Jaka jest skala problemu pokazują statystyki. Asesura sądowa powróciła w 2017 r. We wrześniu tegoż roku z udziałem "starej" KRS powołano ok. 300 asesorów, większość z nich objęła już stanowiska sędziowskie - tyle, że w tym kolejnym etapie procedury brała udział obecna Rada. W grudniu 2017 r. powołano kolejnych 90 asesorów - ich sytuacja jest jeszcze "ciekawsza" bo opiniowała ich zarówno stara jak i nowa KRS (część z nich również jest już sędziami). Od 26 lutego 2019 r. do 28 września 2021 r. powołano w sumie 387 asesorów. Co ważne i co potwierdzają także "starzy" sędziowie asesorzy w sądach się sprawdzają, do tego stopnia, że trwa o nich swoista walka. Są też dość mocno obciążeni pracą, zdarza się, że ich referaty przekraczają 600, a nawet 800 spraw. 

Czytaj: TSUE: Niebyłe orzeczenia sędziów powołanych przy udziale nowej KRS>>

Spore emocje wśród asesorów wzbudziły nie tyle ostatnie wyroki TSUE czy ETPC, ile uchwała Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Isutitia", zakładająca "wyczyszczenie" sądów z "nowych" sędziów. - Pomimo istotnych, zasadniczych różnic, wszyscy zostaliśmy wrzuceni do jednego worka – asesorzy i młodzi sędziowie z sędziami Sądu Najwyższego, czy osobami nominowanymi na stanowiska sędziowskie wyższego szczebla, które np. zrobiły zawrotne kariery notując przeskok z sądów rejonowych lub nawet nigdy wcześniej nie będąc sędziami. Tymczasem zdecydowana większość sędziów i asesorów powołanych z udziałem nowej KRS ciężko pracuje „na pierwszej linii frontu” i zapewnia obywatelom realizację prawa do sądu, bez jakiegokolwiek zaangażowania w spory polityczne - mówi Prawo.pl asesor z jednego z małopolskich sądów.  

Czytaj w LEX: Konsekwencje prawne wyroku TSUE z 2 marca 2021 r. A.B. i in. przeciwko Krajowej Radzie Sądownictwa >

Ścieżka niełatwa, KRS pojawia się dwukrotnie

Żeby zostać asesorem sądowym trzeba m.in. ukończyć aplikację w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, a następnie zdać egzamin sędziowski. Tu pojawia się po raz pierwszy Krajowa Rada Sądownicza bo w terminie dwóch miesięcy od przedstawienia listy kandydatów na stanowiska asesorskie może złożyć sprzeciw wobec mianowania takiego egzaminowanego aplikanta. Od takiej uchwały przysługuje odwołanie do Sądu Najwyższego, ale jak mówią asesorzy praktycznie się nie zdarza, żeby KRS ingerowała w powołania asesorskie. Potem prezydent wręcza akty mianowanie na stanowiska asesorskie, asesor ma następnie 14 dni na objęcie stanowiska. 

Kolejny etap to awans na sędziego, bo asesor pełni obowiązki sędziego przez okres 4 lat. Na tym etapie kluczowa jest wizytacja, a więc końcowa ocena pracy asesora przez sędziego wizytatora, który jest losowany spośród sędziów z innego okręgu sądowego niż ten, w którym orzeka asesor. I znowu do gry wchodzi KRS, która ma ocenić, czy w świetle tej opinii kandydat zasługuje na przedstawienie do nominacji przez prezydenta. Co ważne i na co zwracają uwagę asesorzy - nie ma konkursu, a KRS decyduje tylko o tym, czy stanowisko zajmowane przez asesora powinno zostać przekształcone w stanowisko sędziowskie. - Istotne jest to, że KRS nie może przyjąć uchwały odmawiającej powołania asesora na stanowisko sędziowskie, ale gdyby miała wątpliwości co do konkretnej kandydatury, to następuje skierowanie sprawy do tzw. lustracji, a więc na potrzeby postępowania przed KRS poddaje się kandydata ocenie nie przez jednego sędziego wizytatora, ale przez trzech sędziów wizytatorów wylosowanych spośród sędziów pochodzących w ogóle spoza apelacji, w której orzekał asesor sądowy - mówi jeden z rozmówców Prawo.pl. 

- Jest ogromna zapaść kadrowa wśród orzeczników, na około 10 tys. etatów sędziowskich, nie jest obsadzonych ok. 1000 etatów, co oznacza, że brakuje 1/10 sędziów w Polsce. Jeśli chodzi o asesorów to czeka na nich wiele sądów rejonowych. Wynika to z tego, że Minister Sprawiedliwości nie ogłaszał konkursów do sądów rejonowych na zwolnione stanowiska, te konkursy w małej liczbie były następnie ogłaszane do sądów okręgowych i apelacyjnych. A sądy rejonowe orzekają przecież w 90 proc. spraw, które wpływają do sądów powszechnych. Wymiar sprawiedliwości opiera się na sądach rejonowych. I te sądy łakną i potrzebują asesorów, którzy obecnie rozsiani są po sądach w całym kraju i mają sporą kognicję - mówi Patryk Kępa, przewodniczący Zarządu MOZ Asystentów Sędziów KNSZZ Ad Rem, asystent sędziego (wiceprzewodniczący Prezydium Ad Rem). I dodaje, że są oni obecni postawieni pod ścianą. - Nikt się nie przejmuje co z nimi będzie, nikt o tym głośno nie mówi, a przecież mamy obecnie pierwsze rzuty procedur nominacyjnych z asesorów na sędziów i będą kolejne - dodaje. 

Czytaj: Otwarta droga do podważania wyroków frankowych>>

Niby "jak nowi", ale jest różnica

Tu trzeba powrócić to uchwały Iustitii. Zakłada ona, że skoro skład KRS jest wadliwy i obecna Rada nie tym organem, który wynika z konstytucji, to jej podejmowane przez nią uchwały są nieważne. A skoro są nieważne to nieważne są też sędziowskie awanse i nominacje. Stowarzyszenie powołuje się przy tym na wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale też europejskich trybunałów - TSUE i ETPC. 

- Choć oczywiście dostrzegamy pewne różnice prawne w procedurze awansowej sędziów i nominacji asesorów oraz znaczące różnice w szeroko rozumianej sytuacji życiowej. Bo ci ludzie przecież poszli do tej szkoły, przy tym całym systemie, które państwo proponowało, by się kształcić na sędziego. I po zakończeniu asesury albo mogli zrezygnować z tego wszystkiego co osiągnęli, ale wtedy zostali z niczym - choć były i takie przypadki oczywiście, albo wnioskowali o powołanie  na stanowisko sędziego. Więc jest różnica między nimi, a tymi, którzy będąc sędziami nic nie musieli, a jedynie chcieli awansować do sądu wyższej instancji - mówi prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.

 

Co dalej? Jakiś rodzaj weryfikacji

Pytany dalej mówi, że Stowarzyszenie poszukuje dobrego rozwiązania. - Chcemy rozmawiać z asesorami na ten temat. Na pewno z tymi, którzy są w Stowarzyszeniu Sędziów Polskich Iustitia, bo i asesorzy są zrzeszeni w naszej organizacji. Nie mamy od innych asesorów sygnałów, że są zaniepokojeni, ale jesteśmy gotowi do rozmów. Wiemy, że powrót na inne stanowisko w tym przypadku nie wchodzi w grę, potrzebne będzie powtórzenie drogi nominacyjnej i przyjęcie formuły, że do momentu powtórzenia jej - przed właściwą KRS - mogli wykonywać swoje dotychczasowe obowiązki. Ta procedura powinna być przeprowadzona priorytetowo - mówi Markiewicz. - Jestem w stanie wyobrazić  sobie taką sytuację i to było również opisywane w różnych mediach, jak z różnych względów KRS, która powinna powiedzieć "nie" nominacji asesora na sędziego, nie zrobiła tego. Chyba nie możemy zakładać, że zawsze wszystkie osoby, które są szkolą się w KSSiP nadają się na sędziego, to byłoby założenie idealistyczne. Po coś przecież przewidziano możliwość zanegowania kandydatury  - dodaje profesor.  

W jego ocenie problem jest też na wcześniejszym etapie, gdy aplikant, po zdanym egzaminie zostaje asesorem. - Tu też KRS ma swój udział, bo może wyrazić sprzeciw. Analizujemy również te sytuacje i podejmiemy stanowisko po rozmowie z asesorami - dodaje.

Asesorzy - z którymi rozmawiało Prawo.pl - weryfikacji się nie boją. Ale też wskazują na uchwałę Trzech Izb Sądu Najwyższego  z 23 stycznia 2020 r. W ich ocenie wprowadza do polskiego porządku prawnego standardy wskazane przez TSUE i konkretyzuje je. - Jednoznacznie rozróżniono przy tym sytuację sędziów Sądu Najwyższego i sędziów sądów powszechnych. Sędziowie SN - zgodnie z tą uchwałą - nie mogą w ogóle orzekać, bo do ich powołania doszło z rażącym naruszeniem prawa krajowego. Jednym z powodów jest to, że to powołanie nastąpiło pomimo orzeczonego zabezpieczenia przez Naczelny Sąd Administracyjny, który wstrzymał możliwość wykonania uchwał KRS do czasu rozpoznania odwołań od tych uchwał. Sędziów SN powoływano przy tym w czasie, gdy trwało oczekiwanie na udzielenie odpowiedzi na pytania prejudycjalne. TSUE wskazał, że stanowiło to obejście możliwości efektywnego uzyskania odesłania prejudycjalnego przez sądy krajowe. Czyli tych przyczyn było kilka - mówią. I dodają, że inaczej jest w przypadku sędziów sądów powszechnych. - Skazą ich powołania jest wyłącznie to, że KRS został obsadzony w sposób niezgodny z art. 187 Konstytucji. I to zasadnicza różnica, ponieważ sędziów sądów powszechnych nie dotyczy kwestia zabezpieczenia przez NSA, jak również odesłania prejudycjalnego, na których rozstrzygnięcie prezydent miał w świetle orzecznictwa TSUE oczekiwać przed powołaniem sędziów Sądu Najwyższego. To wszystko wziął pod uwagę SN  - podsumowuje jeden z asesorów. 

Ucierpi... obywatel

Nie mają też wątpliwości, że na całej sytuacji poza asesorami ucierpi obywatel. Już teraz nieoficjalnie mówi się, że w przypadku nowych sędziów (nie tylko asesorów) w grę może wchodzić nawet 4 mln spraw. I choć w uchwale Iustitii jest zastrzeżenie, że te orzeczenia pozostają ważne, mogą być przecież podważone, jeśli ktoś uzna, że skład miał na nie wpływ. I trudno przyjąć, że będzie inaczej. A chodzi także o drobniejsze sprawy - spadkowe, o zapłatę, czy wykroczenia drogowe. 

- Pozbawienie nas możliwości pracy to tak naprawdę jest pozbawienie obywateli możliwości uzyskania nie tylko sprawiedliwego rozstrzygnięcia sprawy, ale w ogóle jakiegokolwiek rozstrzygnięcia w rozsądnym terminie. Te sprawy nie znikną wraz z pozbawieniem nas możliwości orzekania. Są takie sądy gdzie jeden asesor czy sędzia prowadzi jednocześnie nawet i 1000 spraw. Ja mam obecnie około 350 spraw. W moim wydziale jest jeszcze dwóch innych asesorów i sędzia, który jeszcze niedawno był asesorem - czyli jest nas czwórka i jednocześnie czwórka „starych” sędziów. Gdyby okazało się, że nie możemy orzekać, to pozostała czwórka musiałaby przejąć te nasze sprawy, których jest łącznie ok. 1500 - mówi asesor z Dolnego Śląska. 

Co nagle, to po diable 

Powagę sytuacji czują też sędziowie. - W przypadku asesorów trzeba pamiętać o tym, że wykonują oni obowiązki sędziów, a tak naprawdę sędziami na próbę, którzy będą się dopiero sprawdzać. Rozciągnięcie na nich wszystkich sankcji, które wywodzi się z zarzutów podnoszonych wobec Krajowej Rady Sądowniczej mija się z celem. W tym przypadku bowiem trudno mówić o możliwości naruszenia zasad dotyczących oceny kwalifikacji merytorycznych. W przypadku asesorów jedyną rzeczywista oceną był wynik egzaminu - mówi sędzia Zbigniew Miczek z Sądu Rejonowego w Tarnowie.

I dodaje, że niedopuszczanie asesorów do orzekania to jest po prostu robieniem im krzywdy. - To będzie się też wiązać ze sporym rozczarowaniem i takim podejściem do sędziów: oni nas nie chcą, choć nie wiedzą co potrafimy. Bo przecież asesorzy ciężko pracowali, uczyli się by osiągnąć to co osiągnęli. A problemem jest tylko to, że egzamin sędziowski zdali w okresie gorących sporów dotyczących zmian w wymiarze sprawiedliwości - podkreśla. 

W podobnym tonie wypowiadała się zresztą dla Prawo.pl prof. Ewa Łętowska. Wskazała - przywołując uchwałę SN - że sytuacja asesorów jest inna bo oni, by pozostać w zawodzie, po prostu musieli wnioskować o powołanie na urząd sędziego. - Są też przecież osoby, które miały pozytywne opinie wynikające z rzetelnej oceny, w tym w szczególności z bezstronnych wizytacji. I są osoby awansowane o kilka szczebli, w podejrzanie  krótkim czasie.  Wielu sędziów jest teraz skażonych „grzechem złego urodzenia”, ale ich sytuacja nie jest jednakowa. Ten grzech jednak ciąży, a bez wniosku strony o oczyszczenie z niego, miecz w postaci wadliwości wyroku będzie cały czas wisiał nad sprawą - wskazała. 

Czytaj: Prof. Łętowska: Grozi nam podważanie wyroków, a frankowicze stali się zakładnikiem władzy>>