Z problemami kadrowymi borykają się zarówno szpitale w małych miejscowościach, jak i dużych ośrodkach akademickich. Polska od lat ma najmniejszą liczbę lekarzy przypadającą na 1 tys. mieszkańców w porównaniu do innych krajów UE. Według danych Naczelnej Rady Lekarskiej ten wskaźnik wynosi 2,3. Druga od końca pod tym względem Rumunia może się pochwalić liczbą 2,7 lekarza na 1 tys. mieszkańców. W Niemczech ten wskaźnik przekracza 4, w Austrii – 5. Z raportu „Health at a Glance 2018”, przygotowanego przez OECD i KE wynika, że w Polsce brakuje co najmniej 30 tysięcy lekarzy. W najtrudniejszej sytuacji jest podstawowa opieka zdrowotna, czyli przychodnie lekarzy rodzinnych.

50 tysięcy za studia lekarskie, ale chętnych coraz więcej - czytaj tutaj>>

 



Uczelnie, stypendia i mieszkania

Tworzenie systemu zachęt ma pomóc we wzmocnieniu lokalnej kadry lekarskiej i utrzymaniu dostępności świadczeń, co najmniej na dotychczasowym poziomie. Jednym z mechanizmów jest wspieranie uczelni medycznych, np. w Opolu, Rzeszowie czy też Zielonej Górze, w rozbudowie infrastruktury dydaktycznej i powiększaniu liczby miejsc na kierunkach lekarskich. Dzięki temu młodzi ludzie na studia nie muszą przenosić się do dużych ośrodków akademickich. 

- Stypendia dla młodych lekarzy są już dość powszechną praktyką samorządów, podobnie jak oferowanie mieszkań. Inną formą pozyskiwania kadry medycznej jest tzw. wykupowanie kierunków na uczelniach medycznych, czyli de facto finansowanie ich przez samorząd. To rozwiązanie dotyczy głównie studiów pielęgniarskich w szkołach zawodowych. Największym wyzwaniem w przypadku takich inicjatyw jak stypendia czy kierunki sponsorowane jest związanie studentów z regionem - mówi Marek Wójcik, ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich.

 

Coraz więcej uczelni chce uczyć pielęgniarki, ale nadal są ogromne braki - czytaj tutaj>>

Nie zawsze jednak udaje się w ten sposób zachęcić medyków, by zostawali czy przyjeżdżali do pracy w danym mieście. Jak mówi Marek Wójcik, samorządy są w wyjątkowo trudnej sytuacji, ponieważ odpowiadają za placówki medyczne, a jednocześnie mają ograniczone pole do działania, ponieważ to nie one ustalają warunki finansowe dla podległych im podmiotów leczniczych, wszakże te podpisują kontrakty z NFZ. Tym samym samorządy nie mają np. wpływu na płace lekarzy.

- My samorządowcy robimy, co w naszej mocy, żeby zabezpieczyć ochronę zdrowia na swoim terenie, czasami sięgając po rozwiązania na granicy prawa. Gdybyśmy mieli się trzymać swoich ustawowych zadań to nie powinniśmy np. finansować płac lekarzom. A i tak nasze działania są niewystarczające, aby zatrzymać ich w kraju, potrzebne są głębsze zmiany w systemie ochrony zdrowia – mówi Marek Wójcik.


Debata w NIK: Konieczne zwiększenie nakładów na służbę zdrowia - czytaj tutaj>> 

Lekarze chcą wyższych nakładów na ochronę zdrowia

Lekarze zwracają uwagę nie tylko na wysokość płac, w czym mogą pomóc stypendia, ale też warunki pracy. Im dalej od wielkich akademickich ośrodków, tym placówki są bardziej niedofinansowane. Dlatego medycy chętniej zatrudniają się w dużych ośrodkach albo wyjeżdżają za granicę.

- Większość szpitali powiatowych jest tak słabo finansowana, że oszczędzają na jednorazowych rękawiczkach; kupują najtańsze wenflony, które ciężko wkłuć w naczynie; tłoki strzykawek przepuszczają substancje. Praca w takich warunkach jest przede wszystkim niebezpieczna. A do tego badania pokazują, że 50 proc. lekarzy jest wypalonych zawodowo. Pracują po 10-12 godzin, żeby skompensować niedobory kadrowe. Dopóki nie poprawią się warunki pracy, lekarze będą migrowali – mówi Jan Czarnecki, przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Dlatego PR OZZL postuluje nie tylko o zwiększenie płac, ale też nakładów na ochronę zdrowia. W Polsce poziom wydatków na tel cel należy w do najniższych w Unii Europejskiej. Jedno z ostatnich miejsc zajmujemy zarówno w ujęciu nominalnym (700 euro na mieszkańca w 2016 roku), jak i w odniesieniu do PKB. Na drugim biegunie znalazły się Luksemburg, Szwecja i Dania z kwotami powyżej 5000 euro.

W listopadzie 2017 r. Sejm przegłosował nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Według niej w tym roku na sfinansowanie systemu ochrony zdrowia będzie przeznaczone nie mniej niż 4,67 proc. PKB i ma wzrosnąć do 6 proc. do 2024 r. Jednak zdaniem PR OZZL rząd nie wywiązuje się z tej ustawy, ponieważ będzie wyliczał wysokość nakładów na ochronę zdrowia w oparciu o PKB sprzed dwóch lat. 

- Tegoroczne protesty są spowodowane oszczędzaniem przez rząd na nakładach na ochronę zdrowia poprzez manipulowanie wskaźnikami Produktu Krajowego Brutto. Według Naczelnej Rady Lekarskiej tegoroczne nakłady powinny być większe o 10 mld złotych – mówi Jan Czarnecki.