- Podczas wczorajszej dyskusji na RDS, propozycja rządu zyskała bardzo ograniczone poparcie ze strony Związku Pracodawców i Przedsiębiorców i NSZZ Solidarność. Z kolei pozostałe organizacje pracodawców opowiedziały się za utrzymaniem płacy minimalnej na poziomie 2020 roku tj. 2600 zł, a ostatecznie podniesienie płacy minimalnej o mechanizm  ustawowy tj. do wysokości 2716 zł. OPZZ i FZZ podkreśliły konieczność znacznie wyższego wzrostu do poziomu 3 100 zł. Taka poważna rozbieżność wyklucza możliwość wypracowania porozumienia na poziomie RDS – mówi prof. Jacek Męcina, przewodniczący Zespołu Budżetu Wynagrodzeń i Świadczeń Socjalnych i doradca Zarządu KL.

Zdaniem Lewiatana, jeśli  nie ma możliwości zamrożenia wzrostu płacy minimalnej,  powinna ona wynieść 2716 zł. Przemawia za tym szereg argumentów.

Czytaj również: Nie ma porozumienia w sprawie płacy minimalnej na 2021 rok>>

Recesja nie pozwala na wzrost płac

Po pierwsze, recesja nie pozwala znacząco ponosić wynagrodzenia minimalnego. Jeśli przy ustalaniu płacy minimalnej na 2020 rok rząd argumentował, że „biorąc pod uwagę sytuację na rynku pracy i utrzymującą się dobrą koniunkturę gospodarczą rząd postanowił o ustaleniu płacy minimalnej na jeszcze wyższym poziomie, właśnie 2600 złotych”, trudno znaleźć merytoryczne uzasadnienie dla podnoszenia płacy o więcej niż kolejne 116 złotych w dobie recesji. Już założenia do budżetu na rok 2021 pokazują, że rząd nie zakłada w 2021 powrotu do PKB z 2019 roku. Prognozy Narodowego Banku Polskiego są jeszcze bardziej pesymistyczne. Niepewność związana z rozwojem pandemii oraz jej konsekwencjami dla gospodarki globalnie, będą korygowały te prognozy dalej w dół. Najlepszym rozwiązaniem byłoby więc utrzymanie płacy minimalnej na poziomie z 2020, gdyż recesja dotyka solidarnie pracowników i pracodawców.

Jedynym wskaźnikiem makroekonomicznym, który uzasadnia podnoszenie nominalnej płacy, jest inflacja. Od listopada 2019 roku utrzymuje się ona systematycznie powyżej celu inflacyjnego. Wynika to jednak z szybko rosnących cen żywności i nadreprezentacji jej udziału w koszykach osób nisko zarabiających. Efekt ten będzie jednak wygasał, ze względu na recesję.

 


Wzrosną koszty pracy

Po drugie, wzrost wynagrodzenia minimalnego znacząco podnosi koszty pracy w bardzo trudnym czasie, gdy firmy walczą o utrzymanie miejsc pracy. W obliczu pandemii wiele firm jest dodatkowo mocno zadłużona (ZUS, banki, firmy leasingowe, kontrahenci). Zaciągnęły długi, żeby ochronić miejsca pracy i nie zwalniać pracowników. W przyszłym roku, kiedy będą musiały zacząć je spłacać. Według danych MRPiPS, tylko do 21 lipca br. przedsiębiorcy zgłosili się o wsparcie dofinansowania wynagrodzeń dla niemal 3 mln pracowników. Dane PFR mówią o wsparciu Tarczy Finansowej dla podmiotów zatrudniających ponad 3 mln pracowników. Warto jednak przypomnieć, że utrzymanie zatrudnienia w II i III kwartale 2020 roku odbyło się przede wszystkim dzięki nadzwyczajnym oszczędnościom pracodawców i uruchamianiu oszczędności z kapitału. Oczywiście instrumenty wsparcia odegrały swoją rolę, ale pamiętać należy, że w perspektywie kolejnego roku szanse na taki zakres pomocy są małe. Wystarczy przypomnieć, że interwencja w 2020 roku pochłonęła całe oszczędności Funduszu Pracy, czyli 7 mld zł.

Już sama skala interwencji publicznej pokazuje, że epidemia COVID-19 uderzyła w firmy ze znaczną mocą, wiele z nich stawiając na granicy upadłości. Forsowanie zbyt wysokiego wynagrodzenia minimalnego (do którego należy dodać koszty pracy) oznacza uderzenie w przedsiębiorców, zanim jeszcze wrócą do stanu sprzed pandemii. Warto przypomnieć, że firmy wsparte tarczą finansową PFR są zobligowane do utrzymania zatrudnienia bez względu na wysokość płacy minimalnej. Niefrasobliwość w określaniu jej dynamiki może zatem doprowadzić do odroczonej fali upadłości. Takie obawy wynikają również z ostatniego badania przedsiębiorców realizowanego przez Lewiatana. 75 proc. badanych jest przekonana, że po trzech miesiącach wsparcia zostanie sama ze swoimi problemami, szczególnie że brakuje jasnej strategii wspierania gospodarki na najbliższe kilkanaście miesięcy.

 


Możliwy wzrost bezrobocia

Po trzecie, zbyt wysoka płaca minimalna prowadzi do wyparcia z legalnego rynku pracy osoby najniżej produktywne. Wzrost wynagrodzenia minimalnego brutto z 2600 do 2716 zł oznacza wzrost kosztów pracy z 3132,48 do 3312,98 zł. W przypadku propozycji rządu (2800 zł) jest to jeszcze więcej. To oznacza problemy z utrzymaniem zatrudnienia, głównie przez firmy mikro i małe. Konsekwencją będzie więc wyższe bezrobocie lub wzrost szarej strefy,  a to z kolei przyniesie mniejsze dochody z PIT i do FUS oraz większe koszty Funduszu Pracy.

Po czwarte, przy obecnym rozkładzie wynagrodzeń zbyt szybkie podnoszenie płacy minimalnej (716 zł w ciągu 4 lat) zaburza ich funkcję informacyjną. Niewielka różnica między płacą pracownika wykonującego najprostsze prace, a np. urzędnika czy pielęgniarza demotywuje do pracy w trudnych zawodach. Zwiększa to ryzyko masowej emigracji i selekcji negatywnej. Podobnych skutków można oczekiwać na terenach słabiej rozwiniętych, a przez to oferujących systematycznie niższe wynagrodzenia.

Prof. Męcina wskazuje, że w dyskusjach nad płacą minimalną pojawia się argument, że dążymy do relacji wynagrodzenia minimalnego względem średniego w gospodarce na poziomie 60 proc. Już proporcja 50 proc. plasuje się bardzo wysoko w zestawieniach międzynarodowych. Co więcej, wysoki odsetek wcale nie gwarantuje dobrostanu pracowników. Znacznie bardziej efektywna jest polityka na rzecz wzrostu produktywności w gospodarce – wówczas nawet niższe odsetki przekładają się na wyższe wynagrodzenia wśród najmniej zarabiających. Prawidłowość ta ma szczególne znaczenie w obecnych warunkach, gdy przyszłość rysuje się raczej pesymistycznie. W tych warunkach każdy wzrost kosztów pracy oznacza ryzyko dla poziomu zatrudnienia.