Z zapowiedzi ministra zdrowia wynika, że obostrzenia w sylwestra będą klasyczną godziną policyjną, czyli wprowadzeniem ograniczeń w przebywaniu w miejscach publicznych w określonych godzinach. Premier w mediach mówił „by zachowywać się tak, jakby była godzina policyjna”, oraz że rozważane są dalej idące restrykcje, również dotyczące przemieszczania się. Nie ukrywa, że wiąże się to z koniecznością zmian w prawie.

Czytaj: Noworoczna kwarantanna narodowa i zakaz przemieszczania się, a galerie zamknięte>>
 

Wątpliwe byłoby wprowadzenie godziny policyjnej na podstawie przepisów o stanie epidemii. Ograniczając przebywanie w miejscach publicznych, rząd powołuje się na ustawę dotyczącą zwalczania chorób zakaźnych, co budzi obawy o niekonstytucyjność. Taka ingerencja w swobodę przemieszczania jest dopuszczalna tylko w którymś ze stanów nadzwyczajnych.

Podstawa teoretyczna?

- Teoretycznie podstawę prawną do takich działań daje ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, która w stanie epidemii pozwala m.in. na wprowadzenie zakazów przebywania w określonych miejscach – mówi dr Mateusz Radajewski z Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS (art. 46b pkt 10). Jego zdaniem jednak wykorzystanie tego przepisu do generalnego pozbawienia ludzi możliwości wychodzenia z domów będzie jednak sprzeczne z istotą wolności poruszania się, a zatem niezgodne z Konstytucją.

Takie rozwiązanie w polskim porządku prawnym jest dopuszczalne tylko w stanach nadzwyczajnych. Według dr. Radajewskiego jest też możliwe, że rząd będzie chciał wprowadzić godzinę policyjną na podstawie przepisu dotyczącego ograniczania sposobów poruszania się (art. 46 ust. 4 pkt 1). - Regulacja ta pozwala jednak właśnie wyłącznie na ograniczanie sposobów przemieszczania się, nie zaś na wprowadzenie generalnego zakazu obecności w miejscach publicznych - tłumaczy. Za złamanie godziny policyjnej mogą grozić zarówno kary administracyjne za łamanie obostrzeń epidemicznych określone w art. 48a ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, jak i ukaranie za wykroczenie opisane w art. 54 Kodeksu wykroczeń, tj. naruszenie przepisów porządkowych o zachowaniu się w miejscach publicznych.

 


Ochrona epidemiczna i Konstytucja

Jak podkreśla dr Tomasz Zalasiński, konstytucjonalista, radca prawny z kancelarii DZP, wprowadzenie w okresie epidemii ograniczeń w zakresie przemieszczania się obywateli wydaje się być co do zasady uzasadnione ochroną zdrowia publicznego. Kluczowe znaczenie ma jednak ocena proporcjonalności tego ograniczenia, którą będzie można dokonać dopiero po ukazaniu się odpowiednich aktów normatywnych, jedynie w ten sposób będzie można stwierdzić, czy ograniczenie to nie jest nadmierne. Jego zdaniem obecnie, kiedy nie znamy brzmienia aktu normatywnego, można jedynie powiedzieć, że termin „godzina policyjna”, użyty w debacie publicznej, "kojarzy się fatalnie i w demokratycznym państwie prawnym nie wróży niczego dobrego".

- Jeżeli prawodawca zdecyduje się nadać owej „godzinie policyjnej” kształt znany z poprzedniego ustroju, tj. gdy naruszenie tego ograniczenia będzie wiązało się z dotkliwą sankcją, to bez wątpienia regulacji tej nie będzie można pogodzić ze standardami ochrony praw i wolności obywatelskich ustanowionych w Konstytucji RP. Ryzyko naruszenia Konstytucji jest w tym przypadku – niestety – wysokie - mówi dr Zalasiński. I dodaje, że w okresie epidemii zdarzały się już liczne przypadki wprowadzania nadmiernych i nieuzasadnionych ograniczeń - jak choćby niesławny zakaz wejścia do lasu, których "w żadnym wypadku nie sposób pogodzić ze standardami konstytucyjnymi".

Stan epidemii nie jest podstawą do godziny policyjnej

Rząd ogłosił stan epidemii 20 marca tego roku, wcześniej od 14 marca obowiązywał stan zagrożenia epidemicznego. Ogłoszenie stanu epidemii pozwala na ograniczenia, jak m.in. zakaz opuszczania określonych obszarów, nakaz przebywania w innych, zamykanie instytucji i zakładów pracy, kierowanie do pracy w zwalczaniu epidemii, udostępnienie lokali czy poddania się obowiązkowi badań. 

Już na początku epidemii eksperci zwracali uwagę, że skoro nie ogłoszono stanu nadzwyczajnego, nie powinno się wprowadzać ograniczeń jak np. obowiązku pracy przy zwalczaniu epidemii, bo naruszają prawa człowieka. Tymczasem godzinę policyjną w związku ze wzrostem liczby infekcji koronawirusem wprowadziły m.in. Cypr, Włochy, Belgia, Słowenia czy Francja - gdzie przebywanie na zewnątrz między wskazanymi godzinami wieczornymi i nocnymi było lub jest zabronione. Czy taki scenariusz jest możliwy w Polsce?

Stan epidemii został wprowadzony na podstawie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Dr hab. Anna Rakowska-Trela, profesor Uniwersytetu Łódzkiego, konstytucjonalista i adwokat uważa, że wymienione w niej ograniczenia, które można wprowadzić rozporządzeniem w stanie epidemii, nie są zgodne z Konstytucją. – To ograniczenia, które powinny być charakterystyczne dla stanu nadzwyczajnego, a nie dla stanu epidemii, który jest właściwie stanem nadzwyczajnym, ale nie ma umocowania konstytucyjnego – wyjaśnia.  

W przepisach ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi też nie można znaleźć podstaw do wprowadzenia godziny policyjnej. - Mowa jest tam o „czasowym ograniczeniu określonego sposobu przemieszczania się”, a godzina policyjna dotyczy wszelkiego przemieszczania się, może z wyjątkami nagłej pomocy medycznej, drogi do pracy i z pracy itp. – mówi.

Czytaj też: Przepustki w miastach przez koronawirusa raczej niemożliwe - naruszyłyby Konstytucję>>
 

Stan nadzwyczajny byłby podstawą godziny policyjnej

Inaczej mogłoby być po wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego, bo pewne ograniczenia są charakterystyczne i dopuszczalne tylko po ogłoszeniu stanu nadzwyczajnego, a nie stanu epidemii.

Anna Rakowska-Trela wyjaśnia, że ustawy o stanach nadzwyczajnych: o stanie klęski żywiołowej i o stanie wyjątkowym dopuszczają ustanowienie zakazu przebywania w określonych miejscach i obiektach oraz na określonych obszarach. - Jest to więc szersza delegacja niż ta w ustawie o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i – co więcej – mająca konstytucyjne umocowanie. Wprowadzenie godziny policyjnej w stanie epidemii oznaczałoby sięganie do środków charakterystycznych dla stanu nadzwyczajnego bez formalnego jego wprowadzenia – podkreśla.

Narodowa kwarantanna

Narodowa kwarantanna to groźne i bardzo często padające ostatnio słowa w kontekście coraz bardziej postępującej pandemii COVID. Nie do końca jednak wiadomo, co pod tym pojęciem rząd rozumie.

- Jeżeli jednak miałaby ona polegać na zakazie opuszczania przez wszystkich obywateli miejsca zamieszkania (z ewentualnymi wyjątkami), to teoretycznie podstawę do tego daje art. 46b pkt 10 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych wśród ludzi. Przepis ten stanowi bowiem o możliwości wprowadzenia zakazu przebywania w określonych miejscach – mówi dr Radajewski.

Jak dodaje, rząd mógłby więc próbować w oparciu o tę regulację ustanowić np. zakaz przebywania w miejscach publicznych – a taką formułą posłużono się w celu wprowadzenia godziny milicyjnej w trakcie stanu wojennego w grudniu 1981 r. - Wydaje się jednak, że tak głęboka ingerencja w swobodę przemieszczania stanowiłaby naruszenie jej istoty, co jest dopuszczalne wyłącznie w stanach nadzwyczajnych. W celu wprowadzenia "narodowej kwarantanny" rząd powinien więc ogłosić taki stan - mówi.

Jego zdaniem teoretycznie już w obecnym stanie prawnym rząd mógłby ogłosić zakaz przebywania w miejscach publicznych. Rodziłoby to jednak poważne wątpliwości konstytucyjne. - Bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego ingerencja w prawa i wolności nie może bowiem być radykalna i może się sprowadzać co najwyżej do ograniczania, a nie zawieszania swobody przemieszczania się. Takimi dopuszczalnymi ograniczeniami są np. wprowadzone limity pasażerów w komunikacji publicznej – tłumaczy Mateusz Radajewski.