Sporą dyskusję zarówno w mediach, jak i na portalach społecznościowych budzi w ostatnim czasie wypadek, do którego doszło w Krakowie. Zginęło w nim czterech mężczyzn, w tym syn jednej z celebrytek. Rozpędzone auto, co widać było na zapisie z monitoringu, przecięło skrzyżowanie, część ulicy była wyłączona, potem wjechało na schody, dachowało i uderzyło w mur na nadbrzeżu Wisły. Na nagraniu pojawia się też świadek, pieszy, który próbował prawdopodobnie przejść przez ulicę w nieoznaczonym miejscu, ale, widząc rozpędzone auto, się wycofał. Czy mógł mieć pośredni wpływ na zdarzenie? Część osób już feruje wyroki, są też tacy, którzy uważają, że w tak medialnej i tragicznej sprawie może stać się kozłem ofiarnym.
Pod lupę trzeba wziąć wszystko
Małgorzata Żołna, biegła z zakresu rekonstrukcji zdarzeń drogowych, podkreśla, że trzeba przeanalizować całokształt okoliczności, które miały na wpływ na dane zdarzenie.
- Jeśli brało w nim udział kilkoro uczestników ruchu, to bez względu na to, czy jest to pieszy, rowerzysta, kierujący samochodem, należy przeanalizować ich sposób zachowania - w przypadku pieszych, a technikę i taktykę jazdy - w przypadku kierujących. Wielokrotnie przygotowując opinie, w tym prywatne, muszę postponować uprzednio opiniujących, którzy wiedząc o tym, kto jest np. oskarżonym, skupiają się jedynie na zachowaniu tej osoby, natomiast często zdarza się, że zachowanie innego uczestnika też ma poboczny wpływ na zdarzenie - mówi. Kolejna kwestia, na którą zwraca uwagę, to fakt, że wielokrotnie pod większą lupą jest osoba, która przeżyła zdarzenie, ponieważ może odpowiadać za to co się stało. - I to jest nieprawidłowe, bo niejednokrotnie to osoba, która zginęła w wypadku ponosi większą odpowiedzialność za zaistnienie zdarzenia niż ta, która przeżyła - wskazuje.
Zastrzega, że niełatwo odnosić się bezpośrednio do wypadku z Krakowa, bo trudno oceniać sytuację na podstawie jednego zapisu z monitoringu. - Natomiast - powtarzam jeszcze raz - w takiej sytuacji trzeba przeanalizować zachowania wszystkich uczestników zdarzenia. Opiniowałam np. sprawę, w której doszło do zderzenia dwóch tramwajów - jeden skład najechał na drugi. Wydawało się, że odpowiedzialność za to ponosi tylko i wyłącznie motorniczy tramwaju, który najechał na tył pierwszego składu, który hamował. Należało jednak wyjaśnić, dlaczego pierwszy motorniczy hamował. Okazało się, że w miejscu do tego nieprzeznaczonym, poza przejściem dla pieszych, przechodził niepełnosprawny pieszy. Przechodził przez sześć pasów ruchu i torowisko i to spowodowało, że pierwszy tramwaj zahamował. Pierwszy motorniczy zachował się prawidłowo, a nieprawidłowo zachowali się i pieszy, i motorniczy z drugiego składu, który najechał na pierwszy skład, bo nie spodziewał się hamowania - zaznacza biegła.
Czytaj w LEX: Pawelec Kazimierz, Zarys metodyki pracy obrońcy i pełnomocnika w sprawach przestępstw i wykroczeń drogowych >
Prędkość bezpieczna, czyli jaka?
Biegła dodaje, że prędkość w zdecydowanej większości przypadków, jest tym parametrem, który odpowiada za zaistnienie, przebieg i skutki zdarzenia.
Przypomina, że nie określono w przepisach prędkości bezpiecznej. - To zawsze jest uzależnione od konkretnej sytuacji drogowej, od umiejętności kierującego, ale prędkość bezpieczna nie powinna być równoznaczna z wartością prędkości maksymalnie dopuszczalnej. Czyli - odnosząc się np. do sytuacji w Krakowie, prędkością bezpieczną wcale nie musiała być prędkość 40 km/h, mogła być jeszcze niższa. Kierujący powinien dostosować swoje umiejętności do tego odcinka drogi, po którym się poruszał, widząc oznakowanie dotyczące remontu, powinien ograniczyć prędkość i wzmóc ostrożność. Mówimy oczywiście o normalnym kierującym, a nie brawurowym, który podejmuje ryzykowne manewry w celu popisania się, przetestowania sprzętu. Tymczasem miejscem testowania zmodyfikowanego technicznie samochodu powinien być tor wyścigowy, a nie warunki ruchu miejskiego i to nawet w porze nocnej. Nawet jeśli - w takiej sytuacji - błąd popełnił inny uczestnik ruchu, choćby pieszy, jego zachowanie może nie mieć mieć wpływu na zdarzenie, bo kluczowa jest brawura i niezapanowanie nad pojazdem przez kierującego - zaznacza.
Zobacz linię orzeczniczą: Prędkość bezpieczna w ruchu drogowym w warunkach nocnych >
Dlatego - jak wskazuje Żołna - do tego dochodzi jeszcze m.in. to, jakie warunki były w miejscu zdarzenia, czy do wypadku doszło w nocy czy w dzień, czy wszyscy uczestnicy byli trzeźwi czy nie. - Czas reakcji w porze dziennej różni się od tego w porze nocnej. W porze dziennej zasadniczo wynosi do jednej sekundy, w nocy może się wydłużyć, wydłużają go też wpływ alkoholu, środków odurzających. Dotyczy to też pieszych. W przepisach wprost jest mowa wyłącznie o tym, że to kierujący musi być trzeźwy, pieszy nie - zaznacza.
Czytaj omówienie orzeczenia w LEX: Janczukowicz Krzysztof, Nadmierna prędkość świadczy o umyślnym naruszeniu zasad bezpieczeństwa w ruchu >
Ważny związek przyczynowo-skutkowy
Adam Jasiński, prawnik specjalizujący się w problematyce bezpieczeństwa ruchu drogowego, również podkreśla, że może się zdarzyć, iż do wypadku przyczynia się nie jeden a kilku uczestników ruchu. Jak dodaje w grę wchodzi wówczas teoria związku przyczynowo skutkowego, to co opisał m.in. profesor Lech Gardocki. - Związek przyczynowo skutkowy na potrzeby odpowiedzialności karnej badamy w takim kierunku by ustalić czy następstwo było typowym, spodziewanym skutkiem działania sprawcy, jeśli nie było to trudno jest mówić o takim związku w teorii prawa karnego. Np. wnuczek kupuje babci bilet na wycieczkę do Stanów Zjednoczonych z nadzieją, że samolot się rozbije bo wypadki się zdarzają. Ale nawet jeśli ten samolot rzeczywiście ulegnie wypadkowi, to takiego związku przyczynowo skutkowego nie będzie, bo to nie jest typowe, spodziewane następstwo zakupu biletu. Jeżeli ustalimy, że rzeczywiście typowym i spodziewanym następstwem nieprawidłowego wejścia na ulicę przez pieszego będzie reakcja obronna kierowcy, to możemy mówić o jego przyczynieniu się do zdarzenia, a więc i o jakiejś odpowiedzialności w zakresie prawa karnego i cywilnego - mówi prawnik.
Zaznacza, że istotne są okoliczności, szczegóły wypadku. - Jeśli rzeczywiście zachowanie pieszego wywołało reakcje obronną ze strony kierowcy - co oczywiście wymaga to przeanalizowania, udowodnienia, a skutkiem może być stwierdzenie odpowiedzialności jednego i drugiego. To z kolei może wiązać się z dochodzeniem przez bliskich roszczeń z tego tytułu, na gruncie prawa cywilnego. Np. odszkodowania, renty dla ewentualnych dzieci pasażerów, którzy zginęli. Gdyby przykładowo przyjąć, że przekroczenie dopuszczalnej prędkości przez pojazd było bardzo duże a jego widoczność ograniczona (np. wyjeżdżał zza łuku) to należy także postawić pytanie czy pieszy mógł go odpowiednio wcześniej dostrzec, wszak w oparciu o art. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym, pieszy, nawet przechodzący w miejscu zabronionym, ma prawo przypuszczać, że inni uczestnicy będą przestrzegać przepisów, a więc poruszać się z prędkością dozwoloną. Jest też - przypominam, art. 6 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne. Jeżeli ktoś idzie do sądu z pozwem o zapłatę, rentę, odszkodowanie to musi co do zasady przedstawić odpowiednie dowody - podsumowuje.
Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Odpowiedzialność za wypadek drogowy wyprzedzanego kierującego skręcającego w lewo >
Stan wyższej konieczności? Przy brawurze niekoniecznie
Adam Jasiński zaznacza też, że w doktrynie pojawiają się teorie o zastosowaniu stanu wyższej konieczności przez sprawcę, który sam wywołuje wcześniejsze zagrożenia.
- Bywa, że to jest skomplikowane także dla sądu. Przykład - kierowca rozwija nadmierną prędkość i przejeżdża skrzyżowanie na czerwonym świetle. Przypomnijmy emisja żółtego światła na skrzyżowaniu trwa nie mniej i nie więcej jak 3 sekundy. Prawodawca zakłada, że jeśli kierowca jedzie zgodnie z przepisami, to powinien bezpiecznie się zatrzymać w ciągu tych 3 sekund przed skrzyżowaniem. Jeśli jedzie z prędkością nadmierną to nie zdąży i w mojej ocenie nie może się też bronić stanem wyższej konieczności, czyli, że musiał przejechać na czerwonym świetle bo hamowanie w takiej sytuacji byłoby nadmiernym zagrożeniem. Przy czym samo przekroczenie prędkości nie skutkuje bezpośrednio wypadkiem drogowym; ono przyczynia się do poważnych skutków wypadku drogowego i zwiększa ryzyko, że kierowca straci panowanie nad pojazdem - wskazuje.
Zobacz linię orzeczniczą: Wypadek / kolizja drogowa a korzystanie przez kierującego z telefonu >
Według adwokat Magdaleny Morawskiej prowadzącej własną kancelarie, wszystko zależy od ustaleń, jakie poczyni policja. - Moim zdaniem nie ma możliwości do tego, by pociągnąć pieszego do odpowiedzialności karnej, niemniej orzecznictwo w takich kwestiach bywa różne - czasem zaskakujące - nie tak dawno sąd apelacyjny w sprawie dotyczącej wypadku na Sokratesa w Warszawie uznał, że kara jest za surowa, bo samochód był w jasnym kolorze, więc piesi mogli dostrzec go z daleka - mówi. Dodaje, że rozstrzygnięcie w sprawie karnej będzie miało kluczowe znaczenie w sytuacji, gdyby rodziny poszkodowanych chciały dochodzić roszczeń odszkodowawczych od pieszego. Podstawą prawną roszczenia w takim wypadku będzie art. 415 Kodeksu cywilnego.
Czytaj w LEX: Jędrzejewska Ewa, Odszkodowanie za szkody z OC posiadacza pojazdu w związku z wypadkiem drogowym. Postępowanie. Wzory >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.