Wiceminister Sprawiedliwości Michał Woś zapytany o Pegasusa odparł, że nigdy o nim nie słyszał. Zatem wyjaśniamy, że Pegaz (Pegasus) to mityczny skrzydlaty koń zrodzony z krwi Meduzy Gorgony, która trysnęła, gdy Perseusz odciął jej głowę. Konia odnalazł Bellerofont, który okiełznał rumaka za pomocą złotego wędzidła otrzymanego od Ateny. Następnie pofrunął na Olimp, gdzie nie dotarł, gdyż został zrzucony z wierzchowca przez Zeusa. Wydawałoby się, że mity greckie to lektura obowiązkowa, ale jak się okazuje nie dla wszystkich.

Oprogramowanie sławne na całym świecie

Obecnie sławę większą od swojego mitycznego imiennika uzyskał Pegasus, czyli wyprodukowane w Izraelu oprogramowanie do elektronicznej inwigilacji, sprzedawane służbom rządowym na całym świecie. O nim pan minister również nie słyszał, a szkoda, bo program ten zyskuje nie najlepszą sławę na całym świecie. W Polsce, jak wynika z raportu The Citizen Lab, jest używany od listopada 2017 r., bowiem wtedy po raz pierwszy potwierdzono jego aktywność w sieci polskich operatorów komórkowych. Podczas kontroli przeprowadzonej w 2019 r. przez NIK natrafiono na fakturę świadczącą, że polskie służby zakupiły ten system. Jak się domyślamy w celu jego użycia. Ta informacja to powód by aktywnością na terenie Polski programu służącego do inwigilacji obywateli zainteresował się rząd. Tyle, że rząd nabrał wody w usta.

 

 

System używany niezgodnie z prawem

Samo posiadanie przez służby programu służącego do inwigilacji nie jest zabronione. Ale niedawno okazało się, że program ten był używany niezgodnie z prawem. Procedura karna przewiduje możliwość inwigilowania obywateli. Jest ona dopuszczalna w przypadku podejrzenia popełnienia przestępstwa i za zgodą sądu. Z publicznej wypowiedzi pani sędzi Beaty Morawiec wynika, że polska procedura karna, co potwierdzamy, nie przewiduje możliwości użycia w tym celu systemu Pegasusa bez zgody sądu. Nadto przeciwko żadnej z osób inwigilowanych Pegasusem nie były podejmowane działania prawne umożliwiając wyrażenia zgody na ich inwigilację. Dlatego zasady logiki i prawidłowego rozumowania pozwalają dojść do wniosku, że co najmniej w kilku przypadkach Pegasus używany był nielegalnie.

 

Nie słyszeli, nie widzieli

Kiedy sprawa stała się publiczną przedstawicieli administracji rządowej dotknęła epidemia amnezji. I jak jeden mąż zaczęli składać publiczne oświadczenia, że o Pegasusie w ogóle nie słyszeli albo nie mają żadnej wiedzy o jego użyciu. Takie oświadczenia złożyli zarówno premier Mateusz Morawiecki, który z racji pełnionej funkcji sprawuje bezpośredni nadzór nad służbami, jak i wicepremier do spraw bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński, który za takie działania bezpośrednio odpowiada. Z kolejnej narracji wynika, że jeśli adw. Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek i senator PO Krzysztof Brejza byli inwigilowani to zgodnie z prawem. Ta linia obrony funta kłaków niewarta, bo gdyby tak było wystarczyłoby pokazać dokumenty, które powinny powstać w odpowiednim momencie zgodnie z przepisami KPK.

Czytaj w LEX: Wykorzystanie dowodu uzyskanego za pomocą czynu zabronionego >

Odmienną narrację w publicznych wystąpieniach przyjął senator Jan Maria Jackowski, który o Pegasusie słyszał natomiast wyraził olbrzymi żal do producenta, że władza nie została ostrzeżona, że fakt posługiwania się Pegasusem będzie można wykryć i udokumentować. Dzięki tej wypowiedzi Pegasus stał się nieoficjalnie rządowym mieniem, do którego za żadne skarby świata nikt nie chce oficjalnie przyznać się, a jak - wynika z kilku oświadczeń - nikt nigdy nie miał z nim do czynienia.

W rezultacie, zamiast powiedzieć coś sensownego przedstawiciele władzy w zaczęli wprowadzać do debaty publicznej tematy zastępczej. Na przykład, że uczciwy człowiek nie ma nic do ukrycia, a zatem gdyby był inwigilowany to nie byłoby w tym nic złego, bo inwigilacja potwierdziłaby jego kryształową uczciwość, więc po co ten raban? Albo, że być może podsłuchiwali nas obcy. Ciekawe co na to premier i wice premier? Bo jeśli obce służby zagrażały polskim obywatelom wypadałoby ich ostrzec, uniemożliwić takie działania i znaleźć winnych! Nic jednak nie wiadomo by działania takie były podejmowane. Zamiast tego jedna z posłanek dobrej zmiany poprosiła w studio TV o przedstawienie jej argumentów, że inwigilowanie miało wpływ na wybory.

Zobacz pytanie i odpowiedź eksperta w LEX: Czy pracodawca może zainstalować podsłuch w pomieszczeniach biurowych? >

Polska  afera Watergate?

Podejdźmy jednak do sprawy poważnie. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku usiłowano założyć podsłuch w sztabie wyborczym opozycyjnej Partii Demokratycznej. Konsekwencją była afera Watergate, kryzys konstytucyjny w USA i ustąpienie ze stanowiska prezydenta Richarda Nixona. Porównajmy obie sprawy. Tam usiłowano założyć podsłuch w siedzibie sztabu wyborczego, u nas podsłuchiwano szefa kampanii wyborczej największej partii opozycyjnej, a przy okazji uzyskano dostęp do jego wszystkich dokumentów elektronicznych. Z całym szacunkiem dla Polski i jej władz, ale nasz premier to jednak nie Prezydent Stanów Zjednoczonych, który za usiłowanie założenia podsłuchu u konkurencji zapłacił stanowiskiem (kilku jego podwładnych poszło siedzieć!) Zatem jest czymś naturalnym, że wszystkie osoby zamieszane w tę sprawę powinny pożegnać się ze stanowiskami, a czasu wyjaśnienia sprawy pójść na urlop. Z wynagrodzeniem zmniejszonym o połowę.

Rząd musi się z tego wytłumaczyć

Jako adwokaci domagamy się by sędziowie oceniali dowody zgodnie z zasadami logiki, wiedzy i doświadczenia życiowego, bo tak stanowi art. 7 KPK. Dlatego uważamy, że należy uwzględnić poniższe niesporne fakty.

  • Pegasus sprzedawany jest tylko rządom, a zatem inwigilowanie wybranych obywateli nie może być przedsięwzięciem prywatnym. Bowiem takie oprogramowanie, chociażby ze względu na problemy logistyczne i koszty, nie może być użyte przez pracownika na własną rękę. 
  • Żaden rząd poza polskim nie interesuje się sprawami prowadzonymi przez mec. Romana Giertycha, działalnością prokurator Ewy Wrzosek w Stowarzyszeniu Lex Super Omnia lub kampanią wyborczą PO.
  • W okresie inwigilacji mec. Giertych oskarżał w imieniu swojego klienta prezesa Jarosława Kaczyńskiego o popełnienie przestępstwa, wynik wyborczy PO decydował o zachowaniu posad przez członków rządu, zaś Lex Super Omnia jest jedną z niewielu niezależnych od rządu organizacji.
  • Stara zasada is fecit, cui prodest (ten uczynił czyja korzyść) jasno wskazuje na potencjalnych podejrzanych w tej sprawie. Nadto podsłuchiwanie adwokata w sprawach objętych tajemnicą obrończą to szczyt bezprawia, ponieważ Kodeks postępowania karnego ustanawia dwie święte tajemnice, do których nikt nie ma dostępu. Są to tajemnica obrończa i tajemnica spowiedzi. Podsłuchiwać adwokata to tak samo jak zamontować podsłuch w konfesjonale!

  


Jest wysoce prawdopodobne, że funkcjonariusze publiczni, którzy bezprawnie inwigilowali wybranych obywateli mogli dopuścić się czynów wypełniających znamiona ustawowe kilku przestępstw. Poza przekroczeniem uprawnień przez funkcjonariusza publicznego działającego w celu osiągnięcia korzyści osobistej (art.  231 par. 2 KK, kara do 10 lat pozbawienia wolności) należy rozważyć odpowiedzialność z art.  267 par. 1 KK (nielegalne uzyskanie informacji poprzez podłączenie się do sieci informatycznej) i zwykłą niegospodarność, bo wydatek na zakup Pegasusa nie miał żadnego uzasadnienia. Przy okazji należy ustalić skąd pochodziły środki na jego zakup! Wreszcie nie można wykluczyć, że sprawcy działali w ramach zorganizowanej grupy przestępczej (art.  258 KK, czyli z przepisu, na podstawie którego skazano szefów Pruszkowa i Wołomina.) Chyba źle się dzieje w państwie duńskim!

Czytaj: Dubois i Stępiński: Prokuratura dwóch prędkości>>

Biorąc pod uwagę konsekwencje prawne wysoce prawdopodobnej bezprawnej inwigilacji za pomocą oprogramowania Pegasus trudno się dziwić, że wszyscy którzy mieli do niego dostęp skrupulatnie zaprzeczają nawet jego istnieniu. Ale sprawę kiedyś trzeba będzie wyjaśnić. Niestety prokuratura, jak to zwykle bywa w takich sprawach, w błyskawicznym tempie odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie inwigilowania prokurator Ewy Wrzosek. W ten sposób stajemy przed pytaniem jak długo jeszcze Pegasus pozostanie bezpański, bo – póki co – faktura zakupu na nikim nie zrobiła wrażenia. My wierząc w przysłowia zakładamy, że co się odwlecze to nie uciecze.

Autorami felietonu są adwokaci:
Jacek Dubois 

Jacek Dubois

i Krzysztof Stępiński

Krzysztof Stępiński