"Rząd znalazł wytrych na unijne wyroki" - tak rozmówcy Prawo.pl komentują zapowiedzi kolejnego etapu reformy wymiaru sprawiedliwości. Jak mówił kilka dni temu prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla RMF FM, obejmą one też Sąd Najwyższy. I tak zlikwidowana ma być Izba Dyscyplinarna - która budzi wiele wątpliwości, także europejskich trybunałów - ETPC i TSUE, ale nie tylko. Mimo że szczegółów brak, z zapowiedzi wynika, że SN będzie mniejszy, a część jego kompetencji związanych z rozpoznawaniem kasacji przejmą sądy regionalne powstałe w miejsce apelacyjnych. Zresztą już jesienią media informowały, że planowane jest znaczące "odchudzenie" SN i to do 20 -30 sędziów - obecnie jest ich ponad 90 i co ważne, cały czas trwają konkursy na nowych sędziów SN, z udziałem obecnej KRS, co do której apolityczności są duże zastrzeżenia. 

Czytaj: 
Kaczyński zapowiada spłaszczenie struktury sądów>>

Spłaszczenie struktury sądów może doprowadzić do chaosu i dezorganizacji>>
 

Sąd Najwyższy przechodzi w cień 

Rozmówcy Prawo.pl są zgodni, że planowane zmiany w żaden sposób nie wpłyną na poprawę efektywności sądów i polepszenie sytuacji stron procesowych, w tym obywateli. Być może jednak są sposobem na rozwiązanie problemu, który nabrzmiał do międzynarodowych rozmiarów - czyli nominacji sędziów przy rekomendacji neoKRS, która ma być obsadzona niezgodnie z art. 187 Konstytucji. Przy czym w przypadku "nowych" sędziów SN problemy są jeszcze co najmniej dwa - ich powołanie nastąpiło pomimo orzeczonego zabezpieczenia przez Naczelny Sąd Administracyjny, który wstrzymał możliwość wykonania uchwał KRS do czasu rozpoznania odwołań od tych uchwał i powoływano ich w czasie, gdy trwało oczekiwanie na udzielenie odpowiedzi na pytania prejudycjalne, co według TSUE stanowiło obejście możliwości efektywnego uzyskania odesłania prejudycjalnego przez sądy krajowe

- To jest strukturalna zmiana, która ma wyłącznie jeden cel - ostateczne zdławienie niezależności sądownictwa, niezawisłości sędziowskiej. Doprowadzenie do sytuacji, kiedy sędziowie będą całkowicie podlegli władzy, a tym samym nie będą mogli kontrolować jej poczynań i będą wydawać takie wyroki, jakich się od nich oczekuje, a konkretnie jakich oczekuje od nich obecna władza - mówi adwokat Michał Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy.

I dodaje, że założenia dotyczące SN oznaczają w istocie jego likwidację i zmarginalizowanie. - I to jest rażąco niezgodne z polską konstytucją, a konkretnie z art. 183 ustawy zasadniczej, który przewiduje kompetencje Sądu Najwyższego, a wśród nich nadzór judykacyjny, czyli nadzór nad orzecznictwem wszystkich sądów powszechnych i wojskowych w Polsce. Zgodnie z tym co powiedział Jarosław Kaczyński, to ma się odbyć poprzez odebranie kompetencji do rozpoznawania skarg kasacyjnych i kasacji. A przecież SN w ten właśnie sposób ocenia orzeczenia sądów powszechnych i sądów wojskowych, wydając wyroki w sprawach indywidualnych, ale jednocześnie - przypominam, dokonując interpretacji, wykładni prawa, dla wszystkich sądów w Polsce - mówi mecenas. 

Czytaj w LEX: Konsekwencje prawne wyroku TSUE z 2 marca 2021 r. A.B. i in. przeciwko Krajowej Radzie Sądownictwa >

 

Polityczno-ustrojowy kadłubek sądu

Prawnicy obawiają się, że Sąd Najwyższy po zmianach będzie pod wyłączną kontrolą władzy, a w jego składzie będą wyłącznie "nowi" sędziowie. Dlaczego - bo jak przewidują - w ramach wprowadzania nowych przepisów "starzy" trafią do sądów niższej instancji lub będą "zachęcani" do przejścia w stan spoczynku. 

- Stanie się wyłącznie polityczno-ustrojowym kadłubkiem sądu. Będzie zajmował się akceptacją wyników wyborów, kontrolą procesów koncesyjnych, w tym koncesji dla mediów i rozpoznawaniem skarg nadzwyczajnych, które są instrumentem umożliwiającym w razie potrzeby pognębienie przeciwnika władzy poprzez zmianę dawno zapadłego prawomocnego wyroku. Pytanie tylko, gdzie będzie centrum dyscyplinarne. Czy w SN, czy na poziomie regionalnym, ale to nie ma w zasadzie znaczenia, bo będzie to również organ podległy władzy, złożony z neosędziów powołanych przez neoKRS - dodaje adwokat Wawrykiewicz.

W jego ocenie może też dojść do likwidacji wszystkich izb merytorycznych, które zalazły za skórę obecnie rządzącym, kwestionując niejednokrotnie tzw. „reformy”, wysyłając pytanie prejudycjalne.

- Propozycje dotyczące Sądu Najwyższego można ocenić jedynie jako kompletny zamach. To jest odbicie lustrzane tego co było na Węgrzech i w Turcji. Tam też najpierw zwiększano liczbę sędziów, potem zmniejszano zostawiając tych z nowej nominacji. Teraz się mówi o zmniejszaniu sądu, Sąd Najwyższy ma być sądem małym, a jednocześnie cały czas trwają konkursy na sędziów SN. Czy autorzy reform mają jakąś wizję, poza uczynieniem z SN drugiego TK? W ostatnich latach wyprodukowano kilkudziesięciu neosedziow SN, zrobiono dwie nowe izby, czworo neo-prezesów, a teraz będzie on okrajany z legalnych sędziów. Przypominam, że przecież kilka lat temu już była próba tzw. reorganizacji SN i też wyrzucano sędziów. TSUE jasno odpowiedział, że nie można pod przykrywką reorganizacji sądu, doprowadzać do usunięcia sędziów. Nie mam wątpliwości, że w tej proponowanej sytuacji nie będzie potrzebne Komisji Europejskiej wydanie nowego orzeczenia TSUE. KE będzie miała podstawy do uznania takiego działania za niezgodne z prawem unijnym i będzie mogła przedsięwziąć działania, które już teraz będą podejmowane - mówi sędzia prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".

W jego ocenie celem zmiany jest pozostawienie w SN swoich sędziów i pozbawienie SN de facto możliwości sprawowania wymiaru sprawiedliwości. - Bo jeżeli zostanie tam jedynie kompetencja do stwierdzenia ważności wyborów, bo na tym niewątpliwie najbardziej politykom zależy i możliwość rozstrzygania nadzwyczajnych środków, gdy np. ministrowi Ziobrze nie będzie się podobało jakieś orzeczenie, to nie jest to reorganizacja, to nie jest SN, o którym mowa w konstytucji - dodaje.

Czytaj: Sądy jeszcze nie wyszły z COVID-u, a już czeka je kolejna reforma>>

Pomysł niby jest, ale...

Sami sędziowie SN przypominają, że SN był reformowany w ciągu trzech lat dziesięć razy i przyspieszenie rozpoznawania spraw nie nastąpiło. Co więcej i "nowi", i "starzy" zdają się podchodzić do nowych zapowiedzi z obawami. Sędzia Aleksander Stępkowski z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN nie chce komentować przyszłej reformy. - Nie znamy w SN szczegółów propozycji legislacyjnych, które ostatnio ujawniono opinii publicznej, dlatego nie jestem w stanie miarodajnie odnieść się do nich. Jednocześnie przypominam, że pierwsza prezes wielokrotnie podkreślała, iż nie zgodzi się na jakąkolwiek weryfikację sędziów - podkreśla sędzia Stępkowski.

Sędzia Bohdan Bieniek z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN zastrzega, że komentowanie projektu ustawy, który zna jedynie z przekazów medialnych, to jak pisać apelację od wyroku, który jeszcze nie zapadł. - Z ogólnej perspektywy rzuca się w oczy brak spójnej koncepcji umocowania Sądu Najwyższego. Przecież w ustawie z 2017 r., w pierwszych założeniach reformy wskazano, że sędziów ma być co najmniej 120, a obecnie mówi się o znacznym okrojeniu tej instytucji, choć prowadzi się wciąż procesy nominacyjne do niej - zaznacza sędzia Bieniek.

Uderzenie w jednolitość orzecznictwa

Sędziowie nie wyobrażają sobie również zabrania kasacji z SN. - Nie wyobrażam sobie, że skargi kasacyjne będą rozpatrywać sądy regionalne. To uderzy w jednolitość orzecznictwa - mówi prof. Markiewicz. Wtóruje mu mec. Wawrykiewicz. - To SN, a więc sędziowie o najwyższych kompetencjach, dorobku orzeczniczym, najlepszych kwalifikacjach - powinni sprawować nadzór nad orzeczeniami sądów niższych instancji i wpływać na jakość orzecznictwa. Teraz trafi to do sądów regionalnych, gdzie zapewne będą zasiadać takie osoby jak pan Radzik, Nawacki czy Lasota. Moim zdaniem rządzącym nie chodzi o jakość sądownictwa i walory merytoryczne wyroków. Sądy mają wyglądać jak za czasów komunistycznych, ma być zlikwidowana jakakolwiek konstytucyjna, ustrojowa odrębność władzy sądowniczej, która może w sposób niezależny kontrolować dwie pozostałe władze - dodaje adwokat. 

Sędziowie Sądu Najwyższego widzą problem jeszcze w jednej kwestii - zastanawiają się co ze sprawami, które są obecnie w SN. - Czy ma je przejąć nieznany do tej pory procedurze „sąd regionalny”, który będzie rozpoznawał skargi kasacyjne (kasacje w sprawach karnych), zażalenia, wnioski o stwierdzenie niezgodności wyroku z prawem? - pyta sędzia Bieniek. 

W jego ocenie konieczne będą przepisy przejściowe. - Swoją drogą tak już było, że ustawodawca powołał Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, przesuwając do niej część spraw, chociaż sędziów do niej powołano kilka miesięcy później, a sprawy cały czas wpływały i nie były rozpoznawane. Jeśli teraz będzie podobnie, to zaległości wzrosną - przypomina.