1 czerwca w Poznaniu odbył się II Kongres Prawników Polskich. Przedstawiono na nim m.in. szereg propozycji na reformę sądownictwa, wypracowanych przez społeczną komisję kodyfikacyjną. Główna - jak wskazano - to uniezależnienie sądownictwa od ministra sprawiedliwości.
Nadzór administracyjnych nad sądami miałaby przejąć Krajowa Rada Sądownictwa. Wcześniej miałaby zostać zreformowana poprzez m.in. zmianę sposobu wybierania do niej sędziów. Prawnicy chcą też m.in. zmian w zakresie delegacji, postępowania administracyjnego, wprowadzona ma być obligatoryjna mediacja gospodarcza.

Więcej: Ma być sprawniej, szybciej, łatwiej dla obywateli - prawnicy przedstawiają swoje propozycje >>
 

Patrycja Rojek-Socha: Główna propozycja społecznej komisji kodyfikacyjnej to odebranie ministrowi sprawiedliwości nadzoru nad sądami, co tłumaczone jest koniecznością uniezależnienia ich od polityków ...

Łukasz Piebiak: Nie ma czego uniezależniać, bo sądy są od ministra sprawiedliwości niezależne i wynika to wprost z Konstytucji. W najlepszym wypadku mogę taki postulat traktować jako daleko idący skrót myślowy, bo to jest jasne, że sędziowie są niezawiśli w orzekaniu. W kompetencji ministra sprawiedliwości jest nadzór administracyjny, czyli kwestie sprawności postępowań sądowych, rozdział etatów, budżet...

 


 

Komisja kodyfikacyjna proponuje, by to, obok awansów i delegacji było w kompetencjach KRS. 

Przypominam, że awanse są tylko i wyłącznie domeną Krajowej Rady Sądownictwa i prezydenta, w związku z tym ministra sprawiedliwości nie należy w to mieszać. Był taki okres dobre kilka lat temu, że minister wyrażał opinie na temat przydatności danego kandydata na sędziego do służby, czy sędziego do awansu, ale to wyeliminowano i nikt nie mówi, żeby to przywrócić. Awanse sędziowskie są kompletnie poza ministrem sprawiedliwości i tak jest dobrze. To nie jest rola ministra, żeby decydować w tym zakresie. Zresztą biorąc pod uwagę nasze zamierzenia, o których mówiliśmy - czyli wprowadzenie jednolitego stanowiska sędziowskiego - sprawa awansów zostanie ostatecznie zakończona. Po tych zmianach nikt nie będzie się awansami przejmował. Co najwyżej pozostanie kwestia awansów poza sądownictwo powszechne, czyli do Sądu Najwyższego, ewentualnie przejście do sądów administracyjnych. 

Wprowadzenie jednolitego stanowiska sędziowskiego to też jedna z propozycji komisji kodyfikacyjnej ...

Bardzo się cieszymy, że ta nasza idea uzyskuje poparcie i mam nadzieję, że tu się nic zmieni. I będzie szansa na jej realizacje. Bo ona jest dobra przede wszystkim dla obywatela. Jeżeli środowiska prawnicze, które się w Poznaniu zebrały, też się pod tym podpisują, no to pozostaje mi tylko wyrazić zadowolenie z tego faktu. 

Czytaj: 
Prawnicy: Rezygnacja z nadzoru ministra szansą na reformę sądownictwa>>

Prezes Iustitii: Polskie sądy potrzebują oddzielenia od polityków>>


W zakresie reformy Krajowej Rady Sądownictwa już tej zgodności nie ma? Prawnicy proponują powrót do wyboru sędziów- członków przez innych sędziów, większy głos mają mieć sądy rejonowe. Co pan o tym sądzi? 

Absolutnie jestem temu przeciwny. 

Dlaczego? 

Bo wybór środowiskowy już przerabialiśmy i był on źródłem naprawdę potężnych patologii. Myślę, że środowisku sędziowskiemu i moim byłym koleżankom i kolegom z Iustitii naprawdę nie muszę tego przypominać, bo wspólnie protestowaliśmy wielokrotnie - co teraz starają się przemilczać - właśnie przeciwko decyzjom podejmowanym przez KRS w poprzednim wydaniu.  Oczywiście, ta propozycja jest jakimś krokiem naprzód w zakresie dostrzeżenia oczywistości, czyli tego, że większość sądownictwa to sądownictwo rejonowe, nie wyższe instancje, które cieszyły się poprzednio nadreprezentacją w KRS. Ale my do tego podchodzimy trochę inaczej, bardziej demokratycznie. 

Sejm to zapewnia? 

Jako organ cieszący się legitymacją demokratyczną, samodzielnie powinien decydować o tym kto wejdzie w skład KRS, a zatem jak się ma kształtować reprezentatywność poszczególnych grup sędziowskich. Obecny system uważam za optymalny.  Zresztą dostrzegam też przeszkodę konstytucyjną.

W jakim zakresie? 

Chodzi o próbę narzucania przez ustawodawcę określonych kwot sędziów reprezentujących różne rodzaje i szczeble sądownictwa. 

Przypomnijmy - w KRS miałoby być ośmiu sędziów sądów rejonowych, dwóch okręgowych, po jednym pozostali. 

Przepis art. 187 ust. 1 pkt 1 Konstytucji wyraźnie stanowi, że wybiera się 15 sędziów-członków KRS spośród wymienionych tamże wszystkich kategorii sędziów, które w Polsce występują. W związku z tym istnieje poważną wątpliwość, czy ustawodawca zwykły może sobie tę piętnastkę podzielić na kategorie i przypisać im określoną liczbę miejsc w dowolny sposób, może tylko z takim ograniczeniem, że każdy rodzaj sądownictwa winien mieć co najmniej jednego przedstawiciela. Według mnie nie, bo ustrojodawca nie pozostawił tej kwestii otwartej (jak to uczynił nie precyzując kto ma wybrać tych 15 sędziów), a to oznacza, że to organ wybierający może dokonać wyboru spośród tych wszystkich kategorii sędziów - każdy sędzia ma bierne prawo wyborcze do KRS, ale o wyborze decyduje organ wskazany przez ustawodawcę zwykłego.

Czytaj: 
Prawnicy chcą zmian w postępowaniu administracyjnym>>

MS i samorządy za kolejnymi zachętami do mediacji>>
Sędzia Markiewicz: Bronimy niezależności sądów, chcemy prawdziwych zmian>>
 

Obecny system - mówiąc kolokwialnie - sędziów rejonowych nie krzywdzi?  

Wystarczy spojrzeć na skład obecnej KRS, żeby zobaczyć, że wręcz przeciwnie większość wybieralnych członków KRS to sędziowie z sądów rejonowych. Fakty są takie, że Sejm docenił rolę sędziów sądów rejonowych, czego nie można powiedzieć o poprzednim systemie i decydentach wywodzących się ze środowiska sędziowskiego. Mimo, że mogło być inaczej, na 8 miejsc zarezerwowanych wspólnie dla sędziów sądów rejonowych i okręgowych prawie zawsze wybierano wyłącznie sędziów sądów okręgowych i w efekcie członkami Rady było tylko czterech czy pięciu sędziów z rejonu na przestrzeni przeszło 20 lat.
Wszystko zatem wygląda pięknie , jeżeli chodzi o hasła, tylko rzeczywistość była taka, że stary system, za którym ewidentnie te środowiska, które były w Poznaniu optują, był systemem oligarchicznym – preferował sędziów wyższych instancji, dobieranych w drodze zakulisowych targów. Nie widzę powodu, żeby do tego wracać. Jeśli nawet obecny skład KRS, nie oddaje w pełni rzeczywistości sądowej, bo nie ma tam sędziego wojskowego czy sędziego SN, to już jest wina przedstawicieli tych części sądownictwa - nikt im przecież nie zabraniał kandydować. Powiem więcej, byłoby lepiej gdyby Sejm miał większy wybór, ale tak się nie stało. Nie chcę dociekać przyczyn, ale wiem, że byli tacy, którzy chcieli bojkotować nowe prawo i niemożnością wyboru skompromitować je i jego twórców, byli też tacy którzy przestraszyli się presji środowiskowej i nie zgłosili się. Tyle, że jeżeli ktoś bierze udział w akcji o charakterze politycznym, czy antypaństwowym albo po prostu panicznie się boi, lub kieruje wyłącznie własnym interesem, to nie powinien być sędzią, a tym bardziej żalić się, że w KRS nie ma sędziów Sądu Najwyższego, NSA czy wojskowych...

A rada społeczna? 

Uważam się za zwolennika procedur demokratycznych, więc wszelkiego rodzaju inicjatywy, które włączają element pozakorporacyjny do odpowiedzialności za wymiar sprawiedliwości, uznaję za  pożądane, ale nie wiem czy te osoby, które przygotowywały te propozycje nie zapomniały o Konstytucji, którą tak chętnie prezentują na koszulkach.  Bo jeżeli to miałaby być Rada Społeczna, to pytam się, który przepis Konstytucji dopuszcza taką możliwość? Z Konstytucji wynika, że KRS składa się z członków  pełniących swe funkcje z urzędu i tych wybieralnych, których łącznie jest 25 i nie ma tam miejsca, by dokładać kolejne grupy. Może to i byłoby słuszne, ale nie zauważyłem w tych propozycjach poznańskich apelu o zmianę Konstytucji.
Tymczasem bez zmiany Konstytucji nie można zmienić składu KRS. Nie powiem dziecko, ale student pierwszego roku prawa powinien to wiedzieć, bo inaczej nie powinien kontynuować nauki na tym kierunku. Druga kwestia: co ta rada miałaby niby robić? Pamiętam podobne propozycje sprzed kilku lat, by taką komisję selekcyjną stworzyć, która by najpierw oceniała kandydatury na sędziów, czy do awansu sędziowskiego, a potem Rada przystępowałaby do pracy. Było to bardzo wątpliwe, o ile nie wprost niekonstytucyjne i skończyło się na niczym. 

Komisja zapewnia, że przygotowując propozycje działa w granicach Konstytucji... 

Ale proponuje się ciało, które jest niekonstytucyjne. Zastanawiam się po co. Taki ozdobnik, paprotkę -  czemu ma to służyć? Zdaję sobie sprawę z tego, że teraz bardzo modne jest włączanie obywateli, podkreślanie, że wszystko robimy dla nich. Niemniej pamiętam tych samych ludzi, którzy są dziś tak werbalnie proobywatelscy, jak jeszcze kilka lat temu się zachowywali. To byli przedstawiciele nurtu całkowicie oligarchicznego, w życiu by im nie przyszło do głowy żeby władzę dzielić z jakimiś obywatelami. Jestem przekonany, że oni nadal tacy są, ale już się nauczyli, że mówić trzeba co innego. Tymczasem kwestia wiarygodności w służbie publicznej jest kwestią podstawową bowiem ludzie wbrew pozorom tak szybko nie zapominają, a już w Ewangelii wg Świętego Mateusza odnajdziemy "Po owocach ich poznacie". Gdy mieli możność zmieniać rzeczywistość i wprowadzać proobywatelskie rozwiązania, stali niezłomnie na straży oligarchii i korporacjonizmu.

Kolejna propozycja to zmiany w zakresie delegacji. Ten temat od dłuższego czasu powraca, komisja proponuje - przypomnijmy -  by odbywały się na okres do 14 dni. Możliwe byłyby - poza sądami, wyłącznie do KRS lub „instytucji międzynarodowej”. A w przypadku przejścia do Ministerstwa Sprawiedliwości, sędzia musiałby zrzec się urzędu, miałby szansę na powrót w okresie nie dłuższym niż 5 lat. 

W tym zakresie też nic się nie zmieniło w naszym stanowisku. Nie wyobrażam sobie takich zmian, że sędzia idąc na delegację do MS zrzeka się urzędu i np. w ciągu pięciu lat - na zasadzie automatyzmu - może wrócić do orzekania. Dlaczego? Dlatego że czyniłoby to wyłom w konstytucyjnie umocowanych kompetencjach KRS i prezydenta. Gdyby taki przepis wprowadzono, byłby w mojej ocenie przepisem rażąco sprzecznym z Konstytucją i Trybunał Konstytucyjny przy pierwszej okazji, by to to stwierdził. W takiej sytuacji wątpię by znaleźli się dobrzy sędziowie, którzy by chcieli przejść na delegacje do Ministerstwa Sprawiedliwości, nie mając pewności, że będą mogli wrócić do sądu bo przecież KRS i prezydent są wolni w swoich decyzjach.
Tymczasem bez dobrych sędziów - jak podejrzewam - działalność zarówno ministerstwa, jak i Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, znacząco straciłaby na rozmachu i na poziomie merytorycznym. I jako wiceminister sprawiedliwości nie mogę powiedzieć, że nie interesuje mnie, czy MS w tak ważnych obszarach jak nadzór administracyjny czy legislacja dotycząca codziennego funkcjonowania wszystkich Polaków, działa dobrze, czy źle. Bez sędziów delegowanych działałyby bardzo źle, jeżeli nawet nie na stałe, to przynajmniej przez pierwsze kilka lat, zanim nie dorobilibyśmy się dużo większej niż dzisiaj liczby urzędników służby cywilnej, którzy przynajmniej jako tako rozumieją, jak funkcjonują sądy i postępowania sądowe. 

 

Czyli aprobaty w tym zakresie nie będzie?

Ja się nie podpiszę pod czymś co spowoduje rozwalenie resortu sprawiedliwości i pracy, którą się tu wykonuje. Zresztą - kierownictwa ministerstwa się zmieniają, różnych ministrów mieliśmy - lewicowych, prawicowych i zawsze sędziowie byli. Za każdym razem było ich 100 czy 200, każda władza orientowała się, że nie da się wykonywać tych obowiązków bez sędziów delegowanych.