Na ostatniej prostej projektu dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym (DSM) największe kontrowersje wzbudza art. 13 mówiący o filtrowaniu. Wprowadza on obowiązek filtrowania internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników.  W piątek 8 lutego Rada Unii Europejskiej, czyli przedstawiciele rządów państw UE, doszła do porozumienia w tej sprawie.  Zgodnie z przyjętymi kryteriami z obowiązku monitorowania treści zamieszczanych przez użytkowników mają być zwolnione platformy internetowe, które spełniają wszystkie poniższe trzy kryteria: 

  • istnieją krócej niż trzy lata;
  • mają dochody niższe niż 10 milionów euro, 
  • mają mniej niż 5 milionów unikalnych użytkowników miesięcznie.

Przyjęte kryteria krytykują eksperci. Twierdzą, że obejmą niewiele podmiotów. Według Julii Redy, niemieckiej europoseł z ruchem Partia Piratów, obowiązek filtrowania treści może też objąć serwis Wykop.pl.

 


 

Kryteria dla nielicznych

- Filtrowanie treści zamieszczanych przez użytkowników na masową skalę może stać się faktem - uważa Natalia Mileszyk, specjalistka ds. polityk publicznych w Fundacji Centrum Cyfrowe. - Zaproponowane kryteria  spełnia niewiele podmiotów. Co więcej, nawet najmniejsze i najnowsze platformy, które spełniają wszystkie trzy kryteria, wciąż muszą wykazać, że podjęły „staranne działania” w celu uzyskania licencji od posiadaczy praw, takich jak wytwórnie płytowe, wydawcy książek i właściciele baz danych zdjęć, za wszystko, co mogliby zrobić ich użytkownicy. W praktyce więc wszystkie portale i aplikacje, w których użytkownicy mogą udostępniać treści, będą najprawdopodobniej zmuszone do zaakceptowania dowolnej licencji przysługującej podmiotowi praw autorskich, niezależnie od tego, jak złe są jej warunki. Wszystko aby uniknąć ogromnego ryzyka prawnego związanego z konfliktem z artykułem 13 – podkreśla Natalia Mileszczyk.

Również według Michała Boniego, europosła, przedstawione kryteria, tj. wielkość obrotów, skala zatrudnienia, czas działania firmy  nie pozwalają wyłonić jakiejś wyraźnej grupy beneficjentów. - Czy to fasadowe rozwiązanie, by móc odpowiedzieć na oczekiwania Parlamentu Europejskiego.... – zastanawia się Michał Bonii. Jego zdaniem Rada przyjęła najgorszą z możliwych wersji art. 13, i to mimo protestów Holandii, Szwecji, Luksemburga, Malty, Słowacji, Finlandii oraz Polski.

Julia Reda zauważa, że niezliczone aplikacje i witryny, które nie spełniają wszystkich kryteriów, będą musiały zainstalować filtry przesyłania obciążające użytkowników i operatorów, nawet jeśli naruszenie praw autorskich nie jest dla nich obecnie problemem. Jakie? Na przykład: fora dyskusyjne, niszowe sieci społecznościowe, a także prawdopodobnie Wykop, który istnieje od grudnia 2005 r. Nie spełnia więc jednego z kryterium.

Branżę cieszy stanowisko Polski

Cieszę się, że Polska – co po raz kolejny pokazała podczas piątkowego głosowania – stoi po stronie wolności, swobody wypowiedzi i twórczości – mówi Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska (Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego). Jego zdaniem projekt wprowadzi cenzurę, która wpłynie nie tylko na znaczne ograniczenie dostępu do informacji i wszelkiego kontentu, ale zamknięte zostaną także drzwi krajom unijnym do rozwoju cyfrowego i możliwości konkurowania z branżą nowoczesnych technologii USA czy Azji. W swoim stanowisku Polska podkreślała, że projektowane mechanizmy nie powinny zakłócać konkurencji poprzez wzmacnianie pozycji przedsiębiorstw o silnej pozycji rynkowej.

Już w lipcu ubiegłego roku, w liście do europosłów, a także premiera Mateusza Morawieckiego, sześć organizacji: Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Krajowa Izba Gospodarcza, Związek Pracodawców Technologii Cyfrowych Lewiatan, Związek Cyfrowa Polska oraz Startup Poland i  Fundacja Centrum Cyfrowe ostrzegali przed art. 13. Podkreślały, że  dostawcy  usług w internecie wprowadzą specjalnych filtrów w celu uniknięcia grożących im konsekwencji za ewentualne naruszenie praw autorskich, co może skutkować właśnie cenzurą.  Z tym stanowiskiem, w grudniu 2018 r. zgodzili się blogerzy. W liście otwartym podpisanym m.in. przez Czesława Mozila, Krzysztofa Gonciarza, Tomasza Siekielskiego czy Macieja Orłosia pisali, że bezwarunkowe przeniesienie odpowiedzialności prawnej za publikowane treści z twórców na platformy społecznościowe, na których ta treść jest publikowana – wbrew słusznym intencjom – może spowodować, że ze względu na skalę zjawiska, serwisy będą zmuszone do “prewencyjnej cenzury". -Wprowadzenie art. 13 w nieprecyzyjnym brzmieniu, zamiast chronić twórców, może im drastycznie zaszkodzić. Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której media społecznościowe zmuszone będą do prewencyjnego ograniczania publikacji użytkowników - współtwórców nowoczesnej polskiej kultury. Wspólnie sprzeciwiamy się takim regulacjom - napisali autorzy listu.

 

 

Niepewny finał negocjacji

Walka o ostateczny kształt dyrektywy będzie toczyła się podczas tzw.  trilogu.  Trzy instytucje: Rada Unii Europejskiej, Komisja Europejska i Parlament Europejski powinny w tym tygodniu wypracować ostateczną wersję projektu. Jeśli osiągną kompromis, głosowanie nad dyrektywą powinno się odbyć się na przełomie marca i kwietnia. Natalia Mileszczyk zauważa, że w ostatnich dniach różne grupy posiadaczy praw (największe w Europie przedsiębiorstwo rozrywkowe, szereg mniejszych stowarzyszeń z sektora audiowizualnego i bezprecedensowa koalicja dużych firm audiowizualnych z połową branży muzycznej) wystąpiły przeciwko projektowi dyrektywy jako całości, a w szczególności właśnie art 13. - Jest to niezwykle ciekawa sytuacja, gdyż do tej pory to właśnie ci interesariusze byli największymi zwolennikami proponowanych rozwiązań – wygląda na to, że Unia Europejska chce uszczęśliwić wszystkich tą reformą na siłę – uważa Milewczyk.

Z drugiej strony z raportu przygotowanego w 2017 r. przez Deloitte dla Stowarzyszenia Kreatywna Polska pt. "Analiza wpływu zjawiska piractwa internetowego na gospodarkę Polski na wybranych rynkach kultury" wynika, że co drugi Polak w wieku 15-75 lat korzysta z nielegalnych źródeł w sieci, choć korzystający wyłącznie z serwisów oferujących nielegalny dostęp są w zdecydowanej mniejszości. W zależności od rodzaju rynku stanowią od 6 proc. (audiobooki) do 17 proc. (książki) użytkowników. Najchętniej nielegalnie oglądamy filmy i słuchamy audiobooków. Stąd stowarzyszenie podkreśla, że art. 13 ma właśnie chronić autorów przed kradzieżą ich własności. Z wyliczeń Deloitte wynika, że z powodu piractwa Polska traci 3 mld zł PKB, a Skarb Państwa - 836 mln zł.