To jeden z tematów konferencji, która odbyła się 26 listopada w Radomiu - "Poszukiwanie prawdy w procesie cywilnym – ideał czy rzeczywistość?". Przyczynkiem do dyskusji - jak wskazywano - były m.in. dylematy, sędziów Sądu Najwyższego - w związku z rozpoznawaniem i rozstrzyganiem spraw cywilnych. Organizatorem konferencji była Katedra Prawa Prywatnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego im. K. Pułaskiego w Radomiu, jednym z patronów Wolters Kluwer Polska. 

Czytaj: Pośpiech w postępowaniu prawdzie procesowej nie służy>>

Im więcej, tym lepiej? Niekoniecznie 

W ocenie adwokat dr Monika Strus-Wołos, obszerność pism procesowych nie służy ani zasadzie prawdy procesowej ani też szybkości postępowania. - Przyczyn proliferacji pism procesowych jest wiele. Wpłynęły na to przepisy o charakterze prekluzyjnym, jeszcze bardziej wpłynęła na to ich restrykcyjna wykładnia. To spowodowało, że my adwokaci zaczęliśmy opisywać w swoich pismach historia świata, a im dłuższe pisma, tym dłuższe uzasadnienia, potem apelacje itp. Do tego doszła komputeryzacja i praktyka "kopiuj wklej" - wskazywała. 

W jej ocenie problemem jest też sam sposób szkolenie prawników - bo powinno się ich od samego początku uczyć jak wyłuskiwać istotę sprawy z opowieści klienta, z pism procesowych przeciwnikach. - Niestety, w mojej opinii brakuje także narzędzi dyscyplinujących pełnomocników i stron. Pojawia się w doktrynie koncepcja uznawania zbyt długich pism za nadużycie prawa procesowego. Ale moim zdaniem nie ma do tego podstaw - dodała. 

 

Gdzie diabeł nie może ... prekluzja pomoże

Zdaniem mecenas ta kwestia wymaga rozwiązania - np. poprzez wprowadzenie prekluzji objętościowej zamiast prekluzji dowodowej i innych formalizmów. Jak wyjaśniała, pierwsze i ostatnie pismo nie powinno mieć nałożonych ograniczeń, ale sąd - toku postępowania - określałby ile stron "na pisma" strona dostaje, w zależności m.in. od stopnia skomplikowania sprawy. 

- Sama następnie decydowałaby, na co je przeznaczy, na jakie pisma i kiedy limit zużyje - dodała. W jej ocenie rozwiązanie to powinno również zakładać możliwość zwiększania tego limitu przez sąd (w ramach prawa do sądu). 

Co ze środkami odwoławczymi? W ocenie mecenas Strus-Wołos - powinna być określona liczba stron przypadająca na jeden zarzut.  

Czytaj: Uzasadnienia wyroków wciąż długie i zawiłe - opracowano wzór jak je pisać>>

Prawda prawdzie nierówna 

Z kolei prof. nadzw. dr hab. Agnieszka Góra-Błaszczykowska, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, zwracała uwagę na problem oceny zeznań świadka jako dowodu prowadzącego do ustalenie stanu faktycznego - jak zaznaczała niekoniecznie prawdy. 

- Każdy porządek prawny, nie tylko polski, godzi się na to by dążyć do ustalenia stanu faktycznego zgodnego z rzeczywistością, a nie prawdy. Dojście do prawdy jest bardziej postulatem - mówiła. Powołała się przy tym na wyniki badań wyroków w Stanach Zjednoczonych, w sprawach karnych. Jak mówiła, 70 proc. niesłusznych wyroków jest spowodowanych błędnymi zeznaniami świadków.  

- Dlatego gromadząc materiał dowodowy sąd musi oceniać całokształt, a nie dawać prymat jednemu - np. zeznaniom świadka. W mojej ocenie jest tylko jedna prawda, nie ma prawdy formalnej, materialnej, obiektywnej, sądowej czy jakbyśmy jej nie nazwali. W procesie sądowym może być po prostu ustalone to, co jest wiarygodne na podstawie tego, co nam sędziom przedstawiono - dodała. 

Odnosząc się do samej wiarygodności świadków podkreślała, że sędziowie na sali sądowej są świadkami pewnej opowieści, a ich doświadczenie, wiedza, także psychologiczna, powinny pomagać w ustalaniu co jest wiarygodne co przekoloryzowane. - Sala sądowa i aplikacja uczy tego, by prawidłowo oceniać zeznania, bo nie zawsze np. ten kto odpowiada na wszelkie pytanie, dokładnie i szczegółowo jest wiarygodny - mówiła. I dodawała, że normalnym zachowaniem jest to, że jeśli czego nie pamiętamy to staramy się uzupełniać luki, ubarwiać "opowieść", żeby nie wyjść na kogoś kto czego nie wie. Podobnie - wskazywała - jest ze świadkami.