To, że rządząca partia urządzi po swojemu kolejną ważną instytucję państwową, to od jakiegoś czasu "oczywista oczywistość", żeby zacytować klasyka (Jarosław Kaczyński sprzed lat). Ale mogło jeszcze się wydawać, że pojawi się chcęć zrobienia tego w miarę przyzwoity sposób, próba pokazania, że wbrew nieżyczliwym opiniom partia ma dobrych kandydatów. Szczególnie, że cała ta akcja była podpierana kampanią medialną mającą wykazać, jak niski poziom fachowy, moralny i historyczny (orzekali za komuny) reprezentuje dotychczasowa elita sędziowska.

Czytaj:
KRS wskazała 12 kandydatów do Izby Dyscyplinarnej >>
Manowska i Zaradkiewicz wśród 7 rekomendowanych do Izby Cywilnej SN >>

KRS proponuje 20 kandydatów do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN >>

Według tego przekazu o fatalnym jej poziomie miał świadczyć przypadek sędzi, która ukradła spodnie. Było to przed laty i ta pani dawno już nie jest sędzią sądu rejonowego, a teraz sędzią Sądu Najwyższego zostanie prokurator ukarany dyscyplinarnie za odmowę zapłaty za przegląd samochodu i wymachiwanie przy tym prokuratorską legitymacją. Przewina sędzi od spodni uzasadnia wywracanie do góry nogami całego wymiaru sprawiedliwości, a przypadek prokuratora od przeglądu technicznego nie zamyka drogi do najwyższego sądu? A do tego żenujące wyjaśnienie rzecznika KRS, że być może ta sprawa już się zatarła. Być może? To KRS nie sprawda takich rzeczy przed wydaniem rekomendacji dla kandydata.

Wszystko wskazuje na to, że nie sprawdza, co potwierdza wiele innych przykładów z najnowszej akcji niminacyjnej. Jak choćby rekomendacja dla prokuratora, którego decyzję o przesłuchaniu w szpitalu rodzącej kobiety Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał za torturę i nakazał polskiemu państwu wypłacenie tej pani odszkodowania.

Fatalnie o tej procedurze świadczy też to, co wydarzyło się wokół rekomendacji dla Kamila Zaradkiewicza. Sam minister Ziobro przyszedł na posiedzenie KRS, co nie jest jego zwyczajem, by wspierać kandydaturę dyrektora ze swojego ministerstwa, wcześniej zasłużonego w uzasadnianiu demontażu Trybunału Konstytucyjnego. A przede wszystkim,  by bronić go przed homofobicznymi atakami posłanki zasiadającej w Radzie z ramienia Sejmu. Do tego to żenujące oświadczenie kandydata, odczytane przez ministra, że nigdy nie miał i nie ma poglądów, o które był oskarżany. No i to ta replika posłanki, że ten kandydat napisze każde oświadczenie, by tylko uzyskać upragnione stanowisko. Świetna rekomendacja dla sędziego Sądu Najwyższgo.

Czytaj: Kamil Zaradkiewicz zostanie sędzią SN, mimo kontrowersji >>

Kamil Zaradkiewicz, który ledwo dostał rekomendację, to nawet kandydat niezły merytorycznie. Niestety o wielu innych powiedzieć tego nie można. Taka krótka prawnicza ławka w PiS, czy może ta partia po raz kolejny chce pokazać, jak wspomniany na początku rzymski cesarz, że może zrobić co zechce i nie musi się z tego tłumaczyć?