Uchwała dotycząca wzajemności umowy kredytowej miała zapaść pierwotnie w lipcu br. Wówczas posiedzenie zostało jednak odroczone. Sprawa trafiła do SN na skutek wniosku wniesionego przez Rzecznika Finansowego. Podkreślił w nim, że na poziomie sądów powszechnych występują duże rozbieżności dotyczące tego, czy bank może stosować zarzut zatrzymania wobec kredytobiorcy, i czy umowa kredytowa ma charakter wzajemny, czy nie. Ma to istotne znaczenie praktyczne, szczególnie w zakresie relacji prawa zatrzymania i prawa do potrącenia wierzytelności. 

Czytaj też: W piątek ważna uchwała Sądu Najwyższego - zwłaszcza dla frankowiczów​ >>

 

SN: Wątpliwości musi rozstrzygnąć TSUE 

W piątek uchwała w składzie siedmiu sędziów SN ponownie jednak nie zapadła. Sędziowie postanowili  skierować pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Doszli bowiem do wniosku, że sprawa dotyczy ściśle interpretacji prawa unijnego, zwłaszcza w kontekście ewentualnych działań banków i ochrony konsumentów - w tym przypadku kredytobiorców. W ustnych motywach podkreślono przy tym, że SN co do zasady uznał, że umowy kredytowe mają charakter wzajemny - otwarta pozostaje jednak kwestia stosowania prawa zatrzymania przez banki. I to zarówno pod względem tego, czy w ogóle można stosować ją wobec kredytobiorców, a jeśli nie - czy można to zrobić na przykład w pewnym ograniczonym zakresie. SN zaznaczył również, że w tym zakresie istnieją argumenty zarówno za, jak i przeciwko stosowaniu tej instytucji, zwłaszcza biorąc pod uwagę najnowsze orzecznictwo TSUE w sprawach frankowych. 

Podjęcie uchwały zostało odroczone do czasu zajęcia stanowiska przez TSUE. Prawnicy nie kryją rozczarowania. 

- Zwrócenie się do TSUE oceniam negatywnie. Kolejny raz Sąd Najwyższy nie stanął na wysokości zadania i nie rozstrzygnął kwestii, która dotyczy setek tysięcy Polaków. Nie jest to dla mnie pocieszające nie tylko jako prawnika, ale po prostu jako obywatela - mówi Mariusz Woźniak, radca prawny w Kancelarii Radców Prawnych Woźniak Jurkowski sp.k. 

Wzajemność wcale nie jest oczywista 

Po ogłoszeniu ustnych motywów przedstawienia pytania prejudycjalnego eksperci oceniają, że uznanie przez sąd, że umowa kredytowa ma charakter wzajemny, jest dość zaskakujące. 

- Nie zgadzam się ze stanowiskiem Sądu Najwyższego co do oceny charakteru umowy kredytu. Moim zdaniem nie jest to umowa wzajemna. Przeciwne rozumowanie jest sprzeczne z naturą tego kontraktu. Abstrahując od dorobku naukowego, który jednoznacznie wskazywał na brak wzajemności tego typu umów podkreślić należy, że umowa kredytu nie przechodzi prostego testu wzajemności - mówi mec. Mariusz Woźniak. 

- Niestety SN nie przedstawił jasnej odpowiedzi na pytanie dotyczące zarzutu zatrzymania. W zasadzie przychyla się do uznania umowy kredytu jako wzajemnej – ale nie przesądza, jaki to ma wpływ na podniesione zarzuty. Skierowanie pytania do TSUE oczywiście oddala w czasie jasną odpowiedź – ale na pewno nie powinno to być przyczynkiem do wstrzymania postępowań. Zwłaszcza, gdy ilość spraw przekracza wszelkie normy. To na pewno duży zawód, ale nie powinno to stanowić przeszkody dla rozstrzygania spraw. Zarówno sądy, jak i kredytobiorcy - i, paradoksalnie, banki - nie mają w interesie oczekiwania na kolejne wyroki - komentuje Maciej Wojciechowski, radca prawny w Xaltum Barczak Rozpara Kancelaria Radców Prawnych.

 


Prawo zatrzymania - czym jest? 

Prawo zatrzymania, czyli tzw. ius retentionis, zostało uregulowane w art. 461 kodeksu cywilnego. Oznacza ono, że zobowiązany do wydania cudzej rzeczy może ją zatrzymać aż do chwili zaspokojenia lub zabezpieczenia przysługujących mu roszczeń o zwrot nakładów na rzecz oraz roszczeń o naprawienie szkody przez rzecz wyrządzonej. Z kolei wzajemność umowy polega na tym, że obie strony zobowiązują się w taki sposób, że świadczenie jednej z nich ma być odpowiednikiem świadczenia drugiej. Ma to istotne znaczenie zwłaszcza w kontekście unieważnienia umowy i wzajemnego zwrotu świadczeń. 

A jak często wykorzystują go banki? Prawnicy zaznaczają, że jest to dość popularny środek obrony, ale linia orzecznicza sądów nie jest jednolita. 

- W warszawskich sądach obserwuję brak jednolitości w tym zakresie. Nie prowadziłem badań, ale szacuję, że ok. 30 proc. sędziów w sądach rejonowych i okręgowych uznaje zarzut zatrzymania za zasadny. Większy odsetek obserwuję jednak w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Z kolei w innych ośrodkach sędziowie rzadziej uwzględniają takie zarzuty - zaznacza mec. Mariusz Woźniak. 

- W sprawach wytoczonych przez konsumentów banki podnoszą zarzut zatrzymania. Jego uwzględnienie prowadzi do wstrzymania wypłaty kwoty, której zapłaty domaga się kredytobiorca od banku, aż do czasu rozliczenia się przez kredytobiorcę z otrzymanego kapitału kredytu. Zarzuty zatrzymania są niestety uwzględniane również w sprawach, których sumaryczne wpłaty kredytobiorców przekraczają już kapitał kredytu. Taka postawa niektórych sędziów stawia kredytobiorcę-konsumenta w szczególnie trudnej sytuacji dotyczącej rozliczeń. Konsument nie może bowiem w prosty sposób szybko odzyskać swoich pieniędzy, i to nawet w sytuacji, gdy zwrócił już bankowi kapitał kredytu - mówi Radosław Górski, radca prawny. 

Prawnik ocenia, że wyroku TSUE możemy spodziewać się w połowie 2024 r. 

Sygn. sprawy III CZP 126/22