Rejestrowanie statków w państwach posiadających tzw. tanie lub wygodne bandery, takich jak np.: Bahamy, Boliwia, Jamajka, Cypr, Panama, Malta i Bermudy, to często stosowany zabieg. Powodem są przede wszystkim oszczędności.

 

Będą zmiany w opodatkowaniu marynarzy>>

 

Rozmycie odpowiedzialności

- Jest tak ze względów kosztowych. Inspekcje statków i certyfikaty bezpieczeństwa kosztują, i to niemało, w państwach tanich bander te wymagania są minimalne, terminy inspekcji rzadsze lub nie ma ich wcale - tłumaczy dr hab. Mateusz Pilich z  Instytut Prawa Międzynarodowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje. że do tego dochodzi jeszcze element odpowiedzialności cywilnej za posługiwanie się statkiem, czyli o koszty ratownictwa, pokrywane solidarnie przez armatorów statków uczestniczących w wypadku, koszty wypadków przy pracy marynarzy.


- Istnieje ciekawy proceder swego rodzaju dzierżawienia (czarteru) statków na spółki celowe, które przyjmują do operacji sam statek - bez załogi, którą okrętuje zupełnie inna spółka. A właścicielem statku jest jeszcze kto inny. Wszystko po to, aby podzielić ryzyko i w razie jakiegokolwiek zdarzenia stracić jak najmniej pieniędzy - podkreśla dr hab. Mateusz Pilich - Stąd właśnie bierze się kariera tanich bander i dzielenia odpowiedzialności między kilka podmiotów. Z reguły czarterującym statek jest w ogóle spółka z egzotycznej jurysdykcji - tzw. raju spółek, spotkałem się ze spółką z Kajmanów - bo to zaciera ślady i utrudnia "przebicie zasłony korporacyjnej", czyli znalezienie tego, kto ciągnie za wszystkie sznurki i jest rzeczywistym właścicielem statku i operatorem załogi - dodaje.

 

Czasem poza prawem

To, że na polskim promie łopoce dumnie flaga Bahamów, może być kluczowe dla prawa, które jest na takiej jednostce stosowane. Zwłaszcza gdy znajduje się ona na morzu otwartym - poza terytorium jakiegokolwiek państwa.
- Powiedzieć, że na takim promie "obowiązuje prawo Bahamów", to trochę uproszczenie, bo tak naprawdę nie obowiązuje tam żadne prawo. Bywają zaś stosowane różne prawa, zależnie od tego, jaki jest problem do rozwiązania. Na pewno nie wpływa to na formalności paszportowe ani status pasażerów. Wejście na pokład promu w Gdyni nie przenosi nas w czarodziejski sposób na rajską wyspę, choćby dlatego, że wody portowe to część terytorium państwa przybrzeżnego - dalej jesteśmy w Polsce, pod jej jurysdykcją - tłumaczy dr hab. Mateusz Pilich.

 

 

 

Na promie nie spełnimy też raczej marzeń o ślubie w egzotycznym państwie, bo - jak tłumaczy Mariusz Królczyk, prawnik zarządzający w kancelarii Griffin, specjalizującej się w prawie morskim - wbrew panującym przekonaniom, kapitan statku nie może udzielać ślubu, szczególnie na morskich statkach handlowych. Ale już na statku prywatnym bywa to możliwe i wtedy - co do zasady -  obowiązuje prawo państwa bandery, choć pozostaje jeszcze później kwestia uznania tego w krajach obywatelstwa świeżo upieczonych małżonków.

 

Problem z jurysdykcją

Dużo większe problemy mogą pojawić się, gdy na statku dojdzie do popełnienia czynu zabronionego. Zwłaszcza gdy stanie się to poza portem, na pełnym morzu.

- Jeśli do przestępstwa dojdzie w porcie, na wodach wewnętrznych lub gdy statek przepływając przez morze terytorialne, opuścił wody wewnętrzne obowiązują przepisy prawa karnego państwa nadbrzeżnego. Tu państwo bandery ma niewielkie znaczenie - tłumaczy Mariusz Królczyk. Dodaje, że szczególnie niebezpieczne w tej kwestii są przepisy antynarkotykowe, które w niektórych krajach mogą być bardzo surowe łącznie z karą śmierci - przykładowo w Tajlandii samo przebywanie wśród osób będących pod wypływem narkotyków może być już karane.

 

Inaczej jest w sytuacji, gdy do przestępstwa dojdzie na statku, który tylko przepływa przez morze terytorialne - w takim przypadku w zależności od przestępstwa albo będzie obowiązywało prawo państwa bandery, albo prawo państwa nadbrzeżnego. W takiej sytuacji państwo nadbrzeżne - jak podkreśla ekspert - może wykonywać swoją jurysdykcję, jeżeli:

  • kapitan statku, przedstawiciel dyplomatyczny lub urzędnik konsularny państwa bandery statku zwraca się do miejscowych organów z prośbą o pomoc; lub
  • podjęcie takich działań jest konieczne do zwalczania nielegalnego handlu narkotykami lub substancjami psychotropowymi.

 

Jeszcze inaczej jest, gdy czyn zabroniony zostanie popełniony na morzu otwartym. Tu już obowiązywać będzie prawo państwa bandery.

- Ewentualne ograniczenie w tym zakresie ma prawo wizyty i rewizji, ale może być ono stosowane tylko w wyjątkowych przypadkach, jak np. handel ludźmi, piractwo, a sama rewizja może być dokonana tylko przez okręty wojenne - tłumaczy Mariusz Królczyk. - Warto również zwrócić uwagę na fakt, że gdyby doszło do wypadku morskiego na morzu otwartym, to tutaj pociągnięcie do odpowiedzialności karnej  takiej osoby może nastąpić wyłącznie przed władzami sądowymi lub administracyjnymi państwa bandery albo państwa, którego obywatelstwo posiada ta osoba - podkreśla Królczyk.

 

Właściwość sądu i stosowane prawo warto wpisać do umowy

Państwo bandery będzie miało wpływ również na sytuację pracowników na statku, choć kwestie te można modyfikować w umowie lub zbiorowych układach pracy. Jeżeli jednak nie zostanie to sprecyzowane, zastosowanie będzie miało prawo państwa bandery.

- Bardzo doniosłe znaczenie w morskim prawie pracy ma Konwencja o pracy na morzu (Konwencja MLC) z 2006 r. Wysypy Bahama są także stroną Konwencji. Konwencja reguluje większość spraw związanych z pracą na morzu, w niektórych przypadkach odsyła jednak do prawa państwa bandery. Przykładowo prawo bandery może ograniczyć zobowiązania armatora do pokrywania kosztów opieki medycznej i zakwaterowania z wyżywieniem oraz kosztów pogrzebu w zakresie w jakim zobowiązania te przejmują władze publiczne - tłumaczy Mariusz Królczyk.