Resort - co warto podkreślić - "prochu w tym zakresie nie wymyśla". Już teraz obowiązuje art. 183 [8] kodeksu postępowania cywilnego, dotyczący skierowania sprawy przez sąd do mediacji, zgodnie z którym przewodniczący może wezwać strony do udziału w spotkaniu informacyjnym dotyczącym polubownych metod rozwiązywania sporów, w szczególności mediacji. A to spotkanie informacyjne może prowadzić sędzia, referendarz sądowy, urzędnik sądowy, asystent sędziego lub stały mediator. To ma zostać teraz przeniesione do rodzinnych postępowań informacyjnych - które mają obowiązkowo poprzedzać rozwód par posiadających małoletnie dzieci. Spotkanie informacyjne - zachęcające m.in. do mediacji - będą mogły prowadzić właśnie wskazane powyżej osoby. 

- Zależy nam na tym, aby katalog był szeroki i pozwolił tam, gdzie obciążenie sędziów będzie wysokie, zastąpić ich innymi osobami. Spotkanie informacyjne ma stronom dostarczyć informacji nie tylko o skutkach rozpadu małżeństwa i przebiegu mediacji, ale również informacji o sposobie prowadzenia samego postępowania rozwodowego – jego kosztach, czasie trwania, ustaleniach, które będą dokonywane w czasie jego trwania - mówi w rozmowie z Prawo.pl dr Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości (pełen wywiad zostanie opublikowany 26 listopada). 

Czytaj: Dłuższa droga do rozwodu - będą pouczenia, mediacje i sporo czasu na przemyślenia>>
 

Diabeł tkwi w szczegółach, czyli w tym kto i o czym się informuje

Wiceminister zapewnia też, że wskazane osoby z racji wieku, doświadczenia życiowego i zawodowego są, w ocenie resortu, w stanie odciążyć sąd w tym zakresie i dostarczyć najważniejszych informacji stronom. - Pracowników sądów, którzy będą mogli takie postępowanie prowadzić, obejmować będziemy również stosownymi szkoleniami. Zakładamy, że znaczną część spotkań informacyjnych prowadzić będą mediatorzy, którzy odegrają też główną rolę w powyższym postępowaniu, albowiem - poza tym, że będą mogli prowadzić m.in. spotkanie informacyjne - uzgodnią z małżonkami warunki rozwodu lub separacji, kwestie władzy rodzicielskiej, kontaktów z dziećmi i wysokość alimentów. I to oni odciążą sędziów, referendarzy, asystentów i urzędników sądowych - dodaje Romanowski. 

Tu warto wskazać, o czym zgodnie z opiniowanym pakietem zmian w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, mają zostać poinformowane strony podczas spotkania informacyjnego, w ramach rodzinnego postępowania informacyjnego.  I tak zgodnie z propozycją MS chodzi o:

  • poinformowanie o indywidualnych i społecznych skutkach rozpadu małżeństwa, w szczególności dla stron i ich wspólnych małoletnich dzieci;
  • działaniach, które strony powinny podjąć dla utrzymania małżeństwa lub zawarcia ugody;
  • o mediacji, terapii lub innej formie wsparcia rodziny oraz skutkach prawomocnego skazania za umyślne przestępstwo popełnione na szkodę drugiego małżonka lub ich wspólnego małoletniego dziecka albo przedstawienia zarzutów w którejkolwiek z tych spraw. 

Ministerstwo uzasadnia, że spotkanie informacyjne stanowić będzie dodatkową formę zachęcania do mediacji poprzez informowanie o możliwościach i korzyściach związanych z mediacją. - Sposób przeprowadzania spotkań informacyjnych może być zróżnicowany i zależeć od indywidualnych możliwości organizacyjnych w poszczególnych sądach. Z dotychczasowej praktyki spotkań informacyjnych w sądach wynika, że w niektórych sprawach, pomimo, że początkowo strony nie wyraziły zgody na mediację, na późniejszym etapie postępowania występowały z wnioskiem o skierowanie do niej - wskazuje.

Prawnicy mają zastrzeżenia i do tego co będzie przekazywane na takich spotkaniach, i do tego kto takie informacje będzie przekazywał. - Zacznijmy od tego, że bardzo często pracownikami sądów, mam na myśli pracowników sekretariatów, są bardzo młode osoby np. świeżo po studiach. Czy mają duże doświadczenie w pracy z osobami w konfliktach okołorozwodowych? Ja mam poważną wątpliwość - mówi Aleksandra Ejsmont, radca prawny, specjalizująca się w sprawach rodzinnych.

 

Do mediacji zachęci najlepiej mediator

W podobnym tonie wypowiada Patrycja Kasica, adwokatka również specjalizująca się w sprawach rodzinnych. - Taki przepis, zgodnie z którym spotkanie informacyjne może prowadzić sędzia, referendarz, asystent sędziego, urzędnik sądowy czy mediator już obecnie obowiązuje – w przepisach dotyczących skierowania do mediacji co do polubownych metod rozwiązania sporu, w szczególności mediacji.  Natomiast niewątpliwie w przypadku rodzinnego postępowania informacyjnego warto zwrócić uwagę na to, że jak wynika z projektowanego przepisu – obowiązkowo na spotkaniu informacyjnym strony muszą zostać pouczone, co do indywidulanych społecznych skutków rozpadu małżeństwa, czy co do działań, które strony powinny podjąć dla utrzymania małżeństwa. Po pierwsze to jest bardzo aksjologiczne, po drugie tego typu pouczenia bardziej powinny być kierowane do stron,  o ile w ogóle  to przez mediatora w dobrowolnej mediacji -  mówi.

Zaznacza również, że urzędnik sądowy nie sprawuje wymiaru sprawiedliwości. - Więc nie powinien pouczać stron o prawach i obowiązkach podczas takiego spotkania  tak jak sędzia. To jest rzecz oczywista. Moim zdaniem nie powinno być w tym wyliczeniu urzędnika sądowego  - dodaje.

Urzednicy boją się nowych obowiązków

Co na to sami pracownicy sądów? - Ja generalnie jestem zwolenniczką tego, by urzędnicy się rozwijali i żeby ich pozycja była zbliżona do pozycji jaką mają urzędnicy sądowi w krajach europejskich. Ale powtarzam, zbliżona do pozycji, w tym zarobków i etatyzacji, czyli pracy jaką mają faktycznie do wykonania. Patrząc na to jak teraz wyglądają w sądach szkolenia, jak wprowadza się nowe przepisy i że każdy ma sobie radzić sam, a szkolenia są zdawkowe, online, prowadzone w czasie prywatnym pracowników, to trudno mi sobie wyobrazić, jak pracownicy zostaną przygotowani do tych nowych zadań. Ja wierzę w ich możliwości merytoryczne, ale ważne jest by za tym poszły: wzrost pozycji, prestiżu, środki finansowe, czyli wszystko to o czym od dawna mówimy - mówi Justyna Przybylska, przewodnicząca KNSZZ "Ad Rem".

Czytaj: Najpierw rozmowa, potem rozstanie - MS chce utemperować polskie rozwody>>

Pobierz wzór dokumentu w LEX: Pozew o rozwód bez orzekania o winie z wnioskiem o zgodny podział majątku >

 

Tu spotkanie, tam wokanda, a czasu brakuje

Jak dodaje, boi się tego jak w praktyce będzie to wyglądać. - Jeżeli na dzień dzisiejszy pracownicy mówią, że są przepracowani. Wiemy, że jest za dużo pracy dla nich, za mało etatów, siedzą po godzinach, nie mogą się wyrobić, mało tego, są karani za urlop na żądanie, za chorobowe, to ja się pytam, w którym momencie skończymy narzucanie na nich kolejnych obowiązków? Jeśli pracownik ma trzy razy w tygodniu wokandę i ma dwa dni na pracę - a w referacie jest po 200, 600 ale i 1000 spraw w zależności od sądu, to kiedy ma ją wykonać, jeśli dojdą mu jeszcze takie spotkania informacyjne - mówi Przybylska. 

I dodaje, że na takie spotkanie trzeba będzie poświęcić pewien czas. - Jak rozumiem, ma rzetelnie przekonać strony do pójścia w stronę mediacji, to nie jest odczytanie pouczeń z kartki. To kto w tym czasie wykona pracę? - pyta. - Znowu brakuje rozmów ze stroną społeczną, z osobami, które znają warunki pracy, wiedzą co trzeba zmienić żeby to wszystko dobrze funkcjonowało. Pomysł jest dobry, ale za tym musi pójść szereg kroków, których na dzisiaj nie podjęto i nie ma chęci rozmów. Nie wiemy czy będzie więcej etatów, czy będziemy mieć czas na wykonywanie naszej pracy. Na dziś jest tak, że zrzuca się na nas kolejne obowiązki, a za tym nie idzie nic. Poza tym, że zwiększa nam się ilość pracy i zaczynami być niewydolni. Postępowania się przedłużają - dodaje przewodnicząca "Ad Rem".

Finansowa zachęta również w cenie

Przy okazji prawnicy nawiązują też do kolejnej propozycji ministerstwa, by zmienić artykuł 79 ust. 1 pkt 3 lit. b ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych. Obecnie obliguje on sąd do zwrotu połowy opłaty w sprawach o rozwód i o separację w razie orzeczenia o rozwodzie lub o separacji na zgodny wniosek stron bez orzekania o winie. Po zmianach ma to dotyczyć jednynie seperacji ale pod warunkiem, że "małżonkowie osiągnęli porozumienie w kwestiach wymagających rozstrzygnięcia, przewidzianych w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym". Przypomnijmy, opłata w sprawie o rozwód wynosi obecnie 600 złotych. 

Wiceminister Romanowski wyjaśnia, że to, iż strony mogą dostać zwrot połowy opłaty w sprawie, jeśli osiągną porozumienie co do rozwodu bez orzekania o winie, nie ma większego znaczenia. - Tym bardziej, że opłata w sprawie o rozwód jest w istocie niewielka i wynosi 600 złotych, podczas gdy faktyczne koszty postępowań rozwodowych, np. wynagrodzenie profesjonalnego pełnomocnika, są znacznie wyższe niż koszty ponoszone przez strony. Rezygnacja ze zwrotu z urzędu połowy opłaty sądowej w sprawach o rozwód spowodowałaby, że faktyczne koszty byłyby w wyższym zakresie opłacane przez strony, a nie ogół obywateli, w znaczeniu udziału w tych kosztach Skarbu Państwa. Nadto środki uzyskane w wyniku tej zmiany pozwolą na szersze udzielenie pomocy rodzinie przez państwo za pomocą bezpłatnej mediacji w postępowania informacyjnym - dodaje. 

 

Nieco inaczej patrzą na to pełnomocnicy. - Może nie twórzmy odrębnego postępowania informacyjnego, które będzie generowało koszty, a zachęcajmy strony do tego żeby starały się skończyć to postępowanie zawarciem ugody, dając jasną informację, jeśli się porozumiecie to całe postępowanie będzie państwa kosztowało po 150 zł od każdej ze stron, a nie 600 zł od jednej strony - mówi mec. Ejsmont. I dodaje, że obecna opłata może być niewielka dla wiceministra i wielu osób, ale są też takie, dla których jest dotkliwa.  - Oczywiście pojawi się argument, że strona może wnioskować o zwolnienie z kosztów. Ale jeśli ktoś ma doświadczenie w takich sprawach to wie, że zdarza i to dość często, iż sąd odmawia zwolnienia z kosztów tłumacząc to tym, że strona mogła się przygotować, także finansowo, do wszczęcia tego rodzaju procedury, kwota 600 zł nie jest kwotą tak bardzo znaczącą, a na tym etapie nie ma innych kosztów więc nie ma powodów do zwolnienia. Musi być zupełnie nadzwyczajna sytuacja by zwolnienie nastąpiło - podsumowuje.