Konferencję "Polskie społeczeństwo w obliczu ekspansji ferm przemysłowych" zorganizował poseł Jarosław Sachajko (Kukiz'15). Polityk zwrócił uwagę na potrzebę wspierania produkcji żywności w polskich gospodarstwach rolnych. "Rolnicy oczekują latami na pozwolenie na budowę, rozbudowę swoich budynków inwestorskich, czego nie ma przy dużych, korporacyjnych fermach" - powiedział.
Marta Korzeniak z koalicji społecznej Stop Fermom przekonywała, że ekspansja ferm powoduje olbrzymie skażenia środowiska i wpływa na standard życia osób mieszkających w ich pobliżu. "Rozwój tego biznesu, ferm wysokoprzemysłowych przyjął bardzo wysokie tempo, niestety nie nadążają za tym tempem zmiany legislacyjne" - oceniła.
Uczestnicy spotkania podkreślali negatywny wpływ ferm wielkoprzemysłowych na środowisko i zdrowie okolicznych mieszkańców. Dr n. biol. Anicenta Bubak zwracała uwagę m.in. na zanieczyszczenia amoniakiem pochodzące z ferm. Jak mówiła, powoduje on choroby układu oddechowego i układu krążenia. Podkreślała, że odór z ferm jest uciążliwy dla mieszkańców - nie mogą spacerować, suszyć prania na zewnątrz domu czy wietrzyć mieszkań.
Specjalista ochrony środowiska Piotr Kwiatkowski opisywał wpływ ferm wielkoprzemysłowych na środowisko, podkreślał m.in. ich szkodliwe oddziaływanie na wody powierzchniowe i podziemne. Zwracał też uwagę, że małe fermy nie są w stanie produkować mięsa tak tanio, jak wielkoprzemysłowe i w efekcie są wypierane z rynku. "Czy jesteśmy skazani na fermy przemysłowe? Pewnie tak, ale to nie znaczy, że możemy zezwalać na rzeczy, na które zezwalać nie wolno" – podsumował.
Jacek Piechocki, który od kilkunastu lat prowadzi gospodarstwo rolne, ocenił, że fermy przemysłowe są dużym zagrożeniem dla rodzinnych gospodarstw rolnych. Wskazywał, że fermy stosują duże ilości antybiotyków, kontrole weterynaryjne nie są dostatecznie dokładne, a cierpienie zwierząt jest tam codziennością. Powiedział, że na fermach "rezygnuje się z zabiegów i środków hodowli służących dobremu samopoczuciu zwierząt, ich komfortowi czy spełnieniu potrzeb behawioralnych".
Prezes Ogólnopolskiego Związku Producentów Drobiu POLDRÓB Włodzimierz Bartkowski przypomniał, że Polska jest czołowym producentem drobiu w Europie. "Tak naprawdę staramy się wszystko (...) robić najlepiej jak tylko potrafimy, zgodnie z przepisami" - zapewnił. Apelował, by przypadków ferm, w których łamane jest prawo, nie przenosić na ocenę całej branży.
"Wprowadza się na fermach zabiegi zootechniczne mające umożliwić życie zwierząt w dużym zagęszczeniu: przycinanie dziobów, ogonów, zębów. Stosuje się w zasadzie nieludzkie praktyki mające na celu wyłącznie podniesienie produkcyjności, np. zabieranie cieląt od krowy natychmiast po urodzeniu. W dobrych gospodarstwach rodzinnych, gdzie etyka zawodowa jest na daleko wyższym poziomie, niż w przemyśle rolnym, takich praktyk nie stosuje się, a przemysłowe warunki chowu wielu gatunków budzą autentycznie grozę i wręcz niedowierzanie rolników, że można w ten sposób traktować zwierzę" - powiedział Piechocki.
WSA: mieszkańcy nie zablokowali budowy fermy >>>
Poseł Marek Opioła (PiS) poinformował, że jego biuro przygotowało raport na temat dynamiki rozwoju wielkoprzemysłowych ferm i chlewni na terenie Polski. Z raportu wynika, że w ostatnich latach znacznie wzrosła liczba wydanych pozwoleń takie inwestycje. Autorzy raportu zwrócili także uwagę na ich nierównomierny rozwój - zdecydowana większość już funkcjonujących instalacji (71 proc.) jest położona na terenie pięciu województw (największe ich zagęszczenie jest na Mazowszu i w Wielkopolsce). W raporcie oceniono, że brakuje efektywnych przepisów prawa (na przykład tzw. ustawy antyodorowej), które pozwalałyby jednoznacznie egzekwować poszanowanie dla środowiska przez inwestorów.
Zdaniem Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Gdańsku Danuty Markowskiej, aby fermy zwierząt gospodarczych nie stwarzały niebezpieczeństwa dla środowiska i ludzi, konieczne jest spełnienie kilku warunków, m.in. budowanie ich we właściwych lokalizacjach i spełnianie wymogów środowiskowych. Markowska zwracała też uwagę na rolę, jaką wójtowie i burmistrzowie odgrywają w procesie planowania takich inwestycji. "Organem właściwym do rozpatrywania skarg i protestów społeczeństwa, gdzie planowana jest ferma, jest wójt i burmistrz" - wskazała. Przypomniała, że mogą wójt lub burmistrz mogą też przeprowadzić kontrolę przestrzegania przepisów o ochronie środowiska przez inwestorów.
Zwróciła uwagę, że gnojowica już funkcjonujących ferm może być wykorzystywana jako surowiec do biogazowni rolniczych do produkcji energii elektrycznej i ciepła. "Nowoczesny rozwój gospodarczy to konieczna nie tylko współpraca władzy z biznesem, ale władzy z ośrodkami naukowymi, żeby były (wdrażane - PAP) rozwiązania innowacyjne minimalizujące emisję" - powiedziała Markowska. Podkreślała też wagę konsultacji społecznych i współpracy z organizacjami pozarządowymi.(PAP)