Katarzyna Zaczkiewicz-Zborska: Czy mógłby pan wyjaśnić, na czym polega spór, przecież nie tylko na wyborze komisji skrutacyjnej?

Prof. Antoni Bojańczyk*:   Na tym etapie obrad nie ma żadnego sporu prawnego. Jest wola – po stronie większości sędziów – żeby to Zgromadzenie w ogóle nie wystartowało. Dlaczego – tego nie jestem w stanie do końca powiedzieć, bo motywacje takich zachowań nie są artykułowane w trakcie publicznej części obrad, a kontaktu na linii „starzy” i „nowi” sędziowie praktycznie nie ma. Jesteśmy świadkami dobrze zorganizowanych, zmasowanych działań obstrukcyjnych większości sędziów biorących udział w Zgromadzeniu Ogólnym SN. Zgromadzenie to ma jeden cel. Naszym ustawowym zadaniem jako Zgromadzenia SN jest wyłącznie (precyzyjnie uregulowane w ustawie) przedyskutowanie, wyłonienie w głosowaniu i przedstawienie Prezydentowi RP pięciu kandydatów na Pierwszego Prezesa SN, a tym samym stworzenie Głowie Państwa warunków do zrealizowania jej konstytucyjnego obowiązku i uprawnienia do powołania osoby na wakujący obecnie urząd. Oczywiście, jest pewne minimum proceduralne uruchomienia dalszych, jasno normowanych przez ustawę i regulamin SN etapów ZO SN - tym minimum jest powołanie Komisji Skrutacyjnej. Konieczność jej powołania oraz zadania tej komisji w trakcie szczególnego ZO SN, którego jedynym ustawowym celem jest wyłonienie pięciu kandydatów do urzędu Pierwszego Prezesa SN, są precyzyjnie określone i wynikają wprost z regulaminu SN. Są to rutynowe, całkowicie standardowe obowiązki związane z technicznym aspektem przeprowadzenia głosowania: przygotowanie i liczenie głosów, obwieszczenie wyniku głosowania etc. Nie został natomiast uregulowany tryb powołania samej komisji skrutacyjnej. Wskazano jedynie na to, że wybiera ją ZO SN.

Czytaj: SN: Kandydatów na I prezesa wciąż nie wybrano, Zgromadzenie odroczone do wtorku

Nigdy do tej pory ta luka nie stwarzała zgromadzeniom odbywającym się Sądzie Najwyższym żadnych kłopotów. Zazwyczaj komisja skrutacyjna była wybierana na zasadzie aklamacji i czynność ta przechodziła w zasadzie niezauważona. Należy podkreślić, że w reżimie nowych przepisów prawnych odbyły się już dwa zgromadzenia sędziów izb SN, których celem było wybranie kandydatów na prezesów tych izb i ich przedstawienie Prezydentowi, i wtedy jakoś powołanie komisji skrutacyjnej w podobnych okolicznościach i w tym samym porządku prawnym nie nastręczało najmniejszych trudności i nie paraliżowało obrad zgromadzeń „wyborczych” sędziów izb,  w tym - także - nie uniemożliwiło procedowania zgromadzeniu sędziów Izby Karnej, które wybierało w takiej samej procedurze kandydatów na prezesa tej izby.
W sposób racjonalnie niewytłumaczalny, w ciągu ostatnich dwóch dni problem powołania komisji skrutacyjnej, z którym bez najmniejszych kłopotów radzą sobie dziesiątki zgromadzeń odbywających się codziennie w Polsce (wspólnot mieszkaniowych, zgromadzeń spółdzielni, rad wydziałów i instytutów naukowych, walne zgromadzenia spółek etc., etc.) w najwyższej instancji sądowej urósł do rangi zagadnienia prawnego, którym powinny się wręcz zajmować międzynarodowe trybunały.

Wreszcie udało się ustalić – zresztą na wniosek, który wypłynął od sędziów Izby Karnej SN i spotkał się z uznaniem przewodniczącego zebrania – że powstanie „komisja skrutacyjna” (komisja do liczenia głosów) do przeprowadzenia wyborów członków „właściwej” komisji skrutacyjnej. I tak się w istocie stało w piątek. Jako ZO SN zgodnie powołaliśmy tę komisję w przeciągu paru minut. Nie nazywa się ona wprawdzie „komisją skrutacyjną” (bo nie przewiduje jej regulamin), ale w zasadzie w skali 1:1 odwzorowuje właściwą komisję skrutacyjną, w jej skład wchodzą sędziowie ze wszystkich izb, w tym ja. Komisja ta cieszy się, jak widać, zaufaniem ZO, przeprowadziła już trzy głosowania na członków komisji skrutacyjnej, ale w każdym z tych głosowań większość członków Zgromadzenia proceduralnie usiłuje storpedować wybór komisji skrutacyjnej, głosując przeciw wszystkim kandydatom i to we wszystkich możliwych wariantach głosowania. Są to działania noszące znamiona wyraźnej obstrukcji.

Jak to możliwe, że sędziowie uczestniczący w ZO SN przez aklamację powołali prowizoryczną komisję liczącą głosy w wyborach do komisji skrutacyjnej, a powołanie właściwej komisji skrutacyjnej, która miałaby identyczne obowiązki - jest od dwóch dni niemożliwe?

Pod adresem głosowań zgłaszane są z sali wątpliwe zarzuty. Np. niektórzy tzw. starzy sędziowie podnoszą, że w głosowaniach obowiązywać ma - nieprzewidziana przez przepisy - zasada swoistej „konsumpcji” kandydatury do komisji skrutacyjnej. Rozumiem rzecz jasna różne skojarzenia procesowe, nawyki zawodowe etc. Nikt nie podważa doniosłości procesowej zasady powagi rzeczy osądzonej na terenie postępowań sądowych. Ale przecież jako żywo, zasada ta nie może mieć żadnego odniesienia do niekonkluzywnej próby obsadzenia ciała kolegialnego, którego funkcjonowanie jest wymagane przez przepisy i którego obsadzenie warunkuje prowadzenie dalszych obrad. Tu nie ma żadnej rei iudicatae. Czemu miałaby ona zresztą służyć? Naszym ustawowym zadaniem jako ZO SN jest wyłącznie (precyzyjnie uregulowane w ustawie) przedyskutowanie i wyłonienie pięciu kandydatów na Pierwszego Prezesa SN, a nie - nieprzewidziane przez prawo i nie wiedzieć czemu służące - „schodkowe” eliminowanie ad infinitum kolejnych kandydatów-członków ZO SN do komisji skrutacyjnej, która ma wykonać szereg nieskomplikowanych czynności technicznych. To wszystko można interpretować tylko w jeden sposób: większość członków ZO SN pod pretekstem niepowołania komisji skrutacyjnej nie chce dopuścić do demokratycznej dyskusji na forum Zgromadzenia nad potencjalnymi kandydatami na stanowisko Pierwszego Prezesa SN.

Po stronie plusów można powiedzieć przynajmniej to, że nie było – do tej pory w każdym razie – wniosków ze strony członków ZO SN o powołanie komisji skrutacyjnej do powołania komisji skrutacyjnej do powołania komisji skrutacyjnej etc etc. Oczywiście kolejne piętra „komisji do komisji” dałoby się mnożyć bez końca.

Czy istotnie Sędzia Przewodniczący hamuje obrady?

Taka ocena mija się kompletnie z realiami posiedzenia. Po pierwsze, jest rzeczą całkowicie oczywistą dla przeciętnego prawnika, a nawet dla przeciętnego obywatela, że każde zebranie musi być uporządkowane, musi mieć formę. Tę formę ktoś musi nadać: najpierw prawo, potem przewodniczący, który w oparciu o przepisy nada kształt formalny temu zebraniu. I to dokładnie robi sędzia Zaradkiewicz: cel i przedmiot, a zatem „treść” zebrania jest wyraźnie określona przez ustawę i regulamin SN, trzeba jeszcze nadać temu kształt praktyczny. To elementarz.

Po drugie, Przewodniczący ZO SN dokłada wszelkich starań, żebyśmy - po dwóch dniach oraz szesnastu godzinach torpedowania jednego punktu ZO SN i instrumentalnego wykorzystania przez większość luki, z którą to luką w innych okolicznościach większość ta nie miała żadnych problemów - mogli nareszcie wyjść poza prostą i niebudzącą większych wątpliwości prawnych kwestię powołania organu o znaczeniu w dużym stopniu technicznym, tj. komisji skrutacyjnej ZO SN, i skoncentrować się wreszcie na zadaniu ustawowym, dla którego wszyscy sędziowie zjeżdżają się po raz trzeci w przeciągu czterech dni (w dużym stopniu na własne życzenie chyba) z różnych stron państwa: na wyborze pięciu kandydatów na stanowisko Pierwszego Prezesa SN. Sędzia Zaradkiewicz zapewnia każdemu zgłaszającemu się do głosu prawo do pełnego wypowiedzenia się w ramach czasowych znacznie przekraczających potrzeby merytoryczne obecnej, trwającej od dwóch dni fazy wstępnej obrad, kiedy to naszym celem jest jedynie wybranie komisji skrutacyjnej.

Ktokolwiek przysłuchuje się obradom wie, że Przewodniczący jest zasypywany obstrukcyjnymi wnioskami formalnymi. Np. wniosek tzw. starych sędziów o ustalenie regulaminu obrad. Po pierwsze, kwestie te normuje w sposób wyczerpujący częściowo ustawa, częściowo sam regulamin SN. Zatem trudno zastępować ustawę uchwałą Zgromadzenia Ogólnego SN. Po drugie, wniosek ten zaskoczył wszystkich – nie wiadomo dlaczego nie został on złożony z wyprzedzeniem -tak, żeby można się z nim było na spokojnie zapoznać i ocenić jego zasadność. A było przecież na to dostatecznie dużo czasu. Racje ma zatem sędzia Stępkowski twierdząc, że można mieć wątpliwości co do tego, czy wniosek ten złożono w dobrej wierze. Wreszcie nie wiadomo, dlaczego sędziowie przedstawiający ten wniosek nie załączyli do niego żadnego projektu.

Czytaj: Spór na Zgromadzeniu Ogólnym SN - burzliwy wybór kandydatów na I prezesa

Poza tym trzeba podkreślić jeszcze jeden fakt - wraz ze swoimi współpracownikami z kancelarii Pierwszego Prezesa SN, sędzia Kamil Zaradkiewicz doskonale przygotował i przeprowadził organizację dość trudnej misji logistycznej, którą było i nadal jest zorganizowanie ZO SN w warunkach wymagających zapewnienia wszystkim jego uczestnikom środków gwarantujących bezpieczeństwo i ochronę zdrowia. Przez wiele miesięcy, patrząc na to, jak podstawowe instytucje państwa pracują w sposób nieprzerwany, byliśmy przekonywani, że akurat w Sądzie Najwyższym, który dysponuje znakomitymi środkami lokalowymi (wiele sal rozpraw o różnych rozmiarach) i logistycznym know-how, po prostu nie da się przeprowadzić Zgromadzenia. Przewodniczący Zaradkiewicz udowodnił, że te deklaracje padające w przestrzeni publicznej nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości. Dzięki pełnemu zaangażowaniu się dużego zespołu pracowników z pionu organizacyjnego i informatycznego ZO SN odbywa się - od strony organizacyjnej - w sposób nienaganny.

Od czego zacznie się jutro posiedzenie?

Mam nadzieję, że uda się wreszcie przełamać dwudniowy impas i przejść do demokratycznej dyskusji nad najlepszymi kandydaturami na stanowisko Pierwszego Prezesa SN. Skoro funkcjonowanie dotychczasowej, niemającej przecież żadnej podstawy prawnej „komisji ds. liczenia” głosów nie było przez nikogo podważane, to nie sądzę, żeby wybór członków mającej pełne umocowanie prawne „głównej” komisji skrutacyjnej i jej powołanie spotykało się w dalszym ciągu z permanentnymi obiekcjami ze strony niektórych uczestników ZO SN. Oni zapewne także chcieliby już zaprezentować własnych kandydatów na urząd Pierwszego Prezesa SN i móc przystąpić do rzeczowej, merytorycznej debaty.

 


* Prof. Antoni Bojańczyk 10 października 2018 roku powołany został przez prezydenta RP do pełnienia urzędu sędziego Sądu Najwyższego w nowo utworzonej Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.