Chodzi o projekt rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę  oraz wysokości minimalnej stawki godzinowej w 2021 r., który został dziś opublikowany na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Przewiduje on podwyżkę płacy minimalnej do 2800 zł i minimalnej stawki godzinowej – do 18,30 zł. Tym samym minimalna płaca od 1 stycznia miałaby odpowiednio wzrosnąć - z obecnych 2600 zł i 17 zł.

 


Rząd chce dać więcej niż wyniesie inflacja

Co ciekawe, w uzasadnieniu do projektu rząd napisał, że przy obliczeniu wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę pominięty został wskaźnik weryfikacyjny. Wskaźnik ten ma zastosowanie w przypadku rozbieżności pomiędzy rzeczywistym a prognozowanym na rok poprzedni wzrostem cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem. W 2019 r. rzeczywisty wzrost cen (102,3 proc.) odpowiadał prognozowanemu (102,3 proc.).- W przyjętych przez Radę Ministrów w dniu 28  lipca br. „Założeniach projektu budżetu państwa na rok 2021” przewidziano następujące prognozy: średnioroczny wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych – 101,8 proc., realny przyrost PKB –4,0 proc. Wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2021r. obliczona jako obligatoryjne minimum wynikające z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę powinna wynosić co najmniej 2716,10zł, natomiast minimalna stawka godzinowa –17,80 zł – czytamy w uzasadnieniu.

Pensję minimalną na takim poziomie proponowali  pracodawcy w sytuacji, gdy niemożliwe byłoby zamrożenie płacy minimalnej z uwagi na skutki epidemii dla gospodarki.

Rząd przewiduje, że podwyżka płacy minimalnej będzie dotyczyła:

  • pracowników otrzymujących wynagrodzenie na poziomie minimalnego wynagrodzenia za pracę  - ok. 1,7 mln osób
  • pracodawców, w tym przedsiębiorców zatrudniających pracowników oraz zleceniobiorców - ok. 2 mln pracodawców, w tym ok. 1,8 mln mikroprzedsiębiorców.

 

Według szacunków Rady Ministrów, podwyższenie wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę do kwoty 2800 zł spowoduje wzrost wydatków budżetu państwa w 2021 r. dodatkowo o ok. 385,76 mln zł w skali roku, z tytułu finansowania niektórych wynagrodzeń, składek i świadczeń, których wysokość relacjonowana jest do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę, z tego:

  • składki na ubezpieczenia społeczne osób duchownych (ok. 12,66 mln zł),
  • składki na ubezpieczenie emerytalne osób sprawujących osobistą opiekę nad dzieckiem (ok. 1,06 mln zł),
  • składki na ubezpieczenie emerytalne i rentowe osób przebywających na urlopach wychowawczych(ok. 3,74mln zł),
  • wynagrodzenia za pracę skazanych (ok. 12,03 mln zł),
  • składki na ubezpieczenie zdrowotne za strażaków Państwowej Straży Pożarnej w służbie kandydackiej (ok. 0,20mln zł),
  • składki na ubezpieczenie zdrowotne za funkcjonariuszy Służby Więziennej w służbie kandydackiej (ok. 0,026mln zł),
  • składki na ubezpieczenia emerytalne, rentowe i wypadkowe oraz na ubezpieczenie zdrowotne osób wykonujących pracę na podstawie umowy uaktywniającej (ok. 2,44 mln zł),
  • świadczenia pielęgnacyjne wraz ze składkami emerytalno-rentowymi, zdrowotnymi oraz kosztami obsługi (ok. 353,6 mln zł).

 

- Powyższe skutki finansowe zostały określone na podstawie informacji Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a także informacji przekazanych przez właściwych ministrów oraz Prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Podane wyżej skutki finansowe będą realnie niższe, gdyż część wydatków wpłynie do budżetu państwa w postaci podatku dochodowego od osób fizycznych. Wzrost wydatków budżetu z tytułu finansowania niektórych wynagrodzeń, składek i świadczeń, których wysokość jest relacjonowana do wysokości minimalnego wynagrodzenia nie został ujęty w tabeli wpływu. W odniesieniu do proponowanej wysokości minimalnej stawki godzinowej dla określonych umów cywilnoprawnych (18,30 zł), nie jest możliwe oszacowanie skutków finansowych wynikających z podwyższenia tej stawki w 2021 r., z uwagi na brak danych – czytamy w dołączonej do projektu ocenie skutków regulacji (OSR).

Ustalenie pensji minimalnej na rok 2021 w drodze rozporządzenia to efekt braku porozumienia w Radzie Dialogu społecznego, co potwierdził rząd w OSR stwierdzając, że „nie jest możliwe rozwiązanie problemu poprzez działanie pozalegislacyjne”.

W projekcie proponuje się więc ustalenie wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę na poziomie 2 800 zł (co oznacza wzrost w stosunku do wysokości obowiązującej w roku bieżącym o 7,7 proc. oraz relację do prognozowanego na 2021 r. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej na poziomie 53,2 proc.) i minimalnej stawki godzinowej dla określonych umów cywilnoprawnych na poziomie 18,30 zł.

- Utrzymujemy poziom płacy minimalnej w relacji do prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia na poziomie powyżej 50 proc. Nasza propozycja w wysokości 2,8 tys. zł to 53,2 proc. przeciągniętego wynagrodzenia. Przez ostatnie lata bardzo mocno pracowaliśmy nad podwyższeniem płacy minimalnej i doszliśmy do pułapu powyżej 50 proc., co też ma znaczenie w kontekście dyskusji na temat europejskiej płacy minimalnej. Także związkom zawodowym bardzo zależało na tym, aby płaca minimalna nie była niższa niż 50 proc. płacy przeciętnej – powiedział w poniedziałek PAP Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Zwrócił przy tym uwagę, że NSZZ "Solidarność" poparł propozycję rządu, a Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych i Forum Związków Zawodowych proponowały wyższą stawkę.
Wiceminister podkreślił, że „w okresie pandemii sytuacja gospodarcza jest trudniejsza i trzeba to brać pod uwagę”.

- Wskazywali na to także pracodawcy. Tylko Związek Przedsiębiorców i Pracodawców poparł propozycję rządową, a pozostałe organizacje pracodawców bądź chciały utrzymać płacę minimalną na poziomie tegorocznym – co musiałoby doprowadzić do zmiany ustawy, bo ustawa jest tak skonstruowana, że wymusza podwyższenie płacy minimalnej – bądź też na ustawowym poziomie minimalnym, to byłoby wówczas 2716 zł. My zaproponowaliśmy 2800 zł jako kompromis pomiędzy jedną a drugą stroną – stwierdził wiceszef Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.

Czytaj również: Mechanizm ustalania płacy minimalnej do zmiany>>

 

Kondycja gospodarki nie uzasadnia wysokiej podwyżki

- Naszym zdaniem wynagrodzenie minimalne w 2021 roku, jeśli  nie ma możliwości zamrożenia mechanizmu jego wzrostu,  powinno wynieść  2716 zł, a minimalna stawka godzinowa 17,7 zł. Takie stanowisko prezentują firmy zrzeszone w Lewiatanie, które regularnie pytaliśmy o opinię w tej sprawie – mówi dr hab. Jacek Męcina, prof. UW, przewodniczący Zespołu budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych Rady Dialogu Społecznego i doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.

Według prof. Męciny, obecna sytuacja gospodarcza nie uzasadnia znaczącego wzrostu wynagrodzenia minimalnego. - Jeśli przy ustalaniu płacy minimalnej na 2020 rok rząd argumentował, że „biorąc pod uwagę sytuację na rynku pracy i utrzymującą się dobrą koniunkturę gospodarczą rząd postanowił o ustaleniu płacy minimalnej na jeszcze wyższym poziomie, właśnie 2600 złotych”, trudno znaleźć merytoryczne uzasadnienie dla podnoszenia jej o więcej niż kolejne 116 złotych w dobie recesji. Już założenia do budżetu 2021 pozwalają stwierdzić, że rząd zakłada, że w 2021 nie wrócimy do PKB z 2019 roku. Prognozy NBP są jeszcze bardziej pesymistyczne – podkreśla.

W opinii eksperta Konfederacji Lewiatan, jedynym wskaźnikiem makroekonomicznym, który uzasadnia szybkie podnoszenie nominalnej płacy, jest inflacja, która od listopada 2019 r. utrzymuje się systematycznie powyżej celu inflacyjnego, z czego w I kwartale 2020 roku oscylowała wokół 4,5 proc. r/r. U źródeł tej wysokiej inflacji leżały szybko rosnące ceny żywności, a jej udział w koszykach osób nisko zarabiających jest nadreprezentowany. Z uwagi na typowe dla recesji tendencje dezinflacyjne (których obecność potwierdza prognoza Ministerstwa Finansów) ten efekt będzie wygasał, co stanowi argument za ograniczaniem skali wzrostu płacy minimalnej.

 


Wzrost płacy minimalnej zwiększy koszty pracy

Według Konfederacji Lewiatan, wzrost płacy minimalnej to odczuwalne zwiększenie kosztów pracy w bardzo trudnym czasie. Wiele firm jest teraz mocno zadłużonych w ZUS, w bankach, firmach leasingowych, u kontrahentów. Zaciągnęły długi, żeby ochronić miejsca pracy i nie zwalniać pracowników w sytuacji kryzysu. W przyszłym roku, kiedy będą musiały zacząć spłacać długi, dodatkowy nieuzasadniony wzrost kosztów może doprowadzić do opóźnionej fali upadłości.

W opinii przedsiębiorców, w świetle ostatnich doniesień Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, tylko do 21 lipca br. przedsiębiorcy zgłosili się o wsparcie dofinansowania wynagrodzeń dla niemal 3 mln pracowników. Dane Polskiego Funduszu Rozwoju mówią o wsparciu z Tarczy Finansowej dla podmiotów zatrudniających ponad 3 mln pracowników. Warto jednak przypomnieć, że utrzymanie zatrudnienia w II i III kwartale 2020 roku odbyło się przede wszystkim dzięki nadzwyczajnym oszczędnościom pracodawców i uruchamianiu oszczędności z kapitału. Oczywiście instrumenty wsparcia odegrały swoją rolę, ale pamiętać należy, że w perspektywie kolejnego roku szanse na taki zakres pomocy są małe, choćby dlatego, że interwencja w 2020 roku pochłonęła całe oszczędności Funduszu Pracy na poziomie ponad 7 mld zł.

Już sama skala interwencji publicznej świadczy, że epidemia COVID-19 uderzyła w firmy ze znaczną mocą, wiele z nich stawiając na granicy upadłości. Forsowanie zbyt wysokiego wynagrodzenia minimalnego (do których należy dodać koszty pracy) oznacza uderzenie w nie, zanim jeszcze wrócą do stanu sprzed pandemii.

 

Zbyt wysoka płaca minimalna wyprze z legalnego rynku pracy osoby najniżej produktywne

Wzrost wynagrodzenia minimalnego brutto z 2600 zł do 2716 zł oznacza wzrost kosztów pracy z 3.132,48 zł do 3.312,98 zł, a jeśli przyjąć zaproponowany przez rząd poziom 2 800 zł, jeszcze więcej. Tak znaczny  wzrost płacy minimalnej oznacza, że firmy mikro i małe, ale w warunkach kryzysowych także część większych firm będzie miało trudności z utrzymaniem zatrudnienia. Wyższe bezrobocie, czy wzrost szarej strefy, które będą konsekwencją tej decyzji,  to z kolei  mniejsze dochody z PIT i do FUS oraz większe koszty Funduszu Pracy.

Ponadto, nie można wykluczyć scenariusza, w którym wypieramy z rynku pracy niemal całe branże czy znaczną część lokalnej gospodarki. Alternatywą jest przeniesienie wyższych kosztów na konsumenta, co znajdzie ujście w wysokiej inflacji. Ostatecznie, nie można wykluczyć zwiększenia powszechności pracy w szarej strefie.

- Przy obecnym rozkładzie wynagrodzeń w gospodarce zbyt szybkie podnoszenie płacy minimalnej (716 zł w ciągu 4 lat) powoduje kompresję wynagrodzeń, zaburzając ich informacyjną funkcję. Niewielka różnica między płacą pracownika wykonującego najprostsze prace w ramach umowy kodeksowej a urzędnika, czy pielęgniarza demotywuje do pracy w trudnych zawodach zwiększając ryzyko masowej emigracji i selekcji negatywnej. Podobnych skutków można oczekiwać na terenach słabiej rozwiniętych, a przez to oferujących systematycznie niższe wynagrodzenia – podkreśla prof. Jacek Męcina. I dodaje: - W dyskusjach nad płacą minimalną pojawia się argument, że dążymy do relacji wynagrodzenia minimalnego względem średniego w gospodarce na poziomie 60 proc. Już proporcja 50 proc. plasuje się bardzo wysoko w zestawieniach międzynarodowych. Co więcej, wysoki odsetek wcale automatycznie nie gwarantuje dobrostanu pracowników.

Zdaniem prof. Męciny, znacznie bardziej efektywna w długim okresie jest polityka na rzecz wzrostu produktywności w gospodarce - wówczas nawet niższe odsetki przekładają się na wyższe wynagrodzenia wśród najmniej zarabiających. Prawidłowość ta ma szczególne znaczenie w obecnych warunkach, gdy przyszłość rysuje się raczej pesymistycznie, a firmy będą przeżywać trudności związane z kryzysem COVID – 19. W tych warunkach każdy wzrost kosztów pracy oznacza ryzyko dla poziomu zatrudnienia.