Czy rzeczywiście jest tak – jak twierdzą niektórzy pełnomocnicy kredytobiorców – że „wszystko jest już jasne”, „sądy polskie nie będą miały żadnych wątpliwości jak orzekać” a „sprawy są wygrane na 100 procentach”? 

TSUE dał jednoznaczną odpowiedź?

Jeśli mają oni rację, to może nie warto korzystać z pomocy wyspecjalizowanych kancelarii, lecz powierzyć sprawę najtańszemu prawnikowi, zajmującej się na co dzień wypadkami komunikacyjnymi tzw. kancelarii odszkodowawczej, albo prowadzić sprawę samemu. Do spraw oczywistych nie potrzeba przecież specjalistów. Idąc dalej, niejeden „frankowicz” zadaje sobie z pewnością pytanie, czy warto w ogóle podejmować działania czy lepiej poczekać na ruch banku. Może jednak prawdę mówią przedstawiciele banków, którzy twierdzą, że TSUE odpowiedział jedynie na kilka szczegółowych pytań, rozstrzygnięcia sądów krajowych są niepewne, a sam Trybunał będzie musiał się w tym zakresie wypowiedzieć jeszcze nie jeden raz.

Niedozwolona klauzula nie zawsze oczywista

Aby odpowiedzieć na powyższe pytania, należy najpierw wskazać co rozstrzygnął, a czego nie rozstrzygnął w swym orzeczeniu TSUE. Wobec umów „kredytów frankowych” formułuje się – zazwyczaj słusznie – różnego rodzaju zastrzeżenia. W szczególności chodzi o postanowienia dotyczące przeliczania „złotówek” na „franki” według kursu ustalanego jednostronnie przez bank. Tego rodzaju klauzule są przez większość sądów traktowane jako nieuczciwe i niedozwolone, choć mimo przeważającego orzecznictwa sądów powszechnych i Sądu Najwyższego, nadal można natrafić na wyroki, w których sądy stwierdzają, że „wszystko było w porządku”, a kredytobiorcy nic się nie należy. Niedozwolone postanowienia „kursowe” znaleźć można praktycznie w każdej „umowie frankowej”. Czasem ich nieuczciwość jest jednak widoczna na pierwszy rzut oka, tak jak w sprawie państwa Dziubaków, a nawet – w przypadku niektórych banków – można je znaleźć w rejestrze klauzul niedozwolonych prowadzonym przez UOKiK. Czasem jednak niedozwolona konstrukcja zawoalowana została w bardziej skomplikowane zapisy, których kwestionowanie wymaga prawniczego wywodu.

Tu kryje się pierwsza potencjalna rafa. Wyrok TSUE jej nie usunął, bo pytania zadane przez Sąd Okręgowy w Warszawie nie dotyczyły tego problemu. Do ominięcia tej przeszkody wystarczy dokładne przeczytanie umowy i prześledzenie procesu jej zawierania, poparte znajomością dotychczasowego orzecznictwa sądowego.

Czytaj w LEX: Niedozwolone opłaty i prowizje pobierane przez banki w umowach z konsumentami >

Raczej nieważność umowy, niż odfrankowienie

Dopiero w drugiej kolejności dochodzimy do problemu, który rozstrzygnął Trybunał, czyli co powinien zrobić sąd po stwierdzeniu, że klauzula (klauzule) „kursowe” są nieuczciwe. Na to pytanie przepisy nie dają bowiem jednoznacznej odpowiedzi. Dotychczas pełnomocnicy kredytobiorców opierali swoje żądania na argumencie nieważności całej umowy lub – zwłaszcza w przypadku kredytów indeksowanych (takich, w których kwota kredytu podana była w umowie w złotych a następnie dopiero przeliczana na franki) twierdzili, że strony wiąże umowa kredytu w PLN oprocentowanego według stawki LIBOR przewidzianej dla franka szwajcarskiego. Ostateczna ocena, czy ten drugi wariant jest dopuszczalny należy do sądu krajowego, jednak TSUE wyraźnie zasugerował, że usunięcie mechanizmu „indeksacji” z kredytu będzie prowadzić raczej do nieważności całej umowy, a nie do jej „odfrankowienia”. Należy więc zakładać, że tak zazwyczaj będą również orzekały sądy polskie.

Niebezpieczna nieważność umowy

Czy uznanie umowy kredytu za nieważną oznacza, że na „frankowiczów” czyhają jakieś dalsze pułapki? Zasadniczo nie, ale klienci banków powinni zachować ostrożność, a w razie wątpliwości skorzystać z fachowej pomocy prawnej. Nieważność umowy kredytowej oznacza bowiem, że wszelkie świadczenia (wypłacona przez bank suma na zakup mieszkania i spłacone przez klienta raty) były nienależne i powinny podlegać zwrotowi.

Obie strony mogą jednak bronić się przed zwrotem zarzutem przedawnienia. W przypadku roszczeń klienta wobec banku wynosi ono 10 lat, co oznacza, że dochodzenie rat spłaconych dawniej niż 10 lat przed wszczęciem procesu może nie być możliwe (w okolicznościach konkretnej sprawy nie można go jednak wykluczyć). Bardziej skomplikowana jest sprawa roszczeń banku wobec klienta. Z dotychczasowego orzecznictwa Sądu Najwyższego można wysnuć wniosek, że roszczenie takie przedawnia się w ciągu 3 lat od chwili wypłaty dokonanej na mocy nieważnej umowy kredytu. W praktyce oznaczałoby to, że kredytobiorca nie musi zwracać tego, co pożyczył. Z całą pewnością prawnicy banków będą powoływać się na szczególny charakter tej sytuacji i sankcji niezwiązania konsumenta nieuczciwym postanowieniem i próbować w ten sposób zabezpieczyć roszczenia o zwrot kwoty kredytu.

Czytaj w LEX: Nowe zasady doręczania pism procesowych po reformie postępowania cywilnego z lipca 2019 r.  >

 

Banki łatwo nie zgodzą się na "darmowy kredyt"

Z całą pewnością natomiast w przypadku nieważności umowy nie ma podstaw prawnych, aby bank dochodził od klienta zastrzeżonych w umowie odsetek, opłat i prowizji. Wpłacone z tego tytułu sumy powinny podlegać zwrotowi. Już teraz jednak z wypowiedzi przedstawicieli Związku Banków Polskich jasno wynika, że bankierzy tak łatwo nie zgodzą się na „darmowy kredyt” dla osób, z którymi zawarli nieuczciwe umowy. Słyszymy o dochodzeniu „wynagrodzenia za korzystanie z cudzego kapitału”. Można również wyobrazić sobie jeszcze dalej idące pomysły, jak np. dochodzenie przez bank nie wypłaconej kwoty pieniężnej, lecz równowartości nabytej nieruchomości z argumentacją, że kredytobiorca wzbogacił się na zakupie nieruchomości za pieniądze banku.

Częściowo jest to straszak na setki tysięcy osób, które dotychczas nie wystąpiły z pozwami. Im dłużej będą one czekały, tym większa część ich roszczeń ulegnie przedawnieniu. Nie można jednak tych argumentów zupełnie lekceważyć i nie każdy sąd samodzielnie znajdzie sposób na ich odparcie. Tu zapewne koncentrować się będą sądowe batalie i tu potrzebna będzie specjalistyczna wiedza. Brak jest bowiem w przepisach i dotychczasowym orzecznictwie podstaw do formułowania przez banki tego typu roszczeń.

Zobacz w LEX:

Zmiany opłat sądowych w związku z reformą KPC >

Kalkulator opłat sądowych po reformie KPC >

Łatwiej będzie o korzystny wyrok

Na koniec należy jednak powiedzieć, że przyszłość rysuje się dla „frankowiczów” optymistycznie, a czwartkowe orzeczenie niewątpliwie przejdzie do historii kształtowania się relacji konsumentów z wielkimi korporacjami. TSUE wprost wykluczył bowiem tego typu koncepcje, jak zastępowanie kursu waluty z tabeli banku kursem średnim NBP (przy zachowaniu kredytu jako frankowego, co oznaczało jedynie zwrot tzw. spreadu) czy utrzymanie umowy w mocy wbrew woli kredytobiorcy pod pozorem ochrony jego interesu. Pojawiały się one dotychczas w części krzywdzących dla „frankowiczów” orzeczeń polskich sądów. Głównie z tych powodów uzyskanie korzystnego wyroku będzie obecnie o niebo łatwiejsze.

 

Autor: Artur Sidor,  jest radcą prawnym reprezentujących kredytobiorców w sprawach „frankowych”, wspólnikiem w kancelarii Pietrzak Sidor & Wspólnicy.