Oskarżony Stefan W. został w poniedziałek doprowadzony z pobliskiego aresztu śledczego do największej sali sądu. Usiadł w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu za szklaną szybą.

Naprzeciwko niego zasiedli prokurator oraz przedstawiciele oskarżycieli posiłkowych i oskarżyciele posiłkowi: żona zmarłego Magdalena Adamowicz (po raz pierwszy uczestniczyła w rozprawie przeciwko Stefanowi W.) oraz brat Pawła Adamowicza - Piotr Adamowicz.

Na sali, poza kilkudziesięcioma dziennikarzami, w charakterze publiczności zasiedli m.in. prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz oraz rodzina oskarżonego Stefana W.

Czytaj w LEX: Szczególne okrucieństwo jako okoliczność kwalifikująca zabójstwo >>

Koniec procesu

Przewodnicząca składu sędziowskiego sędzia Aleksandra Kaczmarek poinformowała, że postanowieniem z 21 lutego br. Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił wniosek dowodowy obrońcy oskarżonego z 16 stycznia br. o dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z pisemnej opinii kolejnego (nowego) zespołu biegłych sądowych – lekarzy psychiatrów.

Wskazała jednocześnie, że przed poniedziałkową rozprawą sąd, na wniosek obrońcy oskarżonego, zwrócił się do Aresztu Śledczego w Gdańsku, w którym przebywa Stefan W. o opinię na jego temat. "Z opinii wynika, że zachowanie oskarżonego zostało ocenione jako naganne" - mówiła sędzia.

Strony nie złożyły dodatkowych wniosków dowodowych. Przewodnicząca składu sędziowskiego zamknęła przewód sądowy i pozwoliła stronom na wygłoszenie mów końcowych.

Prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Agnieszka Nickel-Rogowska mowę końcową rozpoczęła od przypomnienia zdarzeń z 13 stycznia 2019 roku - ataku Stefana W. na Pawła Adamowicza, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. "Atak na Pawła Adamowicza nie był wynikiem furii, lecz miał przebieg przemyślany i zaplanowany" - mówiła.

Czytaj w LEX: Silne wzburzenie jako znamię zabójstwa w afekcie >>>

Podkreśliła, że oskarżony, przed zamachem na prezydenta Gdańska, wyszedł z więzienia gdzie odsiadywał karę 5,5 roku pozbawienia wolności za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Mężczyzna wtargnął do czterech placówek bankowych.

W trakcie odsiadywania wyroku zdiagnozowano u niego schizofrenię paranoidalną. W zakładzie karnym zaprzestał przyjmowania leków, a lekarze orzekli, że choroba jest w trakcie remisji. Prokurator zaznaczyła, że przez cały pobyt w więzieniu Stefan W. wyrażał swoje niezadowolenie z wysokości wyroku, jaki dostał za napady. Uważał, że pistolet, którego użył, nie był niebezpiecznym narzędziem. Oskarżony, za wyrok, obwiniał wówczas państwo i władzę.

Atak na Adamowicza, według prokuratury, motywowany był zemstą. Jeszcze przed wyjściem z więzienia Stefan W. mówił współosadzonym, że jak wyjdzie, to "zrobi coś, o czym wszyscy będą mówić" - tłumaczyła prokurator.

"Wybór ofiary zabójstwa był związany z faktem, że oskarżony utożsamiał Pawła Adamowicza jako przedstawiciela władzy. Swój plan zemsty zaczął realizować w grudniu 2018 r. po wyjściu na wolność" - mówiła prok. Nickel-Rogowska.

Czytaj też: Kary w zawieszeniu dla odpowiedzialnych za ochronę finału WOŚP, gdy zginął Paweł Adamowicz  >

Wskazała, że w Stefan W., po zatrzymaniu, w trakcie przebywania w areszcie został przebadany przez trzy zespoły biegłych psychiatrów i psychologów.

Według pierwszej opinii biegłych z Krakowa, która została sporządzona w 2019 r., Stefan W. w chwili ataku na Pawła Adamowicza był niepoczytalny. Dwie pozostałe opinie biegłych psychiatrów z Warszawy, Starogardu Gdańskiego oraz z Łodzi wydane w 2020 i 2021 roku wskazywały, że Stefan W. w chwili zabójstwa miał ograniczoną poczytalność.

Prokurator opisując osobowość oskarżonego, stwierdziła, że Stefana W. nie można uznać za osobę upośledzoną umysłowo, a zaburzoną.

Prokuratura domaga się dożywocia

Prokuratura domaga się dla Stefana W. dożywocia za zabójstwo Pawła Adamowicza i dwóch lat więzienia za odebranie mikrofonu i grożenie nożem konferansjerowi imprezy WOŚP. Odbycie kary miałoby przebiegać w systemie terapeutycznym. Stefan W. miałby też zostać pozbawiony praw publicznych na 10 lat, a o przedterminowe zwolnienie mógłby się ubiegać dopiero po 40 latach odsiadki.

Ponadto, prokuratura domaga się zadośćuczynienia na rzecz członków rodziny Pawła Adamowicza: po 100 tys. zł na rzecz córek i żony oraz po 60 tys. zł na rzecz matki Pawła Adamowicza i jego brata - Piotr Adamowicza oraz 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz konferansjera Andrzeja S.

"Działanie Stefana W. charakteryzowało się wyjątkową brutalnością, drastycznością oraz całokształtem okoliczności wskazującym, że ofierze zadano znacznie większe cierpienie niż było to konieczne do przełamania jej oporu i dokonania zabójstwo" - tłumaczyła prokurator Nickel-Rogowska.

Podkreśliła, że "czyn został popełniony przy zaistnieniu motywacji zasługującej na szczególne potępienie". Zaznaczyła, że "motywacja ta (...) wywołuje silne reakcje repulsywne w społeczeństwie, takie jak oburzenie, potępienie i gniew".

Na koniec prokurator wniosła, aby sąd nie stosował nadzwyczajnego złagodzenia kary wobec Stefana W.

Po mowie końcowej prokurator, głos zabrał pełnomocnik Adamowiczów mec. Jerzy Glanc. "Nie mamy żadnych wątpliwości jak atak na prezydenta Adamowicza przebiegał i co się stało po nim" - mówił.

Zaznaczył, że w okresie przed opuszczeniem więzienia, po wyjściu na wolność i po ponownym zatrzymaniu, u Stefana W. nie stwierdzono żadnych zaburzeń urojeniowych. "Zaobserwowano nasilone zaburzenia charakterystyczne dla osobowości +schizotypowej+" - podkreślił mec. Glanc.

Dodał, że u oskarżonego zrodziła się "fiksacja" na punkcie osoby Pawła Adamowicza.

Po słowach mec. Glanca, głos zabrali pełnomocnicy oskarżycielki posiłkowej Magdaleny Adamowicz, mec. Paweł Knap oraz prof. Zbigniew Ćwiąkalski.

"Sprawca dokonał publicznej egzekucji na niewinnej osobie. Ale ofiara nie była całkowicie nieznana oskarżonemu. Adamowicz był ofiarą nienawistnej propagandy, stał się celem ataku, bo prezentował odmienną opcję polityczną" - mówił prof. Ćwiąkalski.

Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych przychylili się do wniosku prokuratury.

Następnie głos zabrał brat zamordowanego Piotr Adamowicz, który jest oskarżycielem posiłkowym. "W okolicznościach takich jak żądza zemsty, planowanie, wybór terminu, wybór miejsca, sposób zadania śmiertelnych ciosów, wygłoszenie manifestu politycznego, wzniesione w geście triumfu ręce, mamy w istocie do czynienia z publiczną egzekucją dokonaną na Pawle" - mówił Piotr Adamowicz.

Żona zamordowanego, która w sądzie na rozprawie przeciwko Stefanowi W. stawiła się po raz pierwszy, w swojej emocjonalnej wypowiedzi podkreśliła, że oskarżony nigdy nie przeprosił za wyrządzoną krzywdę.

"Dziś pierwszy raz w życiu stoję naprzeciw człowieka, który zamordował mojego męża i ojca moich córek. Stoję po raz pierwszy i mam nadzieję, że po raz ostatni" - mówiła.

Podkreśliła, że przepełnia ją to lękiem i niewypowiedzianym bólem. "Zbrodnia musi zostać ukarana. Nie byłoby mnie tu dziś, gdyby człowiek okazał choć cień skruchy, przeprosił za zbrodnię i poddał się karze" - stwierdziła Magdalena Adamowicz.

"Wysoki sądzie, ja Magdalena Adamowicz, żona Pawła Adamowicza nie czuję nienawiści do mężczyzny, który zabił mojego męża ale proszę z całej mocy, z całego mojego serca, aby człowiek został sprawiedliwie osądzony, bo nadzieja na sprawiedliwy wyrok była i wciąż jest tym, co chroni mnie przed nienawiścią" - mówiła w mowie końcowej żona zamordowanego.

Podkreśliła, że Stefan W. wiedział kogo i dlaczego zabił, i był "w pełni świadomy" tego, co zrobił. Przypomniała, że po ataku dobrowolnie położył się na ziemię, czekając na zatrzymanie przez policjantów.

"Kara powinna być surowa, bo oskarżony nie okazał skruchy i nie prosił o przebaczenie" - oznajmiła i dodała, że "to dodatkowo przysparza bólu całej rodzinie i przyjaciołom". "Brak skruchy u mordercy nie pozwala nam zakończyć żałoby" - podkreśliła.

 

Głos obrońcy oskarżonego

Głos zabrał również obrońca oskarżonego mec. Marcin Kminkowski, który zwrócił się do sądu aby zbrodnię Stefana W. nie oceniać przez pryzmat emocji. Wskazał przy tym na okoliczności łagodzące, powołując się na trzy opinie wykonane przez biegłych psychiatrów.

"Mamy trzy opinie, i każda z nich jest tak samo ważna i to będzie kwestia oceny, która z nich jest bardziej wiarygodna i to będzie oceniał sąd, a nie my" - tłumaczył PAP mec. Kminkowski.

Obrońca oskarżonego powołał się na pierwszą opinię, sporządzoną przez lekarzy z Krakowa, którzy uznali, że za motywem zamachu stały urojenia chorobowe.

Wniósł o umorzenie postępowania z uwagi na niepoczytalność bądź w przypadku uznania winy, o nadzwyczajne złagodzenie kary i wymierzenie Stefanowi W. 15 lat pozbawienia wolności oraz o odstąpienie od obciążenia oskarżonego kosztami postępowania.

Oskarżony: ja się do winy nie przyznaję

Po wypowiedzi obrońcy, głos zabrał oskarżony Stefan W. "Chciałbym powiedzieć, że nie ma żadnych dowodów" - zaczął. "Ja się do winy nie przyznaję. Bóg mi świadkiem, że to nie moja wina" - stwierdził.

Zaraz po tym, podkreślił, że jest w pełni poczytalny. "Najbardziej poczytalny w Gdańsku. Nigdy w życiu nie ćpałem i nie piłem alkoholu" - oświadczył.

Po wypowiedzi oskarżonego, przewodnicząca składu sędziowskiego odroczyła ogłoszenie i wyznaczyła termin, w którym wyda nieprawomocny wyrok.

Stefan W. jest oskarżony o dokonanie zabójstwa Pawła Adamowicza w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania. Obu przestępstw oskarżony miał dopuścić się w warunkach powrotu do przestępstwa.

Do zabójstwa doszło 13 stycznia 2019 r. w trakcie trwającego w Gdańsku finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na scenę, nie powstrzymywany przez nikogo, wbiegł Stefan W. i zadał prezydentowi Adamowiczowi kilka ciosów nożem. (am/pap)

Czytaj dalej: Zabójca Pawła Adamowicza skazany na dożywocie >