Na początku kwietnia rząd przyjął projekt ustawy o ochronie sygnalistów. Ustawa reguluje m.in. warunki ochrony sygnalistów zgłaszających lub publicznie ujawniających informacje o naruszeniach prawa. Ponadto nakłada na pracodawców obowiązek zapewnienia kanałów komunikacji dla sygnalistów, w tym możliwości zgłoszeń anonimowych. Sygnalistę definiuje jako osobę fizyczną, która zgłasza lub ujawnia publicznie informację o naruszeniu prawa uzyskaną w kontekście związanym z pracą. Może to być nie tylko pracownik (obecny lub były), ale także zleceniobiorca, stażysta, wspólnik, akcjonariusz etc.

Czytaj też: Wdrożenie przepisów o sygnalistach to będzie rewolucja dla wielu przedsiębiorców

Problem czy szansa?

Wiele firm i organizacji, mimo braku bezpośredniego obowiązku prawnego, już implementowało procedury sygnalizacyjne albo się do tego przymierza. Są też takie, zwykle te mniejsze, które podchodzą do tego jak do jeża. Zarządy wiedzą, że wkrótce będą musiały zapewnić pracownikom kanały do zgłoszeń sygnalizacyjnych, ale traktują to jako problem, a nie szansę. W dłuższej perspektywie takie podejście okaże się zgubne - albo dla zarządu, bo straci pracę (lepsze rozwiązanie) albo dla firmy, bo wydarzy się kryzys (gorsze rozwiązanie). Jak wynika z mojego doświadczenia, młodsi pracownicy, “zetki”, nie mają problemu ze skarżeniem się, jeśli są naruszane ich prawa. Oni szybko zaczną korzystać ze swoich uprawnień. Już na etapie rekrutacji będą pytać o procedury sygnalizacyjne w firmie.

 

Cena promocyjna: 79.2 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 69.3 zł


Sprawne i rzeczywiście działające procedury sygnalizacyjne to przede wszystkim szansa dla firmy na uniknięcie wielu kryzysów. Większość z nich można przewidzieć i się do nich przygotować. Dlatego w komunikacji kryzysowej paradoksalnie kluczowe znaczenie mają przygotowanie kryzysowe i zapobieganie kryzysom, a nie zarządzanie kryzysem, czyli gaszenie pożaru (choć wciąż mamy wpływ na sposób reakcji). To trochę jak z pierwszą pomocą - odpowiednie reakcje należy wcześniej przećwiczyć, aby w sytuacji kryzysowej panować nad emocjami i nie popełniać błędów, które doleją oliwy do ognia. Sygnaliści w tym schemacie są bardzo ważnym elementem profilaktyki zapobiegania.

Słuchanie organizacji

Kilka miesięcy temu spotkałem się z grupą liderów biznesu i organizacji pozarządowych. Rozmawialiśmy o skutecznej komunikacji. Zapytałem uczestników spotkania w jaki sposób definiują kryzys. “To proste” - padła odpowiedź. “Kryzys to nagłe negatywne zdarzenie, które wymaga natychmiastowej interwencji”.

Zdziwiła mnie tak wąska definicja kryzysu. Z racji mojego zawodu (kiedyś dziennikarza śledczego, który “powodował” kryzysy w organizacjach), a obecnie doradcy m.in. w sytuacjach kryzysowych, patrzę na kryzys jako na kontinuum. Kryzys w firmach i organizacjach jest zawsze, to naturalne. Na razie jest mały, tli się, być może nawet czujecie jakiś brzydki zapach, ale kto by się tym przejmował. Tymczasem to od waszej umiejętności “słuchania” organizacji, odbierania sygnałów (szanujcie sygnalistów), zależy to, czy w porę zauważycie nadciągające zagrożenie.

Słuchanie to kluczowa kompetencja w komunikacji, zwłaszcza w przypadku liderów. W przeciwnym razie sfrustrowani pracownicy chętnie podzielą się informacjami z dziennikarzem lub wprost napiszą w sieci o tym, co ich boli.

Tajemnica poliszynela

Wiele zarzewi potencjalnych sytuacji kryzysowych to tajemnica poliszynela w firmach, co wielokrotnie obserwowałem jako dziennikarz, gdy przychodziłem do firmy lub organizacji z trudnymi pytaniami. Często pierwszą reakcją było bagatelizowanie (przecież wszyscy o tym wiedzą, tu zawsze tak było etc.) po czym dopiero po naświetleniu sprawy przychodziło opamiętanie (lub nie). Bywa tak, że sytuacje patologiczne są elementem kultury firmy. Niby wszyscy wiedzą, czasami nawet zarząd wie, ale udaje, że przecież “żadnych oficjalnych zgłoszeń nie było.” W takiej sytuacji, gdyby działały sprawne procedury sygnalizacyjne, zgłoszenia by były, a kryzysu by nie było. Sygnalista być może zostałby wysłuchany w swojej firmie, zamiast rozmawiać z dziennikarzami.

Ojczyzną sygnalistów są Stany Zjednoczone. Tam sygnaliści zgłaszający nieprawidłowości w spółkach notowanych na amerykańskiej giełdzie mogą liczyć na nagrodę pieniężną - wypłacaną z pieniędzy, które w ramach ugody z amerykańskim regulatorem giełdowym (SEC) musi zapłacić spółka. Najnowszy rekord (2023) należy do sygnalisty, który doniósł na firmę Ericsson, która miała stosować praktyki korupcyjne w Chinach, Wietnamie i Dżibuti. Ericsson przyznał się do takich praktyk i w ramach ugody z SEC zapłacił ponad miliard dolarów kary, z czego aż 279 milionów dolarów trafiło do sygnalisty.

Robert Socha, prawnik, były dziennikarz. Specjalizuje się m.in. w doradztwie kryzysowym oraz “białym wywiadzie” (OSINT)