Tarcza dla turystyki nie przewiduje dla organizatorów turystyki (kod PKD 79.12.Z), czyli biur podróży, które organizują imprezy turystyczne, ale także wycieczki szkolne czy pielgrzymki, zwolnień ze składek ZUS i świadczenia postojowego. Przedstawiciele branży twierdzą, że w efekcie upadną biura podróży obsługujące zagranicznych turystów (tzw. turystyka przyjazdowa).

Co więcej nie wszyscy organizatorzy turystyki wyjazdowej skorzystają z tarczy. Dla nich pomocą ma być Turystyczny Fundusz Zwrotów. Z niego mają być zwracane pieniądze za odwołane wyjazdy. Tyle, że te pieniądze za 6 lat będzie trzeba zwrócić, a małe biura obawiają się, że nie będą miały z czego. W efekcie touroperatorzy w mediach społecznościowych o tarczy piszą tak: śmiech na sali, branża umarła, bo związano jej ręce, kazano czekać na cud i zapomniano, że istniejemy. Nie brakuje też słów, których nie wypada cytować.

Czytaj więcej o wszystkich rodzajach wsparcia z tarczy dla turystyki >>

 

Wykluczeni przez kod PKD

Tarcza turystyczna przewiduje zwolnienie ze składek ZUS i świadczenie postojowe, ale pod pewnymi warunkami. Jeden z nich to prowadzenie przeważającej działalności o określonym kodzie PKD. Do sektora turystyki można przypisać ich aż 31 kodów. Ustawa z 17 września 2020 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 wymienia tylko 11, ale świadczeniem postojowym objętych będzie tylko siedem. Wśród nich nie ma kodu 79.12Z obejmującego organizatorów turystyki. Co to oznacza?

Upadną biura podróży ściągające turystów do Krakowa, Gdańska, Warszawy

Andrzej Wnęk z Oddolnej Inicjatywy Ratowania Turystyki mówi wprost: nasze biura upadną, a polski rynek przejmą firmy zagraniczne, które dostają wsparcie od swoich rządów.  Łukasz Adamowicz, wiceprezes Stowarzyszenia Organizatorów Incentive Travel (SOIT), zwraca uwagę, że brak pomocy dla dużej części firm z przemysłu spotkań i turystyki przyjazdowej może oznaczać straty dla gospodarki.

Dlaczego? Biura podróży, które zajmują się turystyką przyjazdową, ściągają turystów np. z Japonii, Izraela, Hiszpanii. Oni zostawiają w Polsce więcej pieniędzy niż nasi rodacy. Turysta z zagranicy płaci za nocleg, posiłki w restauracji, przewodnika, bilety wstępu, autokar, ale także kupuje pamiątki. -  W efekcie wkład turystyki przyjazdowej do PKB jest olbrzymi, o czym rządzący zapomnieli – tłumaczy Andrzej Wnęk. Dlatego Piotr Wołejko, ekspert Pracodawców RP do spraw społeczno-gospodarczych, nie ma wątpliwości, że należy chronić przedsiębiorstwa z obszarów turystyki przyjazdowej, ale także turystyki szkolnej, agencje eventowe, firmy okołotargowe (najliczniejsza grupa przedsiębiorstw tworzących przemysł targowy), organizatorów turystyki krajowej. I dodaje, że one też nie mogą liczyć na pomoc. - Firmy te zostały pominięte w zwolnieniu ZUS i stoją przed trudną decyzją, czy kontynuować działalność – przyznaje Wołejko.

 


Tarczy finansowej też raczej nie będzie

Jeszcze latem podczas spotkań z przedstawicielami Ministerstwa Rozwoju branża postulowała o uruchomieniu tarczy finansowej dedykowanej branży turystycznej. Część firm nie mogła skorzystać z tarczy finansowej dla małych i średnich firm PFR, bo na dzień 31 grudnia nie zatrudniała ani jednego pracownika. Z naszych informacji wynika jednak, że obecnie, nie są prowadzone żadne rozmowy z PFR. – Politycy zajęli się ustawą futerkową, bronią branży, której udział w PKB jest znikomy, a nas zostawili – ocenia Andrzej Wnęk. Jedynie organizatorzy turystyki wyjazdowej będą mogli skorzystać z tarczy dla turystyki, ale i tak nie wszyscy.

Turystyczny Fundusz Zwrotów dobry nie dla wszystkich

Kodem 79.12.Z. objęte są też biura organizujące wyjazdy dla Polaków za granicą. Dla nich problemem jest konieczność zwrotu pieniędzy za imprezy, do których nie doszło z powodu pandemii.  Za sprawą tarczy antykryzysowej z 31 marca, zwrot może nastąpić po 180 dniach od powiadomienia od odstąpieniu. Zatem za te imprezy, do których nie doszło w marcu, zwrot powinien nastąpić we wrześniu. Branża nie ma tych pieniędzy, bo już je wydała – musiała zapłacić zaliczki zagranicznym kooperantom, a ci ich nie zwracają.

Dlatego ustawa z 17 września powołuje Turystyczny Funduszu Zwrotów (TFZ), do którego ma trafić 300 milionów złotych. Organizator turystyki będzie musiał za pośrednictwem systemu teleinformatycznego złożyć do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wniosek o udzielenie wypłaty wraz z wykazem umów, od których podróżni odstąpili z powodu epidemii. Tyle, że warunkiem udzielenia wypłaty jest dokonanie przez organizatora wpłaty w wysokości 7,5 proc. łącznej wartości wypłat oraz wniesienie opłaty w wysokości 2,5 proc. łącznej wartości wypłat objętych tym wnioskiem dla mikro, małych i średnich firm, oraz 4,1 proc. dla dużych. Ponadto pieniądze wypłacone klientom przez TFZ będzie trzeba zwrócić po sześciu latach. – Biura muszą obecnie kalkulować, czy w przyszłości, która jest jedną wielką niewiadomą, będą mieli przychody, które pozwolą im się wywiązać z zaciągniętych wobec Funduszu zobowiązań – ocenia Andrzej Wnęk.

Piotr Wołejko dodaje, że działalność organizatorów turystyki w czasie pandemii przypomina ruletkę. -  Ogromne ryzyko wynika z faktu, że przygotowując imprezę na zlecenie klienta, organizator inwestuje pieniądze u podwykonawców. Gdy jednak klient ją odwołuje w przypadku wystąpienia nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności, organizator ma ustawowy obowiązek 100 proc. zwrotu. W dobie pandemii imprezy są odwoływane bardzo często, dlatego wiele firm powstrzymuje się przed wznowieniem działalności. Zmiany umożliwiają obniżenie tego ryzyka, ale poprzez zamiany straty na oprocentowany wieloletni kredyt – wyjaśnia Wołejko. Część przedstawicieli branży przyznaje, że na taki kredyt stać będzie tylko dużych graczy. Mali znikną z rynku.