Projekt dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym (DSM) czeka już na głosowanie w Parlamencie Europejskim. Jej kształt został wypracowany wieczorem 13 lutego 2019  przez przedstawicieli Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej (tzw. trialog) wbrew stanowisku kilku krajów, w tym m.in. Polski. 20 lutego projektem zajmował się Komitet Stałych Przedstawicieli Rządów Państw Członkowskich Unii Europejskiej Rady Europy (Coreper) organ Rady Europy. Generalnie dyrektywa ma wzmocnić prawidłowe funkcjonowania rynku wewnętrznego, a także wspieranie innowacyjności, kreatywności, inwestycji i tworzenia nowych treści, również w środowisku cyfrowym. Tyle, że zdaniem pięciu krajów: Holandii, Luksemburga, Polski, Włoch i Finlandii ostateczna treść dyrektywy nie uwzględnia w wystarczający sposób możliwości osiągnięcia tych celów. Dlatego nie mogą jej poprzeć.

 


Dyrektywa utrudni rozwój innowacji

- Uważamy, że dyrektywa w obecnym kształcie nie wspiera rozwoju jednolitego rynku cyfrowego i jest krokiem wstecz w stosunku do obecnie obowiązujących na nim rozwiązań. W szczególności ubolewamy nad tym, że Dyrektywa nie zapewnia właściwej równowagi pomiędzy ochroną podmiotów uprawnionych, a interesami obywateli oraz przedsiębiorców Unii Europejskiej. Z tego względu istnieje ryzyko, że projektowane rozwiązania będą raczej utrudniać rozwój innowacyjności niż go promować oraz że będą mieć negatywny wpływ na konkurencyjność Europejskiego Jednolitego Rynku Cyfrowego - napisano w oświadczeniu. Ponadto, zaznaczono, że niejasność pojęć i terminów użytych w dyrektywie, będzie powodowała niepewność dla wielu zainteresowanych stron i w rezultacie może naruszać prawa obywateli Unii Europejskiej. Mając na uwadze powyższe nie możemy wyrazić swojego poparcia dla proponowanego tekstu Dyrektywy - podsumowano.

Dwa kontrowersyjne artykuły

Kontrowersje wzbudzają dwa artykuły: 11 wprowadzający tzw. podatek od linków oraz art. 13 mówiący o filtrowaniu. Pojawia się wiele głosów, że przyjęcie ich negatywnie wpłynie na konkurencyjność całego sektora związanego z nowoczesnymi technologiami. - Zgodnie z dyrektywą platformy internetowe i aplikacje, w których użytkownicy mogą publikować treści, muszą „dołożyć wszelkich starań”, aby pozyskać licencje na wszystko, co użytkownicy mogą przesłać – czyli całą twórczość chronioną prawem autorskim na świecie. Zadanie o tyle karkołomne, co niemożliwe do wykonania - uważa Natalia Mileszyk, specjalistka ds. polityk publicznych w Fundacji Centrum Cyfrowe.

Filtrowanie treści

Art. 13, który ostatnio, wzbudził największe dyskusje, wprowadza obowiązek filtrowania internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników. Większość platform internetowych - poza tymi najmniejszymi i najnowszymi - będzie zmuszona zrobić wszystko, co w ich mocy, aby na ich platformie nie zostało opublikowane nic, co do czego nie posiadają licencji.  – Nie będą miały więc innego wyjścia jak wdrożyć filtry treści – drogie i popełniające wiele błędów - tłumaczy Natalia Mileszyk. - Jeśli sąd uzna, że wysiłki platformy w zakresie filtrowania treści i pozyskiwania licencji były niewystarczające, platforma będzie bezpośrednio odpowiedzialna za naruszenia prawa autorskiego przez użytkowników. W efekcie platformy będą więc nadmiernie blokować treści, aby nie narazić się na odpowiedzialność.

Podatek od linków

W przypadku "podatku od linków” tak naprawdę nie chodzi o nową daninę, ale wprowadzenie praw pokrewnych dla wydawców prasy (z  ang.  ancillary copyrights). W praktyce oznacza, że na korzystanie z danego artykułu  będzie  potrzebna nie tylko zgoda  samego autora, ale też wydawcy. W efekcie bez takiej zgody nie będzie można korzystać z krótkich fragmentów artykułów, tzw. snippetów. - Jak tylko dyrektywa zostanie wdrożona, internetowe korzystanie z więcej niż „pojedynczych słów lub bardzo krótkich fragmentów” artykułów informacyjnych będzie wymagało licencji – wydawcom prasowym przyznano nowe prawo pokrewne. Nie przewidziano żadnych wyjątków dla blogerów, małych firm lub organizacji non-profit – również te strony będą musiały uzyskiwać licencje - tłumaczy Natalia Mileszyk. To rozwiązanie popiera Izba Wydawców Prasy. Uważa, że jest ono korzystne przede wszystkim dla małych i średnich, także lokalnych wydawców, których nie stać na prowadzenie długotrwałych i kosztownych procesów sądowych w obronie swych praw.

Ponadto dyrektywa reguluje wiele innych kwestii. W trialogu postanowiono, że wyjątek na rzecz eksploracji tekstu i danych (text and data mining) będzie obowiązkowy. Ponadto po raz pierwszy w historii przyznano na poziomie europejskim prawną ochronę domenie publicznej – to co jest w domenie publicznej na zawsze musi w niej pozostać.