W poniedziałek w przestrzeni publicznej pojawiła się informacja o oddaleniu dwóch wniosków o wpisanie faktu otwarcia likwidacji Polskiego Radia i TVP. Oba postanowienia zostały wydane przez referendarzy sądowych podczas posiedzeń niejawnych. Podczas konferencji prasowej minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz podkreślał, że nie oznacza to, iż likwidacja została cofnięta – wręcz przeciwnie, do momentu wydania prawomocnego wyroku likwidator nadal pełni swoje funkcje.

- W momencie, kiedy następuje odmowa takiego wpisu, można tę odmowę skarżyć albo po prostu złożyć sprzeciw. Efektem złożenia sprzeciwu jest to, że ta odmowa, ta czynność administracyjna sądu przestaje mieć znaczenie - prawnie nie ma żadnych skutków tak długo, dopóki prawomocnym wyrokiem sądu uchwała Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy o ustanowieniu – w tym wypadku likwidatorów – nie zostanie przez sąd unieważniona. To jest długa droga sądowa – zaznaczał w trakcie konferencji.

Czytaj też: Oddalono wniosek o formalne otwarcie likwidacji Polskiego Radia

Wyrok TK jeszcze nieopublikowany, ale to bez znaczenia

Oba uzasadnienia postanowień w sprawie oddalenia wniosków o ujawnienie w rejestrze przedsiębiorców Krajowego Rejestru Sądowego zmiany w zakresie otwarcia likwidacji spółki są niejawne, naszemu portalowi udało się jednak do nich dotrzeć. Szczególnie zaskakujące jest to w sprawie TVP. Argumentacja opiera się bowiem przede wszystkim na wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 18 stycznia br. (sygn. K 29/23), który nie został jeszcze opublikowany w Dzienniku Ustaw. TK uznał w nim, że przepisy kodeksu spółek handlowych obejmujących rozwiązanie i likwidację spółek akcyjnych w odniesieniu do spółek radiofonii i telewizji są niezgodne z ustawą zasadniczą. Stwierdził również, że wszelkie decyzje ministra nie wywołują skutków prawnych.

Wyrok wzbudził jednak liczne kontrowersje, przede wszystkim ze względu na fakt, że w składzie orzekającym znalazł się sędzia uznawany za tzw. dublera. Chodzi o sędziego TK Jarosława Wyrembaka. Przed rozpoczęciem rozprawy zostały złożone wnioski o wyłączenie go ze składu, TK się jednak do nich nie przychylił. Zdaniem części przedstawicieli doktryny, którzy powołują się m.in. na orzecznictwo europejskich sądów, wydany w taki sposób wyrok TK może w ogóle nie mieć mocy wiążącej ze względu na formalną wadliwość. Takich wątpliwości nie podzielił jednak referendarz oceniający sprawę TVP. Wskazał, że „orzeczenia TK są dla sądów powszechnych wiążące, a sąd rejestrowy, działając w granicach prawa, jest nimi związany”.

- Ustrojodawca nie przyznał sądom powszechnym uprawnienia do kwestionowania konstytucyjnych organów państwa polskiego. W szczególności nie jest rolą sądu rejestrowego negowanie poszczególnych składów TK i wybiórcze stosowanie orzeczeń TK według swojego uznania, które postuluje niejednokrotnie doktryna – zaznaczono w uzasadnieniu.

Dodano również, że „W ocenie orzekającego publikacja orzeczenia pozostaje irrelewantna dla jego obowiązywania. Przeciwna interpretacja prowadziłaby do przyznania władzy wykonawczej uprawnienia do decydowania o chwili wejścia orzeczenia w życie, co pozostaje w sprzeczności z ustrojową pozycją Trybunału Konstytucyjnego”.


Likwidacja nie służy do naprawiania

Na nieco innej argumentacji oparto się w sprawie dotyczącej Polskiego Radia – tu również zasygnalizowano co prawda, że za oddaleniem wniosku przemawia wyrok TK, ale zaznaczono, że nie został on na razie opublikowany. Głównym argumentem było jednak to, że likwidacja, zwłaszcza rozciągnięta w czasie, nie przyczyni się do naprawy sytuacji w mediach. Powołano się także na to, że przepisy nie zezwalają wprost na likwidację spółek mediów publicznych.

- Zadać sobie należało zatem ostatnie kluczowe dla rozstrzygnięcia sprawy niniejszej pytanie, jak otwarcie likwidacji Polskiego Radia S.A. ma się do jej normalnej działalności. Od wnikliwego rozważenia tej kwestii (w szczególności wobec publicznych deklaracji, iż likwidacja nie zmierza w istocie do likwidacji, lecz do naprawy publicznych mediów i próby przeforsowania tezy, że jest to jedyne rozwiązanie) jest już bardzo krótka droga do rozważań odnośnie pozorności działania (art. 83 k.c.), zaś fakty przyznane nie wymagają dowodu – wskazano w uzasadnieniu.

Krzysztof Łyszyk, radca prawny i partner w kancelarii LWW Łyszyk Wesołowski i Wspólnicy, nie kryje zaskoczenia samą treścią uzasadnienia postanowienia. Podkreśla, że choć sąd rejestrowy w uzasadnieniu sam zauważa, że zakres jego kognicji (prawa do orzekania w tego typu sprawach) jest przedmiotem sporu w doktrynie prawa, przyjmuje następnie najbardziej daleko idące stanowisko, przyznając sobie kompetencje do oceny zgodności z prawem uchwał walnego zgromadzenia.

- W mojej ocenie, sąd rejestrowy nie może dokonywać z urzędu tego typu doniosłej oceny, powołując się na jakieś fakty medialne, bez stanowiska stron, spekulując o pozorności uchwał. Jeśli chcemy kwestionować uchwały, to jest na to stosowna procedura i taką materię rozstrzyga Sąd Okręgowy Gospodarczy, a nie referendarz w ramach uproszczonego postępowania wpisu pewnych informacji do rejestru - zaznacza prawnik. 

Mec. Łyszyk podkreśla również, że jego zdaniem w uzasadnieniu postanowienia sąd rejestrowy pominął różnicę pomiędzy otwarciem likwidacji i jej zakończeniem. 

- Powołuje argumenty o tym, że TVP i PR są wprost nazwane w ustawie. Tyle że otwarcie likwidacji nie powoduje ustania bytu prawnego jednostki publicznej radiofonii. Taki skutek ma jej zakończenie i te argumenty sądu rejestrowego mogłyby być podniesione w przypadku uchwał kończących likwidację, a nie tej, która ją otwiera. Innymi słowy, uzasadnienie orzeczenia jest starannie napisane, ale pasuje raczej do zamknięcia likwidacji, a nie jej otwarcia - ocenia prawnik. 

 

Niezrozumienie idei rozproszonej kontroli konstytucyjnej

Michał Romanowski, profesor prawa handlowego na WPiA UW i adwokat w Kancelarii Prawnej Romanowski i Wspólnicy, przyznaje, że ze zdumieniem czytał fragment uzasadnienia w sprawie TVP w kontekście ostatniego wyroku TK i tego, że nie ma znaczenia brak publikacji.

- Referendarz najwyraźniej nie rozumie znaczenia publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego, a więc zdaje się, że nie czytał art. 191 ust. 3 Konstytucji, a szerzej: znaczenia publikacji orzeczenia sądu lub trybunału. Nie rozumie idei rozproszonej kontroli konstytucyjnej oraz sensu art. 178 Konstytucji o tym, że sędziowie SN i sądów powszechnych podlegają Konstytucji i ustawom. Co więcej, referendarz nie bierze pod uwagę znaczenia związania wszystkich organów władzy publicznej w Polsce (a więc i sądów) ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi, a w konsekwencji - orzeczeniami sądów i trybunałów uprawnionych wyłącznie zgodnie z polską Konstytucją do wydawania na podstawie tych umów wyroków i innych orzeczeń wiążących polski SN i polskie sądy powszechne, administracyjne i wojskowe – komentuje prawnik.

Prof. Romanowski podkreśla też, że Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że orzeczenia TK w składzie z dublerem nie istnieją z powodu wadliwego składu.

- Każdy sędzia i referendarz w Polsce jest tym związany, podobnie jak każdy inny przedstawiciel władzy publicznej w Polsce – zaznacza.