Prokuratura chce postawić zarzuty karne Prezesowi NIK Marianowi Banasiowi jednak chroniący go immunitet jej na to nie pozwala. Taka sytuacja powinna wywołać kryzys w państwie, bo nie można wykluczyć, że sprawowanie kontroli instytucji państwowych powierzono osobie pozostającej z prawem na bakier. To z kolei uprawniałoby twierdzenie, że posłowie, którzy opowiedzieli się za tą kandydaturą nie powinni podejmować decyzji trudniejszych niż wybór filmu na wieczór przed telewizorem. Póki co kryzys nadciąga, a opinia publiczna z niesmakiem obserwuje kolejne odsłony wojny politycznej na szczytach władzy.

Gdy Marian Banaś był zaufanym rządzących wybrano go na stanowisko, nie zwracając uwagi na protesty opozycji. Gdy Marian Banaś z władzą zadarł, ta chce go wyeliminować, za przewinienia, o których sygnały zlekceważyła. Z kolei opozycja broni go zapominając, że wcześniej z tego samego tytułu czyniła mu zarzuty. Wygląda na to, że to co zrobił, lub czego nie zrobił Marian Banaś nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest to czyj jest Marian Banaś.

Poważne zarzuty, wymagają sprawdzenia

Kilka dni temu Marian Banaś i jego prawnicy wydali oświadczenie do mediów.  Poinformowali, że dysponują oświadczeniami osób, które miały być nakłanianie do składania nieprawdziwych zeznań, mających obciążyć jego i jego rodzinę w zamian za korzystny wyrok. Nie mamy narzędzi by stwierdzić, czy te oskarżenia są prawdziwe i dla naszych rozważań nie jest to istotne. Sam fakt, że informacja taka została podana przez Prezesa NIK i potwierdzona min. przez jego prawnika pełniącego funkcję wiceprzewodniczącego Trybunału Stanu powoduje po stronie prokuratury obowiązek niezwykle wnikliwego jej sprawdzenia. 

Czytaj także: Dubois i Stępiński: Władza jak obraz - na pytania nie odpowiada>>

 

Gdybyśmy byli śledczymi mającymi wyjaśnić tę sprawę, zaczęlibyśmy od zastanowienia się do naruszenia jakich przepisów karnych mogło dojść? W grę wchodzą przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, czyli: nakłanianie do składania fałszywych zeznań, fałszywe oskarżenie, fałszywe dowody, czy zmuszanie świadka. Następnie sprawdzilibyśmy, kto takich działań zgodnie z oświadczeniem miał się dopuszczać bo jeśli byłby to funkcjonariusz publiczny trzeba zbadać, czy nie przekroczył swoich uprawnień.  Ocenilibyśmy także, czy chodzi o jedną osobę, czy grupę osób, a jeśli tak to czy działały one w sposób zorganizowany. Założylibyśmy, że pojedynczy policjant czy prokurator nie miałby możliwości dotarcia do wielu osób, a zatem działania te mogły mieć charakter systemowy i zorganizowany. Bralibyśmy zatem pod uwagę, że możemy mieć do czynienia ze zorganizowana grupą, której celem było popełnienie przestępstw. Na koniec zadalibyśmy sobie pytanie o cel takiego działania? Niestety nie możemy wykluczyć, że chodzi o bezprawne pozbawienie urzędu Prezesa NIK co – niejako z automatu - rodzi pytanie: czy nie mamy do czynienia z naruszeniem przepisów Rozdziału XVII Kodeksu Karnego pt. „Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej”.  W przypadku, gdyby te zarzuty potwierdziły się mielibyśmy do czynienia z polską aferą Watergate.

Nie ma politycznego trzęsienia ziemi

Dlatego zakładaliśmy, że ujawnienie takich oskarżeń powinno wstrząsnąć sceną polityczną. Jednak po upublicznieniu oświadczenia Mariana Banasia nic się nie wydarzyło, bo prokuratura, której de facto zarzucono naruszanie prawa skoncentrowała się na dementowaniu, a nie profesjonalnym wyjaśnieniu sprawy. Takie nietypowe zachowanie skłoniło nas do przyjrzenia się jak prokuratura reaguje na inne efekty pracy Mariana Banasia jako Prezesa NIK. Do jego zadań należy kontrola prawidłowości działalności instytucji państwowych, co wykonuje korzystając z umiejętności wyspecjalizowanego zespołu kontrolerów. Zakładamy, że wyniki ich pracy cechuje najwyższy stopień profesjonalizmu. Na podstawie tych raportów, Prezes NIK złożył zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw w 67 sprawach, głównie związanych z działaniem organizacji państwowych czyli przestępstw, które mogły zostać popełnione przez funkcjonariuszy obecnej władzy. Postępowania karne zostały wszczęte w zaledwie trzech sprawach, co jest oczywistym sygnałem, że władza nie jest zainteresowana wyjaśnianiem spraw, które mogą w nią uderzyć.

Prokuratura działa wybiórczo

Zastanówmy się co by się stało, gdyby te same zawiadomienia dotyczyły polityków innych opcji. Gdyby Prezes NIK oświadczył, że dysponuje dowodami, że prokuratura za czasów Platformy Obywatelskiej nakłaniała świadków do składania nieprawdziwych zeznań mających na celu fałszywe oskarżenie ważnego polityka PiS? Podejrzewamy, że postępowanie w tej sprawie zostało by wszczęte niezwłocznie, bo tak stanowi KPK. Podobnie byłoby z zawiadomieniami dotyczącymi działalności podmiotów kierowanych przez polityków opozycji.

Odkładanie na półkę zawiadomień złożonych przez Prezesa NIK oznacza triumf polityki nad prawem, bowiem przepis art. 303 KPK stanowi, że jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, wydaje się z urzędu lub na skutek zawiadomienia o przestępstwie postanowienie o wszczęciu śledztwa, w którym określa się czyn będący przedmiotem postępowania oraz jego kwalifikację prawną. Taka bierność organów ścigania może świadczyć o tym, że nie są zainteresowane ustaleniem czy doszło do popełnienia przestępstwa, a jeśli tak, ustaleniem sprawców.  Chodzi o to, że w obecnych realiach szeroko rozumiane prawo karne może służyć ochronie swoich i eliminowaniu przeciwników.

To sytuacja patologiczna i z pozoru nierealna w państwie prawa. Jednak tak dzieje się, a wyjaśnienie jak mogło do tego dojść jest dość proste. Prokuratura podporządkowana jest bezpośrednio czynnemu politykowi obozu władzy. Prowadząc sprawy przeciwko swoim politycznym przyjaciołom działałyby on wbrew własnym interesom. W przypadku sprawdzania prawdziwości oświadczeń, na które powołuje się Marian Banaś prowadziłby de facto postępowanie we własnej sprawie, bo w przypadku systemowego nakłaniania świadków do fałszywych zeznań, to zachowania jego podwładnych powinny być w pierwszej kolejności zbadane. Im więcej uników i dementi tym większe przekonanie, że z oświadczeniami coś jest na rzeczy. Opisana sytuacja pokazuje, że funkcjonuje u nas system sprzeczny z zasadą Nemo iudex in causa sua. 

Temat rozdzielenia politycznej funkcji ministra sprawiedliwości z funkcją prokuratora generalnego wraca, jak bumerang stając się niezbędnym warunkiem przywrócenia transparentności państwu.

Autorami felietonu są adwokaci:
Jacek Dubois 

Jacek Dubois

i Krzysztof Stępiński

Krzysztof Stępiński