W środę od rana, zamiast stałych programów, część telewizji nadaje specjalny komunikat w ramach wspólnej akcji "Media bez wyboru". Na portalach internetowych, m.in. TVN24, Onet i Interia czytelnicy nie przeczytają żadnego artykułu. Do akcji przyłączyły się również niektóre gazety.

To protest związany z tym, że na początku lutego do wykazu prac legislacyjnych rządu wpisano projekt ustawy, której konsekwencją ma być wprowadzenie składki z tytułu reklamy internetowej i reklamy konwencjonalnej. Chodzi o projekt ustawy o dodatkowych przychodach Narodowego Funduszu Zdrowia, Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków oraz utworzeniu Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów. Zgodnie z założeniami połowa wpływów ze składek od reklam ma trafić do NFZ. Przeciw wprowadzeniu nowej składki protestują liczne media prywatne.

Czytaj więcej: Składka od reklamy - nowa danina na zdrowie, zabytki i media >

Nie ma dziś twego ulubionego serwisu

- Tu powinien być Twój ulubiony serwis internetowy. Dzisiaj jednak nie przeczytasz tu żadnych treści. Przekonaj się, jak będzie wyglądać świat bez niezależnych mediów. Ruszyła akcja Media bez wyboru. Przeczytaj nasz list otwarty do władz Rzeczpospolitej Polski. Dla nas najważniejsze jest, abyś TY miał wybór. Dziękujemy użytkownikom i partnerom handlowym za zrozumienie i wsparcie - to komunikat, który można przeczytać zamiast serwisów informacyjnych. 

Zobacz również: Media bez wyboru - protest przeciwko nowym podatkom >>

- Nakładanie podatku na media, które tracą finansowo na pandemii, uznajemy za formę represji. Opłata ma dotknąć w pierwszej kolejności podmioty, które płacą już CIT i VAT. Dobijanie ich kolejną "opłatą" to osłabianie ich pozycji - powiedział redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Bogusław Chrabota.

Podatek od przychodu

Według rządowych założeń, składka z tytułu reklamy internetowej będzie wynosiła 5 proc. podstawy wymiaru składki, będzie ona rozliczana w okresach rocznych, zaś podstawa wymiaru składki będzie wyliczania w oparciu o liczbę odbiorców reklam internetowych danego usługodawcy w Polsce.

W przypadku składki od reklamy internetowej, będą je płaciły firmy, których przychody bądź skonsolidowane przychody grupy podmiotów, do której należy usługodawca, bez względu na miejsce ich osiągnięcia, przekroczyły w roku obrotowym równowartość 750 mln euro. Drugim rodzajem płatnika będą firmy, których przychody z tytułu świadczenia usług reklamy intranetowej na terenie Polski, przekroczyły w roku obrotowym równowartość 5 mln euro.

Rząd zachęca do konsultacji

Podatki są zapewne bolesne i kosztowne dla mediów, ale media muszą się liczyć z tym, że będą ponosić koszty swojej działalności, tak jak wszystkie inne podmioty gospodarcze w kraju - skomentował protest szef klubu PiS Ryszard Terlecki. A rzecznik partii rządzącej zaprasza media do konsultacji. - Każdy gracz rynkowy może oczywiście zabierać głos w sprawach regulacji, które go dotyczą, ale z mediów z czarnymi stronami się dziś chyba nie dowiemy, że chodzi o to, by część zysków z reklam trafiła np. do NFZ; nie zapraszam do dyskusji, a do udziału w konsultacjach - oświadczył Radosław Fogiel (PiS).

Podatek od reklam musi być nałożony, bo musi być równość wobec prawa; nie może być tak, że jedni płacą bardzo duże podatki, a inni nie - powiedziała w środę europosłanka Beata Kempa. Według niej, podobne rozwiązania przewidziane są w Niemczech i na Węgrzech.

Dziwi mnie forma protestu części mediów na tym etapie prac nad projektem dotyczącym wprowadzenia składki z reklam - powiedział w środę rzecznik rządu Piotr Müller. - W tej chwili jest etap prekonsultacji, zachęcamy, żeby usiąść do dialogu i porozmawiać na temat tego projektu - dodał. Nie wyjaśnił jednak, czy rząd gotów jest wycofać się z projektu. Otwartość na dyskusję zadeklarował resort finansów. - Ministerstwo Finansów jest otwarte na dialog z przedstawicielami mediów - poinformował w środę resort. MF liczy, że w sprawie projektu dotyczącego składki od reklam, wspólnie z rynkiem zostaną wypracowane rozwiązania akceptowalne dla wszystkich.

 

A wydawcy mediów wystosowali do władz list otwarty, w którym zapowiadane nowe, dodatkowe obciążenie mediów działających na polskim rynku, myląco nazywanego „składką”, wprowadzaną pod pretekstem Covid-19, oceniają jako haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media. - Zdecydowanie sprzeciwiamy się więc używaniu epidemii, jako pretekstu do wprowadzenia kolejnego, nowego, wyjątkowo dotkliwego obciążenia mediów. Obciążenia trwałego, które przetrwa epidemię Covid-19 - napisali przedstawiciele mediów. 

Danina niebezpieczna i wbrew planom UE

Wydawców medialnych wspierają też organizacje biznesu. - Podnoszenie podatków w kryzysie nie jest rozwiązywaniem problemów polskiej gospodarki. Za dodatkowe opodatkowanie reklam zapłaci cała gospodarka i konsumenci, a w efekcie budżet państwa. Niezrozumiałe jest rozgraniczenie planowanych stawek podatkowych w zależności od formatu reklamy – twierdzą eksperci BCC. I dodają, że wejście w życie projektu w obecnym kształcie będzie miało dalece negatywne skutki dla całej gospodarki i zamiast zakładanych dodatkowych przychodów, przyniesie wielomiliardowe straty. - - Rząd twierdzi, że jest to podatek na gigantów cyfrowych, ale nad takim podatkiem pracuje aktualnie Unia Europejska i OECD, a założenia nowego rządowego projektu nakładają na reklamę w internecie jedynie 5 proc. podatku, podczas gdy media tradycyjne zapłacą przynajmniej dwa razy tyle, czyli 10 proc. lub więcej. Całkowicie niezrozumiałe jest rozgraniczenie planowanych stawek podatkowych w zależności od formatu reklamy – uważa Marek Goliszewski, prezes BCC.  Więcej>> 

W tym kontekście rzecznik rządu stwierdził, że zbyt długo trwa w Unii Europejskiej dyskusja na temat podatku cyfrowego i dlatego też inne kraje Unii Europejskiej zdecydowały się na to, żeby jednak wprowadzać już regulacje krajowe. 

Składki od reklam internetowych będą płaciły naprawdę duże podmioty, zostaną nią objęci "giganci cyfrowi" - mówiła po prezentacji projektu rzeczniczka prasowa Ministerstwa Finansów Iwona Prószyńska. Tłumaczyła, że to rozwiązanie alternatywne w miejsce klasycznego podatku cyfrowego, dyskutowanego na forum Unii Europejskiej i OECD.

Także Konfederacja Lewiatan solidaryzuje się z prywatnymi mediami. - Nowy podatek negatywnie wpłynie na media prywatne w Polsce, uderzy w najważniejsze źródło ich przychodu – reklamę, zwiększy niepewność inwestycyjną, ograniczy rozwój branży oraz pogorszy jej konkurencyjność. Osłabienie mediów zagraża demokracji  i wolności słowa. Dlatego wspieramy wolne media w ich proteście przeciwko wprowadzeniu kolejnego podatku  – mówi Krzysztof Kajda, radca prawny, zastępca dyrektora generalnego (szef pionu ekspertyzy) Konfederacji Lewiatan.

Podatek zapłacą nie tylko media zagraniczne

Wbrew twierdzeniom przedstawicieli rządu, podatek nie będzie dotyczył tylko zagranicznych gigantów. Michał Borowski minister ds. podatków w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC twierdzi, że pomimo że nowy podatek ma objąć przede wszystkim duże, międzynarodowe podmioty uzyskujące przychody z reklam (w tym z reklam internetowych), to w dużej mierze podmioty te tego podatku nie zapłacą, ale na pewno zapłacą je krajowi przedsiębiorcy (wydawcy, stacje telewizyjne, ale również np. duże kluby sportowe uzyskujące określone przychody z reklam na nośnikach tradycyjnych). - Warto także podkreślić, że podatek liczony ma być od przychodu. W praktyce oznacza to, że wielu przedsiębiorców, w których uderzyła pandemia COVID-19 (dla branży wydawniczej jest to na pewno bardzo widoczne) i którzy, albo już generują straty, albo funkcjonują na granicy opłacalności, otrzyma mocny cios podatkowy, który jeszcze bardziej utrudni ich już obecnie niełatwą sytuację finansową - stwierdza ekspert.

I zwraca uwagę, że konsekwencją wprowadzenia podatku będzie wzrost ceny reklamy w Polsce, co docelowo dotknie konsumenta. Przypomina także, że podobny mechanizm wywołały obowiązujące od 2021 r. nowe podatki od sprzedaży detalicznej i napojów słodzonych. Ich skutki już odczuwają Polacy podczas codziennych zakupów.