Po blisko dziesięcioletniej batalii sądowej mBank rezygnuje z walki z frankowiczami z tzw. starego portfela. Prawomocny staje się wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi z 2013 roku w całości uwzględniający żądania liczącej 1247 frankowiczów grupy. Kredytobiorcy nie domagali się jednak unieważnienie umów, a jedynie zwrotu nadpłat. Skoro zaś sąd nie badał ważności umowy, kredytobiorcy mogą wytoczyć bankowi kolejny proces. Ten jednak może się bronić, że w zakończonym postępowaniu sąd uznał umowy za ważne.

 

Bestseller
Bestseller

Jacek Czabański, Mariusz Korpalski, Tomasz Konieczny

Sprawdź  

Długa sądowa batalia

Pozew frankowiczów został złożony 20 grudnia 2010 r. w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Reprezentantem grupy jest Małgorzata Rothert, miejski rzecznik konsumentów w Warszawie, a pełnomocnikiem Iwo Gabrysiak, adwokat, wspólnik zarządzający w Gabrysiak i Wspólnicy. W pozwie domagano się ustalenia, że bank ponosi  odpowiedzialność odszkodowawczą wobec kredytobiorców - konsumentów z tytułu nienależytego wykonywania umów kredytowych z powodu pobierania wyższych kwot oprocentowania kredytu niż gdyby wykonywano je w sposób należyty, co doprowadziło do powstania szkody u każdego z kredytobiorców. W tej sprawie chodzi o tzw. stary portfel, gdzie stawka oprocentowania zależna była od decyzji zarządu banku, a nie rynkowych wskaźników. W efekcie zdaniem pozywających mBank, gdy stawka LIBOR rosła bank powoływał się na nią i podwyższał oprocentowanie. Kiedy zaś obniżała się, oprocentowanie nie zmieniało się, bo bank powoływał się na zmianę parametrów finansowych wskazywanych w umowach.  3 lipca 2013 r. sąd I instancji w całości uwzględnił powództwo grupy. Bank odwołał się od tego wyroku, ale w środę 15 lipca cofnął apelację, a Sąd Apelacyjny w Łodzi wydał postanowienie o umorzeniu postępowania w tej sprawie. Gdyby bank nie wycofał się, a sąd w uzasadnieniu wskazał na nieważność umów, na co w swoim stanowisku wskazywał rzecznik praw obywatelskich, związałoby się to z większym ryzykiem po stronie banku. Umorzenie otwiera jednak frankowiczom drogę do walki o uznanie umów za nieważne.

Co oznacza cofnięcie apelacji

Wycofanie apelacji i umorzenie postępowania powoduje, że frankowicze wygrali z mBankiem, i to mimo niekorzystnego wcześniej wyroku Sądu Najwyższego w ich sprawie. - Cofnięcie apelacji oznacza, że prawomocny staje się wyrok sądu I instancji z 2013 roku, a bank zostanie w całości obciążony kosztami postępowania - mówi Iwo Gabrysiak. - To pełen sukces. Oznacza, że bank musi zwrócić wszystkim członkom grupy nadpłaty - dodaje mecenas. Krzysztof Olszewski, rzecznik mBanku, zwraca jednak uwagę, że w praktyce niektórzy klienci będą mieć niedopłaty i będą musieli je wyrównać.  Ponadto bank wycofując apelację, zmniejszył ryzyko większych strat.

mBank: w dzisiejszych czasach to kompromisowe rozstrzygnięcie

- mBank zdecydował się wycofać apelację z uwagi na fakt, że sprawa będąca na wokandzie od 2010 roku w kolejnych latach znacząco oddaliła się od istoty sporu. Świadczą o tym rosnące żądania grupy powodowej. Wyrok Sądu Okręgowego w obecnych warunkach w naszej ocenie daje szansę na rozstrzygnięcie tej sprawy wokół kwestii, której w rzeczywistości dotyczyła. Od początku była nią zasada ustalania oprocentowania przez bank, a nie to, czy umowy były ważne - czytamy w stanowisku banku.  Bank dodaje, że z treści wyroku oraz jego uzasadnienia wynika stałe oprocentowanie umów kredytowych hipotecznych indeksowanych do waluty obcej na poziomie oprocentowania z dnia uruchomienia kredytu. - W dzisiejszych warunkach takie rozstrzygnięcie w tej sprawie można potraktować jako kompromisowe - podsumowuje bank.

Czytaj w LEX: Urban-Theocharakis Małgorzata, Abuzywność postanowień umowy kredytu bankowego, a rozliczenia między jej stronami. Glosa do wyroku SN z dnia 11 grudnia 2019 r., V CSK 382/18 >

Mogą się pojawić kolejne pozwy

Tyle, że środowe postanowienie Sądu Apelacyjnego nie musi oznaczać końca sporu z mBankiem. Iwo Gabrysia uważa, że kredytobiorcy, indywidualnie lub grupowo, mogą wytoczyć nowy pozew o stwierdzenie nieważności umowy. – W wyroku z 2013 roku sąd stwierdził, że w umowie zawarta jest klauzula abuzywna dotycząca zmiennego oprocentowania. Bank przyznał, że tak było, wycofując apelację. Sąd w ogóle zatem nie wypowiedział się o nieważności. Dlatego teraz konsumenci mogą ponownie zwrócić się do sądu, by ten ocenił czy są podstawy do stwierdzenia nieważności.  Co ważne mogą dodać kolejny argument za nieważnością. Mogą podnieść abuzywność klauzuli waloryzacyjnej, która nie była przedmiotem postępowania grupowego – wyjaśnia mec. Gabrysiak. Nieco inaczej na sprawę patrzy Damian Nartowski, radca prawny, partner w kancelarii WNLegal Wątrobiński Nartowski.

Szanse powodzenia pozwu o stwierdzenie nieważności

- Strategia banku jest dalekowzroczna i ma na celu zniechęcić kredytobiorców do dalszej walki oraz minimalizować ryzyka i koszty (potencjalne negatywne konsekwencji) dla banku, gdyby Sąd Apelacyjny w Łodzi ocenił w uzasadnieniu swojego orzeczenia umowy jako nieważne - uważa mec. Nartowski. - Pełnomocnicy banku zapewne przeanalizowali w tym zakresie skutki, co do powagi rzeczy osądzonej wyroku z 3 lipca 2010 r. Skutki stwierdzenia nieważności nawet tylko w uzasadnieniu byłyby daleko bardziej dotkliwe niż cofnięcie apelacji. Cofnięcie apelacji ma również ten walor, że pozwala budować argumentację w kolejnych procesach, gdyby ktoś z „grupowiczów” domagał się stwierdzenia nieważności umowy, zwłaszcza z uwagi na wadliwe brzmienie klauzuli dotyczącej zmiennego oprocentowania. mBank może wskazywać, że jest prawomocny wyrok, w którym uznano umowę za ważną, dokładać kolejny, konieczny do zweryfikowania, element swojego stanowiska, i przypuszczam, że część spraw może tak wygrać - ocenia mec. Nartowski. Chociaż budowanie zarzutu nieważności umowy na podstawie tylko mechanizmu indeksacji nie powinno być problematyczne przy ponownym postępowaniu w sprawie indywidualnej, bo ta kwestia nie stanowiła przedmiotu rozstrzygnięcia w sprawie „Nabitych w mBank”, to wywodzenie nieważności umowy z klauzuli zmiennego oprocentowania może być zdecydowanie trudniejsze. Sąd to postanowienie, jego wady i skutki tych wad już bowiem oceniał. Bank będzie argumentował, że skoro Sąd Okręgowy w Łodzi  wyroku z 2013 roku przyjął, że kredytodawca odpowiada odszkodowawczo, to uznał też umowę za ważną, zatem nie można podważać tej oceny klauzuli zmiennego oprocentowania i skutku jej wyeliminowania. Zdaniem mec. Nartowskiego bank będzie mocno wykorzystywał sytuację, którą wywołał cofnięciem apelacji i pojawią się sprawy, w których na tym wygra, choć w świetle uchwały SN z 8 listopada 2019 r., III CZP 27/19 niekoniecznie tak powinno być. A to oznacza, że nie będzie blisko 1300 nieważnych umów za jednym razem.

W sprawie ciekawy jest jeszcze jeden wątek. Otóż, część uczestników tej grupy jednocześnie uczestniczy w drugim pozwie grupowym przeciwko mBankowi. W tym drugim ostatnio sąd wydał postanowieniu o zabezpieczeniu roszczeń dla wszystkich członków grupy. Uczestnicy obu grup zatem dzięki wczorajszemu postanowieniu otrzymają zwrot nadpłat, a jednocześnie nie muszą już płacić rat i mogą spokojnie czekać na finał drugiego pozwu.

 

TSUE pomógł frankowiczom

Warto przypomnieć, że w tzw. sprawie nabitych w mBank 14 maja 2015 r. Sąd Najwyższy w składzie Mirosław Bączyk (sędzia sprawozdawca), Krzysztof Strzelczyk i Barbara Myszka  przekazał sprawę do ponownego rozpoznania do Sądu Apelacyjnego w Łodzi (sygn. II CSK 768/14). SN bowiem z jednej strony uznał, że klienci mBanku mogą w pozwie grupowym domagać się ustalenia odpowiedzialności banku za stosowanie nieuczciwych klauzul, ale z drugiej dodał, że bank takiej odpowiedzialności nie ponosi. Gdyby poniósł, taka klauzula musiałaby wypaść z w umowy, a to zmieniłoby jej charakter. Po orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Dziubak z października 2019 roku (C-260/18) wyraźnie widać jednak, że SN się mylił. Niedozwolone postępowanie należy bowiem usunąć z umowy, a przepis art. 354 k.c. nie może stanowić normy uzupełniającej luki w umowach kredytowych. Dzięki orzeczeniu TSUE oraz zmienionej istotnie linii orzeczniczej Sądu Najwyższego, która ukształtowała się od roku 2018 r., Sąd Apelacyjny w Łodzi mógł pominąć cześć ustaleń SN i wydać orzeczenie w pełni zgodne z prawem unijnym. Ostatnio do postępowania przeciwko mBankowi przyłączył się Rzecznik Praw Obywatelskich. RPO w swoim stanowisku  wskazał, które części wyroku kasacyjnego wciąż wiążą łódzki Sąd Apelacyjny, a które należy pominąć, ze względu na ewolucję orzecznictwa TSUE, jaka dokonała się po jego wydaniu, a która znalazła odbicie w orzecznictwie samego Sądu Najwyższego. Skoro jednak bank wycofał apelację, sąd nie wyda już merytorycznego wyroku, a w uzasadnieniu nie wspomni, że umowy z nieuczciwymi klauzulami można unieważnić. Koszty unieważnienie byłyby zaś wyższe niż te wynikające ze zwrotu nadpłat. Bank zwracałby nie tylko nadpłaty, ale też dodatkowe opłaty, np. prowizje.

Czytaj w LEX: Nowakowski Tobiasz, Ocena abuzywności klauzuli indeksacyjnej w umowie kredytu indeksowanego. Glosa do wyroku SN z dnia 9 maja 2019 r., I CSK 242/18 >