Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Pani Prezes Izby Cywilnej Joanna Misztal-Konecka powiedziała w wywiadzie, że „część sędziów skupia istotną swoją uwagę nie na rozstrzyganiu spraw, lecz na działaniach prowadzących do destabilizacji sytuacji”, na przykład podpisuje oświadczenie, że nie będzie zasiadać w składach z neo-sędziami. Pani sędzia należy do tej grupy?

Marta Romańska: Podpisałam oświadczenie, o którym pani mówi. To, że zostało złożone nie powoduje destabilizacji wymiaru sprawiedliwości. Jego destabilizacja zaczęła się wraz ze zmianami prowadzonymi od 2018 roku pod szyldem reformy wymiaru sprawiedliwości i niestety postępuje. Wiele okoliczności o tym świadczy. SN, zanim zaczęto go reformować, miał jedne z lepszych wyników w Europie. Zmiany ustrojowo-organizacyjne zapoczątkowane w 2018 r. spowodowały chaos organizacyjny, oczywiście przekładający się na wyniki pracy. Wprowadzone rozwiązania, w swojej większości, są nieracjonalne i niepotrzebne, za to kosztowne. Pomijając problem Izby Dyscyplinarnej i zorganizowanej w jej miejsce Izby Odpowiedzialności Zawodowej, za nieporozumienie uważam także uchwalenie przepisów o skardze nadzwyczajnej, rozpoznawanej z udziałem ławników, i zorganizowanie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w SN, jako właściwej do rozpoznawania tych skarg, ale też np. w sprawach wyborczych, wyjętych z kognicji Izby Pracy.

Czytaj też: Prof. Romańska: Zaciemnianie statystyk "załatwień" to iluzja sprawności sądu>>

W Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zasiada 18 osób, w referatach których, według stanu na 7 grudnia 2022 r., jest średnio po około 30 spraw. Sędziowie w tej Izbie załatwiają ich po kilka w miesiącu. Praca sędziów tej Izby z takim (z perspektywy Izby Cywilnej - żadnym) obciążeniem potrwa pewnie do wyborów. Wtedy, przez chwilę, będą mieć jej więcej. Dodam, że wszyscy sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej powołani są w 2018 r. i później.

Czytaj w LEX: Romańska Marta - Granice przedmiotowe skuteczności orzeczeń sądów administracyjnych co do istoty sprawy >>>

A pani sędzia ile ma spraw w referacie?

Referat sędziego w Izbie Cywilnej według stanu na 7 grudnia br. to około 250 do 300 spraw. Pomijam sędziów pełniących funkcje przewodniczących trzech wydziałów oraz prezesów SN i Izby; do ich referatów trafia znacznie mniej spraw. W Izbie Cywilnej orzeka 24 sędziów. Zgodnie z pensum określanym przez Prezesa SN kierującą pracą Izby Cywilnej, sędzia w tej Izbie, mający jedną sesję w składzie trzyosobowym, dwa przedsądy i posiedzenia niejawne wyznaczane w innym celu, załatwia w miesiącu po około 30 spraw. W miejsce załatwionych spraw do referatów trafiają nowe sprawy. Jest ich coraz więcej. Według stanu na 7 grudnia, w repertorium CSK (skargi kasacyjne do przedsądu) wpisanych było 6.738 spraw, skarg kasacyjnych przyjętych do rozpoznania było 2.313, skarg o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia - 200, zagadnień prawnych przesłanych przez sądy - 155.

 


Tyle spraw zarejestrowano. Jest koniec roku, większość tych spraw w bieżącym roku nie została i nie zostanie rozstrzygnięta. To pokazuje skalę naszego obciążenia w Izbie Cywilnej. Trzy osoby, które przeszły postępowanie przednominacyjne przed prawidłowo obsadzoną KRS, i były kandydatami do Izby Cywilnej, nie otrzymały od Prezydenta nominacji. Formalnej odmowy, lecz bez uzasadnienia, doczekały się dopiero po zaskarżeniu przedłużającego się milczenia Prezydenta do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wzmacniana kadrowo jest natomiast Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Kolejnego sędziego do tej właśnie Izby powołał ostatnio Prezydent.

 

 

Czyli strony poczekają przynajmniej dwa lata na rozstrzygnięcie przyjętych do rozpoznania skarg kasacyjnych. Co więcej, do przedłużania procesów przyczynia się tzw. test niezawisłości sędziego wprowadzony ustawą o Sądzie Najwyższym z 15 lipca 2022 r. Jak pani sędzia ocenia to novum?

Po lekturze tych przepisów byłam pewna, że to nie może się udać. Możliwości są dwie. Albo wymyślił te rozwiązania ktoś, kto nie miał pojęcia co reguluje, bo nigdy nie zajmował się procedurą karną i cywilną, a przy tym miał słabą orientację w organizacji Sądu Najwyższego, albo ktoś, kto działał ze złą wolą i celowo wprowadził rozwiązania, które nie nadają się do stosowania.

Czytaj w LEX: Romańska Marta - Wpływ orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego na kształt i sprawność systemu środków zaskarżenia w postępowaniu cywilnym >>>

Albo realizuje tzw. kamienie milowe dla wymiaru sprawiedliwości...

To nie jest realizacja kamieni milowych w obszarze praworządność. Pomijam problemy pryncypialne, choćby to, że test wyklucza badanie okoliczności towarzyszących powołaniu sędziego, jako samodzielnie mogących u strony wywoływać wątpliwości co jego niezawisłości lub bezstronności. Od strony technicznej postępowaniu testowemu nadany został taki kształt, że wiąże się ono z odrywaniem sędziów od bieżącej pracy, wymaga podejmowania prób uzgodnienia terminu posiedzenia, na którym - poza zwykłymi obowiązkami - mają spotykać się 5-osobowe składy właściwe do rozpoznania wniosków. Proszę sobie wyobrazić, że każdy sędzia jest już wylosowany do iluś tam takich składów, w niektórych sprawach jest sprawozdawcą, w innych tylko członkiem składu orzekającego, a w jeszcze innych - sędzią, który ma rozpoznawać wnioski o wyłączenie sędziów, którzy zostali wylosowani do składów testowych. Same tylko próby uzgodnienia terminu i zebrania się sędziów w takich składach, zabezpieczenia sobie dostępu do akt, mogą zająć wiele godzin pracy. A gdzie w tym narastającym zamieszaniu wygospodarować czas na inną działalność orzeczniczą?

Nie rozdzielono przy tym procedur!

Autor tych rozwiązań nie pomyślał  o tym, że test ma działać w sprawach rozpoznawanych według procedury karnej i cywilnej, a skoro postępowanie testowe jest unormowane w sposób mniej niż szczątkowy, to uzupełniająco trzeba stosować w nim jedną albo drugą procedurę. Oczywiście, wiąże się to z koniecznością uwzględniania różnic, ujawniających się nawet przy odpowiedzi na pytanie o skład sądu, w jakim powinno dochodzić do podejmowania czynności na wstępnym etapie postępowania, przy ocenie dopuszczalności wniosku. Pomysł, żeby merytorycznej oceny wniosku dokonywał skład pięciu albo siedmiu sędziów (w takich składach orzeka się o najcięższych zbrodniach albo najpoważniejszych zagadnieniach prawnych) jest zdumiewający.

Czytaj: PiS ustępuje - sędziowskie dyscyplinarki do NSA, test niezawisłości bez konsekwencji>>

Moim zdaniem, mogła go jednak uzasadniać matematyka, która od 2018 r. rządzi wieloma działaniami podejmowanymi w Sądzie Najwyższym. Założenie, że spośród sędziów Sądu Najwyższego ma być wylosowany pięcioosobowy skład do sprawy testowej pozwala osiągnąć możliwe do przewidzenia proporcje w tym składzie między neo-sędziami i pozostałymi, których ubywa. W efekcie w postępowaniu testowym orzekają osoby, które - gdy chodzi o okoliczności ich powołania do Sądu Najwyższego - są dokładnie w takim samym albo w prawie takim samym położeniu, jak sędzia, którego dotyczy wniosek. Tylko zamieszania dużo, a jakie efekty? Ograniczenie czasu na to, na czym powinniśmy się skupić.

 

Działanie nowej KRS pogłębia chaos w wymiarze sprawiedliwości?

Wystarczy doprowadzenie przepisów o KRS do stanu, jakiego wymaga Konstytucją, właściwe obsadzenie Rady i powierzenie jej kompetencji do zweryfikowania wpływu nieprawidłowości w postępowaniach nominacyjnych na wynik tych postępowań oraz do zweryfikowania nominacji do Sądu Najwyższego mających miejsce po 2018 r. Nie będzie wówczas żadnego powodu, aby ktokolwiek poddawał w wątpliwość status tych czy innych osób jako sędziów, nie będzie powodu, by stosować procedurę testową, moim zdaniem - merytorycznie nie realizującą kamieni milowych w obszarze praworządność, a procesowo - irracjonalną i dysfunkcjonalną. Sama najchętniej nie oceniałabym statusu sędziów powołanych do Sądu Najwyższego po 2018 r. O wadach w tych postępowaniach nominacyjnych już wiele napisano. Przez kilka lat mam okazję obserwować różne postawy samych zainteresowanych wobec tych wadliwości. Byłoby lepiej, żeby ocen dokonywał zewnętrzny organ, po jego prawidłowym obsadzeniu.

 

Co więcej, ustawa nakazuje rozpoznać tylko zachowanie sędziego po uzyskaniu nominacji przez neo-KRS, a nie wcześniej.

Problem w tym, że okoliczności, w jakich poszczególne osoby uzyskały nominacje do Sądu Najwyższego budzą wątpliwości, a o tym, że jakieś inne okoliczności, mające miejsce po uzyskaniu powołania także takie wątpliwości wywołują, strona może dowiedzieć się albo i nie. Tak rzecz się ma z perspektywy strony, gdyż o jej prawo do sądu w tym chodzi. Jest jeszcze perspektywa współpracowników. Powinniśmy mieć zaufanie do osób, z którymi zasiadamy w wieloosobowych składach. A stosunek osób, które uzyskały powołania do Sądu Najwyższego po 2018 r. w postępowaniach, których wadliwość już wielokrotnie opisywano, wobec  stwierdzających tę wadliwość orzeczeń TSUE i ETPC, koniecznego zaufania nie budują. To tak generalnie. Jest bowiem jeden sędzia powołany w postępowaniu przeprowadzonym przez obecną Radę, który przejmuje się konsekwencjami uchybień popełnionych w jego postępowaniu nominacyjnym, przede wszystkim dla stron ale i dla państwa.

Sędzia Jacek Widło? Złożył ponad 200 wniosków o swoje wyłączenie od orzekania. Czy słusznie?

Jest w tym konsekwentny, a przesłanki, którymi się kieruje wyjaśnił też w mediach. Jego wnioski o wyłącznie trafiają do różnych składów. Ja je uwzględniam.

Inni koledzy nie uwzględniają tych wniosków o wyłączenie.

Sędziowie, którzy są w takiej samej sytuacji co sędzia Jacek Widło, powinni składać takie same wnioski. W świetle orzecznictwa ETPC, bez przeprowadzenia właściwej procedury sanującej uchybienia w postępowaniach nominacyjnych, ich orzekanie wiąże się z tymi samymi zagrożeniami. Rozpoznając wnioski sędziego Widło, działają jakby we własnej sprawie. Nieuwzględnianie wniosków sędziego Jacka Widło przez sędziów powołanych po 2018 r. stawia go w takiej sytuacji, że bierze udział w czynnościach orzeczniczych ze świadomością, że któraś ze stron, już po zakończeniu postępowania, może podnieść zarzuty w związku z obsadą sądu działającego z jego udziałem. Uwzględnienie ewentualnych skarg przez ETPC naraża państwo na odpowiedzialność finansową, o problemach wizerunkowych nie wspomnę, bo one już chyba nikogo nie obchodzą. Odszkodowania lub zadośćuczynienia zasądzane przez ETPC ostatecznie będą płacić podatnicy. Może warto byłoby państwu oszczędzić takich wydatków? Nie można odmawiać sanowania wad, do których doszło w związku z obsadzaniem urzędów sędziowskich począwszy od 2018 r., zasłaniając się hasłem o prerogatywie prezydenckiej.

Prerogatywa prezydencka nie jest święta?

Nie jest. Nie chodzi przy tym o obecnie urzędującego Prezydenta, ale o każdą osobę, która sprawowała lub będzie sprawowała ten urząd. Nie może być tak, że zadeklarujemy w Konstytucji i ustawach mających precyzować i wykonywać jej postanowienia standard, z zachowaniem którego ma dojść do obsadzenia stanowisk sędziowskich, konkurencyjność i przejrzystość procedury mającej do tego doprowadzić, po czym zaakceptujemy burzenie tego porządku przez działania podejmowane na zasadzie: „zrobię co chcę i nikomu nie będę się tłumaczył”. W takim przypadku procedura konkursowa staje się jakąś fasadą mającą przykryć działania oparte o niejasne przesłanki i niejasną grę interesów; szkoda wówczas sił i środków na udawanie poprawności.

Czytaj też SN: "Starzy" i "nowi" sędziowie Izby Cywilnej wzajemnie blokują orzekanie>>

Nie może być tak, że osoby, które przeszły przez prawidłowo przeprowadzone postępowanie konkursowe latami czekają na nominację i nie otrzymują żadnej odpowiedzi. Tymczasem dokonuje się „skok na KRS”, po czym osoby wskazane przez obsadzony z naruszeniem prawa organ otrzymują nominacje w pośpiechu, ze zlekceważeniem zaskarżenia dotyczących ich decyzji, a Prezydent oznajmia nam, że stało się i już; koniec dyskusji. Obawiam się tak wykonywanych prerogatyw prezydenckich. Jakie kryteria, nieznane uczestnikom postępowania konkursowego i otoczeniu społecznemu, decydują wówczas o jego wyniku? Skąd Prezydent czerpie wiedzę o osobach, których dotyczą jego decyzje i czy ta wiedza jest rzetelna, kto zbiera dane i przedstawia je Prezydentowi? Tego wszystkiego nie wiemy. Podobny sposób działania i myślenia o prerogatywach towarzyszył ułaskawieniu osób jeszcze nie skazanych… W demokratycznym państwie prawa organy władzy wykonawczej nie mogą robić co chcą.

Czy wobec  zaległości może dobry jest ruch o przenoszeniu sędziów z Izby Kontroli Nadzwyczajnej do Izby Cywilnej SN?

Jeśli to się dzieje tymczasowo - to tak. Tymczasowym rozwiązaniem problemu, że w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej nie ma za wiele pracy, a w Izbie Cywilnej sędziowie mają jej w nadmiarze, było delegowanie przez Pierwszą Prezes SN trzech sędziów z Izby Kontroli Nadzwyczajnej do Izby Cywilnej. Ich referaty w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej liczą nadal po około 30 spraw i dodatkowo przydzielono im po około 30 spraw w Izbie Cywilnej. Proszę to porównać ze stałym obciążeniem sędziów w Izbie Cywilnej. W Izbie Cywilnej orzeka dodatkowo pan sędzia Leszek Bosek, sędzia Paweł Czubik i sędzia Grzegorz Żmij. W referacie sędziego Boska jest 28 spraw z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i 28 spraw cywilnych. Czubika - 17 spraw z Izby Kontroli Nadzwyczajnej, 24 z Izby Cywilnej, Żmija - 31 z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i 32 z Izby Cywilnej. Ostatnio także sędzia Tomasz Demendecki został delegowany do Izby Cywilnej w celu załatwienia kilkunastu spraw.

Jeśli do przeniesienia sędziów do innej Izby dochodzi czasowo, w celu udzielenia pomocy w załatwieniu spraw, w związku z jakąś sytuacją nadzwyczajną, to moim zdaniem jest akceptowalne, trzeba czasem gasić pożar.

Dochodzi jeszcze nawał zagadnień kierowanych przez sądy. Czy to wina zmian w procedurze cywilnej?

Ministerstwo Sprawiedliwości tak ulepsza prawo, że jesteśmy zasypani zagadnieniami prawnymi powstającymi na gruncie tych świeżo uchwalonych przepisów. Projekty zmian pochodzą od legislatorów z ministerstwa bez wyobraźni i doświadczenia.