W ostatnich dniach głośno było o akcji na stacji benzynowej w miejscowości Konstancin-Jeziorna. Policjanci próbowali zatrzymać mężczyznę, ten jednak miał rozbić butelkę, zrobić z niej tzw. "tulipana" i ich zaatakować. Funkcjonariusze na początku użyli środków przymusu bezpośredniego w postaci gazu. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, jeden z nich użył broni palnej oddając najpierw dwa strzały ostrzegawcze w powietrze, a trzeci w kierunku mężczyzny. Postrzelił go w nogę. 

Jacek Kudła, biegły i ekspert z zakresu czynności operacyjnych policji podkreśla, że funkcjonariusz użył broni palnej w sposób: prawidłowy, legalny, a przede wszystkim zasadny. Tyle, że diabeł tkwi szczegółach, a dokładna analiza sytuacji pokazuje, że "przy okazji" mocno się naraził stojąc zbyt blisko, nie padły też z jego strony wyraźne polecenie ... a powinny. 

Czytaj: Pałką demonstrantkę - policja ma problem z proporcjonalnością reakcji>>

Historia uczy, że błędy policjantów sporo kosztują

Sprawy dotyczące policyjnych błędów co rusz przewijają się w mediach. Finałem tych najgłośniejszych są często długoletnie i niełatwe procesy sądowe. Warto tu przypomnieć choćby sprawę z 2004 r. kiedy to funkcjonariusze podczas pościgu zastrzelili 19-latka i ciężko ranili jego kolegę w Poznaniu. Chcieli zatrzymać i wylegitymować kierowcę, podejrzewając, że w aucie jest poszukiwany przestępca. 

Kiedy młodzi ludzie próbowali uciec policjanci oddali w kierunku samochodu 39 strzałów, z czego 31 trafiło w auto. W 2014 r. zostali skazani na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata (wcześniej sądy ich m.in. uniewinniały). Sąd w uzasadnieniu wskazywał na duży stres w jakim działali ale ocenił, że używając broni w trakcie próby zatrzymania auta, nadużyli swoich uprawnień i nie dopełnili obowiązków i, że mogli przeprowadzić swoje działania w inny sposób. Dużo mówiono wówczas m.in. o konieczności zmian w zakresie szkoleń, by do takich sytuacji nie dochodziło. 

Źle mogła skończyć się też akcja policji sprzed miesiąca na jednej ze stacji benzynowych. 37-letnia kobieta wracała ze swoim partnerem z Holandii. Około godziny 23 zatrzymali się na stacji w Rymaniu by zatankować samochód i pokłócili się. Na miejsce wezwano funkcjonariuszy, ale awantura nabrała tempa. Kobieta wsiadła do samochodu, chciała odjechać ale uderzyła w budynek - rozbijając witrynę i wjeżdżając do środka. Potem uciekła. Na nagraniu słychać jak jeden z mężczyzn krzyczy do policjantów by strzelali w opony. 

Jacek Kudła podkreśla, że całe szczęście, że funkcjonariusze nie postrzelili kobiety i, że ona nie potrąciła postronnych osób. - Strzelałbym w opony. Był też moment kiedy ruszyła i na chwilę się zatrzymała – wtedy można było zastosować taktykę i technikę interwencji polegającą na bardzo szybkim wyciągnięciu jej z pojazdu - mówi. Dodaje, że decyzje muszą jednak zapadać natychmiastowo. 

Nie ma wątpliwości, że ryzyko było bardzo duże bo w budynku mogli być klienci, istniało więc realne zagrożenie dla ich życia.  - Dlatego w momencie gdy nie było możliwości wyciągnięcia kobiety z auta użyłbym broni palnej - wskazuje. Dodaje jednak, że policjantów nie powinno się karać za takie niedociągnięcia, a uczyć i prawidłowo szkolić - by tego typu sytuacje nie były zaskoczeniem. 

 

Za blisko i bez poleceń 

Ekspert niedociągnięcia widzi też w tym co się stało w miejscowości Konstancin-Jeziorna.  - W momencie podjęcia przez policjantów interwencji nie wiedzieli oni, że osoba ta jest poszukiwana listem gończym, a w przeszłości dokonywała tzw. napadów i kradzieży. Miała w rękach niebezpieczne narzędzie w postaci rozbitej butelki tzw. „tulipana”. Była agresywna, wulgaryzowała, doprowadziła do sytuacji, w której życie i zdrowie policjanta było zagrożone. Stąd analizując przebieg interwencji należy uznać, że zaszła przesłanka faktyczna polegająca na usiłowaniu dokonania bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie i zdrowie funkcjonariusza - mówi Kudła. 

I przypomina, że policjanci w pierwszej kolejności użyli chemicznych środków obezwładniających w postaci ręcznego miotacza substancji obezwładniających - podejmując trafną decyzję. - Następnie, gdy ten środek przymusu bezpośredniego okazał się niewystarczający – dokonali szybkiej oceny sytuacji faktycznej - zachodził tutaj pierwszy warunek) użycia broni palnej, na podstawie art. 45 pkt 1 lit. a ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej zachodziła konieczność odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby albo konieczność przeciwdziałania czynnościom zmierzającym bezpośrednio do takiego zamachu - wskazuje.

Kudła podkreśla jednak, że choć wydaje się iż wszystko przebiegało książkowo - tak nie było.  - W mojej ocenie na materiale filmowym widać, że policjant naraża się na utratę życia i zdrowia stojąc dosłownie kilka metrów od osoby niebezpiecznej a następnie oddając starzał ostrzegawczy - wskazuje. Wyjaśnia, że agresor mógł go zaatakować. - Policjant powinien przyjąć prawidłową technikę użycia broni palnej i nie narażać się w sposób lekkomyślny, bo tak to trzeba zakwalifikować, na utratę swojego życia lub zdrowia. Po drugie funkcjonariusz nie wydaje żadnych poleceń w celu wyegzekwowania zachowania zgodnego z prawem. Powinien krzyczeć: policja, na ziemię, połóż się na ziemię. Tego mi zabrakło dla całkowicie pozytywnej oceny interwencji i to są kwestie, które należy poprawić - dodaje. 

NIK też na szkolenia zwraca uwagę

W październiku 2020 r. opublikowano raport NIK dotyczący systemów szkolenia funkcjonujących w służbach podległych Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wynika z niego, że co do zasady umożliwiają właściwe przygotowanie funkcjonariuszy do realizacji podstawowych zadań - jest jednak istotne ale. Brakuje odpowiedniej liczby szkoleń specjalistycznych, co w ocenie Izby stwarza istotne ryzyko wykonywania przez nich wielu ustawowych obowiązków bez odpowiedniego przygotowania.

Czytaj: NIK: Doskonalenie zawodowe funkcjonariuszy do poprawy>>

NIK zwraca uwagę na brak, szczególnie w Policji i Służbie Ochrony Państwa, spójnych systemów szkoleń, powiązanych ze ścieżką rozwoju zawodowego funkcjonariuszy, umożliwiających im stałe podnoszenie kwalifikacji i doskonalenie umiejętności. Słabymi stronami obecnych systemów szkoleń są m.in. niemożność pełnego zaspokojenia potrzeb szkoleniowych formacji, problemy z zapewnieniem właściwie przygotowanych instruktorów, infrastruktury i wyposażenia, niewystarczająca współpraca przy realizacji szkoleń pomiędzy formacjami, brak obligatoryjności szkoleń, niepowiązanie podnoszenia kwalifikacji z awansami i nagrodami. 

Wskazuje też na potrzebę daleko idących zmian w poszczególnych obszarach. - Ich szybkie i sprawne wprowadzenie przyczyniłoby się do dalszego wzrostu poziomu profesjonalizacji służb podległych MSWiA, a tym samym jeszcze lepszej realizacji zadań w zakresie zapewnienia porządku i bezpieczeństwa wewnętrznego państwa. Podjęcie systemowych, długofalowych działań jest szczególnie istotne teraz, gdy ograniczenia związane z występującym na terenie kraju stanem epidemii, znacząco skomplikowały realizację procesu doskonalenia zawodowego funkcjonariuszy i pogłębiły istniejące w tym zakresie problemy - dodano.