Propozycja nowego ośrodka wychowawczego znalazła się w opracowywanej właśnie ustawie o nieletnich. Ma to być miejsce dla nastolatków, którzy dopuścili się czynów karalnych (także wykroczeń) i ukończyli 13 lat. Mają tu też trafiać m.in. wielokrotni uciekinierzy z Młodzieżowych Ośrodków Wychowawczych (MOW), w których przebywają dzieci i nastolatki niedostosowane społecznie, do 18 roku życia.  W placówkach readaptacyjnych będą mogli przebywać dłużej - do ukończenia 19 lat.


- To dodatkowe narzędzia dla sędziów pomiędzy MOW-em a zakładem poprawczym, który powinien być ostatecznością - mówi jeden z autorów rozwiązania. 

Ośrodki readaptacyjne na bazie zakładów poprawczych

Jak dowiedziało się nieoficjalnie Prawo.pl, ośrodki readaptacyjne mają być tworzone na bazie niektórych zakładów poprawczych. W sumie w pierwszej kolejności przekształconych w nie ma zostać 5 placówek. Resort przygotowuje miejsca dla ok. 500 nastolatków.

Skąd pomysł? To m.in. efekt problemów, z jakimi borykają się obecnie zakłady poprawcze. Przestępczość wśród nieletnich znacząco spada, placówki świecą pustkami, a trzeba je utrzymać. Liczba osadzonych w nich spadła z 1700 do ok. 700. 

- Budynki, kadra pozostała. Są świetni wychowawcy, psychologowie, terapeuci. Z drugiej strony mamy młodzież, która nie odnajduje się w MOW-ach, sprawia problemy, ciągle ucieka. Nie powinni trafiać do zakładów poprawczych, ale nie nadają się do MOW-u. Dlatego część zakładów poprawczych zostanie przeobrażona w ośrodki readaptacyjne - z obecną kadrą, bez np. wszystkich dotychczasowych zabezpieczeń - precyzuje. 

Czytaj: Nowe przepisy batem na niesfornych uczniów>>

Obecny system wystarczająco zróżnicowany

Obaw związanych z opracowywaną propozycją nie kryją eksperci. Podkreślają, że segregowanie młodzieży i kierowanie do specjalnych ośrodków tej, z którymi wychowawcy nie dają sobie rady - nie jest dobrym rozwiązaniem. 

- Jestem zdecydowanie przeciwnikiem segregacjonizmu, czyli eliminowania tych, z którymi sobie nie dajemy rady w dotychczasowym systemie. A ten obecnie obowiązujący, w mojej ocenie jest już wystarczająco zróżnicowany. Mamy MOW-y, w strukturze zakładów poprawczych mamy zakłady poprawcze typu otwartego, zamkniętego o wzmożonym działaniu resocjalizacyjnym. Jest możliwość dostosowania placówki do potrzeb i do wymagań związanych z postępowaniem z dziećmi sprawiającymi szczególne trudności - mówi portalowi profesor Marek Heine z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. 

Dodaje, że istotne jest też to, jak szczegółowo zostanie rozwiązana kwestia nowego ośrodka.

Resocjalizacja możliwa w każdym przypadku

Jak dodaje profesor Heine, badania naukowe wskazują na to, że nawet młodociani przywódcy buntów, wielokrotni uciekinierzy, mogą zostać poddani skutecznej resocjalizacji.

- Rodzi się pytanie, czy niepowodzenia wychowawcze, których wychowcy doświadczają w placówkach resocjalizacyjnych, są wystarczającym pretekstem do tego, żeby się tych dzieci pozbywać. Generalnie w koncepcjach m.in. pedagogiki specjalnej dominują te, które polegają na włączeniu, a nie wyłączaniu. I oczywiście jest to kontrowersyjne, bo dla dyrektora MOW-u najlepszym rozwiązaniem w przypadku wielokrotnego uciekiniera jest pozbycie się go. Takie dziecko jest traktowane jako źródło wszelkich niepowodzeń - mówi ekspert.  

Ekspert podkreśla, że MOW-y przynoszą obecnie dobre efekty.  

- Statystyki pokazują, że w ich przypadku tzw. powrotność do popełnionych czynów kształtuje się na poziomie 30 procent. A to oznacza, że w 70 proc.  przypadków dzieci o bardzo powikłanych życiorysach, często mocno okaleczonych przez różne działania społeczne, udało się osiągnąć zadowalające efekty - dodaje.