Według nieoficjalnych informacji negocjacje te mają rozpocząć się w najbliższy wtorek, jednak nie poinformowano jeszcze jakie są szczegóły kompromisowej propozycji.
Jednak w piątkowych negocjacjach osiem państw, w tym m.in. Polska, Włochy i Holandia, opowiedziało się przeciwko propozycji kontrowersyjnych regulacji dot. prawa autorskiego. W efekcie piątkowego głosowania, według nieoficjalnych informacji, jest konkretna różnica między tym, co proponuje w mandacie Rada UE, czyli kraje członkowskie, a tym, co proponuje Parlament Europejski.

Czytaj: UE: Impas w pracach nad zmianami w prawie autorskim>>


Parlament Europejski ma już mandat do negocjacji, po tym jak we wrześniu ub.r. poparł projekt dyrektywy o prawie autorskim. Za propozycją opowiedziało się wtedy 438 europosłów, przeciw było 226, a 39 wstrzymało się od głosu.

Nowa dyrektywa ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Cel to m.in. walka z piractwem. Kontrowersje wywołują zwłaszcza dwa artykuły: 11, który dotyczy praw wydawców publikacji prasowych (tzw. podatek od linków) oraz 13, który mówi o odpowiedzialności platform internetowych za objętą prawami autorskimi treść.

 


W przypadku "podatku od linków” tak naprawdę nie chodzi o nową daninę, ale wprowadzenie praw pokrewnych dla wydawców prasy (z  ang.  ancillary copyrights). Drugi kontrowersyjny element projektu wprowadza  obowiązek filtrowania internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników.

Czytaj: Prof. Markiewicz: Prawo autorskie surowsze dla portali, łagodniejsze dla internautów>>

Prace trwają, mimo sprzeciwu Polski

Polski rząd opowiada się za ochroną praw autorskich, ale nie kosztem wolności w internecie. Polska sprzeciwia się również m.in. nadmiernie restrykcyjnemu ograniczaniu udostępniania treści. Takie rozwiązanie, zdaniem naszego rządu, stawia w uprzywilejowanej pozycji międzynarodowe koncerny wydawnicze i może działać na szkodę  małych i średnich wydawców, w tym wielu polskich wydawców.

Polska zawiązała koalicję z jedenastoma innymi krajami, które również sprzeciwiały się proponowanym zapisom dyrektywy. Ostatecznie jednak część państw wycofała się ze sprzeciwu. - Polska głosowała przeciwko dyrektywie w całości. Polski rząd nie akceptuje bowiem żadnych rozwiązań zmierzających do ograniczania wolności słowa w Internecie - informuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Podobnie jak Polska głosowało siedem innych państw. Mimo to COREPER udzielił rumuńskiej prezydencji mandatu do trilogu.

- Polska stoi na stanowisku, że twórcom należy się godne wynagrodzenie. Jednak mechanizmy, które mają to gwarantować nie powinny zagrażać wolności słowa. W ocenie rządu, o ile intencje wprowadzenia dyrektywy są słuszne, to sposób ich implementacji naraża nas na ryzyko ograniczania wolności słowa i stwarza niebezpieczny precedens automatycznego filtrowania treści, który może być w przyszłości wykorzystany niezgodnie z jego pierwotnym celem – mówi wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Paweł Lewandowski. Dodaje, że teraz inicjatywa leży już wyłącznie w Parlamencie Europejskim. - Tylko europosłowie mogą jeszcze wpłynąć na ostateczny kształt dokumentu. Mam nadzieję, że będą się kierować odpowiedzialnością – zaznacza.

Co dalej?

Ostateczna wersja dyrektywy może stać się obowiązującym prawem po tym, jak zostanie poddana pod głosowanie w Parlamencie Europejskim. Następnie musi zostać zaimplementowana w poszczególnych państwach członkowskich. Proces ten może zakończyć się nawet za 2-3 lata, o ile dyrektywa zostanie przyjęta jeszcze w obecnej kadencji Parlamentu.