Projekt kontrowersyjnej nowelizacji Kodeksu karnego wpłynął do Sejmu 14 maja, a dwa dni później został uchwalony. Gdy wejdzie w życie zmieni 105 z 364 artykułów, w tym wprowadzi nową definicję osoby pełniącej funkcje publiczne. Obejmie ona m.in. członków zarządu, prezesów, dyrektorów lub ich zastępców, prokurentów, głównych księgowych lub skarbników w spółkach, w których Skarb Państwa ma ponad 50 proc. udziałów.

Oznacza to, że nowe prawo dotknie pracujących dla PGNiG, PGE, JSW, Lotos, Energa, Enea czy Polskiego Holdingu Nieruchomości. Za przyjęcie łapówki będzie można trafić nawet na 20 lat do więzienia. Nowe przepisy nie dotkną PKN Orlen, KGHM Polska Miedź SA czy Polskiego Koncernu Naftowego. Zdaniem Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego (KIPK) - fundacji założonej przez pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego - to łagodzenie przepisów, które może doprowadzić do ich bezkarności za niektóre czyny korupcyjne w sektorze publicznym. Ministerstwo Sprawiedliwości rozważało nawet wytoczenie pozwu cywilnego za takie stwierdzenie, ale zrezygnowało. Z kolei w poniedziałek 17 czerwca fundacja poinformowała, że rozważa podjęcie takiego kroku przeciwko MS - za zarzucenie jej kłamstwa. Eksperci zaś przekonują, że poprawka Senatu do noweli od której zaczął się ten spór jest dobra.

Czytaj: MS nie pozwie naukowców za krytykę zmian w kodeksie karnym >>
 

 


 

Przepisy będą bardziej precyzyjne

O tym, kto jest funkcjonariuszem publicznym mówi art. 115 Kodeksu karnego. - Obowiązujący nie wymienia wprost spółek z udziałem Skarbu Państwa – mówi Michał Magdziak, prawnik z Clifford Chance. - W efekcie kwestia odpowiedzialności karnej członków ich członków jest problematyczna. Może wynikać z tego, że spółki z udziałem Skarbu Państwa traktowano jako podmioty dysponujące środkami publicznymi – było to jednak przedmiotem rozbieżności w orzecznictwie sądowym. Różnica jest istotna – obecnie  art. 228 kk, dotyczący korupcji w sektorze publicznym, pozwala wysłać osobę pełniącą funkcję publiczną" do więzienia nawet na 12 lat za przyjęcie łapówki. Po nowelizacji maksymalny wymiar kary ma wynieść nawet 20 lat pozbawienia wolności. W każdym wypadku, osoby pełniące funkcje kierownicze we wszystkich spółkach, w tym także tych z udziałem Skarbu Państwa, podlegają odpowiedzialności karnej na podstawie  art. 296a Kk, który dotyczy korupcji w sektorze prywatnym. Zgodnie z nim za przyjęcie korzyści majątkowej  za nadużycie uprawnień grozi nawet do 8 lat więzieni - tłumaczy Michał Magdziak.

Po trzech miesiącach od publikacji nowelizacji kodeksu w Dzienniku Ustaw, zmieniony art. 115 kk będzie jasno precyzował, że osobą pełniącą funkcje publiczne jest członek zarządu, rady nadzorczej lub komisji rewizyjnej, prezes, dyrektor lub jego zastępca, prokurent, główny księgowy lub skarbnik w spółce handlowej, w której udział Skarbu Państwa, jednostki samorządu terytorialnego lub państwowej osoby prawnej przekracza 50 proc. kapitału zakładowego lub liczby akcji.

Srogie kary za łapówki w sektorze publicznym

Z kolei zmieniony art. 228 zaostrza kary za przyjmowanie łapówek właśnie przez pełniących funkcje publiczne. Kto przyjmuje korzyść majątkową znacznej wartości albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15, a jeśli korzyść ma wielką wartość, grozi nawet 20 lat więzienia. Nowe przepisy zwiększają więc maksymalny wymiar kary z 12 do 20 lat. Tak więc ostrzejsze sankcje będą dotyczyły części prezesów dużych państwowych spółek, np. PGNiG, PGE, JSW, Lotos, Energa, Enea czy Polski Holding Nieruchomości. Nie dotkną PKN Orlen, KGHM Polska Miedź SA czy Polskiego Koncernu Naftowego – one nadal podpadają pod art. 296a Kk - bo Skarb Państwa ma tu mniej niż 50 proc. udziałów. Przykładowo w PKN Orlen ma 27 proc.

Racjonalizująca poprawka senatorów

Pierwotnie nowelizacja - uchwalona 16 maja przez Sejm - przewidywała, że nawet mniejszościowy udział Skarbu Państwa uzasadniałby przyznanie statusu osoby pełniącej funkcję publiczną.  24 maja Senat – jak powiedziała Beata Mandylis, główny legislator w Biurze Legislacyjnym Senatu – przepis ten zracjonalizował.  Uznał, że większościowy pakiet udziałów lub akcji, tj. powyżej 50  proc. oznacza, że podmiot ma pozycję dominującą w spółce, co uzasadnia jest uznanie części zatrudnionych za osoby pełniącą funkcję publiczną. 13 czerwca posłowie ponownie zajmując się nowelą, poparli poprawkę senatorów. 

 



 

Spór między fundacją o resortem sprawiedliwości

Krakowski Instytut alarmował od razu, że przepisy dotyczące przestępstw łapownictwa/korupcji w sektorze publicznym nie będą stosowane do osób zarządzających największymi, strategicznymi spółkami z udziałem Skarbu Państwa, to zaś może doprowadzić do ich bezkarności za niektóre czyny, np. prezesa zarządu PKN Orlen. W czwartek 13 czerwca, dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek KIPK. komentując na gorąco toczącą się dyskusję w Sejmie nad poprawkami Senatu, napisał na Twitterze tak: "Minister Warchoł właśnie przyznał w Sejmie, że zmiany w kk łagodzą odpowiedzialność karną prezesów spółek Skarbu Państwa za korupcję: z max 8 lat (art. 228 kk) na max 5 lat (art. 296a k.k.). #bubelZiobry". I chyba te słowa najbardziej przyczyniły się do sporu między resortem a Instytutem i wzajemnego straszenia pozwami za kłamstwa. Po nich Marcin Kierwiński, poseł PO, napisał na Twitterze: PiS wprowadza zmiany łagodzące odpowiedzialność prezesów państwowych spółek za... korupcję. Tak, tak to nie jest żart. To parasol ochronny skorumpowanego systemu rozpinany dla swoich. 

Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, przekonywał w Sejmie, że w przypadku prezesów spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa, nowelizacja zaostrza prawo, wprowadzając jasne kryterium odpowiedzialności do lat ośmiu. - Dotychczas za tego typu przestępstwo groziła im odpowiedzialność karna do 5 lat pozbawienia wolności. Przyznał też, że w przypadku spółek z mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa, takich jak PKN Orlen, wymiar kar pozostanie na dotychczasowym poziomie. MS w komunikacie zapowiadającym pozew przeciwko Instytutowi podkreślił, że wbrew temu, co twierdzą profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, nie przewiduje wyłączenia prezesów państwowych spółek z karania za łapówkarstwo.Ten spór o słowa odwrócił uwagę od istoty poprawki, która zdaniem ekspertów, jest dobra.

Prawnicy: Kij ma dwa końce

- W sumie dobrze, że pojawiła się poprawka Senatu. Bez niej  zaostrzone przepisy mogłyby dotknąć wiele firm – ocenia prof. Michał Romanowski, adwokat, partner w kancelarii Romanowski i Wspólnicy. – Często się bowiem zdarzało, że Skarb Państwa zostawiał sobie jeden udział w prywatyzowanych firmach, by mieć wpływ, np. na realizację zobowiązań – tłumaczy prof. Romanowski. 

Podobnie uważa Paweł Pogorzelski, adwokat z Clifford Chance. – Bez poprawki senatorów nowe przepisy byłyby zbyt rygorystyczne. Tworzyłyby ryzyko odpowiedzialności karnej członków organów tych spółek, w których udział Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego nie ma realnego znaczenia biznesowego – dodaje Paweł Pogorzelski. Zauważa też, obecne przepisy nie regulowały tej kwestii precyzyjnie, przez co sądy różnie traktowały osoby ze spółek z udziałem Skarbu Państwa. Przykładem może być wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach, w którym za osobę pełniącą funkcję publiczną uznano zastępcę dyrektora oddziału banku, którego większościowym udziałowcem była państwowa osoba prawna (wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 12 marca 2008 roku, II AKa 356/07). Nowelizacja wprowadza jasne kryterium, co ma niezwykle istotne znaczenie w przypadku przepisów karnych. Prawo karne powinno być maksymalnie precyzyjne, a przepisy nie mogą budzić wątpliwości co do zakresu odpowiedzialności – mówi Paweł Pogorzelski.

Prof. Michał Romanowski przyznaje jednak, że próg 50 proc. nie zawsze jest miarodajny. – W przypadku Orlenu czy Taurona, choć Skarb Państwa ma mniejszy udział, to jednak jego głos jest znaczący. To on sprawuje kontrolę, bo statut ogranicza innym akcjonariuszom prawo głosowania, ale tych spółek nowe prawo nie obejmie – tłumaczy Michał Romanowski. I zaznacza, że teraz może zacząć się dyskusja, jak określić ten próg, by był bardziej miarodajny.

Podobny problem jest w odłożonym do zamrażarki projekcie ustawy o jawności życia publicznego, tzw. antykorupcyjnej. Tam, osobą publiczną miał być pełniący funkcje: prezesa, wiceprezesa lub członka zarządu w spółce zobowiązanej, czyli w której udział Skarbu Państwa stanowi co najmniej 20 proc. Te przepisy objęłyby ok. 260 spółek, w tym kilka prywatnych.