Na skutek pandemii i wprowadzonych w tym czasie obostrzeń, wiele firm boleśnie odczuło konieczność zamknięcia lub znaczącego ograniczenia działalności przez dłuższy czas. Część z nich zdecydowała się wkroczyć na ścieżkę sądową i walczyć o odszkodowania - przede wszystkim ze względu na to, że państwo nie wprowadziło obostrzeń w formie ustawy, a jedynie rozporządzeń. Przedsiębiorcy zostali w ten sposób pozbawieni świadczeń gwarantowanych ustawą. Choć najgorszy czas pandemii mamy już za sobą, w sprawach kierowanych do sądów dopiero teraz zapadają pierwsze wyroki. I, póki co, nie są one optymistyczne dla biznesu. 

Czytaj też: Gorzki zawód przedsiębiorców - sądy zaczynają oddalać pozwy przeciwko PFR​ >>

Do jednego z takich rozstrzygnięć dotarło Prawo.pl. Firma powoda prowadziła działalność przede wszystkim w obszarze hotelarstwa i innych obiektów zakwaterowania. Na samym początku pandemii - w marcu 2020 r. - zostało wydane rozporządzenie, na mocy którego czasowo została zawieszona działalność m.in. hoteli i usług gastronomicznych. Odbiło się to na zyskach firmy, które w 2020 r. były znacząco niższe niż jeszcze rok wcześniej. Przedsiębiorca zdecydował się więc skierować pozew przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie. Żądanie uzasadnił niezgodnym z prawem działaniem przy wykonywaniu władzy publicznej, polegającym na wydaniu aktów normatywnych, które znacznie ograniczyły lub całkowicie zakazały prowadzenia działalności gospodarczej

Wiele niewiadomych w pandemii

Przedsiębiorca oparł się na art. 417 (1) kodeksu cywilnego, który określa źródła odpowiedzialności odszkodowawczej władzy publicznej. Zgodnie z przepisem, jeżeli szkoda została wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego, jej naprawienia można żądać po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu niezgodności tego aktu z Konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą. 

Do takiej interpretacji działania władzy nie przychylił się jednak warszawski sąd rejonowy, który badał sprawę. Stwierdził przede wszystkim, że sąd oceniający zasadność przyznania odszkodowania nie ma prawa oceniać, czy dany akt prawny został wydany prawidłowo, czy też nie - powinno to stać się bowiem w pierwszej kolejności w odrębnym postępowaniu. Stało się to zasadniczą przeszkodą w stwierdzeniu, czy odszkodowanie się należało, czy też nie. 

To jednak nie wszystko. Sąd stwierdził również, że nie udowodniono dostatecznie jasno wystąpienia związku przyczynowego pomiędzy wydaniem wskazanych rozporządzeń a stratami finansowymi, jakie poniósł przedsiębiorca. W uzasadnieniu wyroku podkreślono, że wyliczenia powoda są hipotetyczne, i wcale nie można stwierdzić, że bez wprowadzenia obostrzeń hotel działałby tak samo, jak w normalnych warunkach. Mogłoby okazać się bowiem, że goście sami obawialiby się wyjazdu w tak ryzykownych warunkach. 

- Należy w ocenie sądu podnieść, iż sytuacja w jakiej znaleźli się wszyscy obywatele RP, jak i zresztą wielu innych krajów, była bezprecedensowa i dynamiczna, różna w różnych okresach czasowych, a zatem zarówno każdy, jak i żaden z możliwych przewidywanych scenariuszy, toków wydarzeń, mógł się zrealizować bądź nie zrealizować. Na ówczesny moment było to nie do przewidzenia. Można zatem stawiać hipotezę, iż powód osiągałby dochody i prowadził bez istotnych zmian działalność gospodarczą, ale można także postawić równoważną hipotezę, że działalność powoda i tym samym jego dochody uległyby ograniczeniu w większej lub mniejszej skali w sposób naturalny, z uwagi na to, że sami potencjalni klienci ograniczyliby (z uwagi na zalecenie ograniczenia kontaktów, czy też z obawy przed zarażeniem) korzystanie z tego rodzaju usług, jakie w przedmiocie swojej działalności oferuje powód - czytamy w uzasadnieniu rozstrzygnięcia. 

 

Wyrok z zaskoczenia 

Anna Arslan, adwokat i partner w kancelarii Arslan Law Firm, która występowała jako pełnomocniczka powoda w opisywanej sprawie, wskazuje, że największym zaskoczeniem - dla kancelarii i klienta - było to, że w sprawie nie została przeprowadzona ani jedna rozprawa z ich udziałem. Postępowanie polegało głównie na "przerzucaniu się" pismami. 

- Biegły nie został powołany, w sprawie Prokuratoria Generalna złożyła odpowiedź na pozew, a my replikę. I bez żadnego ostrzeżenia, pewnego dnia w portalu informacyjnym sądu pojawił się wyrok- sąd, powołując się notabene na przepisy covidowe, wydał wyrok bez przeprowadzenia rozprawy - mówi prawniczka. 

Zaznacza również, że klient domagał się odszkodowania w wysokości 9 tys. zł, ponieważ na więcej nie było go stać - sąd nie zgodził się bowiem na zwolnienie z opłaty wstępnej, podobnie jak w przypadku wielu innych przedsiębiorców, którzy postanowili pójść tą samą drogą. Jej zdaniem, w sprawie szczególnie rozczarowujący był fakt, że, choć nie odbyła się żadna rozprawa, powód po przegranej został obciążony kosztami postępowania w wysokości 1800 zł.

Prawniczka podkreśla, że jest to jedna z pierwszych spraw, w których wyrok w ogóle zapadł - większość przedsiębiorców wciąż na nie czeka. 

- Na ten moment tylko z naszej kancelarii w Sądzie Okręgowym w Warszawie czekamy na rozpoczęcie procedowania prawie 15 spraw pozwów indywidualnych. Bardzo wielu przedsiębiorców po braku zwolnienia z opłat sądowych zrezygnowało z dochodzenia swoich praw przed sądem. W jednej sprawie na ten moment jest wyznaczony termin pierwszego posiedzenia, na styczeń. Miłym zaskoczeniem jest to, że przynajmniej będzie przeprowadzone postępowanie, nie jak w przypadku przedmiotowej sprawy - mówi Anna Arslan. 

 

Nowość
Nowość

Hanna Gronkiewicz-Waltz, Marek Wierzbowski

Sprawdź  

Przedsiębiorcy nie powinni tracić nadziei 

Adrianna Perużyńska, radca prawny w kancelarii Wojarska Aleksiejuk & Wspólnicy, ocenia, że jest jeszcze o wiele za wcześnie, by spekulować, jak ukształtuje się linia orzecznicza w sprawach dotyczących odszkodowań dla przedsiębiorców. Zaznacza jednak, że jej zdaniem ocena sądu jest trafna w zakresie dotyczącym badania konstytucyjności w osobnym postępowaniu. Nie powinno być tak, że każdy sąd będzie to badał indywidualnie, tym bardziej, że już pojawiają się sprzeczne interpretacje. Prawniczka podkreśla też, że przedsiębiorcy nie powinni rezygnować, i dalej walczyć o swoje prawa.

- Pojedyncze, niekorzystne wyroki sądowe dla przedsiębiorców, nie powinny przekreślać wytrwałości przedsiębiorców, którzy powinni dążyć do tego, aby sprawę rozstrzygnął Sąd Najwyższy. Podobnie było przecież w dobrze wszystkim znanej sytuacji „frankowiczów”, kiedy to do 2019 r. Sądy niechętnie unieważniały umowy frankowe, zaś dopiero orzeczenie TSUE ukierunkowało linię orzeczniczą, jak teraz wiemy, w sposób korzystny dla osób opłacających kredyty we frankach - przypomina. 

Nieco mniej optymistycznie patrzy na to zagadnienie Marcin Bandurski, adwokat, wspólnik w kancelarii PROKURENT, który wskazuje, że tak naprawdę konieczna byłaby interwencja Trybunału Konstytucyjnego. Sądy powszechne mogą co prawda badać konstytucyjność przepisów, ale będzie to miało skutek tylko w jednej, konkretnej sprawie. 

- Jak na razie wydaje się, że przedsiębiorcy nie mają co liczyć na odszkodowanie od Skarbu Państwa. Szeroka droga do odszkodowań otworzy się, gdy trybunał orzeknie, że ograniczenia wprowadzane w rozporządzeniach i zarządzeniach były niekonstytucyjne. Następnie pozostanie tylko wykazanie szkody, co w wielu przypadkach nie będzie trudne - mówi prawnik.