Nawet kilkadziesiąt tys. złotych - tyle według rozmówców Prawo.pl - kosztuje miesięczne utrzymanie nastolatka w niektórych zakładach poprawczych. To efekt między innymi tego, że coraz mniej nieletnich do tych placówek trafia. Sędziowie nieoficjalnie przyznają , że nie chcą stosować najostrzejszego środka i jeśli jest taka możliwość, kierują nastolatka do młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Problem w tym, że ośrodki te z kolei nie są przystosowane do "trudniejszych przypadków". Efekt - m.in. ucieczki wychowanków. 

Różnie też do problemów z dziećmi podchodzą szkoły. Zgodnie z przepisami dyrektorzy mają informować sądy rodzinne o przejawach demoralizacji i część z nich informuje nawet o przejściu na czerwonym świetle czy bójce siedmioletnich chłopców. Inni nawet poważniejsze sprawy próbują rozstrzygać "na szkolnym podwórku". Kluczem do poprawy sytuacji ma być projekt nad którym Ministerstwo Sprawiedliwości zakończyło właśnie prace. 

Sprawdź w LEX: Co dyrektor szkoły może uczynić w sytuacji, kiedy uczeń jest agresywny wobec uczniów i pobił nauczyciela? >

 


Cięcie kosztów przez ośrodki wychowawczo-adaptacyjne 

Ośrodki wychowawczo-adaptacyjne to jedna z najważniejszych zmian, którą ma wprowadzić nowa regulacja. Placówki te mają być dla sędziów dodatkowym narzędziem w postępowaniu z trudną młodzieżą, pomiędzy młodzieżowymi ośrodkami wychowawczymi a zakładami poprawczymi. 

Trafiać mają tam nastolatki, które ukończyły 13 lat, są zdemoralizowane i popełniły czyn karalny jakim jest przestępstwo. W szczególnych sytuacjach podstawą ma być też wykroczenie, ale jeśli ma chuligański charakter, wiąże się z działaniem w sposób zasługujący na szczególne potępienie - np. pod wpływem alkoholu czy substancji psychotropowych. Kolejną przesłanką do umieszczenia mają być ucieczki z MOW-u. 

Sprawdź w LEX: Wypadek osoby pozostającej pod opieką szkoły i placówki >

Nowe placówki mają zostać utworzone na bazie części zakładów poprawczych - nieoficjalnie mówi się o pięciu.  - To też zmniejszy koszty funkcjonowania tych ostatnich. Wykorzystana zostanie kadra, możliwości poprawczaków - mówi jeden z rozmówców Prawo.pl. W nowych placówkach nastolatki będą mogły przebywać - do ukończenia 19 lat.

Czytaj: Zmiany w postępowaniu wobec nieletnich - prace na finiszu>>

Sędziowie pomysł oceniają dobrze. Przyznają, że ucieczki z MOW-ów są problemem.  - Ośrodki wychowawczo-adaptacyjne, jeśli będą zabezpieczone mogą się rzeczywiście sprawdzić. Dodatkowo wprowadzanie takiej możliwości powoduje, że nieletni który będzie chciał uciec z MOW-u, będzie wiedział jakie są tego konsekwencje. To może zniechęcać - mówi prezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce Dorota Hildebrand-Mrowiec. Dodaje równocześnie, że jej zdaniem zarówno MOW-y jak i zakłady poprawcze spełniają obecnie swoją funkcję. 

- Przykładowo w MOW-ach są specjaliści, pedagodzy, którzy wiedzą jak pracować z trudną młodzieżą. Zresztą - co ważne - tych środków nie stosuje się od razu. Najpierw jest nadzór kuratora, zobowiązanie nieletniego do poprawnego zachowania. Kieruję rodziców do poradni psychologiczno-pedagogicznej, na warsztaty. Jeśli to nie pomaga podejmuje dalsze kroki - mówi.

Sprawdź w LEX: Czy rada pedagogiczna powinna wydać uchwałę w sprawie skierowania ucznia do poradni psychologiczno-pedagogicznej? >

Brakujące ogniwo 

Także w ocenie przewodniczącego Krajowej Rady Kuratorów Grzegorza Kozery, nowe placówki mogą spełnić swoją funkcję, bo - jak dodaje - z praktycznego punktu widzenia brakuje pośredniego ogniwa pomiędzy zakładem poprawczym, a zakładem wychowawczym.  - Niektórzy wychowankowie MOW-ów byli bardziej zdemoralizowani niż pozostali, przy czym nie spełniali jeszcze kryteriów do zastosowania środka poprawczego. W szczególności to ci wychowankowie ośrodków wychowawczych, którzy nagminnie z nich uciekają. Być może ministerstwo chce stworzyć specjalistyczną placówkę dla takiej właśnie grupy osób, aby nie wpływała demoralizująco, na tych nieletnich, którzy w warunkach ośrodkach wychowawczego funkcjonują właściwie, a ich proces resocjalizacji przebiega prawidłowo – mówi kurator. 

Czytaj: Ekspertki PAN: Nie trzeba zaostrzać sankcji wobec nieletnich>>

Zastrzega równocześnie, że "diabeł tkwi w szczegółach", więc istotna będzie i ustawa i przepisy wykonawcze dla tego nowego środka wychowawczego. - Niewykluczone, że jest to wyjście naprzeciw oczekiwaniom sędziów rodzinnych, gdyż pojawiały się opinie, że dotychczasowa paleta środków wychowawczych nie jest wystarczająca i brak w niej właśnie takiego pośredniego rozwiązania – dodaje.

Przypomina równocześnie o ośrodkach kuratorskich, które – jak mówi – odgrywają istotną rolę na wstępnym etapie wspierania trudnej młodzieży. W projekcie - jak wynika z ustaleń Prawo.pl – zapisano, że przy sądach rejonowych może być tworzony więcej niż jeden taki ośrodek. - Chodzi oczywiście o moment przed bardzo głębokim procesem demoralizacji. Dostrzegamy taką potrzebę, aby środek wychowawczy w postaci skierowania do ośrodka kuratorskiego był stosowany w przypadku nastolatków szczególnie narażonych na uwarunkowania środowiskowe sprzyjające procesowi demoralizacji. Ważne, aby stosować go wraz z nadzorem kuratora – mówi Kozera. 

MS chce też, by w MOW-ach i ośrodkach wychowawczo-adaptacyjnych tworzone były specjalne oddziały dla matek z małoletnimi dziećmi - będą mogły być tam kierowane, jeśli zgłoszą chęć opieki nad dzieckiem. 

Sprawdź w LEX: Jak należy przygotować wzór zgody rodzica na udzielenie dziecku w przedszkolu pomocy psychologiczno-pedagogicznej? >

Adwokat od pierwszej czynności

Jedną z istotniejszych zmian jest przyznanie nieletniemu prawa do adwokata z urzędu - już od pierwszej czynności.  - To nie było dotąd uregulowane. Poszerzamy przesłanki do wyznaczania nieletniemu obrońcy z urzędu. Będzie musiał mieć obrońcę, także w każdym przypadku zastosowania wobec niego środka związanego ze zmianą miejsca pobytu czyli np. umieszczeniem w młodzieżowym ośrodku wychowawczym czy zakładzie leczniczym - mówi jeden z rozmówców portalu. 

Wprost zapisano też, że nieletniemu przysługuje prawo do złożenia zażalenia na zatrzymanie, przeprowadzenie kontroli osobistej czy użycie środków przymusu bezpośredniego.

Sędzia Dorota Hildebrand-Mrowiec przyznaje, że adwokat czy radca prawny jest w wielu sytuacjach nieletniemu potrzebny, bo jako profesjonalny pełnomocnik daje poczucie bezpieczeństwa. Ma jednak wątpliwości, czy prawnicy będą do tego typu spraw podchodzić we właściwy sposób - pamiętając, że priorytetem jest dobro dziecka, które czasem może oznaczać umieszczenie np. w MOW-ie.  

Czytaj: Ośrodki kuratorskie mają służyć pracy z dziećmi sprawiającymi problemy>>

- W mojej ocenie nie ma potrzeby ustanawiana  adwokata  w każdej sprawie. Tylko w sprawach dotyczących poważniejszych kwestii, gdzie mogą być zastosowane takie środki wychowawcze jak umieszczenie w MOW, w zakładzie poprawczym czy w mających powstać  ośrodkach wychowawczo-adaptacyjnych. Bo wyobraźmy sobie, że dochodzi do bójki kolegów w szkole. Zanim sprawa  trafi przed sąd, dawno się pogodzą, podadzą sobie ręce. Ja przeprowadzę z nimi tylko rozmowę. Czy w takim przypadku potrzebny jest adwokat? A w sytuacji gdy nastolatek zostaje zatrzymany na gorącym uczynku, np. za kradzież i przyznaje się do winy? Wszczynam postępowanie żeby wyjaśnić co było powodem tego czynu, nie ma żadnych okoliczności, które budziłyby wątpliwości. Czy więc w takich sprawach potrzebny jest obrońca? Uważam, że nie - mówi sędzia.

Dodaje, że adwokaci, radcy prawni, którzy będą uczestniczyć w tego typu sprawach dotyczących nieletnich, powinni też przejść szkolenia, bo "rola ich jest zupełnie inna niż w postępowaniu karnym".  - W postępowaniach dotyczących nieletnich najważniejsze jest dobro dziecko i prawnicy, obrońcy z urzędu ponoszą - w pewnym sensie - odpowiedzialność za dziecko. Powinni przede wszystkim dowiedzieć się dlaczego popełnił czyn karalny, jaka jest jego sytuacja rodzinna i co trzeba zrobić, jakie środki wychowawcze zastosować, żeby nigdy więcej do sądu nie trafił. Być może nawet, dla dobra dziecka, powinni wnosić o umieszczenie go w MOW-ie czy zakładzie poprawczym, bo to będzie jedyna szansa na wyrwanie nastolatka ze środowiska, które negatywne na niego wpływa. - mówi. 

Projekt reguluje też kwestie, na które zwrócił uwagę w swoim wyroku  Europejski Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (z 30 czerwca 2015 r.). Rozpatrywał sprawę nastolatka umieszczonego w schronisku dla nieletnich. Decyzją sądu chłopak miał trafić tam na trzy miesiące. Ostatecznie w jego sprawie orzeczono zakład poprawczy z warunkowym zawieszeniem kary na dwa lata próby, ale do czasu tego orzeczenia -  w sumie dodatkowo przez pięć miesięcy przebywał w schronisku - bez przedłużenia pobytu. Nowa regulacja precyzuje, jak często pobyt można przedłużać, w jakich sytuacjach nieletni może się odwoływać. 

7-latek za bójkę nie trafi przed sąd 

Założenia do projektu zmian w postępowaniu wobec nieletnich przygotowywał specjalny zespół powołany przez ministerstwo. Początkowo proponowano też obniżenie odpowiedzialności za czyn karalny do 10 lat i wprowadzenie na tym poziomie granicy przejawów demoralizacji - obecnie jej nie ma.

Sędziowie wchodzący w skład zespołu, nieoficjalnie uzasadniali to o tym, że o ile przestępczość wśród nieletnich spada to jednak coraz częściej, coraz młodsze dzieci dopuszczają się np. kradzieży, biorą udział w bójkach, popełniają wykroczenia. Obniża się też wiek w którym po raz pierwszy sięgają po alkohol, czy mają styczność z narkotykami. Ostatecznie jednak resort z pomysłu obniżenia odpowiedzialności za czyn karalny zrezygnował, pozostał przy wprowadzeniu granicy demoralizacji. 

Zgodnie z tą propozycją dziecko poniżej 10-lat nie będzie mogło odpowiadać za przejawy demoralizacji.  - To bardzo potrzebne bo zdarzało się, że do sądów rodzinnych trafiały sprawy 6, 7, 8 czy 9-latków. Przykładowo szkoła powiadamiała o tym, że pomiędzy uczniami doszło do jakiejś formy agresji - uderzenia, wyzwiska, często na tle incydentalnego, a wręcz błahego konfliktu. Siedmiolatek, który ma jeszcze nikłą kontrolę emocji, nie zawsze jest w stanie kontrolować swoje zachowania tak jak to czyni człowiek dorosły. I takie sprawy trafiały do sądu rodzinnego w trybie ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich – podkreśla Kozera.

W ocenie specjalistów, do 10 roku życia w pracy z "trudnym" dzieckiem powinny dominować oddziaływania wychowawcze. - Jeśli dziecko wykazuje zachowania, które odbiegają od aprobowanych norm, w pierwszej kolejności należy się przyjrzeć, czy problem nie tkwi w środowisku rodzinnym i, czy nie stanowi to podstawy do wydania zarządzeń opiekuńczych. Wydaje się to bardziej uzasadnione niż stygmatyzowanie 7-latka i nazywanie go nieletnim zagrożonym demoralizacją – dodaje kurator.

Hildebrand-Mrowiec przyznaje, że ważne jest też podejście samego sędziego. Podkreśla, że ona sama nawet jeśli otrzymuje informacje o przejawie demoralizacji dziecka młodszego niż 10 lat, nie decyduje się na wszczęcie postępowania.  - Zlecam kuratorom sprawdzenie sytuacji rodzinnej - w miejscu zamieszkania, w szkole. Bo może to jednorazowy wybryk. Ale można sprawdzić rodzinę, czy i co się w niej dzieje. Być może resort miał informacje, że sędziowie prowadzili postępowania wobec małych dzieci, ja nigdy tego nie robiłam – dodaje sędzia. 

 

Jak mówi sprawy tego typu są różne. - Na przykład dziecko jedzie rowerem i wymusza pierwszeństwo przejazdu. Policja sporządza notatkę, przesłuchuje świadków, mam cały materiał dowodowy i wiem, że to wina nieletniego. Wówczas wydaje postanowienie o nie wszczynaniu postępowania , przy czy w uzasadnieniu  piszę,  że nadesłany materiał dowodowy potwierdza, że doszło do takiej okoliczności, ale nie jest celowe wszczynanie postępowania i nie ma potrzeby stosowania środków wychowawczych. Uważam, że sędziowie do takich spraw powinni podchodzić bardzo rozsądnie - mówi. 

Szkoły bezradne - a ich rola znacząca

Eksperci podkreślają, że to jak dużo spraw dotyczących dzieci trafia do sądów, wynika m.in. z podejścia szkół i ich dyrektorów. Przyznają, że są takie, które sobie z "problemem" radzą i większość tego typu sytuacji rozwiązują same, są też takie, które z możliwości poinformowania sądu - nawet w przypadku przejścia na czerwonym świetle, korzystają często. 

- Możliwości dyscyplinowania uczniów są. Z drugiej strony zauważamy, że do sądów wpływa coraz więcej spraw dotyczących młodszych dzieci. Może wynika to z tego, że w szkole jest jeden psycholog, jeden pedagog, którzy nie są w stanie poradzić sobie z tak dużą grupą dzieci. Nie bez znaczenia jest też presja rodziców, którzy przychodzą do dyrektora i wymagają żeby szkoła podjęła jakieś działania. Więc dla świętego spokoju sprawę kieruje się do sądu - dodaje Hildebrand-Mrowiec.