Rozmowa z adwokatem Piotrem Ruszkiewiczem, partnerem zarządzającym Kancelarii Machyński Ruszkiewicz i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni Sp.p. w Poznaniu, mediatorem, członkiem Komisji ds. Mediacji przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Poznaniu, mediatorem Centrum Mediacji NRA.

 

Aleksandra Partyk: Czy sądy rodzinne zmieniły zasady orzekania o kontaktach rodziców z dziećmi z uwagi na pandemię koronawirusa?

Piotr Ruszkiewicz: Nie zauważyłem, aby sądy inaczej orzekały w sprawie kontaktów. Jakiś czas temu ukazały się wytyczne ministerialne, z których wynika, że pandemia nie powinna wpływać na sposób regulacji kontaktów. O tym bowiem powinno decydować dobro dziecka. Moim zdaniem sądy stają na wysokości zadania i zdroworozsądkowo podchodzą do problemu pandemii. Byłem na rozprawie, na której sędzia sprawozdawca w sprawie o kontakty podkreśliła, że skoro dziecko chodzi do przedszkola, to i tak ma ono kontakt z innymi osobami, więc nie można torpedować jego spotkań z drugim rodzicem. Sądy nie zapominają o zasadzie regulowania kontaktów zgodnie z dobrem dziecka, ale niestety zdarza się, że rodzice już tak. Problem dotyczy nie tylko tych, u których dziecko mieszka, ale i tych, którzy mają przyjechać na ustalony termin spotkania. Oczywiście, może być tak, że rodzic raz bądź dwa razy nie przyjedzie na kontakty z uwagi na możliwość zarażenia się, ale nie można stale odmawiać realizacji spotkań z tego powodu. Nie można wykorzystywać pandemii do tego, aby się z dzieckiem celowo nie widywać.

Czytaj w LEX: Utrudnianie kontaktów z dzieckiem – rozwiązania prawne i praktyka w Polsce i w Europie oraz postulaty de lege ferenda >

Koronawirus to kolejna broń w sporze kłócących się rodziców?

Niestety tak. Stał się pożywką dla rodziców, którzy chcą utrudniać spotkania. Nie raz zdarzają się przypadki, że rodzice odmawiają realizacji kontaktu, bo drugi rodzic np. przyjechał bez maseczki albo ze źle założoną maseczką. Spotykam się z przypadkami, że rodzic wyklucza realizowanie kontaktu, gdyż były partner chce przyjechać po dziecko z inną osobą. Rodzice, u których dziecko mieszka powinni mieć świadomość tego, że dziecko może zarazić się także od nich samych lub od ich bliskich, nie tylko od byłego partnera czy jego rodziny. Moim zdaniem argument pt. covid-19 jest wykorzystywany w większym stopniu przez tych, którzy pełnią codzienną pieczę nad małoletnimi. Ci, którzy chcą realizować spotkania są często nim bezprecedensowo „rozstrzeliwani”. Mam klienta, którego była partnerka przeniosła się z dzieckiem na drugi koniec Polski. On w wyznaczonych terminach jeździ do dziecka, przywozi je do swojego miejsca zamieszkania, później odwozi. Ostatnio otrzymał komunikat, że nie może się spotykać z dzieckiem z powodu koronawirusa w takiej częstotliwości jak dotychczas. Ograniczono mu możliwość kontaktów. Moim zdaniem jest to sztuczne pompowanie problemu. Nie zabezpieczymy się przed wirusem w 100 procent. Wydaje mi się, że większe zagrożenie dla dziecka niesie nie kontakt z rodzicem, ale wyjście do przedszkola lub do szkoły.

 


Czy obecnie sądy sprawnie orzekają w sprawach o kontakty?

Problem jest taki, że w zeszłym roku od marca do maja sądy nie funkcjonowały. Na szczęście na posiedzeniach niejawnych zapadały postanowienia zabezpieczające. Najważniejsze, że pandemia nie wpłynęła na określanie częstotliwości spotkań rodziców z dziećmi, ale faktycznie sprawy sądowe są rozpatrywane wolniej z powodu lockdown’u sądów czy OZSS.

Niejednokrotnie kontakty były regulowane w miejscach ogólnodostępnych. Teraz ich  funkcjonowanie jest inne niż kiedyś. Co w takich przypadkach?

Istotą regulowania kontaktów w miejscach ogólnodostępnych było to, żeby dziecko było bezpieczne, a jednocześnie miało zachętę do spotkania, np. mogło z rodzicem zjeść lody, pójść w ciekawe miejsce. Teraz jest inaczej. Poza tym warto zastanowić się, jaka jest wartość kontaktu dziecka z rodzicem, który może je odbyć tylko w miejscach ogólnodostępnych. Rodzic nie powinien być postrzegany jako ten od weekendów. Każdy rodzic powinien angażować się w codzienne życie dziecka. Pamiętajmy też, że miejsca ogólnodostępne to nie tylko galerie handlowe czy parki rozrywki. To także park, jezioro, las. W tych miejscach kontakt nie tylko również może się odbywać, ale moim zdaniem jest dużo bardziej treściwy niż ten w galerii handlowej. W miejscach przesyconych atakującymi nas komunikatami, reklamami, kolorami i błyskotkami nie ma miejsca na prawdziwe rodzicielstwo i na prawdziwą bliskość.

Czytaj także: Burda-Frankiewicz: Opieka naprzemienna wymaga współpracy rodziców>>
 

Co z egzekucją kontaktów?

Faktycznie dzisiaj sądy mogą mieć trudność na etapie rozstrzygania sporu, czy odmowa realizacji kontaktu była uzasadniona z uwagi właśnie na potencjalną możliwość zachorowania na covid-19. Mogą pojawić się wątpliwości przy ocenie, czy rodzic zasadnie (bezzasadnie) odmówił realizacji kontaktu i czy istnieje podstawa do ukarania go sankcjami. Trudno polemizować z rodzicem, który mówi, że w określonym dniu kontakt się nie odbył, gdyż dziecko (lub on) miało kontakt z osobą zakażoną. Bardzo prostym sposobem ustalenia intencji rodzica jest weryfikacja, czy była to sytuacja jednorazowa, czy też taka wymówka pojawia się cyklicznie – przy każdym ustalonym terminie spotkania. Problemem jest stan, w którym rodzic powtarzałby takie argumenty. Podobny problem istniał w okresie przed pandemią.

Zobacz procedurę w LEX: Umorzenie postępowania w sprawach wykonywania kontaktów z dzieckiem >

 

Sprawdź również książkę: Rozwód a rywalizacja o opiekę nad dziećmi >>


Na czym on polegał?

Co rok w okresie grypowym pojawiał się argument w sporach o kontakty, że ten się nie odbędzie, bo dziecko kaszle. Trzeba było ustalać, czy np. dziecko, które kaszle i z tego powodu ma nie spotkać się z rodzicem, miało jednak kontakty z innymi osobami. Zdarzały się takie przypadki, że dziecko nie mogło się spotkać z rodzicem z powodu swojego stanu zdrowia, a potem brało udział w rozrywkach poza domem. Dziś tak naprawdę tylko w przypadku powtarzalności sięgania przez jednego rodzica po argument koronawirusa, na skutek zwyczajnego obniżenia wiarygodności, drugi rodzic sięgnie po instrumenty mające na celu doprowadzenie do ukarania rodzica. Z tego co obserwuję na początku pandemii rodzice z większą łatwością używali argumentu „koronawirus”, wtedy wszyscy się go baliśmy, nie znaliśmy, a tak naprawdę on jedyny odnosił skutek. Nawet w sądach. Dziś jednak, kiedy wiemy już o wirusie więcej, wiemy jak możemy z nim walczyć, a co najmniej wiemy jak możemy się przed nim chronić, ten argument sam w sobie stracił też na sile. Poza tym jeśli użyliśmy tego argumentu 10 razy wcześniej, to za 11 nikt już nam nie uwierzy w to potencjalne zagrożenie.

 

Sprawdź również książkę: Rozwód a rywalizacja o opiekę nad dziećmi >>


Co jeśli rodzic stawia się, by odbyć kontakty, ale odmawia mu się zobaczenia dziecka: słyszy, że może ja zarazić?

Pamiętajmy, że istnieją testy kasetkowe, które kosztują około 20 zł i ich wynik jest wiadomy po kilkunastu minutach. Mamy możliwość weryfikacji stanu zdrowia rodzica na chwilę przed rozpoczęciem spotkania. Taki test możemy wykonać szybko, by sprawdzić, jaki da on wynik. Oczywiście nie mamy tu 100 proc. pewności, że da on rzetelny wynik, ale jest to moim zdaniem najprostszy sposób na weryfikację, czy rodzic przychodzący do dziecka jest zdrowy. Z drugiej strony pada pytanie czy oczekiwanie, o którym ja w praktyce jeszcze nie słyszałem, aby to dziecko i rodzic, od którego na widzenie dziecko jest odbierane, robili testy. Nie wiem dlaczego, ale przeważnie zarzuca się rodzicom, którzy chcą się spotkać ze swoim dzieckiem, że to oni są tym największym dla dziecka zagrożeniem. Dlaczego nikt nie myśli o tym, że to zagrożenie jest takie samo ze strony jednego, jak i drugiego rodzica. Słyszałem o przypadku, gdy jedna z matek nie pozwalała się ojcu spotykać z synem, bo ojciec mógł go zarazić koronawirusem, po czym na jedno wybłagane spotkanie, syna na widzenie przywiozła matka ze swoimi 3 koleżankami w jednym samochodzie, oczywiście bez maseczek.

Zobacz procedurę w LEX: Nakazanie zapłaty sumy pieniężnej za naruszanie obowiązków w zakresie kontaktów z dzieckiem >

Co jeśli faktycznie kontakt nie może się odbyć, bo ktoś jest chory lub na kwarantannie?

Wszystko zależy od relacji rodziców. Rozwiązań jest wiele, a scenariuszy tyle, ile wyobraźnia może przynieść. Najbardziej oczekiwane i przede wszystkim zgodne z dobrem dziecka jest „odrobienie” kontaktów w innym terminie lub wykonanie je w zastępczej formie. Sąd nie ustala kontaktów na sezon, na miesiąc lub dwa. Co do zasady wszelkie postanowienia sądu powinny być długoterminowe. Nie może więc na nie wpływać pandemia, która przecież kiedyś się skończy. Dla dobra dziecka najważniejsze jest to, aby funkcjonowało ono przy obu rodzicach – bez względu na pandemię koronawirusa. Jeśli jeden rodzic jest chory lub objęty kwarantanną, to przecież w interesie dziecka jest to, aby z tym rodzicem porozmawiało przez telefon albo wideorozmowę. Niech ma świadomość, że mama lub tata jest chory/chora i nie przyjeżdża. Lepsze to niż myślenie, że nie przyjechał/a, bo mnie nie kocha lub ma coś lub kogoś ważniejszego. Jeśli dziecko objęte zostało kwarantanną, to przecież rodzic powinien mieć możliwość zadzwonić i zapytać jak się czuje dziecko, czy czegoś nie potrzebuje, czy może ma na coś ochotę, nawet na coś niezdrowo słodkiego. Niech dziecko poczuje, że tata lub mama to nie tylko rodzic od spotkań w galerii handlowej lub zagranicznych wakacji. Niech wie, że rodzic, to ktoś na dobre i na złe, ale i ktoś kto potrzebuje dziecka do życia, jego obecności i bliskości tak samo jak powietrza. Dziś technologia daje nam wiele rozwiązań, które tylko musimy chcieć wykorzystywać. Oczywiście nigdy nie będą mogły zastąpić spaceru za rękę z dzieckiem.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Prawo do kontaktu obojga rodziców z dzieckiem >

Czasami rodzic jest chory i nie może widywać się z dzieckiem. Zdarzają się też sytuacje skrajne, gdy rodzic okresowo faktycznie nie powinien mieć osobistego kontaktu z dzieckiem, by go nie narazić. Co wtedy?

Po pierwsze, jak już powiedziałem, rozwiązaniem są kontakty zdalne. Od czasu pandemii funkcjonowanie wielu osób przeniosło się do świata wirtualnego. Są messangery, facetime, meet’y i różne inne aplikacje, by móc rozmawiać. To ważne dla dziecka, że może zadzwonić do rodzica.  Ja sam prowadziłem – przebrany za św. Mikołaja – wirtualne spotkanie dla przedszkolaków z przedszkola mojego syna. Spotkanie trwało dwie godziny, choć planowaliśmy maksymalnie godzinę, bo nikt nie wierzył, że pięciolatki tyle wytrzymają. Ku naszemu zaskoczeniu większość dzieci była obecna na całym spotkaniu, cieszyli się, czekali na swoją kolej, słuchali o czym św. Mikołaj rozmawia z innymi dziećmi. To było coś niesamowitego. Ja sam nie wierzyłem, że nawet moi synowie wytrzymali tyle w jednym miejscu, przed jednym ekranem monitora i tak żywo i aktywnie wsłuchiwali w to co się dzieje. To mój dowód na to, że można. Tym bardziej więc rodzic może zająć dziecko, by to aktywnie spędziło czas z rodzicem w świecie wirtualnym. Oczywiście, nie zawsze dziecko będzie miało na to chęć. Może się rozpraszać, nudzić. Trzeba to zrozumieć, ale przede wszystkim należy pamiętać, że jest taka możliwość, że jeśli nie możemy tradycyjnie, to powinniśmy postarać się o inne rozwiązania. Spotkania pośrednie nigdy nie mogą zastąpić nam i naszym dzieciom kontaktów bezpośrednich. Jeżeli nie wykorzystamy tych pośrednich środków, do za chwilę możemy nie mieć do kogo wracać. Nasze dzieci szybko dorastają i dojrzewają.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Orzeczenie sądu o sprawowaniu opieki naprzemiennej, jako podstawa do wypłaty świadczenia wychowawczego na rzecz rodzica sprawującego taką opiekę >

A po drugie?

Jak nie mamy internetu, jesteśmy w trasie, z różnych innych względów nie możemy zadzwonić to piszmy listy, wysyłajmy kartki, róbmy cokolwiek, aby dziecko wiedziało, że rodzic o nim myśli. Bardzo dobrym i dziś oryginalnym sposobem komunikacji jest pisanie do dziecka odręcznych listów. Mail to nie to samo. Przykładowo kierowca międzynarodowy może wysłać dziecku kartkę z podróży, MMSa z ciekawym widokiem. Rodzice, którzy chcą realizacji kontaktów z dzieckiem, powinni być wytrwali i nie poddawać się, jeśli ich starania pozostaną bez odzewu. Nie ma nic ważniejszego niż pokazywanie dziecku, że jest ono dla nas ważne.