać, że w stanie epidemicznym powodowanym COVID-19 niejednokrotnie niezbędne staje się  inicjowanie nagle działań ponadstandardowych, trudnych do pogodzenia z obowiązkami służbowymi i obowiązującym stanem prawnym, a jednocześnie niezbędnych do osiągnięcia zakładanego celu. Chodzi zatem o wprowadzenie rozwiązania, które pozwoli wyłączyć bezprawność, a w konsekwencji przestępność, czynu polegającego na naruszeniu obowiązków służbowych lub innych przepisów przez osobę działającą na rzecz zapobiegania oraz zwalczania choroby zakaźnej COVID-19.

Konstrukcja proponowanego kontratypu nawiązuje do konstrukcji stanu wyższej konieczności. Autorzy zmiany tłumaczą, że wymagane jest bowiem spełnienie zasady subsydiarności, tj. stwierdzenie, że osiągnięcie wskazanego celu w inny sposób nie było możliwe lub było istotnie zagrożone. W proponowanym rozwiązaniu uwzględniono również kryterium interesu społecznego. Na projekcie suchej nitki nie pozostawia dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem, na podstawie tych przepisów można za zgodne z prawem uznać nawet zabójstwo. Ekspert podkreśla, że według projektu można zabijać osoby bez maseczki, w interesie społecznym, ponieważ istniałoby dalsze ryzyko zakażania.

Przepis będzie działał wstecz

W uzasadnieniu możemy także przeczytać, że sąd stosuje ustawę obowiązującą w momencie orzekania, chyba że poprzednia ustawa jest względniejsza dla sprawcy. Nie pozostawia to więc wątpliwości, że proponowany przepis znajdzie zastosowanie do czynów popełnionych także przed jego wejściem w życie. Zdaniem projektodawców, nie można uznać, że względniejsze dla sprawcy będą przepisy inne niż te, które wyłączają przestępność jego czynu, o ile w danej sprawie spełnione zostały stosowne przesłanki.

 

Rząd chce legitymizować bezprawie?

- Tym razem ustawodawca zdaje się legitymizować działania niezgodne z prawem, o których być może opinia publiczna nie jest jeszcze w pełni poinformowana, a które z pewnością wraz z upływem czasu zaczną wypływać na powierzchnię. Nie można ulec wrażeniu, że charakter nowych przepisów ma charakter prewencyjny i abolicyjny, co oznacza, że osoby objęte normą tego przepisu, a musimy mieć na uwadze przede wszystkim urzędników państwowych i samorządowych wszystkich szczebli, unikną odpowiedzialności karnej z tytułu naruszenia obowiązków służbowych lub obowiązujących przepisów - zwraca uwagę Robert Gniezdzia, radca prawny, partner w kancelarii Chmielniak Adwokaci. Ekspert wyjaśnia, że „działanie bez żadnego trybu” nie będzie przestępstwem, jeżeli działania te podejmowane były w interesie społecznym. Zwraca jednak uwagę, że w przepisach ustawy karnej nie znajdziemy definicji interesu społecznego, co otwiera nieograniczone możliwości interpretacyjne i obszerne pole do prokuratorskiej uznaniowości.

W uzasadnieniu czytamy, że celem nowelizacji jest wyłączenie bezprawności czynu polegającego na naruszeniu obowiązków służbowych lub innych przepisów przez osobę działającą na rzecz zapobiegania oraz zwalczania choroby zakaźnej COVID -19. Zdaniem Roberta Gniezdzi, ustawodawca chce nas przekonać, że przekroczenie uprawnień, naruszenie przepisów lub inne działania podejmowane na rzecz zapobiegania oraz zwalczania COVID-19 mogą być rozpatrywane w kategorii zachowań podejmowanych w stanie wyższej konieczności co jest ewidentnym nadużyciem. - Przecież już dzisiaj w oparciu o art. 26 kodeksu karnego nie popełnia przestępstwa ten kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącemu jakiemukolwiek dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone przedstawia wartość niższą niż dobro ratowane - zauważa ekspert. Dodaje, że życie i zdrowie ludzkie jest dobrym najwyższym, ale jego ratowanie nie powinno uzasadniać niczyjej niekompetencji lub niedbalstwa, zwłaszcza jeśli mowa o wydatkowaniu finansów publicznych. Tak samo epidemia nie może być wymówką do chronienia nadużyć, niegospodarności czy okazją do zrobienia szybkiego interesu. Zachowanie takie powinny mieć oparcie w przepisach a ich naruszenie powinno być surowo karane także w czasie epidemii, tej czy innej.

Zmiana, która niczego nie zmieni

- Moim zdaniem definicja interesu społecznego jest kluczowa, ale jej treść będzie zmienna w czasie - zwraca uwagę Jarosław Jakub Witkowski, radca prawny. Ekspert podkreśla, że jeśli dziś rozważać odpowiedzialność któregoś z ministrów, to zapewne sąd oceni, że działanie urzędnika zmierzało do realizacji interesu społecznego. - Trudno jednak oczekiwać, że od września urzędnicy stawać będą przed temidą by zdjąć z siebie odpowiedzialność np. za zakup respiratorów, których nie było, lub niesprawdzonych maseczek (bez certyfikatów CE) - zauważa Witkowski. Dodaje, że te działania będą oceniane w innym czasie i innej rzeczywistości politycznej, co oznacza, że pojęcie interesu społecznego nabierze diametralnie innego znaczenia. Można się wtedy spodziewać, że zakup respiratorów czy maseczek nie będzie uznany za zgodny z interesem społecznym lecz wręcz szkodliwy.

- Pozostaje oczywiście prezydent, który może ułaskawić, ale pytanie, kiedy zarzuty zostaną postawione, bo na to jest dużo czasu. Ten przepis będzie raczej martwym przepisem, chyba, że tzw. dobra zmiana porządzi kolejne 20 lat. Myślę, że każdy, kto zrozumie konstrukcję przepisu będzie czuł dyskomfort, podejmując działania poza granicą prawa - podkreśla nasz rozmówca. Dodaje, że zmiana zatem niczego nie zmieni a wyobrażenie o braku odpowiedzialności w czasach COVID-19 może być całkowicie naiwne.

Problem z odpowiedzialnością także u lekarzy

Kwestia odpowiedzialności pozostaje istotna także dla lekarzy. Medycy walczą o to, aby ich odpowiedzialność za leczenie pacjentów z COVID-19 była wyłączona, bo opiera się często na terapiach eksperymentalnych. Wskazują, że wyłącza się odpowiedzialność urzędników za decyzje podejmowane podczas pandemii - np. zakupy w przetargach, a nie chroni się ratujących życie i zdrowie pacjentów. Tym bardziej, że inne kraje wprowadziły zwolnienia dla lekarzy.

Zaproponowany w środę przepis, ani uzasadnienie do nowelizacji, do lekarzy wprost jednak się nie odnoszą.