Gdybyśmy zadali uczniowi liceum pytanie, kto wydaje wyroki w sprawach karnych popatrzyłby na nas z politowaniem podejrzewając, że dotknęła nas nagła amnezja po czym spokojnie odpowiedziałby, że sąd. Odpowiedz prawdziwa, ale nieprecyzyjna. Pamiętajmy bowiem, że w naszej rzeczywistości od postawienia komuś zarzutu do wydania prawomocnego wyroku mija często wiele lat. Co przez ten czas dzieje się z osobą stojącą pod zarzutami? Z odpowiedzią na to pytanie kłopot może mieć nawet student prawa. Pewnie zacząłby od zasady domniemania niewinności, ale już po chwili doszedłby do wniosku, że mówi o prawie w oderwaniu od realiów bowiem ta zasada nie traktuje o stratach ponoszonych przez lata przez osobę, która do prawomocnego wyroku musi być traktowana jako niewinna, ale sprawiedliwości nie może się doczekać.

LINIA ORZECZNICZA: Domniemanie niewinności a naruszenie dóbr osobistych >

Niewinny, ale oskarżony

Tymczasem od chwili zaistnienia sprawy karnej w mediach osoba korzystająca z ochrony, jaką zapewnia jej w/w zasada często ponosi niewyobrażalne straty. Niby jest niewinna, ale może stracić pracę lub klientów w prowadzonej działalności gospodarczej albo wiele wartościowych kontaktów międzyludzkich, jest narażona na pohańbienie w oczach opinii publicznej, uszczerbek na zdrowiu itp. Nie miejmy złudzeń: wyrok uniewinniający przywraca niesłusznie oskarżonemu dobre imię, ale nie rekompensuje wszystkich szkód, bo gdzieś w opinii publicznej zawsze pozostanie ślad wyrażający się słowami: no wiesz, to ten co był podejrzany w sprawie Iksińskiego.

Czytaj: Izba Dyscyplinarna zajmie się wypowiedzią adw. Dubois o "psim obowiązku prokuratury" >>

Dwa postępowania, ale tylko w jednym obowiązują reguły

W momencie wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów zostają wszczęte dwa postępowania. Pierwsze toczy się zgodnie z zasadami kodeksu postępowania karnego przed prokuratorem, a następnie przed sądem. Drugie, w którym nie obowiązują żadne reguły, toczy się przed sądem opinii publicznej. W pierwszym, w którym obowiązuje zasada domniemania niewinności wyrok często zapada po wielu latach. W drugim, w którym ta zasada nie obowiązuje, rozstrzygnięcie może zapaść po kilkunastu minutach, wszak mamy sieć, a w niej królują hejt i powierzchowność. Przesądzenie czyjejś winny przez opinię publiczną powoduje, że wyrok w takiej sprawie zostaje wydany natychmiast, co może wywołać skutki, które z kodeksem nie mają żadnego związku. Sąd opinii publicznej nie dostrzega problemu, bo wyroki uniewinniające stanowią ok. 3 proc. wyroków skazujących. Zatem niesłusznie przyjmuje się, że wydanie wyroku przez sąd opinii publicznej jest ryzykiem wkalkulowanym w funkcjonowanie sprawiedliwości, bowiem skoro margines pomyłek jest bardzo mały to dla dobra wymiaru sprawiedliwości trzeba podjąć takie ryzyko pochopnego oskarżania, bo bez niego nie byłoby możliwe ściganie sprawców przestępstw.

Czytaj: Strasburg: organy podatkowe związane domniemaniem niewinności >

 


Niebezpieczne ingerencje polityków

Z taką tezą można by się zgodzić zakładając, że organa ścigania we wszystkich sprawach działają profesjonalnie, a ich celem jest zawsze ściganie sprawców przestępstw. Co jednak, gdy pojawiają się inne motywy ścigania, np. gdy prawo karne staje się narzędziem w represjonowaniu osób niewygodnych dla władzy? Najlepszym przykładem są sprawy polityczne. Takiej definicji nie ma w kodeksie karnym. Ale wystarczy rozejrzeć się wokół by zobaczyć, że takich spraw jest niemało. Naszym zdaniem sprawą polityczną jest sprawa, w której motywem podejmowania działań prawnokarnych przeciwko danej osobie nie są jej czyny będące przedmiotem zarzutów, lecz jej inne zachowania, które powodują, że jest ona niewygodna dla rządzących. Zdarza się, że zarzuty są stawiane danej osobie bez uzasadnionych podstaw faktycznych albo gdy sprawa osoby pozostającej w opozycji do władzy jest wszczynana, zaś w takim samym stanie faktycznym zwolennikowi władzy nie są stawiane zarzuty.

Przypomnijmy sobie, jak kilka przedstawicielek ruchu kobiecego powiesiło w miejscu publicznym obrazek Matki Boskiej w tęczowej aureoli. Konsekwencją było postawienie im zarzutów obrazy uczuć religijnych, upokarzające przesłuchania, a następnie proces. Wyobraźmy teraz sobie hipotetyczną sytuację, że natchnienie twórcze dopada prezesa rządzącej partii, który maluje obraz z podobnym motywem, a następnie umieszcza go na drzwiach swojego parafialnego kościoła. Dalsze zdarzenia łatwo sobie wyobrazić. W podzięce za stworzenia wybitnego dzieła autora odwiedziłby proboszcz, obraz zostałby skierowany na wystawę sztuki sakralnej, a twórcy przyznano by nagrodę specjalną za głoszenie filozofii pojednania.

Prokuratura ściga nielubianego adwokata lub sędziego

Sytuacją, gdy karne zarzuty stawiane są bez dowodów uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa (tak stanowi art. 303 par. 1 KPK) najlepiej obrazuje sprawa adw. Romana Giertycha. W jego sprawie kilka sądów wypowiedziało się o braku prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa czego konsekwencją powinno być umorzenie postępowanie. Tymczasem zamiast pogodzić się z porażką prokuratura szykuje kolejne zarzuty, które - jak głosi wieść gminna – są podobnie wysokiej jakości jak te pierwsze. Podobnie przedstawia się sprawa sędziego Igora Tuleyi, w której Izba Dyscyplinarna odmawia zgody na jego zatrzymanie nie dopatrując się w jego zachowaniu żadnego czynu zabronionego, a prokurator - zamiast odstąpić od oskarżenia - podtrzymuje zarzuty.

Czytaj: Dubois i Stępiński: Prokuratura dwóch prędkości >>

Zamrażarka „domniemania niewinności”

W zamrażarce „domniemania niewinności” można trzymać podejrzanego latami zanim będzie mógł przed sądem dowieść swojej niewinności. Ale nawet celowe przewlekanie śledztwa nie naraża prokuratora na żadne ryzyko, bo jest to trudne do udowodnienia, a chętnych do poprowadzenia takiego śledztwa może zabraknąć. Zatem hulaj dusza piekła nie ma. Czyniąc z prawa karnego narzędzie odwetu politycznego i niszczenia niewygodnych karier prokurator może czyjąś działalność publiczną lub zawodową pochować żywcem. Na pytanie jak temu zapobiec odpowiedz jest prosta: apolityczna i niezależna od władzy wykonawczej prokuratura. Obecnie utopia w czystej postaci.

Sądowy nadzór śledztw?

Ponieważ żadna władza nie trwa wiecznie uważamy, że ciekawym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie do procesu karnego na etapie śledztwa nadzoru sądowego, w ramach którego specjalny sędzia kontrolowałby i zatwierdzał działania prokuratury. Taki merytoryczny sądowy nadzór nad prokuraturą chroniłby obywateli przed nadużyciami śledczych. Bo przecież wystarczyłoby wprowadzić do KPK możliwość złożenia do sądu zażalenia na prokuratorskie postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Podlegałoby ono kontroli sądu i sąd mógłby je uchylić, gdyby uznał, że zgromadzony materiał dowodowy nie upoważniał do uczynienia kogoś podejrzanym. Po wydaniu takiego postanowienia śledztwo można by kontynuować, ale wyłącznie w sprawie. Podobnej kontroli powinny podlegać postanowienia o odmowie umorzenia śledztwa, co uniemożliwiałoby bezzasadne utrzymywanie stanu podejrzenia w sytuacji przeprowadzenia przez podejrzanego dowodu niewinności.

Prawo nie jest bezradne wobec polityków, dla których cel uświęca środki. Jednak, żeby prawo mogło chronić obywateli musi być tak skonstruowane by stawiać tamę tym, którzy chcą je stosować wbrew regułom logiki i przyzwoitości. Kolejność dowolna.

Autorami felietonu są adwokaci:
Jacek Dubois 

Jacek Dubois

i Krzysztof Stępiński

Krzysztof Stępiński