Królowi Macedonii Antygonowi III Docanowi przypisuje się słowa „Niech mnie bogowie strzegą od przyjaciół. Z nieprzyjaciółmi sam sobie dam radę”. W podobnym tonie wypowiedział się Kardynał Armand - Jean du Plessis de Richelieu („Boże strzeż mnie od przyjaciół z wrogami poradzę sobie sam”). Politykiem, który powinien docenić mądrość króla i kardynała powinien być prezydent Andrzej Duda. Niestety w jego przypadku mamy do czynienia z zawołaniem „Boże strzeż mnie od przyjaciół, choć z wrogami też nie dam sobie rady”.  

Rzecz oczywiście dotyczy jego reakcji na wybór Joe Bidena na stanowisko Prezydenta USA, gdy nasz prezydent z przyczyn niemożliwych do zrozumienia zamiast wyborczego zwycięstwa pogratulował mu jedynie udanej kampanii wyborczej.  We wpisie na Facebooku gratulacje merytorycznie ocenił Jakub Żulczyk kończąc wpis słowami „Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem”.

Szkoda dyplomatyczna i wizerunkowa

Gdyby „sprawa Żulczyka” potoczyła się rozumnym biegiem wpis przeczytałoby kilka tysięcy osób i po kilku dniach sprawa umarłaby śmiercią naturalną. Oczywiście pozostałaby szkoda dyplomatyczna, bo prezydencki wpis nie mógł umknąć uwadze amerykańskich służb dyplomatycznych, a w konsekwencji mógł mieć wpływ na ukształtowanie oceny talentów dyplomatycznych głowy sojuszniczego państwa. Na nieszczęście naszego prezydenta do sprawy wmieszała się warszawska prokuratura, która z urzędu postawiła pisarzowi zarzut zniewagi prezydenta. W efekcie zamiast kilku tysięcy czytelników Facebooka z opinią pisarza zapoznało się kilka milionów ludzi. Co więcej to dzięki prokuraturze wpis nie został zinterpretowany zgodnie z intencją pisarza jako ostra krytyka tylko - zgodnie z narracją narzuconą przez samych śledczych - jako ocena stanu umysłowego prezydenta. W konsekwencji dzięki prokuratorskiej inwencji w setkach tysięcy polskich domów odbyła się debata dotycząca adekwatności określenia.

Czytaj także: Dubois i Stępiński: Rząd nie widział Pegasusa, ale o jego działaniu coraz głośniej >>

Niedźwiedzia przysługa prokuratury

Gdyby prokuratura wygrała tę sprawę mogłaby ocalić twarz dowodząc, że narażenie głowy państwa na ogólnonarodową śmieszność miało swój wyższy cel polegający na zniechęceniu innych osób do podobnych zachowań. Jednak przy wszczynaniu sprawy dla prokuratorów silniejsza była chęć przypodobania się władzy niż rzeczowa ocena sprawy. Typowa niedźwiedzia przysługa, której można było uniknąć, bo przed wydaniem postanowienia o przedstawieniu zarzutów wystarczało zastanowić się czy czyn literata wyczerpuje znamiona przestępstwa. Postępując wbrew procesowej logice prokuratura nie tylko podważyła swoje kompetencje, ale przede wszystkim naraziła na śmieszność tego, którego godność powinna chronić.

 


Polityk musi mieć grubszą skórę

Zgodnie z utrwaloną linią orzeczniczą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka potocznie określaną jako „zasada grubej skóry” politykom przysługuje ochrona prawna w dużo mniejszym zakresie niż innym obywatelom i tylko w najbardziej drastycznych sytuacjach. Kto jak kto ale o tej zasadzie powinna pamiętać prokuratura stawiając zarzuty Jakubowi Żulczykowi, a następnie oskarżając go. Tymczasem prokuratura w swoim zapale wniesienia oskarżenia zapomniała o wyroku w sprawie Jörga Haidera, przed laty szefa rządu Karyntii, który został nazwany idiotą po tym jak powiedział, że wszyscy żołnierze niemieccy biorący udział w II wojnie światowej walczyli o wolność i pokój. Trybunał potwierdzając, że określenie „idiota” - jakże bliskie „debilowi” - ma charakter obraźliwy uznał, że w kontekście wypowiedzi mieści się ono w granicach akceptowalnej krytyki. Tym samym Trybunał przyjął, że dla oceny czy dana wypowiedź stanowi zniewagę konieczne jest wzięcie pod uwagę kontekstu w jakim została użyta. A polskie sądy nie mogą pomijać wyroków Trybunału.

Mocne słowa więcej znaczą w debacie

Warszawski sąd oceniał reakcję pisarza na zachowanie ważnego polityka, które - używając delikatnych określeń - dalekie było od roztropności, wręcz szkodliwe dla Polski.  Oczywiście można było w takim wypadku użyć słowa delikatniejszego, jednak w debacie publicznej czasem trzeba wstrząsnąć by wykazać swoje oburzenie i gniew, zwłaszcza gdy krytyka – co do zasady - jest słuszna. Delikatne słowa rzadko przynoszą rezultat, zaś mocne mogą spowodować swoisty skutek penitencjarny doprowadzając do tego, że nieroztropny polityk następnym razem najpierw pomyśli, a potem powie. Działanie takie może w efekcie okazać się edukacyjne i prospołeczne. Słowa nie zawsze trzeba rozumieć dosłownie o czym prokuratura zdaje się nie wiedzieć, bowiem słowo „debil” nie musi odnosić się do czyjegoś poziomu umysłowego, a jedynie – tak jak to było w tym przypadku - do szczerej oceny czynu danej osoby, co w danej sytuacji może być oceną adekwatną. Wstrząs wynikający z drastyczności wypowiedzi zamiast obraźliwy może być twórczy. Sąd wydał w tej sprawie najracjonalniejsze z możliwych orzeczenie uznając obraźliwość słowa i jednocześnie - w kontekście jego użycia - uznając znikomą społeczną szkodliwość takiego zachowania. Konsekwencje wyroku Prezydent Andrzej Duda może zawdzięczać tylko prokuraturze.

Potrzebny ten przepis w kodeksie?

Sprawa Jakuba Żulczyka powinna sprowokować dyskusję, czy w kodeksie karnym powinien znajdować się przepis przewidujący odpowiedzialność za znieważenie głowy państwa? Przepisy karne przyznają każdemu obywatelowi prawo dochodzenia swoich praw, jeśli zostanie znieważony.  Jeśli Prezydent RP z urzędu ma grubszą skórę to czy powinien on być prawnie uprzywilejowany wobec innych obywateli? Naszym zdaniem nie. Po wykreśleniu z kodeksu art. 135 § 2 obywatel prezydent musiałby podjąć autonomiczną decyzję o karnym ściganiu znieważającego w postępowaniu z oskarżenia prywatnego licząc się z możliwością przeprowadzenia dowodu prawdy. W obecnym stanie prawnym Prezydent RP jest narażony na skutki nadgorliwości urzędników państwa ze szkodą dla siebie i urzędu, który sprawuje.

Napisaliśmy ten felieton w trosce o wizerunek głowy państwa, bo gdyby w/w przepis nie istniał, prokuraturze nie udało by się Prezydenta ośmieszyć.

Autorami felietonu są adwokaci:
Jacek Dubois 

Jacek Dubois

i Krzysztof Stępiński

Krzysztof Stępiński